sobota, 3 września 2016

Tom IV, LII

Wkręciłam się ostatnio w kolorowanie paneli z mangi. I to tak się wkręciłam, że nie mam czasu pisać xD. Chyba nici ze stworzenia stu stron zapasu do końca miesiąca, choć mam już czterdzieści, więc jak będę się pilnować, to może się uda. Zobaczymy. Na pewno nie zaniedbam bloga, więc się nie martwcie. 
A gdyby ktoś był ciekawy tego, jak mi idzie (i nie obserwował FP, bo przecież nie byłabym sobą, gdybym tam nie spamowała xD), to zapraszam na mojego deviantarta:


No. Generalnie to tyle na dziś. Mam nadzieję, że szkoła Was jeszcze nie dobiła. Pamiętajcie, że chociaż jest źle, wstrętnie, okropnie i macie dość, to dzięki tej szkole kiedyś będziecie mieli dużo pieniędzy i czasu, żeby roztrwaniać je na przyjemności :D. 

Miłego :*. 

==========================
— Bzdura!
— Żadna bzdura. Wiesz, że ma rację — jęknęła Lizz, wypijając kolejną porcję wina i podsuwając naczynie kamerdynerowi. — Właśnie to cię tak złości.
— Tai, proszę…
— Nie musicie się lubić. Wystarczy, że nikomu nie powiesz i będziesz zachowywał się normalnie. Nienawidź mnie, jeśli tak będzie ci łatwiej. W końcu was oszukałam, ta prawda pozostanie niezmienna bez względu na moje intencje.
— Nie wyrzucisz mnie? — zdziwił się nastolatek. Upił odrobinę trunku, nie odrywając wzroku od twarzy Elizabeth, na której obliczu zobaczył malujące się zaskoczenie, większe niż to, które ogarniało jego.
— Czemu?

