sobota, 11 lutego 2017

Tom V, I

Pewnie zauważyliście, że zmieniłam nieco grafikę na blogu – zaplanowałam to już... Grube miesiące temu i w końcu się stało. Dajcie znać, co o niej sądzicie. Ma nawiązywać nieco do tego, co obecnie dzieje się w opowiadaniu :P. Sądzę, że zrozumienie odniesienia nie jest zbyt trudne :P.
Anyway, jakiś taki mały odzew z Waszej strony pod ostatnim rozdziałem, spodziewałam się czegoś więcej xD. No ale to nic, zdarza się. Przynajmniej wiem, że uzyskałam zamierzony efekt.
Dziś oddaję w Wasze ręce pierwszy rozdział piątego tomu. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, choć pewnie nie jest on tym, czego się spodziewaliście :).
No i przypominam, że od teraz w Róży widzimy się tylko w soboty. 

PS Na potrzeby tego tomu przyda Wam się, jeśli odkopiecie rozdział opisujący system mierzenia czasu w piekle, bo trochę go będzie i byłoby dobrze, żebyście nie czuli się zagubieni :).

Miłego! :*

==========================================

Nikt, nawet piekielny archiwista – Anasi – nie wiedział, jak doszło do powstania pierwszej Rzeczywistości. W tamtych czasach nie znano legend, bowiem nie istniało nic ani nikt, kto mógłby zaszczepić taką ideę w umysłach nowopowstałych istot. Były to niezwykle trudne czasy, zwane przez demony „wylęgiem”, do których nie lubili wracać.
Wszystko na świecie miało swój początek, a jak wiadomo, początki nigdy nie były proste. Z demonami nie było inaczej. Zresztą nie tyko z nimi: anioły i bogowie śmierci również nie powstali oświeceni. Milenia trwał proces, w konsekwencji którego istoty ponadnaturalne zdobyły siłę, wiedzę i władzę nad otaczającym je światem, a jednak nigdy nie zdołały okiełznać go w pełni.
Prawa natury od zawsze nie ulegały mocom istot wyższych i chociaż część z nich opanowała sztukę wpływania na nie, te jedynie użyczały im swej mocy, nieposkromione w dalszym ciągu postępując wedle swej woli.
Kiedy istoty ponadnaturalne wylęgły się z nicości i pojęły, że istnieją, nastąpił przełom. Zdobycie świadomość swego jestestwa otworzyło istotom drogę do zrozumienia świata. I tak, kolejnymi milionami lat, które w ludzkim pojęciu wydawać by się mogły nieskończonością, demony, anioły i bogowie śmierci posiedli świadomość, umiejętność przetrwania, a nawet tajemną wiedzę na temat sztuki rozmnażania się.
To, co obecnie nawet ludziom wydawało się proste i oczywiste, w haniebnych czasach początków bytu istot wyższych było niezwykłością tak wielką, że wielu nie zdołało poradzić sobie z ciężarem wiedzy, skracając swe męczarnie na padole, którego ich ograniczone umysły nie potrafiły pojąć.
Anasi był jednak inny. Jako demon rozpoczął swą podróż przez wieczność podobnie jak miliony innych podobnych mu istot. Żyjąc na jednej przestrzeni z aniołami i bogami śmierci, powoli uczył się wzajemnych różnic rasowych, które znacznie wpływały na spojrzenie na świat poszczególnych nacji. Długie lata zajęło mu zrozumienie, że odmienność rasowa stanowiła przepaść tak wielką, że jeden świat nie będzie w stanie pomieścić ich wszystkich, zapewniając pokój i szansę na spokojny rozwój.
Anasi nigdy nie pragnął władzy, nie zależało mu na zgładzeniu innych od siebie. Już od pierwszych dni, kiedy tylko zasnuty mgłą umysł demona wyrwał się z więzów, pozwalając mu uświadomić sobie, że żył, jedyne, czego naprawdę pragnął, to wiedzieć. Ciekawiło go wszystko, co były w stanie odebrać jego ograniczone zmysły. Z biegiem lat nauczył się odróżniać kolory, dźwięki, kształty i fakturę. Fascynowała go każda nowa informacja, wszystko, z czym stykał się po raz pierwszy.
