sobota, 25 czerwca 2016

Tom IV, XXXII

Wiecie co to UKD? Uniwersalna Klasyfikacja Dziesiętna. Jeśli dalej nie wiecie, co to takiego, wygooglujcie sobie, dużo łatwiej będzie Wam zrozumieć niektóre kwestie opisywanie w dzisiejszym rozdziale. Jestę studętę bibliotekoznawstwa (teraz już edytorstwa, ale ten sam instytut xD), to zobowiązuje. Co prawda dużo bardziej jaram się aspektami edytorskimi niż tą typowo biblioteczną paplaniną, ale nie zaszkodzi od czasu do czasu pokazać, że nie studiuję tylko dla zniżek. Ja studiuję, żeby sobie przedłużyć dzieciństwo xD. I po to, by samodzielnie złożyć do druku swoją książkę <3. Ale to kiedyś, na razie czekam na wyniki drugiego terminu edytorstwa. Znów napisałam wszystko, z drobnymi niedociągnięciami, ale przecież nie sposób napisać stu procent w taką pomogę (34 stopnie na dworze, pełne słońce, duszna sala - wymarzone warunki do pisania egzaminu <3). 
Tak czy inaczej mam nadzieję, że mimo kilku bardziej specjalistycznych elementów rozdziału, będzie on dla Was zrozumiały i się spodoba. Musiałam, no po prostu musiałam.
Podam Wam jeszcze jedną definicję (tak dla leniwych :P).
Determinant - czynnik wpływający na coś w zasadniczy sposób. 

PS Ja wiem, że UKD stworzono później, niż dzieje się akcja opowiadania, dlatego pokreśliłam, że PIEKIELNY SYSTEM BYŁ DUŻO LEPIEJ ROZWINIĘTY OD TEGO LUDZKIEGO. Co jest taką delikatną (?) sugestią, że tak naprawdę UKD pochodzą od demonów, tak jak ogień od Prometeusza a sraczka od kiszonych ogórków w zestawieniu z mlekiem :*. 


I to tyle. Czekam na komcie xD.
Miłego :* 

=================

                — Ty, ty i ty, wystąp — nakazała, wskazując palcem trzech spośród piętnastki demonów. — Ty jesteś bezczelnym draniem, ty zaś wolno się leczysz, a ty… Ty jesteś zbyt chudy na żołnierza. Nadajecie się — stwierdziła po chwili, ku zdziwieniu całej grupy, na czele z Lokim.
                Dowódca nie rozumiał motywów królowej. Przed chwilą sam był świadkiem, jak wytknęła trójce ochotników błędy, a potem, jakby uznawała je za zalety, podjęła decyzję o kontynuacji ich szkolenia. Co takiego w nich zobaczyła? W każdym była przecież istotna wada. Powolny proces regeneracji sprawiał, że demon nie mógł walczyć przez długi czas, a ciężko ranny stawał się zwyczajnie bezużyteczny. Bezczelność za to prowadziła to buntów, na które w piekielnych szeregach nie można było sobie pozwolić, szczególnie w obliczu nadchodzącej, jednej z najważniejszych – jeśli nie najważniejszej, wojny. Ubytek masy ciała wydawał się wobec dwóch powyższych mankamentów nieco mniej rażący, jednak zbyt chudzi żołnierze z reguły bywali słabsi, a ich skuteczność w walce szybko spadała, co w konsekwencji prowadziło do ich śmierci i rozbicia pełnej formacji bojowej. Dlatego gdyby decyzja należała do Lokiego, odrzuciłby wszystkich trzech, jeśli nie teraz, to przy kolejnej okazji, gdyby wadami wyraźnie odznaczali się dla tle pozostałych rekrutów. Co więc kierowało królową?

