Zgadnijcie co! Wczoraj o 20.50 blog osiągnął 140 tysięcy wyświetleń! Serdecznie Wam dziękuję! Nie sądziłam, że to minie tak szybko! Kiedy dobił do 100 tysięcy miałam ambicje zebrać 150 do końca roku, a tu taka niespodzianka! Jesteście wspaniali!!! <3 <3 <3
W ogóle dowiedziałam się w sobotę, że robię z siebie naukowca, bo użyłam w komciu sformułowania "jednostka czasu" w odniesieniu do man i der xDDDD. MÓWCIE MI: DOKTORKO NAMI PRZENAJMĄDRZEJSZA. Nie no, jaja sobie robię, gorączkę mam, zignorujcie tę część przedmowy najlepiej. Skupcie się na rozdziale i wyrażaniu swoich wrażeń po jego przeczytaniu xD. Loffki :*
PS Zwracam Waszą uwagę, że w tym rozdziale jakoś wybitnie dużo moralizowałam. Taka misja otwierania oczu na pewne, zdawałoby się - oczywiste, sprawy xD.
Miłego <3.
======================
Po niespełna
dwudziestu minutach zorientował się, że wszystkie białe plamy na niebie skojarzeniami
w jakiś sposób nawiązywały do jego pani. Koło wózka inwalidzkiego, ametystowy
medalion, który zawsze nosiła na szyi, a z którym łączyło się jedno z
istotniejszych wydarzeń ich wspólnej historii, lodowy deser, który przygotował
w ostatni piątek. Nie mógł przestać o niej myśleć. Martwił się, że służba nie
podoła zadaniu, że Enepsignos postanowi po raz kolejny opuścić piekło i
uprzykrzyć jej życie, a nawet, że zwyczajnie stanie się coś nieoczekiwanego,
czemu nie sprosta żaden z domowników. Chciał jak najszybciej wrócić do domu, a
jednak musiał siedzieć pod drzewem i czekać na jakiegoś podrzędnego wojskowego.
Niesamowicie go to irytowało. To Samarel powinien czekać na niego, nie
odwrotnie.
Zirytowany Kruk
otworzył portal do piekła, do gabinetu Lokiego, w którym spodziewał się znaleźć
informacje na temat nowo poznanego podwładnego. Nie zamierzał przechodzić na
drugą stronę. Jednorazowe otwarcie portalu pozbawiało go wystarczającej ilości
sił. Przełożył jedynie rękę na drugą stronę kurtyny, sięgnął po dokumenty i
odłożywszy je na trawie obok plecaka, zamknął przejście. Następnie chwycił
jedną z teczek i zaczął przewracać gęsto zapisane strony notatek dowódcy wojsk.
Pięć godzin
później, i dwa kolejne otwarcia portalu, do których był zmuszony, chcąc
dowiedzieć się wszystkiego, posiadł odpowiednią wiedzę, by nie dać się po raz
kolejny postawić w tak niekomfortowej sytuacji.
Samarel okazał
się, zgodnie z tym, jak się przedstawił, kapitanem czwartego zastępu piątego
kręgu, nad którym bezpośrednią władzę sprawowała Arachne – główna informatorka
Anasiego. Ten fakt wydał się Michaelisowi niezwykle istotny, dlatego zaczął
drążyć dalej. Poznał całą historię życia wojskowego, jego wzloty, upadki i
wszelkie, nawet najdrobniejsze, wykroczenia, których dopuścił się na
przestrzeni swego krótkiego, bo trwającego zaledwie trzy Rzeczywistości, życia.
Jak na tak niedoświadczonego demona był dobrze wyszkolony, nigdy nie odnotowano
żadnego występku przeciwko władzy królewskiej, wydawał się czysty. Niestety
Sebastian nie zdołał znaleźć niczego na temat rozkazów, które obecnie
wykonywał. Dane Arachne były czyste jak łza, od dwudziestu ludzkich lat nie
wydała ani jednego rozkazu, którego konsekwencje byłyby znaczące dla korony.
