sobota, 9 kwietnia 2016

Tom IV, X

Pochwalę Wam się na początek. 
Napisałam opowiadanko po japońsku na zajęcia z japońskiego (tak, wiem, nie domyślilibyście się, że nie na opracowanie redakcyjne xD). Fakultatywnie tak. Lektorce się spodobało, skserowała, poprawiliśmy kilka błędów (bo robię błędy, bo mogę i nie umiem nie robić xD), a potem je przeczytaliśmy i poprosiła, żebym poprawione przesłała mailem. Fejm i sława i inne synonimy dwóch powyższych <3. Jeżeli jesteście ciekawi tego opka i jeszcze go nie widzieliście, to znajduje się tutaj i jest strasznie łopatologiczne, jak na poziom A1 przystało:


Tag, a poza tym... W rozdziale może być sporo błędów, bo Nami nie śpi - no bo przecież po co. Dziewięć godzin w dwie noce, a betować skończyłam po północy. Więc wybaczcie - albo nie wybaczajcie i wytykajcie wszystko w komciach (nawet preferuję bramkę numer dwa :P).
Dziś, w przeciwieństwie do poprzedniej notki, będzie ciekawiej. No i wyświetlenia dobiły dziś do 62 000. Dziękuję! <3

No to życzę miłej lektury :* .