— Bo ci się sprzeciwiłem? Bo w każdej chwili mogę zdradzić twój sekret? Bo nie chcę cię w tej chwili znać, a nie tego wymagasz od służby?
Lizz spuściła wzrok i zaśmiała się do swojego odbicia w lustrze bordowego alkoholu, który podsunął jej Sebastian. Ciecz poruszała się delikatnie, zniekształcając obraz, ukazując oczom hrabianki jej prawdziwe, nieidealne oblicze.
— Nie wyrzucę cię, jesteś cennym członkiem tej rodziny. Możesz odejść, jeśli tego chcesz, ale jeśli zgodzisz się zostać, wszystko będzie tak, jak dotychczas, z wyjątkiem twojego statusu kamerdynera, który wróci do Sebastiana. I… Nie mogę mieć pewności, że nie wyznasz nikomu prawdy. — Spojrzała w oczy Taia, uśmiechając się bezradnie. — Ale będę wierzyć w to, że tego nie zrobisz.
Jej słowa wstrząsnęły chłopakiem. Znał Elizabeth. Może nie tak dobrze, jak mu się dotąd wydawało, ale na tyle, by wiedzieć, że nie zwykła łatwo ufać ludziom. A jednak jemu zaufała. Ryzykowała wszystko – służbę, spokój, przyjaciół, pozycję, dobre imię, bezpieczeństwo – mimo to nawet mu nie groziła. Nie powiedziała, że go zabije, pozwoliła mu odejść, pozwoliła zostać, nie przydzieliła demona, by chodził za nim krok w krok, upewniając się, że niczego nie powie. Zaufała mu.
— Tai? — szepnęła nieśmiało Tomoko, kiedy nastolatek zamarł w bezruchu, tępo wpatrując się w twarz Lizz.
— Muszę to przemyśleć. Chcę zostać sam, przepraszam — powiedział nerwowo wyrwany z transu i wybiegł z pomieszczenia, by zamknąć się w sypialni. W jego głowie szalało zbyt wiele sprzecznych myśli. Nie był w stanie przetworzyć ich wszystkim w tak krótkim czasie.
— Pójdę za nim…
— Nie, Tomoko, zostaw go. Musi pomyśleć. Nie jest tobą, teraz mu nie pomożesz — zaoponowała szlachcianka. Podjechała do drżącej ze zdenerwowania przyjaciółki i zaciskając zęby, objęła ją, by dać tę odrobinę wsparcia, której potrzebowała. — Sebastian, dolej nam wina.
— Panienko, nie powinnaś…
— Nie pozwoliłam ci się odezwać. Rób, co mówię, zostaw nas i… Nie zbliżaj się do Taia, dopóki nie zdecyduje się przedstawić nam swojej decyzji — rozkazała, mierząc demona wzrokiem.
Chciała, by zostawił ją samą z przyjaciółką. Było jej niezwykle ciężko, nie była nawet w stanie sobie wyobrazić, co musiała czuć księżniczka. Przecież dla niej tożsamość Sebastiana też nie była chlebem powszednim. Dowiedziała się niedawno, w nieodpowiednich okolicznościach, nie mała tego komfortu, co Tai. Potrzebowała bliskość kogoś zaufanego. Rozmowy o problemie, o czymś zupełnie innym a może zwyczajnego milczenia w towarzystwie – nieważne, Lizz zamierzała to dla niej zrobić, czując, że Tomoko było to zwyczajnie niezbędne.
Sebastian opuścił poddasze, lecz zatrzymał się przy drzwiach i odwrócił na pięcie. Wiedział, że jego pani na pewno będzie chciała opuścić to miejsce, prędzej czy później, dlatego postanowił zrobić dla niej coś miłego, choć w głębi duszy miał żal o to, jak go potraktowała. Z jednej strony rozumiał jej stanowisko – musiała pokazać Tai’owi, że ma pełną kontrolę nad swoim demonem, jednak nie tak lokaj wyobrażał sobie rozmowę równego z równym.
Nie bacząc na chwilową złość, demon machnął ręką. U szczytu i na samym dole drzwi pojawiła się wbudowana w ścianę wajcha z mosiężną gałką, której przesunięcie powodowało, że schody zmieniały się w równie pochyłą. Mógł pozwolić sobie na ten drobny gest, jako że wszyscy, którzy byli tego dnia na poddaszu, wiedzieli, kim był. James ani razu tam nie dotarł, zgodnie z tym, co mówiła Elizabeth, nie wiedział nawet, że posiadłość ma poddasze, wobec tego na pewno tu nie był i nie mógł wiedzieć, że mechanizmu nie było od początku.
Zadowolony ze swojego tworu, ruszył korytarzem na pierwsze piętro, które definitywnie wymagało wysprzątania. Później musiał przygotować obiad, przeprowadzić trening ze swoją panią, zrobić listę zakupów i zlecić zapłatę bieżących należności. Przy okazji zamierzał zająć się segregacją dokumentów i umów, które miała powypełniać hrabianka. Miał więc trochę pracy, odpowiednio dużo, by oderwać się od spotkania i przełknąć dumę w imię większego dobra, co oczywiście nie oznaczało, że nie zamierzał w odpowiedniej chwili odnieść się do tego w rozmowie z kontrahentką.
