sobota, 4 lutego 2017

Tom IV, XCVI

I tak oto dobrnęliśmy do przedostatniego rozdziału czwartego tomu. Niemożliwe, nie? A jednak :D. Też trudno mi uwierzyć, bo już się bałam, że nigdy tego nie skończę, ale jednak się udało. 
Humor też mam już lepszy. Prawie dobry, gdyby nie brać pod uwagę, że prawdopodobnie zwaliłam egzamin, bo nie spałam w nocy... No cóż, życie. 
W każdym razie mój telefon już naprawiony i odbiorę go na początku przyszłego tygodnia, z japońskiego dostałam 5 na semestr i doszedł mój sebusiowy cu-poche. Także większość spraw ma się lepiej. Feriuję sobie. Staram się wykorzystać czas, żeby zarobić hajs, nadgonić z opkiem, powtórzyć cały japoński od zera i takie tam. Mam nadzieję, że i Wy spędzacie ferie produktywnie :). 

Miłego! :*



============================

Chociaż słońce zdążyło leniwie wzejść ponad horyzont, na wzgórzach przy Walbury Hill wciąż panował mrok. Wzbite w powietrze tumany popiołu z resztek ciał dwóch przeciwnych stron konfliktu skutecznie uniemożliwiał słońcu czynienie swej powinności.
Wrzawa, rozpaczliwe wrzaski, huk wybuchów Łaski – przerażające dźwięki niosły się echem kilometrami, płosząc wszelkie zwierzęta ze świata fizycznego, które potrafiły wyczuć to, co działo się na innym planie rzeczywistości. Zew krwi napawał je przerażeniem, lecz nie potrafiły dostrzec jego źródła.
Zjednoczone siły demonów i aniołów dawały z siebie wszystko, starając się odeprzeć zmasowany atak przeciwników. Taktyka bazująca na wykorzystaniu anielskiej umiejętności okazała się jednak nieskuteczna. Przeciwników było zbyt wielu, a wybuch czystej energii pochłaniał zarówno ich, jak ich walczące ramię w ramie przeciwne nacje. Straty, jakie w zastraszającym tempie ponosili obrońcy Podwaliny Rzeczywistości, nie zwiastowały rychłego końca potyczki. Niektórzy zaczynali nawet wątpić, że uda im się zwyciężyć, lecz wszyscy trzymali obawy w sercach, nie chcąc podkopywać ducha współwalczących.
— Gdzie król?! — ryknęła Enepsignos, wykopawszy się z góry zwłok przeciwników, których z trudem zdołała pozbawić życia.
Generał drugiego zastępu trzeciego kręgu wskazał dłonią kierunek, który okazał się być tym samym, z którego nadciągał siwy bóg śmierci. Jego włosy lśniły srebrzystym blaskiem podobnie jak ostrze kosy, która co i raz ginęła wewnątrz ciał, by w towarzystwie wrzasków rozdzierać na strzępy kolejnych wojowników. Twarz grabarza skąpana była we krwi, szaleńcza szybkość i zwinność napawała wojowników trwogą, lecz w oczach boga śmierci nie było ni furii, ni splątania. Cały czas pozostawał w pełni świadomy, spokojny; kontrolował sytuację, co chwilę przekazując armii kolejne polecenia.
Enepsignos chciała ruszyć za mężem. Widząc, jak nurza się pośród ciał szkaradnych bestii, upewniła się, że nie byłaby w stanie pozwolić mu umrzeć. Musiała pomóc ukochanemu, bornic go ze wszystkich sił. Ruszyła w stronę grabarza, jako kolejna ignorując rozkazy.
Gabriel obserwował sytuację z lotu ptaka, wraz z dwoma innymi oddziałami przeprowadzając zmasowany atak powietrzy, który jeszcze jakimś cudem powstrzymywał kreatury przed wtargnięciem na teren zabezpieczany przez żniwiarzy. Towarzyszący mu Rafael zerkał co chwilę w stronę Williama, jednak bóg śmierci uparcie udawał, że go nie widzi.