===================
                – Dobrze. To już nieważne. Może zająć się tym, po co się tutaj zjawiliśmy? – zapytała Elizabeth, spoglądając niecierpliwie na odzianego w czarną szatę boga śmierci.
Ten ponownie zachichotał pod nosem, jakby nie był w stanie powiedzieć czegoś, nie uprzedzając tego swoistą rozgrzewką, a potem podszedł do prowizorycznego blatu i wyciągnął spod niego czarny, profilowany klucz.
                – Musisz się nauczyć cierpliwości, Elizabeth – powiedział złośliwie i pomachał kawałkiem metalu.
                – Teraz już Elizabeth? – zakpiła szlachcianka.
Dała Sebastianowi znak, żeby wraz z nią ruszył za grabarzem. Zniknęli za czarną, naderwaną zasłoną, wiszącą we framudze zamiast drzwi, a potem udali się w głąb korytarza, póki ich oczom nie ukazał się rząd stojących pionowo pod ścianą trumien. Dotąd dziewczyna nie zdawała sobie nawet sprawy, że zakład był taki duży. Była wręcz pewna, że za przesłonką jest zaledwie jedno maleńkie pomieszczenie: najprawdopodobniej sypialnia z dobudowaną łazienką – nie przypuszczała, że mogła się aż tak mylić.
                Undertaker już kilka dni wcześniej dostosował jedno z podziemnych pomieszczeń tak, by nadawało się do przeprowadzenia zabiegu. Był rad, że budując podziemny kompleks, wziął pod uwagę szereg różnorakich okoliczności. Gdyby hrabianka zobaczyła, co kryło się innym pokoju, jego wielkie plany mogłyby stanąć pod znakiem zapytania. Na szczęście nie musiał się obawiać. Wszystkie trumny były zamknięte na klucze, a każdy z nich umiejscowiony gdzie indziej, by na wypadek wtargnięcia nie ułatwiać pracy grabieżcom. Jednak to było jedynie prowizoryczne zabezpieczenie. By dostać się na dół, trzeba było przedłożyć próbkę krwi grabarza i wiedzieć, gdzie dokładnie powinno się ją umieścić. Poza tym w wąskiej klatce schodowej mężczyzna umieścił kilka pułapek – na wypadek, gdyby komuś udało się spełnić poprzednie wymagania. Nie były to jednak przeszkody, których nie byłby w stanie pokonać Sebastian. Shinigami wiedział o tym doskonale. Na co dzień nie obawiał się zmysłów demona – nieświadomy tego, co planował Grabarz, Michaelis nie miałby powodu, by wyostrzonymi zmysłami przeskanować okolicę. Jednak zjawiając się tutaj, na pewno by to zrobił – o tym Undertaker był przekonany. Dlatego właśnie potrzebował tak wiele krwi demona. Dzięki niej udało mu się stworzyć miksturę, która była w stanie oszukać jego zmysły, pozostawiając w tajemnicy pomieszczenia, o których istnieniu nie powinien wiedzieć nikt spoza grona najbardziej zaufanych sojuszników boga śmierci.
                – Będziesz musiał wziąć ją na ręce, kamerdynerze – poinformował Grabarz, przesuwając wieko trumny.
Oczom całej trójki ukazały się kamienne, kręcone schody, prowadzące w spowite całkowitym mrokiem podziemia. Elizabeth przyglądała się niepewnie, jak kroczący przed nią mężczyzna znika w ciemności, by po chwili wrócić z płonącą pochodnią w dłoni.
                – Klimatycznie – burknęła, przewracając oczami. – Ale dla nas to zbędne, oboje doskonale widzimy w ciemności – dodała wyniośle.
Wiedziała już, że żniwiarze nie posiadają tej umiejętności i zapragnęła odgryźć się lekko za to, czego dowiedziała się chwilę wcześniej, a co pracownik zakładu skrzętnie ukrywał przed nią od tak dawna. Poza tym była zwyczajnie dumna, że jej tragiczna przyszłość przyniosła ze sobą chociaż jedną pozytywną zmianę. Widzenie we mroku było nieprzeciętnie przydatne. Szczególnie wtedy, gdy przeciwnicy nie mieli pojęcia, że Elizabeth posiada taką zdolność. Niejednokrotnie ratowało ją to przed zbędnymi ranami.
                – Wiem, wiem… – mruknął Undertaker i ruszył przed siebie.
                – Proszę wybaczyć. – Sebastian skłonił się przed swoją panią i wziąwszy ją na ręce, podążył za grabarzem na sam dół schodów.
                – Wyczuwasz coś niepokojącego? – szepnęła Lizz, nim jeszcze demon wyłonił się z klatki schodowej.
Mężczyzna pokręcił przecząco głową i odparł:
                – Jak dotąd nic podejrzanego. To jedyne podziemne pomieszczenie. Nie ma tu nikogo oprócz naszej trójki. Proszę jednak, by była panienka czujna, na wszelki wypadek.
Hrabianka skinęła twierdząco głową i delikatnie przygryzła dolną wargę. Wszystko szło zgodnie z planem. Nie wyglądało na to, że Undertaker próbował ją oszukać, jednak nowa informacja sprawiła, że jej pewność wobec intencji żniwiarza nieco straciła na sile. Zrozumiała, czemu Sebastian zachowywał się tak asekuracyjnie, i w obliczu nowych informacji przestała mu się dziwić. Nie zamierzała się jednak wycofać. Demon przez cały czas miał być przy niej i obserwować poczynania Grabarza, więc gdyby ten planował coś, co mogłoby jej zaszkodzić, Michaelis zawczasu by go powstrzymał. Tego akurat mogła być pewna.