Podczas swej wędrówki do pełnego rozwoju spotkał również innych: demony, aniołów, bogów śmierci, a także istoty tak słabe, że nie warto było nawet zwracać na nie uwagi, i tylko on jeden dostrzegał fakt ich istnienia, podczas gdy pozostali mijali najsłabszą rasę niczym martwe głazy zakopane w ziemi tak głęboko, że nie można było ich wyciągnąć. Zagadka istnienia kamieni wydawała się ciekawsza, aniżeli obserwowanie poczynań ludzi. Dopiero z czasem dzieci ciemności zrozumiały, że prawdziwa gra toczyła się właśnie o te najsłabsze stworzenia.
Alat, Anasi, Belial, Belzebub, Lewiatan i Lucyfer – szóstka demonów, którzy istnieli od początku wszystkiego. Ich imiona na zawsze zapisały się w historii wszechrzeczy, choć rola każdego z nich znacznie od siebie odbiegała. Niemożliwym było bowiem, by wszyscy poszli tą samą drogą, będąc oddzielonymi od siebie o tysiące mil na ziemskim globie.
Jako pierwsi spotkali się Lewiatan i Alat – siła i słabość, dwa przeciwne bieguny, które w dawnych czasach nie rozumowały jeszcze w tych kategoriach. Niewykształcone instynkty nie pchnęły ich do walki. Natrafiwszy na siebie, wspólnie przemierzali świat, stawiając czoła dziwom i siłom, których nie rozumieli. Chociaż jedno uderzenie kolczastej kuli ogona Lewiatana było w stanie zabić Alata, nigdy nie spróbował pozbawić go życia. Od początku istnienia wykazywał niezwykłe poszanowanie wobec drugiego istnienia i ogromną wrażliwość na piękno.
Z Alatem było inaczej. Słaby i szkaradny zawsze gardził tym, co było od niego lepsze, choć długi czas nie zdawał sobie sprawy z własnej niechęci. Towarzyszył Lewiatanowi, znalazł w nim przyjaciela, lecz zawsze zazdrościł mu siły, a kiedy towarzysz przystawał w trakcie podróży, by podziwiać kołyszące się na wietrze liście kwitnących arbon, gniótł je, ukrócając przyjemność wrażliwca.
Belzebub dołączył do nich znacznie później. Walcząc samotnie z potęgą mrozu, skrył się w jaskini i spędziwszy w niej kilka tygodni, spodziewał się rychłego końca. Nie miał szansy odejść jednak w spokoju – natrafiła na niego grupa aniołów, które już wtedy odkryły w sobie instynkt przywódczy i ze wszechsił starały się zmusić biedaka, by poddał się ich woli. Wśród nich był Lucyfer – ten, z którego przewrotny los zakpił najbardziej, całkowicie wywracając miliardy lat nauki, zmieniając go w tych, którymi gardził w czasach ciemności.
Alat i Lewiatan ruszyli na pomoc Belzebubowi, odstraszając Lucyfera i jemu podobnych, zaskarbiając sobie, wydawałoby się dozgonną, wierność demona. W dalszą wędrówkę poszli we trójkę, z czasem prowadząc za sobą coraz większą, rosnącą w siłę grupę – tak narodziły się początki piekielnego imperium, które miało przed sobą całe mnóstwo wzlotów i upadków, nim stało się tym, co dane było poznać Krukowi.