Doskonale wiedział, co jest mu pisane, wydał odpowiednią dyspozycję, przewidując, jak potoczą się losy potyczki. Z informacji, które udało się zebrać shinigami, i z doświadczenia, którego nabrał mając do czynienia z Undertakerem, nie miał problemu z przepowiedzeniem przebiegu potyczki. Jak dotąd wszystkie jego prognozy okazywały się słuszne. Gdyby chciał, mógłby powiedzieć aniołom, a może demonom – nie miało to większego znaczenia – o pochodzeniu kreatur. Wiedział, że legendarny bóg śmierci bazował na starodawnych podaniach, łącząc legendy kanibalistyczne z ponadnaturalnymi praktykami. Dzięki temu zdołał stworzyć istoty, które z ludzi zdołał przemienić w coś, co swym jestestwem najbardziej przypominało demony, lecz nie były ograniczane demonicznym sposobem myślenia. Istoty, które myślały, że są wolne, w istocie pozbawione były instynktu przetrwania, który potrafił pchnąć ludzi do czynów, które – wydawać by się mogło – nie mieściły się w ich zasięgu.
William nie rozumiał, w jaki sposób legendarny shinigami zdołał pozbawić kreatury wolnej woli, przekierowując ich instynkt wedle swojej woli, lecz rozumiał, co się stało, i gdyby przekazał odpowiednie informacje walczącym, możliwe że bitwa już dawno dobiegłaby końca. Nie jego rolą była jednak ingerencja, w tym sporze był jedynie neutralnym obserwatorem, którego powinnością była opieka fundamentu Rzeczywistości.
Kilkoro z jego podwładnych dostało wprawdzie szczegółowe instrukcje, nakazujące im włączyć się do walki, jeśli życie Kruka bądź Michała narażone zostanie na niebezpieczeństwo, którego nie zdołają odeprzeć, ale to jedyne, na co zdobył się zarządca. Musiał chronić swoje dobre imię, w ferworze walki nikt nawet nie zwróciłby uwagi na kilka odstępstw od normy, dlatego sobie na to pozwolił. Gdyby jednak Rafael wiedział, że Spears znał sposób na położenie kresu rzezi pod Walbury Hill, zmusiłby go, by wydał sekret w obronie swej przeszłości, a na to William nie mógłby się zgodzić nawet za cenę degradacji i utraty dobrego imienia.
Siły wroga powoli przeciągały szalę zwycięstwa na swoją stronę. Pierwsze szeregi zdołały dotrzeć na teren zabezpieczony przed żniwiarzy, którzy nie opuszczając swoich miejsc, odbierali ataki, czerpiąc dodatkową siłę z węzłów energetycznych.
— Kurwa! Naprzód! Walczyć! — krzyknął Michaelis, zorientowawszy się, że jako jedyny pozostał poza polem energetycznym.
Wszyscy towarzysze broni zostali zepchnięci w tył. Powinien się wycofać, ale Undertaker był coraz bliżej. Demon wzbił się w powietrze, a potem obrał za cel żniwiarza i z wyciągniętym mieczem zaczął z zawrotną prędkością lecieć w jego stronę. Shinigami nie zamierzał jednak siłować się z królem. Wydał rozkaz, który zmusił kilkanaścioro z jego żołnierzy do zasłonięcia go w postaci żywej tarczy, a kiedy broń Sebastiana przebiła się przez ciało jednej z bestii, bóg śmierci machnięciem kosy odepchnął go wraz z martwymi kreaturami niemal do samych stóp stojącego w pierwszych szeregach obronnych Ronalda, nieopodal którego walczyła jego ukochana.
— Sebastian! — krzyknęła hrabianka, widząc upadającego, skąpanego we krwi ukochanego.
Rozproszona nie zdołała zablokować kolejnego ciosu, przyjmując atak jednej z bestii, która rozcięła jej rękę od barku do łokcia, pozostawiając w ranie resztki połamanych pazurów. Dziewczyna upadła, zaciskając zęby z bólu. Michaelis chciał ruszyć w jej stronę, jednak silne szarpnięcie Michała odwiodło go od tego pomysłu.
— Ma ochroniarzy, ruszaj się. Musimy się ich pozbyć, inaczej obudzimy strażników!
— Więc walcz! — odkrzyknął jedynie król, ponownie rzucając się w wir walki.