Lizz została z Tomoko. Nieprzyjemny gest przyjaźni zdawał się ciągnąć w nieskończoność, ale kiedy tylko przyjaciółka poczuła się nieco lepiej, odsunęła się od hrabianka jak poparzona i zaczęła przepraszać. Przez chwilę zupełnie zapomniała o jej urazie. Szanowała decyzję Elizabeth, ale szczerze mówiąc, uważała, że powinna starać się zwalczyć uprzedzenie. Nie podjęła jednak tematu, nie miała siły na ciężkie rozmowy. Miały kilka butelek wina, prywatność i mnóstwo czasu, wolała oderwać się od problemów i skupić na czymś znacznie przyjemniejszym.
— Lizzy, mówiłam, że on cię kocha! Widzisz? Nie myliłam się. Dlatego dawno temu, kiedy próbowałaś mnie z nim swatać, zrezygnowałam — zaczęła, brzmiąc nienaturalnie entuzjastycznie. Lizz dolała jej trunku i zastanowiła się przez chwilę.
— Szczerze mówiąc, umówiłam cię z nim, bo liczyłam na to, że się na nim poznasz i zrozumiesz, że demon to najgorszy możliwy partner. Hipokrytka ze mnie. — Pokręciła głową. Beznadziejnie zakochana w potworze, zdolna oddać za niego życie, gotowa wystąpić przeciwko własnym przekonaniom – nie nadawała się do pouczania innych w sprawach sercowych.
— A ja widziałam, że czujecie do siebie miętę! Miałam rację, jak zwykle! Opowiesz mi, jak wam się teraz wiedzie? W końcu jest wreszcie spokojniej. I opowiedz o operacji. Nie pytałam wcześniej, miałyśmy ważniejsze sprawy, ale… Dalej jeździsz na wózku.
— Zapomnij! Nie będę opowiadać ci o tym, co robię z Sebastianem w pokoju! — obruszyła się zawstydzona hrabianka.
— W pokoju?! Lizzy! Nie mów mi, że wy… — Księżniczka zaczęła nerwowo gestykulować, jednoznacznie dając do zrozumienia, co miała na myśli.
— Nie! Skądże! Znaczy… Tak, ale to było co innego. Nie chcę o tym rozmawiać. Tomoko, błagam!
— Powiedz chociaż, czy jest dobry! Jak się czułaś? Powiedz cokolwiek, proszę!
— Jest doskonały… Subtelny i uroczy i delikatny, ale też pełen pasji. On po prostu wie, co i kiedy może zrobić… — powiedziała cicho wpatrująca się w kieliszek Lizz, zawstydzając się dopiero po chwili, czując na sobie palący wzrok podekscytowanej przyjaciółki. Jej twarz zalał purpurowy rumieniec, a ze zdenerwowania prawie upuściła naczynie. — Nie rozmawiamy o tym!
— No dobrze, dobrze! — zaśmiała się księżniczka. — A nogi?
— Była operacja. Udana, ale nie ma gwarancji. Sebastian… mówi, że przy odpowiednim treningu mam szansę odzyskać władzę w nogach. Na razie udało mi się go nieświadomie kopnąć. To sukces!
Tomoko zasmuciła się nieco i upiła odrobinę wina. Lizz w reakcji lustrzanej na to, co zrobiła przyjaciółka, również uraczyła się kolejną porcją trunku. Przypomniało jej się, jak kiedyś siedziała tutaj z Sethem, pijąc, paląc i doskonale się bawiąc, głupia i zupełnie nieświadoma tego, jak bardzo młody demon namiesza w jej życiu. Gdyby tylko mogła cofnąć czas, nigdy nie przygarnęłaby go pod swój dach.
— Dobrze, starczy o mnie. Opowiedz lepiej, jak było z Taiem. Byliście w Japonii! To wspaniałe! Nie płaczmy nad rozlanym mlekiem, nie chcę, żebyś znowu tylko się w tym domu smuciła. Masz — powiedziała, wręczając przyjaciółce butelkę z resztą wina. Sama podjechała do szafki i wyciągnęła z niej drugą.
— Lizz, nie powinnyśmy…
— Jestem kaleką, uznajmy, że odreagowuję kalectwo — zaśmiała się hrabianka. Wyciągnęła korek, wypełniła cieczą cały kieliszek i oparła się wygodnie. — Opowiadaj!
— Ale tu nie ma co opowiadać… Znasz moją matkę, wiesz jaka jest. Ten wyjazd był okropny. Harowałam od rana do nocy, żeby zrobić wszystko, czego ode mnie wymagała, bo gdybym nie zdążyła, wyrzuciłaby Taia, a mi nie pozwoliłaby wrócić do Londynu. Naprawdę sądziłam, że moje porwanie ją zmieni… — opowiedziała markotnie japonka.
Elizabeth zrobiło się głupio, że w ogóle zapytała. Mogła się domyślić i nie wypytywać, ale było już za późno.
— Najważniejsze, że wróciliście! Tutaj możesz robić, co tylko zechcesz — zapewniła entuzjastycznie.
— To znaczy, że pójdziemy razem do muzeum w mieście? Pójdziemy nad rzekę niedaleko stąd, zjemy w tej znanej restauracji i odwiedzimy nasz park?
— Oczywiście! Tylko że ty będziesz chodzić, a ja będę jechać. To nie będzie problem, prawda?
— Lizzy!
— Żartuję, rozchmurz się!
I tak z ponurych nastrojów, dzięki kilku żartom i odpowiedniej ilości wina, humory dziewczyn niezwykle się poprawiły. Spędziły kolejne godziny na opowiadaniu sobie różnych historii, zabawnych sytuacji i ciekawostek. Elizabeth mówiła o służących, Tomoko o marynarzach ze statku, a na koniec wspólnie rozmawiały o Tai’u, Jamesie i Sebastianie, nie szczędząc chichotów i wstydliwych uwag na ich temat. Takiego odpoczynku od problemów desperacko potrzebowały. Ostatni okres ich życia był niezwykle ciężki, ale w końcu miały sposobność, by odpowiednio odreagować.