                Wnętrze podziemnego pomieszczenia utrzymane było w półmroku. W centralnej części piwnicy znajdował się stół chirurgiczny, a ścianę naprzeciwko drzwi przysłaniały zastawione opasłymi tomiszczami, wysłużone regały. Wokół stołu porozstawiane były elektryczne lampy, na razie wyłączone z uwagi na oszczędność prądu, oraz przenośny wózek, na którym leżały przygotowane do dezynsekcji instrumenty chirurgiczne. Choć z pozoru piwnica wydawała się zaniedbana, przy bliższych oględzinach można było zauważyć, że chociaż ściany pokryte były starymi zaciekami, nigdzie nie zalegała nawet najcieńsza warstewka kurzu. Ponadto pomieszczenie podzielone było na dwie części za pomocą przezroczystej płachty z materiału sztucznego. Undertaker upomniał Elizabeth i Sebastiana, by nie wkraczali na ogrodzony teren, żeby nie wnosić do wnętrza żadnych zarazków. Podchodził do sprawy niezwykle profesjonalnie i chociaż na sam widok surowego wystroju, rodem ze szpitalnych koszmarów, po plecach dziewczyny przebiegł dreszcz, czuła, że jej obawy są bezpodstawne.
                Grabarz wskazał kamerdynerowi skórzany fotel, stojący w rogu pomieszczenia oparciem skierowanym do regałów. Demon posadził swoją panią na siedzisku, a następnie przesunął się o kilka kroków do jedynego prawdziwego regału w całym przybytku Undertakera, który pozastawiany był butelkami z kolorowymi substancjami, kilkoma miseczkami, zapakowanymi w torebki ziołami i stertą ręcznych notatek pióra siwego żniwiarza. Jedno spojrzenie Michaelisa wystarczyło, by upewnił się, że wysnuta przez niego teoria była prawdziwa. Wybór daty – pełnia księżyca – nie był przypadkowy, chociaż do ostatniej chwili król piekła nie do końca wierzył swemu przeczuciu. Nie wiedział również, jak dokładnie grabarz zamierzał wykorzystać ten element na swoją korzyść.
                Dostrzegłszy zafrasowany wyraz twarzy kamerdynera, Undertaker chwycił jedną z leżących na stole ksiąg i otworzył ją na zaznaczonej kawałkiem materiału stronie, podsuwając kodeks pod nos Sebastiana. Ten powiódł wzrokiem po tekście, a potem rozejrzał się po pomieszczeniu, dostrzegając przy suficie niewielki, zasłonięty kawałkiem blachy lufcik.
                – Późnym wieczorem będziemy mieli idealny widok – stwierdził dumnie grabarz, chwytając ze stołu jeden z czarnych, grzechoczących woreczków.
                – W taki razie zaczynamy, prawda? – zapytała zniecierpliwiona Elizabeth.
W odpowiedzi poczuła na sobie lustrujący wzrok obojga mężczyzn, którzy patrząc się na nią poważnie, najwyraźniej nad czymś się zastanawiali. Ich ruchy zsynchronizowały się do tego stopnia, że dziewczyna po raz kolejny poczuła się nieswojo.
                – No, co…? – dodała niepewnie, zaciskając dłoń na podłokietniku.
                – Panienko, zabieg, który zamierza przeprowadzić Undertaker jest niezwykle skomplikowany – zaczął Sebastian.
                – I bardzo niebezpieczny – zawtórował grabarz.
                – Możecie mówić nieco jaśniej? – mruknęła, irytując się nieco.
Niebezpieczny, skomplikowany – słyszała te słowa setki razy. Niejednokrotnie bywało tak, że okazywały się jedynie wyolbrzymieniem, ale w tym wypadku nie mogła na to liczyć. Jej kamerdyner nie zwykł histeryzować– jeżeli więc uważał, że coś jest skomplikowane, na pewno musiało takie być. Ale skoro nie oponował, a nawet sam postarał się doprowadzić do tego zabiegu, to nie mógł on być niewykonalny – a przynajmniej tak usilnie sobie wmawiała.
                – Zacznijmy od tego, że to, co zamierzam zrobić, ma niewiele wspólnego z ludzkim pojęciem medycyny – odezwał się ponownie grabarz.
Przysiadł na brzegu blatu, przodem do hrabianki, i wyciągnął z rękawa jedno z ciastek w kształcie kości. Zjadłszy je, kontynuował, pod naporem spojrzenia niecierpliwej nastolatki:
                – W ludzkim rozumieniu: twoich nóg nie da się uratować. Straciłaś czucie, twoje nerwy przestały się do czegokolwiek nadawać. To koniec. Nigdy już nie będziesz chodzić. Mogłabyś je odciąć: byłoby ci lżej, a ja miałbym na czym ćwiczyć nowe techniki…
                – Undertaker. – Przywołał go do porządku Sebastian, widząc, jak twarz jego pani z każdym kolejnym słowem żniwiarza wstępuje coraz większe przerażenie.
Podszedł do Elizabeth i klęknął tuż przy niej, prosząc, by się nie denerwowała i wysłuchała Grabarza do końca.
                – No już dobrze, dobrze, hehe – zaśmiał się siwy i odchrząknąwszy pociągnął dalej swój wywód. – Jednak, jak zdążyłaś się już dowiedzieć, nie jestem człowiekiem, wobec czego moje pole popisu jest znacznie większe. Lecz sama wiedza bogów śmierci również nie jest w stanie naprawić takich zniszczeń ludzkiego ciała. Właściwie jedynymi, którzy potrafią naprawiać tak rozległe rany, są demony. One z kolei nie posiadają odpowiedniej wiedzy, by wyekstrahować ze swojego organizmu składnik odpowiedzialny za przyspieszony proces regeneracyjny. Na szczęście ja byłem w stanie to zrobić. Z pomocą twojego uczynnego kocha… kamerdynera, udało mi się opracować formułę substancji, dzięki której możliwe będzie przywrócenie twoim kończynom poprzedniego stanu. Przynajmniej w teorii. W praktyce… No cóż, tutaj zaczynają się schody.