Undertaker był coraz bliżej, siły obrońców kamienia słabły z każdą chwilą. Przez moment Elizabeth walczyła ramię w ramię z ukochanym, który nie potrafił pojąć, jakim cudem była w stanie dotrzymać tempa bestiom. Wciąż nie zauważył, że wewnątrz jej kruchego, kalekiego ciała znajdowała się istota, którą z ogromną zawziętością starał się z niej wygnać, obawiając się konsekwencji jej istnienia. Był tak pewien, że nawet kiedy oczy nastolatki rozbłysły krwistą czerwienią, wmówił sobie, że zmęczenie w walce przyprawiało go o omamy.
Gdy ponownie ich rozłączono, siły wroga zmieniły taktykę. Dotąd parły jedynie naprzód, nie licząc się z ofiarami i wizją śmierci. W ich działaniach nie było żadnej konkretnej logiki ani taktyki, jedynym, co nimi kierowało, był rozkaz dotarcia do celu i sporadyczne krzyki Undertakera, który traktował bestie jako żywe tarcze, bądź nakierowywał je na dobry tor, gdy pochłonięte walką gubiły kierunek.
Kiedy jednak wszystkie przekroczyły granicę pola energetycznego, wprowadzając na jego teren swego dowódcę, ich ruchy i sposób walki stał się bardziej defensywny. Gdyby aniołowie w dalszym ciągu byli w stanie używać tajemnego ataku, może nawet byliby w stanie ich rozgromić, jednak niewielu pozostało na polu bitwy gołębi, które mogły to uczynić. Ci, którzy posiadali w sobie dostatecznie dużo mocy, bez chwili wahania oddawali życie, ciągnąc ze sobą w otchłań dziesiątki przeciwników, jednak to wciąż było zbyt mało.
Zdziesiątkowani sojusznicy powoli tracili szansę. Kilkoro z aniołów próbowało nawet przekonać żniwiarzy do wzięcia udziału w walce, lecz oni wciąż pozostawali na swoich pozycjach, nie robiąc więcej, niż do nich należało. Byli tylko pionkami i tak też się zachowywali, bez względu na to, czy przemawiał do nich szeregowiec, dowódca czy niebiański władca.
W pewnej chwili niewiarygodnie silny wstrząs targnął ziemią na terenie Walbury Hill, sprawiając, że przez moment wszyscy wojownicy zamarli w bezruchu.
— Co to jest?! — krzyczała hrabianka, szukając wzrokiem ukochanego.
Michaelis patrzył strwożony w stronę niewielkiego głazu, który powoli wyłaniał się spod ziemi. Wraz z nim z podłoża wyrastały również następne, obnażając przed bojownikami kolosalne sylwetki śpiących strażników.
— Wiecie, co robić! — krzyknął donośnie Undertaker, przywołując swych żołnierzy do porządku.
Oczy kolosów rozbłysły oślepiającym błękitem, niwelując popiół i zabijając unoszących się w powietrzu skrzydlatych żołnierzy. Strażnicy nie znali dobra ani zła, nie mieli kontaktu ze światem. Ich jedynym przeznaczeniem była obrona kamienia, a pojmowanie kolosów było ograniczone do niezbędnego minimum, które pozwalało im zniszczyć każde zagrożenie.
Nie można było z nimi rozmawiać, głosy innych nacji nie docierały do ich uszu nastrojonych jedynie na częstotliwość rodzimej energii Rzeczywistości. Nie dało się więc wytłumaczyć im sytuacji. Każdy, kto znajdował się zbyt blisko, stawał się zwyczajnie ich wrogiem, bez względu na to, czego tak naprawdę chciał. Nikt nie miał prawa przedwcześnie zbliżyć się do Podwaliny Rzeczywistości.
Oczy większości śledziły każdy ruch kolosów, których czwórka skupiła się wokół centralnego głazu, z którego wnętrza biła energia tak silna, że odczuwał ją każdy, nawet Elizabeth. Dziewczyna jednak nie patrzyła na strażników, szukała Sebastiana, a kiedy jej wzrok odnalazł ukochanego, poczuła, jak coś w niej pęka.
Więc to miał na myśli, kazał im go zabić. Dlaczego? Dlaczego jego? – pytała się, nie mogąc drgnąć. Momentalnie przeniosła do wnętrza umysłu. Nigdy nie wiedziała, ile w rzeczywistości trwały jej rozmowy z Idą, leczy tym razem makabryczny widok przeraził ją tak bardzo, że nawet o tym nie myślała.