Nie wiedziały dokładnie, ile czasu spędziły na poddaszu, nie było tam zegarka i żadnej z nich nie przyszło do głowy, by chociażby zapytać Sebastiana, zanim wyszedł, która była godzina. Poza tym, nawet gdyby wiedziały, były nieco odurzone alkoholem i ich odbiór upływającego czasu znacznie różniłby się od tego obiektywnego. Dowiedziały się, że zbliżała się pora obiadu, dopiero kiedy Michaelis wszedł na górę, by zaprosić je do salonu.
Demon wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się wśród starty porozrzucanych poduszek. Księżniczka siedziała na kolanach Elizabeth, odgrywając scenę z jednego z miłosnych spektakli popularnych w ostatnich czasach na deskach najznamienitszych teatrów. Kamerdyner nie był zadowolony z tego, co zobaczył. Pocieszał się jedynie tym, że dziewczyny nie były pijane, a jedynie lekko pod wpływem, więc przy odrobinie szczęścia mógł doprowadzić je do względnie normalnego stanu. Posadził Tomoko na kanapie, a protestującą Elizabeth zostawił na wózku, blokując jedynie koła, by nie mogła nigdzie odjechać. Skorzystał ze swoich mocy i stworzył dwie filiżanki mocnej kawy. Normalnie kazałby obu nastolatkom przebiec się wokół posiadłości, ale ze względu na stan jego pani taki nakaz byłby zwyczajnie nie na miejscu.
— Sebastian! Dobrze, że jesteś. Ona mi kazała opowiadać o seksie! — zaczęła się skarżyć hrabianka, wskazując palcem chichoczącą pod nosem japonkę.
— To nieprawda!
— Prawda!
— Dobrze, to prawda! Musiałam wiedzieć!
— O seksie? — zapytał zaskoczony demon.
— No, i to naszym. Seks z demonem to coś intrygującego dla zwykłych sieme… śmir… śmiertelników! — stwierdziła zupełnie odarta ze wstydu. Michaelis uśmiechnął się kpiąco pod nosem i usiadł na kanapie, między Tomoko a siedzącą na wózki Lizz, i spojrzał w oczy księżniczki.
— Proszę wybaczyć mi śmiałość, ale gdyby była księżniczka ciekawa… — Nie zdążył skończyć, bo przerwało mu głośne plaśnięcie tuż koło ucha.
Zdenerwowana japonka nie zrozumiała niezwykle wyszukanego poczucia humoru kamerdynera i wzięła jego słowa na poważnie, od razu każąc lokaja za brak lojalności. Jednak głośny śmiech Elizabeth zmusił ją do refleksji. Po chwili zorientowała się, że zareagowała zbyt pochopnie i czerwieniąc się, wymamrotała pospiesznie przeprosiny.
— Ależ nie szkodzi, proszę  się nie martwić — odparł kamerdyner.
Po wypiciu kawy Lizz i Tomoko trochę otrzeźwiały. Ich wzrok wciąż nieco błędnie wodził po wnętrzu pomieszczenia, a język nie chciał odpowiednio współpracować, jednak nie zataczały się i myślały trzeźwo.
— Panienko, ze względu na twój stan jestem zmuszony odwołać poobiedni trening. Do ćwiczeń wrócimy jutro rano. W międzyczasie proszę, by zajęła się panienka pewną sprawą — oświadczył ku wielkiemu niezadowoleniu hrabianki i wręczył jej kopertę opatrzoną królewską pieczęcią. — Ten list przeszedł dziś rano. Zdaje mi się, że jest zaadresowany do panicza Jamesa — dodał, uśmiechając się porozumiewawczo.
— Tak szybko? Doskonale! Dam mu to zaraz po obiedzie. Jesteś pewien, że nie będzie niczego podejrzewał? Zadbałeś o wszystkie szczegóły?
— Oczywiście. W końcu jestem…
— Chodzącym ideałem! — wtrąciła się księżniczka, wzdychając głośno wpatrzona w cudownego, nieziemsko przystojnego mężczyznę. — Przepraszam!
— Tomoko! Zostaw w spokoju mojego służącego!
— Przepraszam! — powtarzała japonka, póki Sebastian nie przerwał im tej komicznej, pijackiej pogawędki, by przypomnieć, że na stole czekał obiad.
Pomógł księżniczce podnieść się z kanapy, a potem stanął za swoją panią i powoli poprowadził jej wózek do schodów. Lizz od razu dojrzała niewielką zmianę i zafascynowana wcisnęła dźwignię. Podłoga zaskrzypiała przeciągle, deski zmieniły swoje położenie i po chwili obie dziewczyny nie mogły powstrzymać zachwytów nad nowym dziełem kamerdynera.
— Ja wiem, jak to brzmi, ale demony są wspaniałe! Cieszę się, że go masz! — pisnęła wniebowzięta Tomoko.
Niezwykłe zdolności Sebastiana straszliwie jej imponowały, lecz dobre maniery i rozeznanie w sytuacji zazwyczaj powstrzymywały ją od komentarzy tego typu. Tym razem jednak była pod wpływem doskonałego wina, u boku przyjaciółki, której mogła powiedzieć wszystko, dlatego nie przejmowała się zasadami i pozwoliła  sobie pochwalić najważniejszą decyzję życia Lizz i jej konsekwencje, te pozytywne, bo czasem trzeba było skupić się na tym, co dobre.