Podczas gry pierwsi z pierwszych powoli budowali koczowniczą społeczność, Belial na własną rękę przemierzał świat, mając w myślach tylko jeden cel: odnaleźć tego, kto ich tu sprowadził, a potem zmusić go, by przekazał mu swą wiedzę. Zdolności przywódcze oraz silna potrzeba bycia na szczycie były tym, co dało Belialowi siłę, żeby znosić trudny pojmowania otaczającego go świata. Nim jeszcze potrafił nazwać to, czego doświadczał, nauczył się wykorzystywać wewnętrzną siłę, która pchała go do określonych działań, w krótkim czasie uświadamiając demonowi, że stojąc na czele grupy, jest w stanie osiągnąć wszystko, o czym tylko zamarzy.
Nim natrafił na Anasiego, zebrał grupę towarzyszy – ponad kilku tysięcy podobnych mu istnień, notorycznie wchodząc w szranki ze społecznościami aniołów i bogów śmierci. Dzień, kiedy napotkał Anasiego, sprawił, że jego skazany na szybką śmierć los nabrał zupełnie nowego kształtu.
Nim pajęczy demon zdobył swój przydomek, przez większość czasu pozostawał niezauważony. Przemykał pomiędzy walczącymi ze sobą grupami, zdobywał niezbędne pożywienie, podczas gdy pozostali podrzynali sobie gardła w ich imieniu. Zawsze stał z boku i przyglądał się, metodycznie odkrywając sposoby działania innych, by w odpowiedniej chwili uzyskać to, co było mu konieczne do przeżycia. Wtedy jeszcze nie był bowiem silny, jedynie przebiegłością, spokojem i samodyscypliną zdołał przetrwać pierwsze miliony lat.
W tamtych czasach istoty wyższe nie były świadome upływu czasu. Dzień i noc były dla nich powtarzalnymi zjawiskami, jednak nie zdawały sobie sprawy, że prowadziły do tak widocznych zmian. Oświecenie przyszło z czasem, wraz ze zmianami nie tylko w inteligencji, ale również kondycji fizycznej. Z wiekiem wzrastały, stawały się silniejsze, a część z nich odchodziła w sposób naturalny. Dopiero śmierć otworzyła im oczy na prawdę o czasie.
Belial dotarł na nowe tereny. Wkroczył na nie hucznie, nie kalając swego umysłu abstrakcyjnymi myślami o zaskoczeniu i bezpieczeństwie. Kiedy jednak napotkał pierwszą społeczność anielskiej nacji, przegrał w starciu z kretesem i liżąc rany wrócił do obozu, nie rozumiejąc, co się zmieniło. Zachowywał się tak samo, jak dotąd, co więc zaważyło o jego przegranej?
Wtedy właśnie poznał Anasiego, a raczej to Anasi poznał jego. Obserwował Beliala od pierwszego dnia, kiedy zjawił się w okolicy. Jak zwykle z ukrycia przyglądał się jego grupie, zapamiętując rutynę, odkrywając, gdzie trzymali zapasy i jak walczyli. Wyczekiwał długo, by wreszcie trafić w odpowiedni moment. A kiedy stanął przed obliczem przyszłego króla, los piekła został przesądzony.
Belial początkowo wydawał się sceptyczny wobec tego, co mówił Anasi. Choć wtedy ich mowa ograniczona była do zaledwie kilku dźwięków i niezwykle żywej gestykulacji, którą nadrabiali braki w mowie, pierwsze słowne dialekty xerfickiego wystarczyły, by przyszły archiwista przekazał nowopoznanemu wodzowi swój plan.
Istniały trzy liczące się nacje oraz jedna, która dla nikogo nie miała znaczenia. Anasi wiedział, że prędzej czy później walki o terytorium urosną do rangi czegoś, czego nie potrafił wtedy nazwać, a szukanym przez niego słowem była „wojna”. Zaproponował więc Belialowi, że będzie mu radcą; w zamian za bezpieczeństwo zapewni zjednoczenie nacji i terytorium.