— Zabijają go, Ida.
— Zabijają — przytaknęła kopia, wyłaniając się przed hrabianką.
Promieniała. Chociaż po ciele doppelgangera spływała krew, jej rozcięte ramię wyglądało tak, jakby zaraz miało odpaść, uśmiechała się i była w swoim żywiole. Chociaż w walce to Lizz wciąż pozostawała świadomością dominującą, wszelkie rany brała na siebie Ida. W podświadomości była idealnie zdrowa. Nie miała żadnych ran, nie kulała, nawet jej ubranie pozostało nietknięte.
— Co to znaczy? — zapytała, przyglądając się swemu ciału, porównując je z tragicznym stanem swojej kopii.
— To znaczy, że niedługo będę wolna.
— Ida… To już?
— Tak. On właśnie tego chciał. Wiedział, że jeśli to zobaczysz, oddasz mi całą władzę, a wtedy on przekieruje ją na strażników.
— Ale nie zrobisz tego, prawda? Uratujesz Sebastiana i zabijesz go, tak?
Ida westchnęła ciężko. Podeszła do Elizabeth i chwyciła ją za podbródek, wyzywająco spoglądając w jej oczy.
— Nie ufasz mi? Jestem tobą — powiedziała i wpiła się w usta Elizabeth.
Hrabianka próbowała się wyszarpnąć, ale w porównaniu do doppelgangera była tak słaba, że jej szamotanina nie wprawiała kopii nawet w lekkie drżenie. Była niczym posąg, jak te kolosy, które napawały serce szlachcianki przerażeniem jedynie odrobinę mniejszym od tego, które rozerwało je na widok cierpiącego Michaelisa.
Ida pogłębiała pocałunek, sunąc dłonią po ciele hrabianki. Lizz nie wiedziała, o co jej chodzi, obawiała się tego, co zamierzał zrobić doppelganger, ale kiedy do jej oczu napłynęły łzy, kopia przestała.
— Chciałam cię poczuć, zanim rozstaniemy się na zawsze, Lizzy.
— Nie musiałaś…! Nie odpowiedziałaś!
— Tak, tak, uratuję twojego Sebusia, żeby zginął kwadrans później — prychnęła znużona kopia. — Lizzy, byłam z tobą, odkąd cię uwięził. Pomagałam ci, broniłam cię, wzięłam na siebie cały twój ból, cierpienie, najgorsze wspomnienia. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, co on nam robił. Nie wiesz wszystkiego, mam nadzieję, że nigdy się nie dowiesz. Kocham cię. — Ton Idy zupełnie się zmienił.
Elizabeth dostrzegła w niej to, z istnienia czego zawsze zdawała sobie sprawę, choć doppelganger nigdy nie pokazał tego tak otwarcie. Ida była dobra. Chociaż doświadczenia, przed którymi ochroniła szlachciankę, zniszczyły ją, skrzywiły i wypaczyły, a przecież już z samej natury była tworem quasi-demonicznym, w rzeczywistości pragnęła bronić tej, z której się zrodziła. Chciała wreszcie zaznać spokoju i odejść.
— Ufam ci. Zrób, co konieczne. Dziękuję za wszystko, chociaż niektóre rzeczy mogłaś zrobić inaczej… — odpowiedziała nastolatka, chwytając Idę za dłonie.
— Żegnaj, siostro.
— Żegnaj.
~*~
Michaelis dał się rozproszyć, popełnił jeden z najgorszych błędów – stracił czujność, w konsekwencji czego został ciężko ranny. Kiedy w milczeniu wpatrywał się w wyrastające z ziemi kolosy, towarzyszące demonowi emocje zupełnie odcięły go od rzeczywistości. Przez moment widział tylko siebie i ogromnego, człekokształtnego stwora, w którego oczach nie dostrzegał ni cienia pomyślunku.
Był zaznajomiony ze wszelkimi legendami na ich temat, samodzielnie przeszukał wszystkie zapiski Anasiego, wielokrotnie odwiedzał piekielną bibliotekę – wszystko po to, by zaspokoić młodzieńczą ciekawość. Nigdy nie miał szansy ich ujrzeć, rzadko zdarzało się, że byli zmuszeni interweniować. Za jego życia stało się to tylko dwa razy: pierwszy – gdy był jeszcze zbyt mały, by cokolwiek pamiętać, oraz drugi – kiedy odbywał karę za niesubordynację, w osamotnieniu i niesamowitym gorącu spędzając kilka ludzkich lat życia. Nie miał nawet świadomości, że coś takiego się wydarzyło, dopóki nie opuścił więzienia i nie zaczął żałować swej porywczości, która sprawiła, że nie dostąpił zaszczytu podziwiania kolosów.