14 komentarzy:

  1. Wow Sex z demonem choć mi się to śniło nawet raz..Wracając fajne ale troche krótkie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dlatego, że sporo dialogów. Dalej było pięć stron :P.

      Usuń
  2. Przy każdym rozdziale chcę napisać komentarz, ale nigdy nie wiem co powiedzieć. Nie mam się czego czepiać. Może tego że moja psychika eksploduje jak dalej będę czytać. Kurde przy jakiś poważniejszych momentach śmieje się jak głupia, gdyż zawsze potrafisz wtrącić jakiś opis czy zwykłe słówko które nadaje humoru całej sytuacji. Całe opowiadanie jest świetne i szczerze czekam na każdy kolejny rozdział z niecierpliwością!
    Życzę weny i żeby ci się ten zapas nigdy nie kończył.
    Pozdrawiam ✌✌

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że jednak nie eksploduje TT_TT. Nie chcę Cię mieć na sumieniu xD.
      Ja już tak mam, że nawet jak się kłócę, to rzucam żartami (chyba że kłótnia jest krótka xD), więc to widać i w pisaniu. Zawsze trzeba mieć coś na rozładowanie atmosfery. Chociaż są momenty, gdzie nie ma żadnych dowcipów i ironii - te najtrudniej mi się pisze xD.
      Dziękuję i do zobaczenia w następnym rozdziale :*.