                — Pani, nie jestem pewien, czy… — zaczął nieśmiało Loki, lecz Enepsignos uciszyła go zaledwie jednym, srogim spojrzeniem.
                — Bezczelny charakter można utemperować. Wolny proces regeneracji sprawi, że chcąc przeżyć, ten słabeusz będzie ćwiczył dniami i nocami, byle tylko nie popełnić żadnego błędu, a ten chuderlawy… Cóż, dotarł do mety w pierwszej grupie, to chyba o czymś świadczy, prawda? — powiedziała lekko, uśmiechając się do dowódcy piekielnych legionów. — Przyjdę was sprawdzić, kiedy ponownie wzejdzie słońce, do tego czasu macie się poprawić. W przeciwnym razie osobiście pozbawię was życia — dodała z tym samym, entuzjastycznym uśmiechem na ustach, który nawet w bezczelnym rekrucie wzbudził odrobinę pokory.
                — Ale król mówił… — Z wnętrza tłumu rozległ się nieśmiały głos.
                — Nieważne, co mówił król. Nie ma go tutaj. W koszarach rządzę ja i Generał Loki — warknęła kobieta, wrzucając w stronę śmiałka, który odważył się odezwać, jeden ze swoich lodowych noży, który wbił się w pierś demona tuż obok jego serca.
                Nie zabiła go. Chciała jedynie zranić go na tyle dotkliwie, by wzbudzić w pozostałych respekt. Muszą wiedzieć, że wobec rozkazów są zobowiązani być posłuszni niezależnie od tego, co o nich myślą. Za niesubordynację przysługiwała najwyższa kara – to podstawowa zasada w piekle. Niezależnie od tego, jak dobry i miłościwy był Kruk i jak wielkie miał plany wobec piekła, Enepsignos była jego żoną, pod nieobecność króla przejmowała władze i chociaż nie zamierzała postępować wbrew woli męża, uważała, że rządy silną ręką, kontrastujące nieco z jego pokojową polityką, są zwyczajnie niezbędne, by utrzymać w ryzach wszystkich w tym zdemoralizowanym świecie. Nie da się pstryknąć palcami i zmienić całego świata, do tego potrzebne jest mnóstwo systematycznej pracy, której błękitna demonica postanowiła się podjąć, by odwdzięczyć się ukochanemu za radość, którą ją obdarzył, spełnieniem jego marzenia o nowym, lepszym piekle.
                — Resztę zostawiam tobie — zwróciła się do Lokiego i nie czekając na odpowiedź, oddaliła się od niego, mając przed sobą wizję podróży na kraniec piekła, by spełnić prośbę ukochanego i spróbować odnaleźć sposób, by go uratować.
 ~*~
                Chociaż w wierzeniach ludzi piekło najczęściej przedstawiane było jako miejsce niezwykle gorące, gdzie panowała ciemność i ogień, w rzeczywistości świat ten był dużo barwniejszy i bogatszy, niż wydawało się śmiertelnikom. Nie można było ich jednak winić, wszak miejsce, do którego miały trafiać dusze grzeszników, w ich wyobrażeniach nie mogło przecież być czymś pięknym i ciekawym. Piekielne płomienie, ponure jaskinie, wrzące kotły, trójzęby i wieczne jęki potępionych były zaledwie kilkoma z cech piekła widzianych oczami ludzi.
                Demony jednak doskonale znały swój dom. Choć nie doceniały jego piękna tak, jak śmiertelnicy cieszyli się swoim światem, mniej lub bardziej świadomie niszcząc go w tym samym czasie, nie mogły uciekać od prawdy, że piekło było zwyczajnie urokliwe. Poza okolicami zamku, które w sporej części oddawały wyobrażenia bojaźliwych śmiertelników, w świecie dzieci ciemności znajdowały się również pełne zieleni busze, dziewicze łąki, finezyjne kaniony, ciągnące się po horyzont pustynie i oblodzone szczyty majestatycznych gór.
Właśnie do tych ostatnich zmierzała Enepsignos. Przez większość swojego ciężkiego życia nie miała ani czasu, ani nawet chęci, by odkrywać niezwykłości świata, na którym przyszło jej egzystować. W całości oddania swojemu głównemu celowi, o większości z cudów piekielnej krainy słyszała jedynie z opowiadań innych, płócien zdobiących korytarze zamku, książek – nielicznych, które miała okazję czytywać. Na własne oczy widziała zaledwie małą część całego piękna kryjącego się po tej stronie kurtyny rzeczywistości.
Ukochany jej zaś, Kruk, od zawsze miał w sobie duszę podróżnika i odkrywcy. Pamiętała, jak za młodu często słuchała o jego wyprawach w najodleglejsze zakątki piekła. Zastanawiała się, czemu – wiedząc jak wielu kłopotów narobi sobie kolejną ucieczką – zawsze wymykał się z zamku, biorąc ze sobą jedynie podręczny bagaż, i szedł tam, gdzie sięgał okiem.