                – Schody. Bardzo zabawne. – Skrzywiła się hrabianka.
Nie zorientowała się, kiedy zdenerwowana wyjaśnieniami grabarza chwyciła kamerdynera za rękę. Dopiero, gdy zacisnęła palce tak mocno, że zaczęły jej drętwieć, zerknęła na swoją dłoń i cofnęła ją jak poparzona. Sebastian uśmiechnął się jedynie, zostawiając komentarz na temat jej zachowania dla siebie.
                – Sama substancja to nie wszystko. Twoje ciało – ludzkie ciało – w naturalnym stanie nie ma możliwości wejścia w reakcję niezbędną do przeprowadzenia procesu regeneracji. Dlatego z pomocą przychodzisz nam ty i twoje czarodziejskie umiejętności.
                – Ale ja…
                – Nie masz doświadczenia. Myślisz, że o tym nie wiemy? Jednak jesteś zabawna, Elizabeth – rzekł rozbawiony grabarz.
W tym momencie przerwał swoją opowieść, oddając się ulubionej czynności: histerycznemu śmianiu się i tarzaniu po podłodze.
                – Proszę się nie martwić, panienko, dlatego właśnie zabieg odbędzie się dzisiaj – wyjaśnił w międzyczasie Sebastian.
Kiedy Undertaker doszedł do siebie po kilku minutowym napadzie obłąkańczego śmiechu, podniósł się z podłogi, otrzepał szatę i starł z twarzy resztki śliny, a następnie powrócił na miejsce i wziąwszy głęboki oddech, kontynuował:
                – To wszystko, co widzisz na tym stole, to składniki zaklęcia. Twój służący zmiesza je za ciebie, bo będziesz wtedy leżała rozkrojona na tamtym stole – powiedział, wskazując szponiastym pazurem metalowy stół otoczony przeźroczystą przesłoną. – Ty w tym czasie wypowiesz słowa zaklęcia, które za chwilę ci zaprezentuję.
                – Ale ja nie potrafię czarować. Nie mam nawet pewności, jak udało mi się przyzwać Sebastiana z piekła! Znam tylko kilka mieszanek i…
                – To nieważne. Takie rzeczy dzieją się same – przerwał jej Undertaker, znacznie podnosząc głos.
Wydawał się zirytowany brakiem wiary w siebie prezentowanym przez jedną z jego dotychczas najciekawszych pacjentek. Zmarszczył brwi i warknął pod nosem, po czym przez kilkanaście sekund milczał, po prostu lustrując ją wzrokiem.
                – Pełnia księżyca. Wiesz, jaki ma związek z czarownicami?
                – Słyszałam co nieco…
                – W czasie pełni wasza moc zwiększa się prawie dziesięciokrotnie. I właśnie dzięki temu zamierzam wykrzesać z ciebie odpowiednio silne zaklęcie, które zwiąże substancję z twoim ciałem, wywołując efekt regeneracji – wyjaśnił żniwiarz.
Westchnął ciężko, jakby krótkie tłumaczenie procesu niesamowicie go zmęczyło, a potem odepchnął się od blatu i pospiesznie ruszył w stronę schodów. Wiedział, że przyszła pora na salwę laickich pytań, na które nie miał ochoty odpowiadać. Co to za mikstura, jakie składniki, jak to możliwe, po co ją rozkrawać – i wiele innych, na które odpowiedź wydawała mu się tak boleśnie oczywista, że na samą myśl o tłumaczeniu robiło mu się słabo.
                – Jeśli masz jakieś pytania, zadaj je swojemu demonowi. Ja muszę zająć się teraz kilkoma sprawami. Na stole leży zaklęcie, opis składników, kolejność ich mieszania i kilka innych instrukcji. Zapoznajcie się z tym i dobrze je zapamiętajcie. To, że nie będziesz mieszać składników własnoręcznie, nie oznacza, że jesteś zwolniona ze znajomości tworzenia wywaru – dodał na odchodne i wbiegł po schodach, zostawiając zmartwioną hrabiankę i jej kamerdynera w podziemnym pomieszczeniu.
                – Więc dlaczego miałam nie jeść tak długo? – szepnęła w przestrzeń.
                – Demony nie jedzą. Chodzi o podobieństwo. To naprawdę skomplikowane, panienko. Najważniejsze, że to nasza szansa – odparł ciepło Sebastian.
On również nie chciał przytaczać dziewczynie wszystkich szczegółów. Fakt, że zaklęcie miało tymczasowo całkowicie zmienić sposób funkcjonowania jej organizmu, był wystarczająco niepokojący. Rozwodzenie się nad detalami niewiele by pomogło, a wręcz mogłoby zaszkodzić. Na dodatek demon sam nie był do końca pewien, jak to wszystko miało działać. Tak, jak powiedział Undertaker – brakowało mu odpowiedniej wiedzy. Nie dość, że ludzki organizm wciąż w dużej mierze pozostawał dla niego zagadką, to i sam proces regeneracji, który przecież był mu tak blisko, skrywał przed Michaelisem kilka sekretów.        
                – Sebastian… – Usłyszał słaby jęk swojej pani.
                – Słucham, panienko?
                – Co on miał na myśli, mówiąc o rozkrawaniu mnie na stole? – zapytała drżącym głosem Elizabeth, nerwowo błądząc oczami po twarzy kamerdynera.
                – To znaczy, że cię otworzy – jak mówią fachowcy – a ty przez cały czas pozostaniesz świadoma – wyjaśnił niechętnie demon.
                – Sebastian, ja… Chyba się boję. 