      Usuń
  3. Cóż, nie mam pomysłu na jakiś bardziej ambitny komentarz, ale rozdział ogólnie ciekawy, szczególnie spodobała mi się ta scena jak Elizabeth razem z Tomoko upiły się tym winem i zaczęły gadać o Sebastianie, rozwalił mnie cytat Lizzy "Nie będę opowiadać ci o tym co robię z Sebastianem w pokoju" XD Będę czekać na kolejny rozdział i oczywiście weny życzę, gdyż jest ona bardzo ważna . Pozdrawiam i powodzenia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*. Wena zawsze się przyda, wczoraj akurat mi jej zabrakło o napisałam tylko stronę TT_TT. Pijane nastolatki i ich damskie rozmówki, biedny Sebastian xD. Ale przyjął to ładnie^^. Jak na demona przystało.

      Usuń
  4. Kocham jak Lizzy zaczyna pić *-* Chyba nadeszła jakaś era pikantniejszych rozdziałów,ale mi to w sumie pasuje xd Świetny rozdział <3 Ta rozmowa Lizzy i Tomoko była po prostu świetna. Wybuchłam śmiechem jak przeczytałam ,, Dobrze że jesteś ona kazała mi mówić o seksie i to naszym" :')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, no bo wstawiona Lizz, to bezpośrednia Lizz. Normalnie w życiu by mu tego ot tak nie powiedziała. Niby taka chłodna jest i próbuje być bezuczuciowa, ale jak przychodzi co do csego, to jednak jest emocjonalna :P.

      Usuń
  5. Cudowne jak zawsze ^^ Lizzy i Tomoko na kacu hahh padłam XD Widzę, że dodajesz coraz bardziej pomysłowe rozdziały i czuję, że następne będą jeszcze lepsze. Tomoko taka zboczona xdd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3. Nie wiem tylko, czemu jak się pojawiają seksy, gra wstępna czy alkoholizowanie, to wszyscy mówią, że jest ciekawie xD. No nic, mam nadzieję, że dalej też będzie Wam się podobało. Akcja teraz nieco przyspieszy, najwyższa pora xD.

      Usuń
  6. Przyczepię się ^^ Skoro schody, które tam były, zamieniały się w równię, to była ona co najmniej pod kątem 45 stopni. Wyobrażasz sobie wdrapywać się po czymś takim wózkiem? Ja nie. Ani zjechać.
    Ahhaahhahahaah, Tomoko xd Chyba po raz pierwszy ją lubię xd pisałaś ten fragment po 22 czy jak? Xd Nie no, ogółem śmieszki, ale wyobraź sobie kolejne obfitujące w wino spotkanie i wpadającą do pokoju Taia Tomoko, krzyczącą od drzwi, że ona też chce się kochać, bo Lizzy już jest po xdddddddddd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Sebastian jest piekielnie dobrym kamwrdynerem. Jego równia pochyła jest taka, żeby Lizz dała sobie radę. Swoją drogą nigdy nie próbowałam podjeżdżać wózkiem pod takie wzniesienie, ale śmiem twierrzić, że to możliwe, chociaż na pewno łatwe nie jest xD. Tylko kto powiedział, że jej ma być łatwo? XD Ma MÓC, a że die przy tym napoci, to inna sprawa.
      Tag, pędzę pisać kolejną taką scenę xD. To zbyt głupie, ambitność opka mi spadnie :P.
      A nie pamiętam, kiedy pisałam. Tę scenę łóżkową (xD) na pewno w nocy, ale tę tutaj chyba w dzień xD. Nie pamiętam xDDDD.

      Usuń
  7. Tak jaoś zapomniałam dać koma. Rozdział świetny! Nwjbardziej jakie rzeczy mnie rozbawily to jak Lizzy poskarżyła się Sebciowi. I jak Michaelis dostał policzek od Tomoko. No i aha aahhh ten zachwyt demonicznymi mocami. No cóż czekan na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Sebastian 😂 Tomoko nie ogarnęła jego poczucia humoru :((
    Rozdział jak zwykle mega! Wciągający, przez co szybciutko go przeczytałam. Równie szybciutko lecę czytac dalsze rozdziały! ^^

    OdpowiedzUsuń

.