Nie rozumiała. Zazdrościła mu pozycji, beztroski, wspaniałego życia. Gdyby była na jego miejscu, nie opuszczałaby zamku, czemu więc on ciągle to robił? Zrozumiała dopiero wieki później, kiedy wraz z upływem czasu zbliżała się do Sebastiana, coraz lepiej go poznawała, a to, co dawniej uznawała w nim za dziwaczne, stało się jednym z głównych powodów jej miłości. Kruk był zwyczajnie inny, nie pasował do demonów, które spotykała na co dzień. Od zawsze wydawał się delikatniejszy, wrażliwszy na piękno i sztukę. Dziwiła się nawet, że nigdy z niego nie szydzono, wyzywając od zniewieściałych. On jednak miał w sobie coś, co przyciągało do niego innych. Zawsze otaczali go wierni towarzysze, był znany i szanowany w całym królestwie, nawet pomimo swoich licznych dziwactw. Był prawowitym synem Beliala, nie tylko jednym z najbliższych podwładnych w jego otoczeniu, których przyjęło się nazywać synami i którzy mówili o nim jako o Ojcze. Jako taki, Michaelis powinien być spełnieniem wszelkich nadziei króla – pozbawiony emocji, zimny, brutalny, bezwzględny. On jednak stał się zupełnym przeciwieństwem Ojca, a jego butna postawa wobec króla sprawiała, że Enepsignos kochała go jeszcze bardziej.
Błękitna demonica biegła przez kamienną pustynię, rozmyślając o ukochanym. Przez cały czas targały nią sprzeczne emocje: ilekroć się uśmiechała, oczyma wyobraźni widząc młodzieńcze lata ukochanego, zaraz przez jej ciało przechodził nieprzyjemny dreszcz – mający swój początek w ostrym ukłuciu w sercu – za każdym razem, gdy przypominała sobie, że straci go, kiedy tylko wojna dobiegnie końca. Ból ten sprawiał, iż z każdą chwilą biegła coraz szybciej, przekraczając nawet swoje własne granice, osiągając tak niesamowite tempo, że sama ledwie widziała rozmazujący się przed jej oczyma obraz.
Mimo niezwykłego tempa, podróż w ośnieżone góry zajęła demonicy kilka ludzkich godzin. Nic dziwnego, że mało komu chciało się odwiedzać Bibliotekę, skoro znajdowała się w tak odległym, zapomnianym przez większość miejscu. Sama Enepsignos w połowie drogi zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno warto zapuszczać się taki kawał jedynie za jedną przesłanką ukochanego. Gdyby miała pewność, że uda jej się coś znaleźć, zapewne nie wahałaby się nawet przez moment, lecz mając na uwadze informację od Kruka, nie robiła sobie szczególnie wielkich nadziei, a i jej chęć kontynuowania podróży z każdą chwilą malała. Na szczęście kiedy miała już w siebie zwątpić, jej oczom począł ukazywać się migający pomiędzy górskimi szczytami oszklony dach budynku, którego mury w całości zostały wykonane z piekielnej kości słoniowej.
Jasne mury Biblioteki idealnie komponowały się ze wszechobecnym śniegiem o czystej, błękitnej poświacie, którego kilkucentymetrowa warstwa przykrywała dachy, gzymsy i parapety ogromnej budowli. Do wnętrza prowadziła kamienna dróżka w całości wyłożona kamieniami lapis lazuri, jednoznacznie wskazując na to, jak ogromnym symbolem kultu dla projektantka było to niezwykłe miejsce. Przy bliższych oględzinach w drobnych zdobieniach okien i drzwi można było dopatrzeć się obecności metamorficznych skał odcieniu granatu. Utrzymana w tych jasnych odcieniach ikona kultury czytelniczej piekła sprawiła, że Enepsignos na chwilę zaparło dech w piersi.
Nie mogła wyobrazić sobie lepszej kolorystki dla tego miejsca. Nieskazitelna biel dopełniona jednym z jej ukochanych kolorów sprawiała, że zbliżając się do drzwi Biblioteki miała wrażenie, iż towarzyszy jej niezwykle podniosła atmosfera. Całe otoczenie budynku czarowało urokiem, sugerując, iż zbliżający się do niego wędrowiec ma do czynienia ze skarbnicą tworów kultury wysokiej.
Stając u wrót budowli, kobieta nie była pewna, czy aby jest godna przestąpienia jej progu. Jednak bez względu na prywatne odczucia, dobrnęła już zbyt daleko, by mogła się wycofać, wracając do piekielnego zamku – tak zupełnie różnego od magicznego miejsca, przed którym się znajdowała – nie odkrywszy, czy wewnątrz ksiąg znajduje się coś, co byłoby w stanie uratować jej ukochanego.
W końcu jednak podjęła decyzję i przestąpiła próg Biblioteki. W holu przywitały ją kunsztownie wykonane rzeźby dłut najlepszych w swym fachu artystów. Zachwycona gustownie urządzonym pomieszczeniem w nieco nazbyt minimalistycznym, jak na piekło, stylu, demonica podeszła do jednego z popiersi przedstawicieli różnych gałęzi kultury i uśmiechnęła się pod nosem, w doskonale odwzorowanych detalach Anasiego dostrzegając pracę rąk Lewiatana. Nigdy nie podejrzewała kronikarza, że zgodziłby się na coś takiego. Ciekawiło ją, kto go do tego zmusił. Nie mając jednak zbyt wiele czasu na rozmyślania i zachwyty nad bogatym w dzieła sztuki wnętrzem, kobieta ruszyła zgodnie ze wskazówkami męża do jednego z pomieszczeń na pierwszym piętrze.
Korytarze pięter Biblioteki – w przeciwieństwie do głównego holu i zaaranżowanego na czytelnie wielkiego pomieszczenia, które zajmowało większość parteru budynku – urządzone były w ciepłym, pełnym przepychu wiktoriańskim stylu, miejscami nawiązując nawet bardziej do późnego stylu neogotyckiego, upodabniając się do czytelni, jednak rezygnując z jasnych barw na rzecz ciepłych odcieni czerwieni, brązów i żółci. W połowie jednego z korytarzy Enepsignos odnalazła miejsce, którego szukała – zbiór katalogów bibliotecznych. Przekroczyła próg pomieszczenia i zniknęła pomiędzy wysokimi na ponad trzy jardy regałami, poszukując odpowiedniego działu.