Wyglądało na to, że na więcej odpowiedzi będzie musiał poczekać.
Nieco zmęczony
bezsensownym otwieraniem przejść pomiędzy światami, król postanowił uciąć sobie
krótką drzemkę. Obudził się dwie godziny później i stwierdził, że zdecydowanie
przyszła pora na kąpiel. Wcześniej nie chciał wyrzucać ubrań i zamieniać ich na
frak w obawie o to, że i ten przejdzie smrodem stęchlizny, lecz kiedy się
obudził, odór wydał mu się jeszcze wyraźniejszy. Miał dosyć. Zdarł z siebie
niechlujne łachmany i w stroju Adama ruszył w stronę rzeki. Woda była chłodna,
ale wcale mu to nie przeszkadzało. Na dodatek prędki nurt był idealny, by dobudzić
zaspanego władcę. Zadowolony wszedł do koryta wartkiej rzeki i z uśmiechem na
ustach cieszył się przyjemnym uczuciem, jakie towarzyszyło uderzaniu wody w
jego ciało.
Zanurkował i
przez chwilę płynął w górę rzeki, przyglądając się czystemu dnu. Ruchome
zbiorniki miały to do siebie, że jeśli choć odrobinę się o nie dbało, zawsze
można było cieszyć się czystością. Dlatego też humor Sebastiana znacznie się poprawił,
wreszcie czuł, że zmył z siebie bród niegodny króla, a nawet kamerdynera
ludzkiej szlachcianki. Wynurzył się, odgarnął włosy z twarzy i przeciągnął się
leniwie, a potem powoli ruszył piechotą z powrotem. Nie mógł ryzykować, że ktoś
go zobaczy. Ludzi na pewno zdziwiłaby istota, która bez żadnych trudności
opiera się silnemu nurtowi.
— Panie. —
Usłyszał dochodzący spod wierzby głos.
Odwrócił się
przez ramię i dostrzegł stojącego nieopodal jego plecaka żołnierza. Gdy na
niego spojrzał, demon klęknął i nisko pochylił głowę przed swym władcą.
— Podaj ręcznik
— mruknął Kruk, wyciągając rękę, w którą po chwili chwycił rzucony przez
podwładnego, puszysty kawałek materiału wysokiej jakości, którego włókna
uwalniały z siebie delikatny, kwiatowy zapach. Było widać, że podwładny starał
się zachować wobec króla w odpowiedni sposób, choć gołym okiem było widać, że
brakuje mu obycia.
Sebastian uznał
więc, że nie będzie niepotrzebnie obnosić się władzą. To by jedynie
onieśmieliło młodzika, utrudniając tym samym konwersację. Poza tym był zmęczony
konwenansami. Król, kamerdyner, mąż – każda z odgrywanych przez niego ról nie
pozwalała na pełną swobodę. Czasem miał serdecznie dość kajdan, którymi
krępowało go życie w społeczeństwie. Zrzucenie ich, chociażby na ten krótki
moment, przynosiło ogromną ulgę.
Przetarł włosy
ręcznikiem, wytarł twarz, a potem przerzucił go sobie przez ramię i ruszył w
stronę kapitana.
— Spocznij, bo
zdrętwiejesz… — westchnął, pochylając się nad mężczyzną.
Ten podniósł
głowę i zerkając nieintencjonalnie wprost na genitalia władcy, zaczerwienił
się, pospiesznie spuścił głowę i zaczął bełkotać słowa przeprosin. Michaelis
prychnął rozbawiony i owinął ręcznik w pasie. Nie wstydził się swojego ciała,
nie miał powodu, rozumiał jednak, dlaczego poddany zareagował właśnie w taki
sposób. Chociaż w piekle panowała poligamia, brak wstydu przed nagością i
biseksualizm, mało kto mógł oglądać strefy intymne króla. Zaszczytu tego
dostąpić mogły jedynie kochanki władcy, jego żona i najbliżsi znajomi, którzy
wraz z nom brali udział w organizowanych co jakiś czas orgiach. Dla kogoś tak
mało znaczącego, jak Samarel, taki widok był z założenia nieosiągalny.