I tak też się stało. Kilka milionów lat później to, co początkowo było jednym światem, podzieliło się pod wpływem oddziałujących nań mocy, dzieląc się na trzy osobne plany, z których demony zajęło początkowo ten najatrakcyjniejszy, przyległy do krainy bogów śmierci, którzy zrozumiawszy znaczenie ludzkich istot, postanowili sprawować nam nimi pieczę.
Świat brnął naprzód, istoty ponadnaturalne osiągały coraz wyższy stopień świadomości, ich wiedza o świecie, prawach natury i nich samych stawała się coraz bardziej rozległa. Wszystkie nacje, z wyjątkiem ludzi, posiadały coraz większą potęgę, stale żyjąc w obawie przed atakami przeciwnych sił, póki jeden z ludzi przypadkiem nie trafił na przedmiot, który stał się przyczyną kolejnego zwrotu w historii wszechrzeczy – Podwalinę Rzeczywistości.
Nieświadomy tego, co robił, pierwszy bóg dotknął kamienia, marząc o świecie, w którym wszystko byłoby proste i zrozumiałe. Tak powstała druga Rzeczywistość – czas, który uwięził istoty ponadnaturalne na ich nazbyt ciasnych terenach, uniemożliwiając podróż, póki kolejny z ludzi nie poszedł śladem pierwszego boga, kreując kolejną Rzeczywistość.
Przez tysiące lat ludzie w ustnym przekazie rozpowszechniali wiedzę o Podwalinie i jej mocy. Uczyli o niej dzieci, rozwijali ich umysły, póki nie powstał nowy bóg – ten, który zapoczątkował istnienie piątej rasy: kolosów – obrońców Podwaliny – mających stać na jej straży, by nikt nie zdołał zakłócić dojrzewania nowego świata.
Istoty ponadnaturalne zostały ograniczone przez prawa nowego świata. Sporo czasu zajęło im uzyskanie dostępu do miejsca, w którym żyli ludzie. Nastały nowe czasy – czasy polowań. Świat wykreowany przez boga obumarł, granice pomiędzy krainami poszczególnych nacji upadły. Ludzie stali się zwierzyną, na którą dzieci nocy polowały, by rosnąć w siłę. Demony pod dowództwem Beliala rosły w potęgę, a sam władca chętnie korzystał po cichu z rad swego sojusznika, ciesząc się, iż jedynym, czego ten pragnął w zamian, był spokój, izolacja i swobodny dostęp do wiedzy.
Z czasem Anasi uznał, że ogrom informacji, które zdołał zebrać, powinien zostać uwieczniony. Obawiał się, że jego umysł okaże się zbyt ograniczony, by zapamiętać wszystko, a strata nawet najmniejszego szczegółu, pozornie najmniej istotnej informacji, wydawała mu się przeogromną tragedią. Wtedy postanowił, że opracuje pismo.
Początkowo niezwykle prymitywne, składające się z ideogramów, z czasem ewoluowało, w ostateczności tworząc skomplikowany zestaw znaków, w których ideogramy opisywały podstawowe pojęcia, zaś literami pierwszego sylabicznego alfabetu zapisywano jednostki gramatyczne i pojęcia, które okazywały się zbyt skomplikowane, by zawrzeć je w prymitywnych rysunkach. Anasi pragnął, by jego wiedza i doświadczenie stały się podstawą historii całego piekła. Stał się obserwatorem, który nie tylko zbierał informacje, ale także opisywał dzieje istot piekielnych i wszystkiego, co miało z nimi związek z perspektywy zewnętrznego obserwatora, do tego stopnia wyzuty z jakichkolwiek emocji, że jego zapiski mogły nosić miano prawdziwie obiektywnych, bowiem w swych wywodach nie pomijał żadnego szczegółu, który mógłby zaważyć o sposobie odbioru opowieści. Suche fakty urozmaicane rysunkami, dołączanymi przedmiotami, barwami i materiałami z czasem rosły w potęgę, a widząc wartość pracy demona, Belial okrzyknął go swym najwierniejszym kompanem.