Wtedy był jeszcze młody, nie rozumiał, z jak ogromnymi konsekwencjami wiązało się obudzenie strażników. Gdy jednak stanął z nimi twarzą w twarz, wszystkie zapiski, cała wiedza na ich temat, którą gromadził przez Rzeczywistości, momentalnie do niego wróciła i oszołomiony nie był w stanie się skupić.
Ze stanu zawieszenia wyrwał go dopiero ostry ból. Miecz, który nieumiejętnie dzierżyła w dłoni jedna z kreatur Undertakera, przeszła jego pierś na wylot. Z rany zaczęła sączyć się krew, a kiedy zainterweniował Michał, zabijając stwora, który wyszarpnął broń z ciała Kruka, cała pierś króla zalała się szkarłatem.
Sebastian klęknął powoli, nie mając siły, by utrzymywać się na nogach. Specjalne ostrze znacząco naruszyło jego ciało, nie był w stanie kontynuować walki. Nie mógł nawet zacząć się leczyć, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że plan Undertakera nie miał słabych stron. Na powierzchni ostrza musiał znajdować się specyfik uniemożliwiający regenerację, w innym wypadku zdołałby chociaż zminimalizować krwawienie, tymczasem posoka w dalszym ciągu potokiem opuszczała jego ciało, z każdą chwilą pozbawiając władcę piekieł sił.
— Sebastian!!! — Usłyszał dobiegający z oddali krzyk Elizabeth.
Spojrzał w jej stronę. Nastolatka wpadła w istny szał. Rzuciła się w jego stronę, biegnąc tak, jakby jej nogi nigdy nie były ranne, niszcząc wszystko wokół, nie dając przeciwnikowi najmniejszych szans. Przez rozmazany obraz przed oczami demon dopiero po chwili dostrzegł całkowitą zmianę wyrazu twarzy ukochanej. Nie należał do niej, nigdy nie patrzyła na nikogo w taki sposób, póki…
— To ty… — chrząknął dławiony krwią Michaelis.
Nie rozumiał, jak to było możliwe, ale istotą, która opętała jego panią, była ta sama demoniczna natura, którą od pierwszych chwil trwania kontraktu starał się z niej wyplenić. Był przekonany, że mu się udało. Elizabeth stawała w obliczu tylu sytuacji, które zazwyczaj aktywowałyby uśpioną osobność, a jednak pozostała ukryta. Prawie tak, jakby hrabianka wiedziała o jej obecności i weszła z nią w układ.
— Coś ty zrobiła? — zapytał, w majakach widząc stojącą naprzeciwko niego fioletowowłosą.
Ida tymczasem dalej gnała w jego stronę. Chociaż pozornie wyglądała tak, jakby w szale zachowywała się zupełnie irracjonalnie i przypadkowo – podobnie jak żołnierze Grabarza – w rzeczywistości doskonale wiedziała, co robi. Planowała tę chwilę odkąd się narodziła. Niedługo potem, gdy młoda Elizabeth w swej nieświadomości korzystała z pomocy Undertakera, ona opracowywała szczegóły zemsty. A kiedy podczas zabiegu coś poszło nie tak, przez chwilę świadomość Idy wniknęła w umysł boga śmierci, odkrywając cały jego plan. Ale on o tym nie wiedział – przynajmniej tak jej się wydawało, dlatego postanowiła zaryzykować i poznać prawdę.
Jej więź z kreaturami sobie podobnymi byłą silniejsza, niż spodziewał się grabarz. Nie rozumiał w pełni tego, co stworzył, nie miał odpowiednio dużo czasu, by wniknąć w umysłu kreatur – zbytnia pewność siebie i niecierpliwość sprawiła, że stał się nieuważny. Zaniedbał jedną ważną rzecz, o której nikt nawet nie pomyślał. Głupi ludzie, głupie demony, cholerne anioły, pieprzony Undertaker. Wszyscy jesteście nikim. Zniszczę cię, pozbędę się ciebie raz na zawsze.