— Panie, ja…
— Jeśli chcesz
coś z tym zrobić, nie będę miał ci za złe — przerwał mu rozbawiony Michaelis.
Język kapitana
zaczął się plątać jeszcze bardziej, z trudem werbalizując, że nie jest godzien
tak ogromnego zaszczytu. Sebastian czuł się lekko zawiedziony postawą poddanego,
ale odpuścił mu. Miał ważniejsze sprawy od zabawiania się kosztem jednego ze
swoich.
Usiadł po
turecku pod wierzbą, oparł się o pień i wskazał Samarelowi miejsce obok siebie.
Kiedy ten spoczął u jego boku, wyciągnął z plecaka butelkę piekielnej wody i
podał ją żołnierzowi, by mógł zwilżyć nieco zaschnięte ze zdenerwowania gardło.
— Poszperałem
trochę i dowiedziałem się sporo na twój temat, Samarelu — zaczął Michaelis. —
Dobrze urodzony, najlepszy uczeń w akademii, kilka bójek w barze, kradzież krwi
z dworskiego sklepu. Zasłużony w nalocie na sępy, podległy bezpośrednio pod
Arachnę… W dalszym ciągu nie rozumiem jednak, co sprowadza cię do ludzkiego
świata. Mógłbyś mi wytłumaczyć? Byłbym wdzięczny, gdybyś się streścił. Do
wschodu słońca chciałbym wrócić do pracy.
— O-oczywiście
panie. Jakiś czas temu, to znaczy – w ludzkich… Dwa, trzy tygodnie temu,
Anarche zleciła naszemu oddziałowi zadanie. Podobno bezpośredni rozkaz od
Anasiego, ale wszystko miało być po cichu, nieoficjalnie. Mieliśmy wmieszać się
w ludzkie społeczeństwo i obserwować ich zachowania, szukając tego, który jest
przyczyną zbliżającej się wojny. Podobno żyje pośród ludzi.
— To wszystko?
— zapytał podejrzliwie Kruk, widząc, że żołnierz próbuje coś przed nim zataić,
co chwilę uciekając wzrokiem.
— Nie… —
westchnął ciężko. — Arachne przekazała nam prawdziwy powód tej misji.
Znalezienie wroga ma być kluczowe, by zapewnić przetrwanie głowie piekielnego
królestwa. Spisana z aniołami umowa zawierała aneks…
— Na mocy
którego umrę i gołębie zostaną właścicielami piekła. Nie musisz mi tego mówić,
w końcu chodzi o moje życie.
— Przepraszam,
panie.
— Jednym
słowem: Anasi wysłał was do ludzkiego świata, żebyście znaleźli naszego wroga?
Mogłem się tego spodziewać… Wielu was jest? Masz. — Sebastian podał Samarelowi
kartkę i pióro. — Zapisz mi imiona i lokalizację wszystkich, z którymi
pracujesz. Muszę wiedzieć takie rzeczy. Poza tym musicie się bardziej postarać.
Na chwilę obecną byle inteligentniejszy człowiek jest w stanie was przejrzeć.
Dlatego właśnie tu jestem.
— Proszę o
wybaczenie! Natychmiast poinformuję cały oddział. Przegrupujemy się, opracujemy
nową strategię i…
— Po prostu nie
bądźcie tacy idealni. Ludzie są na tym punkcie niezwykle wyczuleni. Jeśli ktoś
jest zbyt dobry, od razu to zauważają i zaczynają wymyślać najrozmaitsze teorie
spiskowe. Nienawidzą, gdy ktoś jest od nich lepszy, dlatego gotowi są nawet
uwierzyć w istnienie demonów, byle tylko nie stanąć twarzą w twarz przed
prawdą, że zwyczajnie nie są wystarczająco dobrzy. W tym wypadku chłopak trafił
bezbłędnie. Mieliście na tyle dużo szczęścia, że to właśnie ja się tym
zainteresowałem. Gdyby to był nasz przeciwnik, już dawno zostałaby po was tylko
garstka pyłu.