Spokojne czasy zaburzył jednak pewien incydent, który Belial w późniejszych czasach przeinaczył, a prawdziwą historię i związane z nią dokumentacje Anasiego zamknął w najdalszych odmętach krainy, zwanej później piekłem. Jeden z demonów – znudzony życiem lekkoduch, którego imię zostało zakazane w użyciu, póki nie odeszło w niepamięć – podpisał kontrakt, na mocy którego stał się ludzkim sługą. Dziecię nocy obdarzyło człowieka zakazanym uczuciem, targany nim dopuszczając się rzeczy okropnej. Zasady ówczesnej Rzeczywistości wsparły moc płynącą z czynu demona, na zawsze odmieniając dzieje świata.
Wspólne tereny podzieliły się ponownie, tym razem z taką niewyobrażalną siłą, że nic już nigdy nie było w stanie ponownie ich złączyć. Powstało piekło, niebo, wymiar ludzki oraz ten, który przylegał do niego bezpośrednio – świat obrońców ludzkości: bogów śmierci.
Wtedy to wściekły Belial ustanowił w piekle monarchię, przejmując absolutną władzę i ustanawiając najważniejszy dekret, na mocy którego demony miały być wychowywane i szkolone tak, by wyplenić z ich serc wszelkie uczucia, które doprowadziły do niekorzystnego podziału. Miłość, radość, przyjaźń, szczęście – wszystko, co pozytywne, co tworzyło więzi pomiędzy jednostkami, miało zostać wyparte. Dzieci nocy nazywały siebie pozbawionymi wszelkich uczuć, lecz prawda była taka, że pozostały w nich ich szczątki, zaś w sercu zduszone zostały przez przywary, z którymi kojarzyć zaczęli ich ludzie.
Wybudowano zamek, w którego wnętrzu zamieszkał król, gromadząc wokół siebie grupę zaufanych pierwotnych – demonów, które podobnie jak on, narodziły się na samym początku. Pozostali musieli walczyć o swe pozycje, a kiedy system prawny i społeczny w piekle został ustalony, zapanował czas spokoju, lecz złość Beliala i nienawiść wobec ludzkiego ścierwa nigdy nie zmalała.
Anasi wciąż kontynuował swoje prace. Wiedział jednak, że w rozdzielonym świecie nie zdoła zebrać informacji na wszystkie tematy, które powinny znaleźć się w jego zapiskach. Dlatego więc, przezwyciężając swą niechęć i wynurzając się z gabinetu w najciemniejszych odmętach zamku – który przydzielił mu król, czując powinność wobec najwierniejszego z poddanych – nawiązał współpracę z Arachne – istotą, która miała w swym władaniu każdego pajęczaka jaki kiedykolwiek istniał we wszystkich światach. Z pomocą Arachne stał się władcą pająków, a każdy z nich, oddany jego woli, zbierał informacje i przekazywał je archiwiście, który w zaciszu swego gabinetu mógł spędzać kolejne Rzeczywistości na kontynuowaniu swej pracy.
Szybko jednak okazało się, że spisanych przed demona ksiąg było zbyt wiele, by wraz z twórczością piekielnych, anielskich, żniwiarskich a nawet ludzkich artystów, mogły pomieścić się w ogromnym zamku. Belial nakazał więc wybudowanie Piekielnej Biblioteki, sam nie widząc sensu jej istnienia, a nawet upatrując w niej niebezpieczeństwa wobec swojej władzy. Nakazał więc Anasiemu ukryć najdawniejsze zapiski tak, by nigdy nie dostały się w niepowołane ręce, w zamian za to obiecując mu odpowiednio przestronną przestrzeń na samym mroźnym krańcu piekieł, gdzie mało kto miał odwagę się zapuścić.
Piekielna Biblioteka nie była miejscem popularnym ani często odwiedzanym nawet przez garstkę dzieci ciemności, które świadome były jej istnienia. Belial dbał o to, by ukryta w murach i w ich wnętrzu wiedza nie została przez nikogo odkryta. Dlatego właśnie gmach postawiono w miejscu trudnodostępnym, pośród gór i lodowców, a jej białe mury zlewały się z górskimi szczytami tak, by utrudnić jej odnalezienie.