8 komentarzy:

  1. I b;lizej tym wieszę emocje czuje tego co tam się dzięje a im blizej konca tym łzy mi cieknal...Nie moge sie doczekac reszty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już w środę ostatni rozdział przedostatniego tomu. Wstrzymaj się ze łzami do zakończenia :P.

      Usuń
  2. Monika Lisicka4 lutego 2017 12:29

    Jezu... Ja chce więcej. Sebuś nie umieraj, błagam 🙏. A Ida niech skopie zadek temu który ją stworzył. Jak Unduś był jedną z moich ulubionych postaci ( w anime ) tak tutaj mam go ochotę osobiście zmieszać z błotem. I nadal die zastanawiam co przeskrobał w młodości Will a się okazuje , że nas Sebastian też nie był święty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni żyją zbyt długo, by mieć czyste sumienia xD. Zastanawiam się dalej, czy w piątym tomie opisywać, co takiego przytrafiło się Willowi, zobaczę jeszcze. Za to relacja Seba - Rafael zostanie poruszona na pewno. A co do Undertakera... W anime rzeczywiście nie sposób go nie lubić, w mandze wychodzi z niego niezłe ziółko i w zasadzie mam co do niego mieszane uczucia, dlatego w opku został głównym bad guyem xD. A co mi tam! :D.

      Usuń
  3. SEBASTIAN, PROSZĘ CIĘ NIE UMIERAJ !
    Nie rozpoczął się nawet 5 tom, a on już jest bliski śmierci. Biedny Sebastian, współczuję mu, jak on musi cierpieć...
    Ja tam jestem ciekawa tej relacji Rafaela z Sebastianem i dlaczego on tak szanuje tego anioła. A Undertaker już mnie naprawdę wkurza. W anime również był jedną z moich ulubionych postaci, a Róży poznajemy jego mroczną stronę, skrywaną pod maską zabawnego grabarza
    ( w BotA w sumie też).Ida w akcji...no super niech przywali Undertakerowi.
    Do następnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę chyba tak jak wszyscy.
    Sebastian nie umieraj!!!! Masz jeszcze przed sobą cały 5 tom.
    Teraz tak bardzo mi szkoda Idy. Właśnie zrozumiałam przez co ona musiała przejść i że przez cały ten czas chroniła Lizzy. Mam nadzieję, że chociaż uda jej się z tą zemstą.
    W anime bardzo lubiłam Undiego ale tutaj..... Poprostu czasami jak czytam mam ochotę go rozszarpać. Czyli jak sądzę wszystko poszło z planem.
    Do nastepnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Musze powiedzieć, że jestem pod ogromnym wrażeniem. Twojego bloga napotkałam trzy dni temu i przeczytałam go jednym tchem. Nie jest idealny, zdarzają się zarówno literówki jaki braki całych wyrazów ale nie razi to tak jak w innych przypadkach. Wielkie dzięki za brak błędów ortograficznych :P Prześledziłam większość o tej tematyce i Twój wydaje mi się najbardziej ambitny. Do tego stopnia, że czytałam go do czwartej rano i jeszcze nie mogłam się oderwać :P Udało Ci się nakreślić bohaterów, którzy nie są płascy, znamy dokładnie ich emocje i styl działania. Rzadko komu się to udaje. Chyba nie będzie zaskoczeniem, że moją ulubioną postacią jest Sebastian. I szczerze kibicuję Elizabeth(niech Eni zginie w walce :P), uważam, że dużo lepiej pasuje do Demona z uczuciami niż jego żoneczka. Chociaż i ona jest świetnie wykreowana. Z niecierpliwością czekam na kolejne części i dziękuję za ogrom pracy jaki włożyłaś w tę stronę. Jeszcze przyznam się tylko, że jak trzy dni temu zaczynałam czytać Twoje opowiadanie nie znałam kompletnie fabuły serialu a teraz proszę, jestem na drugim sezonie. Uwielbiam spoilery dlatego najpierw postanowiłam przeczytać wszystkie dostępne fanfiki. Tak więc wielkie dzięki, zmotywowałaś mnie do szybszego obejrzenia :P
    Wega.W

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie przestanie mnie zadziwiać, że są osoby, które potrafią przebrnąć przez 1500 stron w tak krótkim czasie :o. W ogóle dziękuję, że poświęciłaś tyle czasu pod rząd, żeby przebrnąć przez fabułę!^^ To bardzo miłe <3.
      Starałam się, żeby postaci nie były tylko płaskim tłem dla tych głównych. Wiem, że część z nich jest trochę OOC, ale w zasadzie w pewnej chwili zaczęłam to robić specjalnie xD.
      No i że chciało Ci się czytać, jak zobaczyłaś początek... Pod względem stylu jest kiepski i w ogóle opowiadanie wymaga wielu poprawek pog względem językowym, ale zanim się za nie wezmę, chciałam dociągnąć historię do końca. Mimo wszystko cieszę się, że początki Cię nie zraziły i zaintetesowałam Cię na tyle, że dobrnęłaś aż tutaj :). Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej i dalsze losy bohaterów Ci się spodobają :D.
      I nie ma za co, polecam siè na przyszłość :*.

      Usuń

.