Samarel słuchał
uważnie słów króla. Chłonął każde z nich niczym największa naukę. To był właściwie
jego czwarty raz w ludzkim świecie, drugi, kiedy nawiązywał bezpośredni kontakt
ze śmiertelnikami. Nie miał zbyt wiele doświadczenia – Arachne i Anasi wybrali
jego oddział ze względu na zdolności szpiegowania i dyskretność, czas spędzony
w człowieczym gronie nie miał znaczenia. Za to Kruk znany był w całym królestwie
ze swych licznych wypraw. Słuchanie rad od weterana podróży po ludzkim świecie
była więc dla żołnierza niesamowitym zaszczytem. Prawdopodobnie największym,
jaki miał go spotkać w życiu.
— Tak jest! —
odparł entuzjastycznie młody demon, kiedy Sebastian zakończył swój wywód.
Król roześmiał
się i kazał żołnierzowi zachowywać się swobodnie. Wprawdzie nie było to
zachowanie godne władcy piekła, ale Kruk nie miał ochoty rozmawiać z kimś, kto
będzie mu przytakiwał na każdym kroku. Jeśli życie wśród ludzi czegoś go
nauczyło, to na pewno dystansu do siebie. W piekle sztywno trzymano się
przyjętych konwenansów. Służba jedynie sporadycznie zwracała się do zwierzchników
w bezpośredni sposób, mało kto na to pozwalał. Ludzie zaś byli inni. Pozornie
łasi na tytuły i przywileje, w rzeczywistości pragnęli nawiązania bliskich
relacji i chętnie pozwalali sobie burzyć społeczne mury w imię dobrej zabawy,
beztroski i relaksu. Szczególnie Elizabeth pokazała Sebastianowi, jak bardzo
można przełamywać te wszystkie sztywne zasady. On od zawsze uczył ją, że między
panem i służbą należy utrzymywać dystans, ona zaś nieświadomie nauczyła jego,
że czasem trzeba o tym zapomnieć. Nie sądził nawet, że to może być takie
przyjemne, ale kiedy już przekonał się na własnej skórze – czując przyjemne
ciepło, kiedy wraz z domownikami rezydencji Roseblack miło spędzał czas na
śpiewaniu i graniu na instrumentach – zatęsknił, gdy tylko znów ktoś spróbował
wepchnąć go w sztywne ramy.
— Samarel,
siedź spokojnie. Zaczynasz mnie denerwować…
— Przepraszam,
panie! To się już więcej…
— Mów mi
Sebastian. W ich świecie znają mnie właśnie pod tym imieniem — wtrącił
Michaelis, uśmiechając się melancholijnie pod nosem. — Jestem kamerdynerem w
posiadłości Roseblack. Służę pewnej młodej, upartej i nieokrzesanej dziewczynie
o wielkim sercu. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak takie coś potrafi
pozytywnie wpłynąć na postrzeganie świata.
— Król
kamerdynerem? Ależ to się nie godzi! — krzyknął zaskoczony żołnierz.
Widząc jego
szczerze zszokowany wyraz twarzy, Sebastian ponownie wybuchł szczerym śmiechem.
Bawiła go ta typowa, demoniczna sztywność, którą charakteryzował się
niedoświadczony młodzik. Gdyby spędził w ludzkim świecie chociaż dwieście lat,
zupełnie zmieniłby sposób postrzegania pewnych spraw. Przez myśl króla przeszło
nawet, że powinien zarządzić obowiązkowy kurs, który zmuszałby demony do życia
wśród ludzi, by mogły się wewnętrznie rozwinąć.
