sobota, 25 lutego 2017

Tom V, III

Wreszcie sobota! Cieszycie się? Wreszcie nowy rozdział :). A wraz z nim trochę rewelacji :P. Niedużo, ale jednak coś się zadzieje, także zapraszam :).
Nie mam zbytnio weny na przedmowę dzisiaj. Trochę słabo, bo teraz tylko raz w tygodniu macie okazję czytać te bzdury, więc powinnam dowalić więcej niż zazwyczaj, żeby Was zirytować albo ucieszyć (zależy, czy lubicie xD). Ale jakoś tak nie mam zbytnio o czym mówić...
Chociaż nie! Coś się znajdzie. Toboso-sensei ostatnio opowiadała o tym, ile lat mają postaci z Kuroszka, tak mniej więcej, a więc:
Snake: 18 - 20
Agni: około 30
Soma: 17
Vincent (gdy umierał): około 36
Ronald, Phipps, Grey: 22 - 25
Sebastian, Grell, William: 26 - 32

Przynajmniej tak zrozumiałam. Mogę oczywiście nie mieć absolutnej racji, ale i tak się straszliwie jaram, bo według tego wychodzi na to, że jeszcze przez całe 53 dni Sebastian będzie ode mnie rok starszy (przy założeniu, że miałby 26 xD). To mnie trochę podniosło na duchu :P. 
No, to chyba tyle. 