10 komentarzy:

  1. Miałaś słuszne podejrzenia, że nie przypadnie mi do gustu metoda leczenia i ma dużo rzeczy, które w sumie nie do końca są prawdą i nie do końca tak jest, ale nie będę ich nawet wytykać, bo w końcu to jest docelowo kierowane do nieletnich, a co ich to obchodzi, kiedy jest dezynsekcja narzędzi chirurgicznych oraz procedura zachowań, żeby nie było drobnoustrojów.
    Nie wiem, od kiedy Elizabeth doskonale widzi w ciemności i dlaczego. Szczerze, nie mam pojęcia. Nie jest demonem, wiec nie można tego wytłumaczyć na zasadzie przynależności do rasy, no i muszę przyznać, że zrobiło mi się szkoda Undzia. Być ślepym nawet po zmroku to smutne, biorąc pod uwagę, że jest krótkowidzem. I tu jest nieścisłość:
    Zasadniczo mówi się, że zakład grabarza był w półmroku.
    Jarzeniówek raczej nie miał.
    Teraz piszesz, że nie widzi w ciemności -----> Czyli co, porusza się po zakładzie po omacku czy ze świecą w dłoni? W trumnie, od których nie prowadzą schody, a gdzie lubi się chować, też jest ciemno! Czyli że zdaje się tylko na swój słuch?
    " prądu, oraz przenośny wózek" PRZECINEK PRZED ORAZ?!
    Propsy za kto czego nie umie i kto co wie.
    "(...)hrabianki, i wyciągnął z rękawa jedno z ciastek(...)" to już drugi raz, przecinek w takim miejscu. O co chodzi? Moje pojecie przecinkowania po prostu umiera.
    laickie pytanie----> składniki mikstury ----> Toż to oczywiste. Bardzo. Chyba jednak nie.
    Nie Elizabeth, tak ci się tylko wydaje. Jesteś heroiną, więc jesteś zwolniona z odczuwania strachu. Skądżde. To tylko podniecenie na myśl o byciu rozkrojoną na żywo XD
    Jejku, wydawało mi się, że tam w tekście, gdy czytałam to rano, było parę błędów, ale teraz ich nie widzę i nie będę szukać dziury w całym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, te narzędzia i całą resztę on jeszcze wymyje, ale skoro już zrobił generalny porządek wstępny, to po co mu to psuć? A że za dobrze się nie znam, to może być trochę kulawe :P. Przy przeróbkach wezmę pod uwagę konsultacje.
      Undertaker mówi, że cały proces ma niewiele wspólnego z ludzką medycyną - tak się chronię przed ewentualnymi błędami, które mi wytkniesz, żebym w przyszłości mogła opisać to dużo sensowniej. Za bardzi teraz studiuję, żeby robić taki głęboki risercz. Poza tym to naprawdę będzie pogmatwane.
      Nie wiedziałaś, że Lizz widzi w ciemności? Było o tym sporo w poprzednich rozdziałach w poorzednich tomach. Ona od zawsze właściwie tak miała - chociaż dotąd nie wyjaśniłam dlaczego (intencjonalnie :P). Za to połmrok oznacza, że coś widać, ale kiepsko. Więc tak, Undertaker siedział w półmroku, bo lubi takie klimaty, a jak potrzebuje coś dokładnie zobaczyć, przeczytać itp, to korzysta ze świec.
      Przecinek przed oraz: przeczytaj zdanie jeszcze raz. Część "na razie wyłączone z uwagi na oszczędność prądu" hewt w trąceniem, a takowe oddzielamy przecinkami z obu stron.
      W drugim wypadku (przecinek przed "i") jest dokładnie tak samo: "przodem dk hrabianki" jest wtrąceniem, jakby ktoś nie zorientował się wcześniej jak ułożone są mebke w przestrzeni - żeby wiedział, że siadając na blat, Undy wylądował właśnie naprzeciwko Lizz :P.
      Przecinki wtrąceniowe są łatwiejsze niż te orzed "czy" - przez zajęcia z korekty tak mi prowadząca zamieszała, że już sama nienwiem, bo sjp, fil i kilka innych ston mówi co innego niż ona TT_TT. W takim wypadku chyba posłucham Internetów :P.
      Jak dowiesz się później, cały proces będzie nieco skąplikowany (na swój niemedycznie poprawy sposób xD - polecam wypić melisę przed rozdziałem o samym zabiegu xD), dlatego nie można się Undiemu dziwić, opowiadanie o szczegółach byłoby mozolne i zbędne właściwie. Poza tym - większość moich czytelników i tak by to pominęła, Ty byś się załamała, a ja spędziłabym radosne kilkanaście godzin na googlowaniu, żeby to się chociaż trochę zgadzało z czymkolwiek - dlatego dobrze, że Undertakwrowi nie chce się jej wtajemniczać, bo właściwie, biorąc pod uwagę okoliczności, to jest zbędne. To w sumie przykre trochę, no ale... Jak to zmienię w książkę i targetem będą nieco starsi ludzie, będę mogła się pobawić <3.