— Godzi się czy
się nie godzi, dla ludzi jesteśmy potworami. Nie obchodzi ich, czy w swoim
świecie jesteś królem, żebrakiem czy kupcem. Podpisujesz pakt, stajesz się
własnością swego pana i dbasz o niego, by otrzymać zasłużoną nagrodę. Poznajesz
jego zwyczaje, psychikę, emocje… To naprawdę fascynujące — opowiadał dalej,
przed oczami widząc przelatujące obrazy ze swego wspólnego życia z Elizabeth.
— Pa…
Sebastianie — wydukał niepewnie Samarel. — To naprawdę możliwe, żebyśmy mogli
się od nich czegoś nauczyć? Poprzedni król zawsze powtarzał, że to tylko nędzne
robaki, które istnieją tylko po to, by zapewnić nam źródło pokarmu.
— I dlatego
właśnie go zabiłem. — Michaelis uśmiechnął się rezolutnie, wzbudzając tym samym
jeszcze większe niezrozumienie we współrozmówcy. — Widzisz, mój ojciec bał się,
że demony będą podążały za głosem swoich serc, za rozumem, emocjami… To
wszystko bardzo szybko doprowadziłoby je do wniosku, że nie nadawał się na
władcę. Robił więc wszystko, bylebyśmy byli pustymi skorupami. Marionetkami,
jak te Azazela, tylko że nawet nie wiedzącymi o tym, że się nimi porusza.
— Kiedy mówisz
o tym w ten sposób… To chyba prawda.
— Nie musisz mi
przytakiwać, bo jestem twoim królem — warknął Sebastian.
— Nie! Panie,
nie! To nie tak! Znaczy… Sebastianie, zupełnie nie o to chodzi. Po prostu… Jak
się nad tym zastanowić, to… Ja czasem, chyba, nie wiem, nie jestem pewien, ja…
— Wyduś to
wreszcie, robi się późno.
— Ja chyba
kiedyś coś czułem. Kiedy urodziła się moja siostra. Takie ciepłe coś w klatce
piersiowej. Myślałem, że to choroba, ale główny medyk wioski stwierdził, że nic
mi nie dolega i… W końcu przeszło.
— To miłość.
— Miłość?!
— To
najpiękniejsza emocja, jaką miałem szansę poznać. Ona zupełnie zmienia
spojrzenie na świat. Odkrywasz w sobie pokłady energii, które pragniesz
spożytkować, by dać szczęście osobie, którą darzysz uczuciem.
— A ty kogoś
kochasz?
— Owszem.
— Królową?
— Eni? Tak, ją
też. Ale to inny rodzaj miłości. To miłość platoniczna, a ja mówiłem teraz o
tej romantycznej. Nie patrz się tak, kiedyś zrozumiesz, trzeba czasu — zaśmiał
się, kiedy zagubiony Samarel chwycił się za głowę. Natłok informacji
zdecydowanie go przerastał. — Kocham moją panią, moją kontrahentkę, Elizabeth.
Dla niej staram się coś zmienić — wyznał i podniósł się spod drzewa.
Uznał, że
najwyższa pora wracać. Dobrze mu się rozmawiało z jednym ze swoich, ale
wszystko kiedyś dobiega końca. Prawdopodobnie to była jego ostatnia
niezobowiązująca rozmowa z demonem. Wiedział, że następnej może nie dożyć, ale
nie przejmował się tym długo, miał do wykonania zadanie, a problemy jedynie by
go rozpraszały. Dla dobra swej pani nie mógł pogrążyć się w czarnych myślach.
Michaelis
pożegnał się Samarelem i ruszył w drogę powrotną. Do posiadłości dotarł godzinę
później. Było już późno, ale dostrzegł blade światło z okna Elizabeth. Wszedł
do budynku i bezzwłocznie udał się do dziewczyny. Zapukał do drzwi, usłyszawszy
odpowiedź, wkroczył do środka i obdarzył nastolatkę ciepłym uśmiechem.