Miłego! :*

================================

Upłynęły dwie many pełne stresu, zmartwień i niezliczonych kroków młodej Adrii, która ze wszystkich sił starała się zapewnić Krukowi komfort. Nie miała za to pojęcia, co powinna zrobić z ludzkim dzieckiem, dlatego zwyczajnie je omijała. Kiedy długowłosa dziewczyna nachyliła się nad królem, by po raz kolejny zetrzeć pot z jego czoła, Sebastian chwycił ją za nadgarstek, ściskając z całą swą siłą i tylko znaczne osłabienie sprawiło, że nie złamał jej ręki. Demonica pisnęła przestraszona, chwilę później zasłaniając usta, gdy zdała sobie sprawę, jak niewłaściwa była jej reakcja.
— Witaj, panie — powiedziała, kłaniając się przed Amonem. — Z polecenia królowej, mojej najdroższej pani, jestem tu, by ci służyć, panie. Proszę, rozporządzaj mną wedle swojej woli, zrobię wszystko, czego zapragniesz — mówiła, nie podnosząc głowy.
Sebastian słuchał słów wydobywających się z ust demonicy, patrząc na nią półprzytomnie. Jego zasnuty mgłą rozpaczy umysł nie połączył jeszcze wszystkich faktów. Dopiero po chwili dotarły do niego wspomnienia poprzednich wydarzeń. Nie zważając na służkę, zaczął rozglądać się po sypialni, niczym gnębiony omamami.
— Elizabeth… — wydusił z trudem, dostrzegając wreszcie leżącą obok siebie dziewczynę.
Odepchnął się łokciem i przysunąwszy się do ukochanej, zaczął gładzić ją po twarzy, szepcząc pod nosem coś, czego Adria nie była w stanie zrozumieć. Służka podniosła się z kolan i nalawszy do szklanki krwi niewiniątek – której Anasi zabronił kosztować komukolwiek innemu, choć wiedział, jak potrafiła być kusząca – podeszła do króla i zaproponowała mu napój.
— Powiedzieli, że nie żyje? — zapytał, odbierając szklankę.
Patrzył  na służkę wzrokiem pełnym nadziei, a ona, nie wiedząc, jak powinna odpowiedzieć, pochyliła tylko głowę. Sebastian powtórzył pytanie, wyraźnie nie zamierzał odpuścić. Kurczowo ściskał w dłoni naczynie, którego zawartość zdradzała jednoznacznie, jak bardzo był zdenerwowany.
— Nic nie powiedzieli, panie. Anasi przerwał im, nim powiedzieli, co się z nią dzieje. Nie obudziła się ani nie ruszała, więc nie dotykałam jej. Nie jestem godna — wybełkotała pospiesznie przerażona demonica.
Kruk wypił zawartość szklanki i wypuścił ją z rąk, źle obliczając odległość do etażerki. Szkło uderzyło w podłogę, z trzaskiem rozpadając się na kawałki, które Adria natychmiast zaczęła zbierać. Michaelis nawet nie zerknął na podłogę, mógł skupić się jedynie na leżącej obok niego Elizabeth, której śmierci nie potrafił przyjąć do wiadomości.
Delikatnie ujął dłoń dziewczyny i począł gładzić ją opuszkami palców, jakby bał się, że efemeryczna postać jego ukochanej rozpłynie się w powietrzu, jeśli dotknie jej odrobinę za mocno. Cały czas bełkotał niewyraźnie pod nosem słowa, z których służka zrozumiała jedynie, że w jego pojmowaniu człowiek dalej żył. Kruk mówił coś o śnie, przebudzeniu, piekielnej krainie, którą jej pokaże, gdy tylko się zbudzi. W ogóle nie docierało do niego, że bijący od ciała nastolatki chłód świadczył o tym, że jej dni dobiegły końca.
Adria przeprosiła króla i wyszła z jego sypialni, wynosząc potłuczone kawałki szklanki. Poinformowała Lokiego, że władca się ocknął i poprosiła, by przez chwilę przy nim został. Sama postanowiła pójść po Anasiego. Chociaż wiedziała, jak bardzo archiwista nie cierpiał, gdy mu przerywano, w końcu sam polecił jej poinformować o przebudzeniu Amona.
Podczas gdy służącej nie było w komnacie, Loki powoli wkroczył do jej wnętrza. Od samego wejścia zerkał niepewnie na potarganą postać, której głębokie cienie pod oczami wyraźnie wskazywały na ogromne zmęczenie doskwierające władcy. Wydawał się również chudszy, jakby wracając do życia, nie zdołał odzyskać pełni sił. Ale zgodnie z tym, co mówili lekarze, był jedynie zmęczony.
— Panie, potrzebujesz czegoś? — zapytał ściszonym głosem, nie chcąc speszyć Kruka zaabsorbowanego pielęgnacją włosów trupa.
Sebastian gwałtownie odwrócił głowę i spojrzał groźnie na jasnowłosego druha. Z jego oczu wyziewała intensywna czerwień, a obnażone kły jednoznacznie świadczyły o jego stosunku do gościa. Loki jednak nie dał się sprowokować. Powoli podszedł do łóżka i chwycił bezwładną rękę nastolatki w nadgarstku. Zimna – uznał, puściwszy kończynę, by swobodnie opadła na materac.
— Panie, powinniśmy zabrać…
— Zawrzyj ryj — warknął Amon.
Osłonił ciało Elizabeth ręką w obronnym geście i zebrawszy w sobie wszystkie siły, uniósł się do pełnego siadu, by patrzeć na dowódcę z nieco mniej uwłaczającej jego godności perspektywy.
— Ona nie żyje, nie możesz jej tu trzymać. W końcu zacznie się rozkładać. Dziwne, że jeszcze nie zaczęła śmierdzieć — mruknął generał,  porzucając uniżony ton, bowiem widział, że w rozmowie z Krukiem w jego obecnym stanie ani odrobinę się nie sprawdzał; króla nie obchodził ton głosu podwładnego, jedynie nastolatka była w stanie przykuć jego uwagę.