      Usuń
  2. Rzecz w tym, że one przyjeżdżają już wymyte. Przez komorę blablabla, co zabija wszystko, jest taka antyanty. Tamtędy idzie personel. O, coś jak śluza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja rozumiem, wiem, o co chodzi. Ale pamiętaj, że akcja się dzieje pod koniec xix wieku. Oglądałam przez chwilę serial medyczny, który się dział w tych okolicach i coś tam kiedyś słyszałam i z mojej nikłej wiedzy potwierdzonej w Internetach (dlatego się lrzy swoim nie upieram xZ) w tamtych czasach w ogóle przeżywała jedna operowana osoba na naście, na dodatek obserwujący sobie siedzieli w nirmalnych ciuchach, niczym nie oddzieleni od sali operacyjnej, a lekarze nie mieli nawet masek - pewnie wyolbrzymione to było, ale żeby nie przesadzić, postawiłam na "zabezpieczany, ale nie mamy jeszcze uber nowoczesnegi sprzętu, żeby wiedzieć, że i tak wniesiemy mnóstwo zarazków". Zakładając, że to, co tam pokazywali nie było kompletną bzdurą (a ponoć nie było), to ten tu Undertakwr i tak na razie nieźle się przygotował :P.

      Usuń
  3. Medycyna, operacje to to, czego nawet kijem nie tknę, więc już tym bardziej nie jestem w stanie Ci czegokolwiek wytknąć. Jestem nawet zbyt wielkim laikiem by zadawać laickie pytania. Będę przez to brnąć, bo trzeba ;-; Chociaż w twoim przypadku nawet czytanie opisów rozkrajania kogoś świadomego na stole może być przyjemne:"")
    I bd sobie czekać na wynik. Bo też trudno mi uwierzyć, że z tego nic większego nie wyniknie. Operacja tylko po to, by cofnąć sprawy, bo sprawiłam, że moja bohaterka jest kaleką, bo tak - nienamisiowate. Chociaż, wyeksponowałaś, jaka to Lizz waleczna, no i intrygi Underka trzeba było wyjawić. Dobra cofam. Przecież to wszystko łączy się z Cielem.
    Dobra, kolejny komentarz na listę najbardziej nieskładnych. Chcę skończyć do końca linii tramwajowej XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, na się też na tym nie znam. Przebrniemy przez to tak, żeby nie znudzić specjalistycznym bełkotem, ale żeby miało to ręce i nogi :P. Pisząc dla laików, nie można przesadzać, zdaje sobie sprawę, więc myślę, że przetrwasz. Poza tym, to będzie "nietypowy zabieg".
      A reszta, tak jak zdążyłaś zauważyć, u mnie nigdy nie dzieje się bez przyczyny, więc o to możesz być spokojna. Ja mam plan. W trakcie realizacji. Mam nadzieję, że o nim nie zapomnę do czasu dobrnięcia tam.
      Minęło już pobad 50 stron tego tomu, a my właściwie wciąż jesteśmy w tej samej dobie, może odrobinę w kolejnej. A ja się martwiłam, że mi materiału na tom zabranie i wyjdzie za krótki... xD