— Dowiedziałeś
się? — zapytała, zerkając na niego podejrzliwie. Nienaganna fryzura, idealnie
czysta skóra, frak – nic nie wskazywało na to, by właśnie wrócił z misji, ale
Lizz nie wątpiła w jego rzetelność. Zastanawiało ją raczej, co takiego się
wydarzyło.
— Owszem.
Zdobyłem wszelkie niezbędne informacje.
— No to się
nimi podziel, zamiast się chwalić.
— Oczywiście.
Sebastian
wytłumaczył wszystko hrabiance najdokładniej, jak potrafił. Nie wymagał, by
zrozumiała każdy szczegół, w końcu sprawa dotyczyła piekła, ale kontrahentka go
nie zawiodła. W ciszy wysłuchała tego, co miał do powiedzenia, rozumnie kiwając
głową, a potem podsumowała wszystko krótkim „dobra robota”. Gdyby czegoś nie
zrozumiała, zapytałaby. Lubiła wiedzieć wszystko, mieć pewność, że zrozumiała w
odpowiedni sposób. To jedna z wielu rzeczy, które Sebastianowi udało się wpoić
w jej młody umysł na przestrzeni wspólnie spędzonych lat: kto pyta, nie błądzi,
bo pewność jest podstawą odpowiedniego działania. Zaskakująco szybko przyswoiła
tę zasadę i zawsze chętnie z niej korzystała.
— Jak panienki
rehabilitacja? Służący sobie poradzili?
— Tak, można
tak powiedzieć — mruknęła bez przekonania, zerkając smętnie na wystające spod
koca stopy.
— Dalej nic?
Proszę się nie martwić, na pewno już lada dzień się uda.
Lizz miała już
dość takich wyświechtanych stwierdzeń. W ciągu ostatnich dni nasłuchała się ich
aż nadto, a jednak ani trochę nie przybliżały jej do osiągnięcia celu. W głosie
Michaelisa słyszała jednak pewność. Nie rozumiała, dlaczego potrafił tak mocno
w to wierzyć, ale chciała, by jej również się to udzieliło. Nie skomentowała
więc, uznając brak uszczypliwej odpowiedzi za pierwszy krok na drodze do wiary.
Kurcze, nie umiem pisać komentarzy...
OdpowiedzUsuńFajnie ci wyszedł ten rozdział, ciekawe (czyt. roznegiżowane ;) ) sceny, rozmowa dwóch demonów o uczuciach, nowe informacje. Sporo tego. Więc rozdział jest jak najbardziej na plus. Tylko czekać na kolejne :) ( i skończyć czytać początek, jestem dopiero tak właściwie na 1... księdze ? Chyba tak )
Pozdrawiam :)
Hahaha xD. Że Ci się nie miesza, jak tak skaczesz z tomu na tom :P. Ja bym chyba już nie wiedziala, co jest co :P.
UsuńDzięki za opinię!^^
Ostatnio w rozdziałach pojawia się więcej skóry Sebusia, oczywiście nie bez powodu, ale on stanie się jasny za jakiś czas xZ. A moralizatorstwo to taki spontan, nawet się nie zorientowałam, kiedy to pisałam i dopiero przy becie zauważyłam, że jakoś tak głęboko wyszło :P.
Bardzo podobała mi się scena o tym jak Samarel i Sebastian rizmawiali tak...poprostu. No ale co mnie rozbawiło to zakłopotanie Samarela gdy zobaczył Sebcia nago hehe. Cóż czekam na rozdział!
OdpowiedzUsuńHahaha, biedny Samarel ledwo to przeżył, aż się chłopak spocił ze zdenerwowania.
UsuńCieszę się, że ich rozmowa Ci się spodobała <3. To cudownie, gdy merytoryka wygrywa z nagością xD.