— Kto pozwolił ci tak o niej mówić? Jeszcze słowo i pożegnasz się z życiem — oświadczył zdenerwowany Amon.
Jego cień począł z wolna rozrastać się po łóżku, póki nie opanował podłogi, pełznąc w kierunku nóg Lokiego. Blondyn prychnął zirytowany i energicznym tupnięciem rozproszył ciemność, na której wytworzenie król zmarnował resztki sił.
— Amon, dość. Musisz wziąć się w garść. — Bezskutecznie próbował przemówić mu do rozsądku.
W odpowiedzi nie otrzymał kolejnego wybuchu złości. Wycieńczony władca zdał sobie sprawę ze swej niemocy i żałośnie opadł na pierzynę u boku ukochanej, wydając z siebie pełen cierpienia jęk. Widząc go, generał czuł, że powinien coś zrobić, jednak nigdy przedtem nie miał do czynienia z istotą cierpiącą w ten sposób i wiedział, że choćby starał się ze wszystkich sił, zwyczajnie nie jest zdolny, by w jakikolwiek sposób mu pomóc.
— Posłałem po Anasiego — dodał tylko i opuścił sypialnię, zostawiając swego władcę w objęciach martwego ciała cherlawej dziewczynki.
Żałował, że nie mógł zrobić więcej. Kruk od zawsze był dla niego kimś ważnym, przyjaźnili się za młodu i byli sobie bliscy w ten demoniczny sposób. Jednakże demony nie czuły. Nie cierpiały. Nie przechodziły żałoby. Znały ją tylko z obserwacji ludzi, niektóre wiedziały, jak im pomóc, ale Loki do nich nie należał. Nie spędzał zbyt wiele czasu w świecie śmiertelników, zwyczajnie tego nie lubił i nie miał czuł potrzeby. Przekonując się jednak o swej bezsilności, zaczynał żałować, że nie posiadł odpowiedniej wiedzy.
Jego wyrzuty ukróciły się jednak stosunkowo szybko, kiedy Adria przyprowadziła do drzwi piekielnego informatora. Anasi wypuścił z rękawów szaty klika pająków, którym wydał dyspozycję i odesłał je do pracy. Sam zaś skinął głową na Lokiego, a następnie przekroczył próg sypialni.
Król wciąż leżał bezwładnie w łóżku. Tulący się do zwłok wyglądał co najmniej żałośnie. Archiwista miał nawet zamiar mu to wytknąć, jednak odpuścił, dostrzegając głębię cierpienia swego nowego pana. Nie planował zostawać jego niańką, daleki był od czegoś tak irytującego i pożerającego cenny czas, którego w jego fachu nigdy nie było dosyć. Był jednak jedynym w całym piekielnym królestwie, który wiedział o Kruku wystarczająco dużo, by zdołać chociaż odrobinę przywołać go do rozsądku.
Na początku jednak usiadł na skraju łóżka, tuż przy nogach chłodnego ciała dziewczyny, i przyglądał mu się bacznie. Im dłużej wodził wzrokiem po bladej skórze nastolatki, tym rozbudzały się w nim coraz większe wątpliwości.
— Powinna już zacząć śmierdzieć. — Wyrwało mu się nietaktownie z braku przyzwyczajenia do cudzej obecności.
— Po co to powtarzacie? Przecież wiem… — jęknął Kruk.
W jego głowie panował idealny porządek. Nie był obłąkany ani zaślepiony cierpieniem, doskonale zdawał sobie sprawę, że Elizabeth nie żyła. Próbował jednak, na podobieństwo ludzi, których podobnych stanem zwykł gardzić, wmówić sobie, że to nieprawda, licząc na to, że kłamstwo powtórzone setki razy w końcu stanie się prawdą. On powtórzył je w myślach dopiero trzysta dziewięćdziesiąt dwa razy, wciąż była jeszcze nadzieja. Ale nikt go nie rozumiał. I Adria, i Loki patrzyli na niego jak na wariata, nie rozumiejąc, jakie miał intencje, a sam nie był w stanie ich wyrazić w obawie o to, że zapeszy – co również było kolejnym, niezwykle idiotycznym, ludzkim przesądem.
— Nie rozumiesz… panie — dodał Anasi.
Nie dbając o to, co wypadało, odsunął króla od dziewczyny i zaczął dokładnie jej się przyglądać. Dotykał ją, sprawdzał puls, zaglądał w oczy, usta, uszy… Cały czas mamrotał sam do siebie. Kruk nie był w stanie odróżnić jego słów, jedynie po tonie głosu poznał, że coś w ciele jego ukochanej wywołało w nim ogromne poruszenie.
— To profanacja zwłok…
— Nie teraz, panie — burknął archiwista, machnąwszy na Amona ręką, niczym na natrętne dziecko, jedno z wielu, które z ciekawości młodego umysłu na przekór strachowi odważyło się zwracać mu głowę.
— Każę cię stracić — jęknął Michalies.
Chciał odepchnąć Anasiego, by zostawił jego ukochaną w spokoju, ale próba wzbudzenia respektu w generale za pomocą cienia do reszty wyzuła go z sił. Mógł jedynie przysunąć się z powrotem i chwycić rękę dziewczyny, wtulając się w nią jak małe dziecko w matkę, gdy targało nim przerażenie.
Informator westchnął ciężko i zawołał Adrię. Kazał jej posłać po lekarzy, a potem wyrzucił sobie pod nosem, że nie wysłuchał ich wcześniej. Jeśli mu się nie wydawało, jeśli naprawdę miał rację, zmartwychwstanie króla nie było najniezwyklejszą rzeczą, jaką przyszło mu widzieć na własne oczy. Ogarniała go wściekłość na samą myśl, że mógłby być aż takim ignorantem – on, który w dawnych czasach spędził ponad sto godzin, opisując krok po kroku zachowanie wilgotnej trawy po deszczowej nocy.