Kruk był na tyle miły, że zostawił jej dokładne wskazówki z opisem podstawowych symboli systemu klasyfikacji zbiorów bibliotecznych, dzięki czemu w krótkim czasie zdołała odnaleźć na odpowiedniej półce katalogi z działu dziewiątego, zawierającego spis dzieł historycznych, oraz działu trzeciego, w którym mieściły się katalogi zbiorów z zakresu nauk społecznych, prawa i administracji.
Klasyfikacja zbiorów bibliotecznych w piekle wyprzedzała znacznie tę, którą stosowano w ludzkim świecie. System był niezwykle szczegółowo dopracowany i przemyślany, nie było w nim miejsca na przypadkowość czy niepewność, każdej pozycji odpowiadało jedno konkretne miejsce, określane za pomocą kilkunastu determinantów. Każdemu symbolowi głównemu odpowiadała konkretna kategoria, do której w setkach liczono podkategorie, które z kolei dalej uzupełniano dodatkowymi numeracjami, zachowując porządek do trzech cyfr. Rozwinięte symbole sięgały więc długości nawet kilkudziesięciu cyfr, jednak mimo przerażającego wyglądu, takie rozwiązanie niezwykle ułatwiało odnajdywanie zbiorów. Piekielne katalogi Biblioteki musiały być jednak uzupełnione o dodatkowe dane zawierające dokładną lokalizację dzieł na planie całego budynku, ich ilość była bowiem tak ogromna, że nie sposób było trzymać wszystkich na raz w jednym pomieszczeniu. Podzielone więc na kategorie, i odpowiednie im podkategorie, rozsiane były po pomieszczeniach wewnątrz całego, ogromnego budynku.
Enepsignos odnalazła symbole zawierające w sobie zakres dzieł z interesującej ją tematyki i spisała numery pokoi, do których musiała się udać, na niewielkiej karteczce wyciągniętej ze skórzanej torby, którą nosiła na biodrach. Gdy tylko skończyła, bez chwili zwłoki ruszyła korytarzami, kierując się wiszącymi na ścianach, co kila prętów, mapkami do pierwszego z pomieszczeń, w którego wnętrzu znajdowały się pozycje z poddziału trzydziestego czwartego, piątego i szóstego. Szerokie regały wewnątrz pokoju były miejscem spoczynku ksiąg z zakresu nauk społecznych oraz, między innymi, działalności na rzecz zaspokajania duchowych i materialnych potrzeb życiowych, gdzie kobieta miała nadzieję znaleźć coś, co pomogłoby jej doszukać się prawnego kruczku będącego ratunkiem dla jej ukochanego.
Pośród długich, masywnych regałów błękitna demonica wydawała się zaledwie maleńkim ziarnkiem piasku na ogromnej pustyni pełnej wiedzy. Ginęła pomiędzy półkami zastawionymi kodeksami i wychodziła spomiędzy rzędów mebli, by po chwili ponownie wkroczyć pomiędzy kolejne, za każdym razem wyłaniając się z coraz większą ilością ksiąg w dłoniach. Ogrom pozycji odpowiadających jej potrzebie informacyjnej był tak przytłaczający, że zaczęła zwyczajnie powątpiewać w powodzenie swojej misji. Gdyby wiedziała wcześniej, że ksiąg będzie tak wiele, wzięłaby ze sobą służących, by wraz z nią przeglądali kolejne karty dokumentacji w poszukiwaniu określonych haseł i prawnych zapisów. Skoro jednak tego nie zrobiła, nie pozostawało jej nic innego, jak sięgnięcie po jeden z ruchomych wózków podzielonych na dwie półki, na którym zamierzała skompletować pełną bibliografię. Miała zamiar znaleźć wszystko, czego potrzebowała i dopiero potem rozsiąść się z tomiszczami w jakimś przytulnym kącie, by zanurzyć się w lekturze na najbliższe… wiele godzin.
Nim królowa opuściła pomieszczenie, w którym miejsce spoczynku znalazły dzieła z podzbiorów działu prawnego, na wózku zdążyła zebrać okazałą kolekcję kilkudziesięciu ksiąg. Ich liczba, a także świadomość, że w kolejnym pomieszczeniu zapewne znajdzie nie mniej poszukiwanych publikacji, coraz bardziej ją przytłaczała. Nie wiedziała nawet, jak powinna się za to zabrać. Pluła sobie w brodę, że jednak nie zajęła się dokumentami, zanim opuściła mury zamku. Niestety teraz niewiele mogła na to poradzić. Wiedziała, że rozpamiętywanie przeszłości nie przyniesie żadnego rozwiązania, dlatego śmiało ruszyła przed siebie, w stronę windy, która miała zabrać ją na piętro trzecie, gdzie na końcu korytarza masywne drzwi z ciemnego drewna kryły za sobą skarbnicę wiedzy historycznej.