Dziękuję i do zobaczenia w następnym rozdziale :*.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"którzy wraz z nom" powinno być z nim
OdpowiedzUsuńA idąc do myśli przewodniej, która skłoniła mnie by znów Cię pochwalić za rozdział (mniejsza o to że w sobotę stwierdziłam totalne dno z rozdziału)
A teraz :
Hahhahahah o mój Boże i to zakłopotanie gdy zobaczysz Sebusia nago
Rozdział bardzo mi się podobał*leży na podłodze i się śmieje* ten natłok nowych informacji bardzo wyjaśnił mi sytuację. Nie wiem co ci jeszcze powiedzieć . Wiem tyle że do soboty to zwyzywam cały świat bo chcę kolejny rozdział xd
Dobra..
To powodzenia i weny życzę 😘😘
Pozdrawiam ✌✌
Hahaha, no widzisz. Róża zaskakuje na każdym kroku :P. Dobrze, że ten rozdział Ci się spodobał ♡. Zdecydowanie wolę, gdy macie dobre wrażenia po przeczytaniu, zaqodzenie czytelników jakoś nieszczególnie mnie kręci xD.
UsuńDziękuję, wena się przyda, bo jestem chora i nie mam na nic siły. A wiadomo, że kiedy jest wena, to nie ma siły, by powstrzymać autora przed tworzeniem ♡.
Do zobaczenia w sobotę :*
Bardzo mi się spodobał ten rozdział, a najbardziej to scena, w której Sebastian rozmawiał z Samarelem o uczuciach . O tym jak pokochał ludzką dziewczynę, która zmieniła jego życie. Dla mnie to po prostu piękne. Sebastian wcześniej nie wiedział o istnieniu emocji, uznawał je jako słabości,lecz z upływem czasu doświadczył ich na własnej skórze,stopniowo odkrywał nowe uczucia, których jak większość demonów, nigdy przedtem nie znał, przekonał się też o tym co to znaczy kochać drugą osobę,jak piękna może być miłość. W tym rozdziale trochę się wyjaśniło dlaczego Samarel przebywa teraz w ludzkim świecie, Anasi wysłał go na ziemię po to,aby odnaleźć ich wroga, a ja chyba domyślam się kto jest tym wrogiem...
OdpowiedzUsuńPowodzenia i do następnego rozdziału :*
Ja myślę, że najwyższa pora, by już każdy (poza bihaterami, bo to wybitne sieroty hahahahaha xD) się powoli upewniał w tożsamości przeciwnika :P.
UsuńCieszę się, że opis uczuć przekonał Cię do tego rozdziału. W sumie zamiast moralizować, chciałam pokazać tę różnicę pomiędzy demonem czującym, a zwykłym, niczym nie wyróźniającym się demonem "zwykłym" xD. Bo Enepai, Loki, Anaei, nawet Azazel i reszta doradców mają określone charaktery i nie są aż tak... Mdli i zwyczajni. A właśnie taki Samarel prezentuje postawę młodego żołnierza wychowywanego w zgodzie z piekielnymi przekonaniami, więc dobrze kontrastuje z Sebunien :P.
Dziękuję, do zobaczenia :).
Super jak zawsze,bardzo podoba mi się twój styl pisania :D Czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńA dziękuję bardzo. Następny już w sobotę, do zobaczenia :D.
UsuńNoo niee piękny rozdział! Najbardziej podobało mi ( i zarówno Killers...rozdział czytany na fizyce) jak Sebastian mówił o uczuciach. Nie ubierał tego w wymyślne słowa on to powiedział tak od siebie. Hehe ale ten Adamowy strój hehe. Ojj Nami gdybyś widziała jak Killers próbuje się nie zaśmiać na lekcji. Jej mina była bezcenna. Ale niestety skończyło się to dla niej zadaniem dodatkowym z fizy. Wracając rozdział wpaniały!
OdpowiedzUsuńAhahahahhahaahahaha, jezu xDDDDDDDD. Znowu zua autorka odwraca uwagę ludzi od nauki xD. Ale tk fizyka, w pełni rozumiem. Znaczy ten, no, miło mi i w ogóle, ale, żeby nie być niepoprawną politycznie muszę to napisać: na lekcjach trzeba uważać xD.