Kiedy do pokoju wkroczyła dwójka demonów, zdenerwowany Michaelis instynktownie zasłonił sobą Elizabeth, jednak Anasi odsunął go – po raz kolejny okazując, jak niezwykle go szanował – i kazał lekarzom robić swoje. Forkas z Araksjelem dokładnie przebadali dziewczynę, a potem poprosili archiwistę na stronę, by przedstawić mu, czego się dowiedzieli.
Forkas przez cały czas krzywił się niechętnie, jego urażona duma cierpiała, odkąd Anasi przerwał im, nie chcąc wysłuchać wszystkiego, co mieli do powiedzenia. Z natury mściwy, próbował zasugerować współpracownikowi, żeby nieco utrudnili życie pajęczemu demonowi, ale Araksjel pokręcił tylko głową.
— Tak, jak stwierdziliśmy poprzednio, dziewczyna nie umarła.
— Słucham? — burknął zniecierpliwiony Anasi.
— Mówiłeś, że król zabrał ze sobą na zamek zwłoki ludzkiego dziewczęcia. Jednak leżąca w łóżku istota… — zawahał się demon.
— No ona żyje — dokończył Forkas, którego wzbierająca z niewiedzy irytacja wygrała z chęcią zrobienia Anasiemu na złość.
— Jak to możliwe? — zapytał spokojnie archiwista, ale lekarze rozłożyli jedynie ręce, nie mając pojęcia, jakim cudem dziecko, z którego wyssano duszę, w dalszym ciągu mogło oddychać.
W rzeczywistości wiadomość niezwykle wstrząsnęła Anasim, jednak nie chciał pokazywać tego na zewnątrz. Zdusił więc uczucia, stając na wysokości zadania i reagując tak, jak się tego od niego oczekiwało – zupełnym, spokojem, obojętnością i zanotowaniem istotnego zjawiska w podręcznym notesie. Potem szybko odprawił demony – zaznaczając, by nie rozgłaszały informacji o stanie dziewczyny – by móc dać upust targającym nim emocjami. Kiedy został sam na sam z Amonem, podszedł do jego łóżka i usiadł na skraju.
— Panie, muszę ci coś powiedzieć — zaczął spokojnie i położywszy szponiastą dłoń na ramieniu Sebastiana, zmusił go, by na niego spojrzał.
— Zostaw nas samych — powiedział słabo Amon, krzywiąc się w złości.
— Zaraz po tym, jak zechcesz mnie wysłuchać.
Kruk przez chwilę wpatrywał się niepewnie w archiwistę. Starał się przeanalizować wyraz jego twarz, ale kiedy tylko to robił, czuł głęboki ból w sercu, gdyż czynność ta przywodziła na myśl kolejną falę bolesnych wspomnień dotyczących Elizabeth. W końcu jednak pokiwał zdawkowo głową i mocno chwyciwszy dłoń hrabianki, polecił Anasiemu przekazać wiadomość.
— Twoja wybranka, panie, żyje. Nie wiemy, jak to się stało. Sądzę, że to może mieć związek z ofiarą, którą na twą rzecz poniosła królowa. Kiedy dziewczyna się obudzi, będziemy musieli przeprowadzić dokładniejsze badania. Do tego czasu każę podłączyć ją do niezbędnej aparatury, ludzkie ciało wymaga odżywiania, w przeciwnym razie jej… Jej zmartwychwstanie pójdzie na marne — wyjaśnił rzeczowo, sam nie do końca wierząc we własne słowa.
Dlatego ani trochę nie zdziwiła go gwałtowna reakcja Michaelisa. Władca Piekieł zamachnął się z całych sił i rozciął ramię archiwisty. Z jego oczu znów poczęła sączyć się krwista czerwień, a uspokajające słowa informatora zagłuszyły obfite w przekleństwa groźby śmierci. W końcu jednak osłabiony Michaelis stracił resztę sił. Czując wszechogarniającą niemoc, opadł na pościel i zrezygnowany wpatrywał się w sufit.
— Nie wiem, w co grasz, Anasi, ale każę cię za to ściąć.
— Obaj wiemy, że tego nie zrobisz, panie.
— Spruchnialec! Ty i wszyscy Pierwsi powinniście wreszcie zdechnąć!
Władca pająków spokojnie przyjmował obelgi króla. Doskonale wiedział, że zmęczenie i nawał emocji, z którymi Amon nie umiał sobie poradzić – bowiem nigdy go tego nie nauczono – przejmował nad nim górę. Znosił więc ze spokojem kolejne groźby i słowa, z których sączył się jad, póki Sebastian nie ochłonął i wreszcie nie przyjął do wiadomości, że informator nie próbował z niego kpić.
Moment olśnienia był niezwykle wyraźny, jakby ciało demona nagle poraził piorun. Wzdrygnął się nerwowo, a potem zaczął chaotycznie badać Elizabeth, cały czas powtarzając jej imię. Dziewczyna jednak w dalszym ciągu leżała nieruchomo. Jej oddech był niezwykle płytki, niemal niewyczuwalny dla Kruka w obecnym stanie, podobnie jak słaby puls. Nienaturalnie zimna skóra i nie stawiające oporów kończyny także nie świadczyły o tym, by należała do świata żywych.
Kiedy jednak Sebastian zdołał nieco się wyciszyć, przypomniał sobie podręcznikowe oznaki ludzkiej śmierci. Doskonale wiedział, że oddech i puls nie były najsilniejszymi argumentami przemawiającymi za tym, jakby nastolatka była martwa. Podobnie miała się sprawa z jej ciałem oraz oczami, które przez kilka ludzkich dni z pewnością zdołałaby się zmienić, nawet jeśli chłód piekielnych pomieszczeń, choć w teorii i tak niewystarczająco silny, byłby w stanie spowolnić rozkład ciała. Wyglądało więc na to, że archiwista nie kłamał. Elizabeth naprawdę żyła. 