Przestronny pokój witał swych gości potężnymi regałami zastawionymi książkami, stojącymi równo, niczym żołnierze na baczność przed dowódcą, których bogactwo graficzne samych grzbietów zachwycało oczy nawet zwykłych, nie znających się na estetyce ksiąg czytelników. Kiedy Enepsignos wkroczyła do pomieszczenia, zachwyciła ją niezwykła aura roznosząca się we wszystkich zakamarkach jego wnętrza .Cały wystrój swoją kolorystyką i aranżacją nawiązywał do historii piekła od czasów najdawniejszych poprzez kolejne, następujące po sobie epoki, kończąc na najnowszych publikacjach, których zapach świeżości dało się wyczuć już od samego progu sali.
Poszukiwania królowej miały swój początek tam, gdzie regały zastawione były dziełami tak starymi, że strach było ich dotknąć w obawie o to, że rozsypią, nim jeszcze zdąży ściągnąć je z półek. Na szczęście piekielne oficyny nigdy nie szczędziły materiałów na książki. W większości publikacji przeważał papier bezdrzewny, wynaleziony w świecie potępionych wiele Rzeczywistości temu. Na szczęście pamięć o wielkich odkryciach świata nie ginęła wraz z następowaniem ery, dlatego obawy Enepsignos były bezpodstawne. Choć kodeksy wydawały się zniszczone, a zwoje niemal kruszyły się w oczach, w rzeczywistości wciąż nadawały się do użytku, pod warunkiem, że stosowano się do odpowiednich reguł określających sposób korzystania z nich.
Ksiąg nie można było przeglądać gołymi rękami. Nie wolno było również narażać ich na działanie słońca czy wilgoci, stąd dobrze klimatyzowane pomieszczenia zawierały niezwykle niską procentową zawartość wody. Wszystkie okna były szczelnie zakryte grubymi, bordowymi zasłonami, a pomniejsze czytelnie, których kilka znajdowało się na każdym piętrze Biblioteki, przy wejściu witały gości regulaminem przypominającym o zasad odpowiedniego zachowywania się w pomieszczeniu, a także instrukcją poprawnego przeglądania zbiorów.
To jednak nie interesowało na razie królowej. Zerknęła na trzymaną w dłoni kartkę i rozejrzała się po bokach regałów, znajdując oznaczenie działu, wewnątrz którego miała odnaleźć kodeksy opatrzone poszukiwaną przez nią sygnaturą.
— Dlaczego tego jest aż tyle? — jęknęła sama do siebie i schowała kartę, po czym ruszyła pomiędzy regały, wodząc wzrokiem po kolejnych zbitkach cyfr.
Poszukiwania zajęły jej kolejne dwie godziny. Kiedy wreszcie dobiegły końca, Eni była wykończona. Nie spodziewała się, że z pozoru tak prosta czynność, jak szukanie książek na półkach, może urosnąć do rangi wysiłku porównywalnego z torem przeszkód pokonywanym przez nowych rekrutów Lokiego. W duchu zaśmiała się na myśl, że jednym z treningów przyszłych żołnierzy powinno być poszukiwanie wybranych pozycji w zbiorach Biblioteki Piekielnej. Uznała jednak, że tego typu manewry na niewiele by się zdały w społeczeństwie, które wiedzę składowało, jednak nie potrafiło docenić jej wartości. Ona sama nie zwykła gustować w tej niezwykle spokojnej formie rozrywki; zdecydowanie wolała dużo bardziej popularne wśród demonów zabawy: igrzyska, zakłady, szeroko pojęty hazard, polowanie na ludzi. Czytanie i poszerzanie wiedzy było raczej niszową praktyką, mimo że źródeł do pogłębiania piekielnej wiedzy było niemało, o czym zdążyła się dotkliwie przekonać na własnej skórze.
Nim przystąpiła do przeglądania stosu wybranych z półek ksiąg, Enepsi postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza. Potrzebowała rozprostować kości, pobiegać, dotlenić się i zwyczajnie zmienić otoczenie. Chociaż wnętrze budowli było niezwykle gustowne i przyjazne dla odwiedzających, po spędzeniu w nim kilku godzin zwyczajnie potrzebowała zmiany otoczenia. Wyszła więc przed budynek i z kocią zwinnością wdrapała się na jeden z pobliskich, górskich szczytów, skąd rozciągał się oszałamiający widok na ośnieżone tereny. W oddali widziała nawet czarne, bliźniacze góry wulkaniczne, które na tle wszechobecnej bieli okolicy odznaczały się wyraźnie, wzbudzając w kobiecie rozbawienie.
Musiała jednak przyznać, że mąż wysłał ją w samotną wyprawę poślubną w naprawdę urokliwe miejsce. Nie sądziła nawet, że podczas krótkiej przebieżki uda jej się znaleźć narkotyczne rośliny, których wywar spożywała niespełna ludzką dobę wcześniej, w swoim naturalnym środowisku. Właściwie nigdy wcześnie nie widziała ich na własne oczy. Były tak piękne w swej prostocie, że królowa nie oparła się pokusie przyjrzenia się im z bliska. Pogładziła kilka liści, powąchała parę kwitnących pąków, a potem, uznawszy, że najwyższa pora wziąć się do pracy, niechętnie wróciła do wnętrza budynku, by zaszyć się w jednej z czytelni na wygodnej pufie powleczonej aksamitną w dotyku skórą – najprawdopodobniej lodowych czarcich ogarów, które zajmowały wysokie miejsce w łańcuchu pokarmowym mroźnego wschodu piekła. Rozsiadła się wygodnie i sięgnęła po pierwszy kodeks, w pogotowiu trzymając kartkę i pióro, by zapisać wszystko, co mogłoby pomóc w odnalezieniu sposobu na uratowanie Kruka.
Eni pod Biblioteką. Sebuś gratis :* 