      Usuń
  4. Czy Undertaker ma zamiar kroić ją bez znieczulenia na oczach Sebastiana? Ona będzie świadoma czy ja coś źle przeczytałam? Okej, boje się tak samo jak Elizabeth. Teraz to wymyśliłaś! Śmiało mogę przyznać, że na podstawie twojego opowiadania można stworzyć kolejny sezon anime! To byłoby świetne, aww. Do następnego!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieeeeeeee, aż taka sadystyczna nie jestem. Ona będzie znieczulona, przecież inaczej zemdlałaby z bólu i nie dałaby rady wypowiedzieć zaklęcia. Po prostu będzie świadoma przez czas trwania zabiegu. Ten rodzaj znieczulenia się jakoś nazywał, ale oczywiście jak jest mi potrzebne, to zapomniałam. W każdym razie spokojnie, aż takim potworem nie jestem xD.
      Dziękuję za komplement :*. Przyznam, że chciałabym kiedyś zobaczyć jakąkolwiek stworzoną przeze mnie historię w wersji filmowej - czy to anime, czy książki. To by było ciekawe doświadczenie, no ale to polka - nie te realia. Chociaż kto wie, może kiedyś xD.
      Pozdrawiam i do zobaczenia <3.

      Usuń
    2. Chciałabym jeszcze zapytać o jedno. Zauważyłam, że od dawna nie dodałaś żadnego rysunku więc pomyślałam, że może ja coś stworzę. Narysowałam Elizabeth w tak jakby "moim stylu". Chciałabyś to zobaczyć?

      Usuń
    3. Bo od dwóch tygodni nie mam czasu, żeby pokolorować rysunek, który zrobiłam, a powiedzmy sobie szczerze - za dobra w to nie jestem :P. Jak pokoloruję, to wrzucę, żebyście mogli się pozałamywać.
      Jeśli narysowałaś Elizabeth to baaaaaaaaaaaardzo chętnie zobaczę <3. Po prawej stornie bloga masz odnośnik na FP. Wyślij mi w wiadomości prywatnej, to go opublikuje na nim albo może na blogu. Nie wiem, zastanowię się, jak skończę pisać, bo teraz jestem w transie i skupiam się tylko na opku.
      W każdym razie TAK. Fanarty mojego opko jak najbardziej na propsie <3 <3 <3 <3.

      Usuń

.