11 komentarzy:

  1. Normalnie nie wiem co powiedzieć to jest boskie

    OdpowiedzUsuń
  2. Monika Lisicka25 lutego 2017 15:11

    Alleluja... ZYJE nasza Lizzy żyje. Omal się nie popłakałam. I już ci miałam wytknąć, że przestałaś nazywać Sebastiana a raczej Amona jego ludzkim imieniem ale na szczęście, parę razy się w tekście przewinęło... ale to niesamowite. Muszę ochłonąć...

    Rozdział super. I ta informacja... wszyscy pogodzeni ze śmiercią Lizzy a tu nagle KABUM ... nie umarła tylko jest w śpiączce... tak jakby..
    CUD!!! TO CUD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Huehuehue. No chyba nie uwierzyliście, że naprawdę ją zabiję xD. To bym wtedy sama przeżywała miesiącami :P.

      Usuń
  3. Nami ja cię kocham kobieto! Ja tu JUŹ od ponad kilkunastu dni przeźywa źałobę ,a tu takie nagłe JEBS! Ja tu tak czytam , czytam i... normalnie aż telefon od siebie odsunełam! No i te groźby w stoję Anasiego piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehehehehehe, bo ja Wam lubię to robić xDDDD. No ale teraz już możecie otrzeć łzy, przynajmniej teoretycznie xD. Bo w koncu to ja, więc na wszelki wypadek lepiej nie wierzyć do końca :P.

      Usuń
  4. Jeeeeej!!! Widzisz Sebciu! jednak autorka nie jest taka zła a ty nie zwariowałeś.
    Nie masz pojęcia jak się cieszę. A najgorsze w tym wszystkimi jest to, że teraz trzeba czekać cały tydzień na nowy rozdział π_π
    Na lepszy komentarz mnię dzisiaj już nie stać więc zakończmy w tym miejscu zanim coś chlapne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sebuń też się cieszy :P. Chociaż na jego miejscu nie byłabym taka zadowolona, w końcu to ja jesten autorką, więc wszystko może się zdarzyć xD.
      No cóż, mam nadzieję, że wytrzymasz tydzień. W końcu w środy jest Dziwak, to zawsze jakieś pocieszenie, przynajmniej dla części osób xD.

      Usuń
  5. Huuuuuurrrra......Lizi żyje!!!!!!!! Jesteś suuuper!!!! Mam dziwne wrażenie jakby Liz miała być... Nie wiem. ..demonem???? I będzie nową żoną sebcia..i będzie rządzić piekłem hahahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahahahahaha, prawie jak w RP, które piszę z koleżanką xD.
      A co do fabuły się nie wypowiem, nie będzie spoilerów xD.

      Usuń
  6. JEZU! Uwielbiam Cię! JAK POWIEDZIELI, ZE JEDNAK ŻYJE, TO PODSKOCZYŁAM JAK POPARZONA I UŚMIECHNĘŁAM SIE NAJMOCNIEJ JAK SIE DA! Powaga :D AAA!! ❤️🧡💛💚💙💕❣️💜🖤💞💓💗💘💝 (spamik serduszkami, bo... bo tak ^^)

    OdpowiedzUsuń

.