8 komentarzy:

  1. Cóż mogę powiedzieć? Rozdział bardzo mi się podoba :) Mam nadzieję,że jakoś przeżyjesz lato :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, też mam taką nadzieję. Zdałam edytorstwo, zostało czekać na jedną ocenę, napisać krótką prackę i... Uczyć się japońskiego!<3

      Usuń
  2. Eee... Cześć. Czytam twojego bloga już od jakiegoś czasu, ale komentarz zostawiam dopiero teraz, bo chciałam najpierw nadrobić czytanie poprzednich rozdziałów. Rozdzialik cudowny (jak zwykle), ale wkradło się kilka nieistotnych błędów (przykład: "symbolem kultu dla projektantka" nie miało być czasem projektanta? Ale to taki nieistotny i w sumie niezauważalny szeczegół :D) Podobało mi się to z jaką pasją opisałaś wygląd Biblioteki. Wyszło Ci po prostu... cud, miód i orzeszki. Przyznam szczerze, że z początku nie lubiłam Enepsignos, ale z każdym, kolejnym rozdziałem coraz bardziej się do niej przekonywałam. Ona tak bardzo angażuje się w związek z Sebastianem (czym przypomina trochę mnie). A co do Sebastiana to zastanawia mnie, czy on wogóle przyzna się Eni i Lizz do tego co im zrobił. No to tyle. Życzę dużo weny i przetrwania upałów :) Pozdrawiam.
    PS. Jak chcesz to zapraszam do mnie. Mam na razie tylko prolog i pierwszy rozdział, ale ja dopiero niedawno zaczęłam pisać, a komputerem muszę się dzielić z młodszym bratem :( Ale co tam... pracuję już nad drugim rozdziałem więc nie jest źle. Tak więc zapraszam serdecznie. http://historialilirachelphantomhive.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie wpadnę, brakuje mi ostatnio blogów kuroszowych i takiej typowo blogowo-kuroszowej społeczności, która się nieco rozpadła na przestrzeni tych kilkunastu miesięcy mojego istnienia w blogosferze :P.
      Cieszę się, że podobał Ci się opis biblioteki. Jak wspomniałam w przedmowie - studiowałam lierunek biblioteczny, więc coś o tym wiem. Nigdy wprawdzie nie chciałam zostać bibliotekarką (mam większe ambicje xD), ale siłą rzeczy wiem na ten temat co nieco. Zresztą z czasem pojawia się coraz więcej smaczków z moich studiów <3.
      Twoja opinia na temat Enepsi jest strasznie popularna xD. To w sumie zabawne, ale jaram się tym. No a Sebuś... Kto wie, co mu wpadnie do głowy :P.
      Dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że jeszcze nie raz się wykienimy opiniami^^.
      Tobie również życzę przetrwania tych temperatur :*.