UsuńCiekawa jestem tej jej miny hahaha. Swoją drogą to zabawne, że dwie koleżanki z klasy czytają na lekcjach moje wypociny. Czuję się fejmem ♡.
Mam nadzieję, że pomożesz Killers w rozwiązaniu zadania :P.
Dajcie znać jak poszło pod kolejnym rozdziałem :*. Do soboty!^^
PS Weź się podpusuj, jeśli możesz. Lubię wiedzieć, z kim piszę, nawet jeśli to tylko internetowy nick xD. Łatwie w ten sposób nawiązać jakąś tam więź z poszczególnymi czytlenikami :P.
Ile Rzeczywistości ma Sebastian?
OdpowiedzUsuńI CZY W KOŃCU DOBRZE ROZUMIEM, ŻE:
życie demonów jest zbyt długie, by liczyć je latami, bo każdy miałby conajmniej z pierdyliard, więc dla ułatwienia pryjęli Rzeczywistoś i Rzeczywistość = ileś tam miliardów, prawda? No powiedz coś o tym, bo ja już zdurniałam z tymi Rzeczywistościami, a dalej nie mam pojęcia, co to może być. A mnie to nurtuje na zmiankę z irytowaniem, no. Pożaliłam się XD
Ahahahhahah, Sebuś XD "Podaj ręczniczek i podziwiaj mój królewski zadek. A, jeśli łaska, umyj mi głowę, skoro już tu jesteś XDDDDDD"
"Spocznij, bo zdrętwiejesz" -westchnął zniesmaczony nagi demon, pochylając się nad drugim. I JAK TU NIE ZDRĘTWIEĆ XDDDDDDD
XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
"Panie, to wielki zaszczyt pooglądać twoje jajca". XDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD powietrza XD
Tam jest literówka, tak przy okazji, nie nom, a nim.
Tak Sebastian, twoje życie jest wystarczająco skomplikowane, to doskonały moment, byś sobie jeszcze zbliżył się z facetem. I naturalnie powiedział o tym swoim żonom: prawnej i mentalnej. Na pewno się ucieszą zrozumieją i wybaczą. BO BISEKSUALIZM JEST FAJNY. A zresztą się umył.
Ojjjej, Samarel... Taki kochany, takie ciepłe coś to na pewno choroba. Chciałabym, żeby zakręcił się bardziej koło Sebastiana, to mogłoby wyjść na dobre.
I tak mi się zdaje, że Anasi szuka Eizabeth. Ale to by było zbyt oczywiste, więc wymyśl, że TOMOKO. Bo tak XD Albo szczątków Ciela XD
oooooo, albo oni szukają Grabarza. Ileż może siedzieć w bezpiecznej skorupce.
Sebuś ma ILEŚ Rzeczywistości. Nie planuję (przynajmniej na razie) tego ujawniać. A co do Rzeczywistości to się mylisz, ale to będzie wyjaśnione. Pod koniec tego tomu albo na samym początku następnego, już to ustaliłam dokładnie. Ale Ci nie powiem! No nie, no bo nie, chociaż mnie korci. Jesteś na dobrej drodze, ale do tego dochodzi jedna mała rzecz, której nie da się raczej wywnioskować spomiędzy wersów, więc musisz poczekać. No, nie da się na to wpaść, no xD.
UsuńHahahahahahahahaha xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Ej, ale co Ty chcesz od zbliżania się z facetem? W sumie, biorąc pod uwagę to minimum informacji na temat piekła, które tu zawarłam, nie byłoby w tym właściwie nic złego. No, przynajmniej w teorii xD.
Prawna i mentalna żona <3. Ej, biseksualizm jest... Daje większe szanse, no!
I nie, Anasi na pewno nie szuka Elizabeth, bo to by było zwyczajnie głupie xD. Przecież dobrze wie, że ona jest z Sebciem, no weeeeeeeeeeeź xD.
Napisze tylko, ze bardzo fajny rozdział :D Ten Samarel... polubiłam go :D
OdpowiedzUsuń