      Usuń
  3. Powiem szczerze, że rozdziały o Espingos strasznie mnie nudzą i zniechęcają do dalszego czytania ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że tak uważasz, jednak Enepsi jest dosyć ważną postacią i będzie pojawiać. Możesz więc postarać się odnaleźć w niej coś pozytywnego albo możesz nie czytać tych rozdziałów :P. Jak wolisz, niestety nic z tym nie zrobię, ale mam nadzieję, że mimo to pozostałe rozdziały jakoś Ci tę nudę rekompensują :).

      Usuń
  4. "nim jako o Ojcze"??? Jako o Ojcu?
    "co kila prętów" killer prętów xd
    "kwitnących pąków
    " - jak pąk, to z założenia nie kwitnie xddddd Chyba, że w piekle wydobrzyłaś logikę.
    Ogółem,rozdział o niczym XD
    Nie no, tylko, że zaznaczone, że Eni nie lubi czytać, Eni wybrała trójkę demonów, którzy pewnie będą mieli ważne znaczenie dla fabuły i w zasadzie tyle.
    Idę umierać, buziaczki :-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładny opis Biblioteki ;) Ja kiedys nawet chciałam zostac bibliotekarką ale to dlatego, że kocham czytać!!! Mogę to robic zawsze i wszędzie ;) pozdrawia.

    OdpowiedzUsuń

.