Stałym bywalcem przybytku wiedzy był więc jedynie Anasi, jego pająki, Arachne oraz garstka demonów, które sukcesywnie eliminowane były pod pretekstem zdrady, wypadku podczas połowów lub innego prozaicznego powodu, nim w ich umysłach wykwitła chęć zapoznania się z ogromem historii, z których fizycznym naczyniem mieli styczność na co dzień.
Mijały kolejne lata, które upływały Anasiemu na sukcesywnym spisywaniu wiedzy oraz historii jego rodzimej krainy. Piekło wciąż wzrastało w siłę, ustanowione przez Beliala prawo pomogło utworzyć społeczeństwo zbudowane na sile, niezależności i szczerości, która zdaniem króla była jedynym pozytywem pozostałym po wszelkich cechach kojarzących się z dobrem. Dzięki niej demon był w stanie kontrolować swoich podwładnych, a w razie potrzeby eliminować wszelkie jednostki, u których w procesie wychowania nie udało się całkowicie wyplenić niepożądanych cech.
Kolejne Rzeczywistości przynosiły ze sobą coraz nowe, niezwykle znaczące odkrycia. Sporo z nich stało się kluczowe dla rozwoju piekielnego królestwa, inne okazały się zupełnie bezwartościowe. Belial nakazał Anasiemu trzymać na terenie zamku te z rękopisów, które w jego opinii wydawały się ważnymi elementami historii piekła. Te zaś, które wydawały mu się zbędne i groźne, wraz z archiwistą systematycznie przenosił na oblodzony kraniec krainy, gdzie miał za zadanie odpowiednio je skatalogować, by wewnątrz Biblioteki zachowany był idealny porządek. Sam Belial nie dbał o układ ksiąg, jednak zdawał sobie sprawę, że odpowiednia klasyfikacja była kluczem do zachowania harmonii i łatwego dostępu do ksiąg w razie konieczności.
Władca pająków nie odnajdywał uciechy w podróżach, lecz akceptował wolę swego pana, ciesząc się, że w świecie pełnym cierpienia, walk i ciągłych wieczerzy pełnych deprawacji niegodnych nawet najpodlejszych z istnień, przyszło mu skończyć w ciszy i spokoju, w której mógł w pełni poświęcać się swojej pasji. Nie lubował się w cielesnych uciechach, życie towarzyskie było mu obce i unikał go przez wzgląd na obiektywność swoich osądów. Tak odizolowany szybko zyskał na dworze królewskim opinię dziwaka, a coraz młodsze pokolenia wymyślały na jego temat niestworzone historie, które przysparzały archiwiście wiele śmiechu i materiału do snucia kolejnych, społecznych wywodów do swych ksiąg.
Opisywał wszystko. Począwszy od tak ważnych wydarzeń, jak narodziny pierwszego syna piekielnego króla, po drobnostki pokroju zniszczonych w wyniku dziecięcej potyczki księcia z jego młodszym bratem murów północnej wieżyczki, do której grawerowaną cegłę samodzielnie przygotowywał Lewiatan. W oczach Anasiego nic nie było zbyt mało ważne i chociaż zdawał sobie sprawę, że pewne wydarzenia odgrywały kluczowe role, nigdy nie umniejszał pozostałym, mając nie mniejszą świadomość czegoś, co ludzie poznali miliardy lat później pod nazwą efektem motyla – ogromnego wpływu jaki pozornie nieistotne wydarzenie mogło mieć na te kluczowe. W wolnych chwilach udawało mu się znaleźć mnóstwo dowodów na potwierdzenie prawdziwości chaosu deterministycznego, choć i to określenie przyszło mu poznać dopiero za sprawą ludzi, na długo po wydarzeniach, wobec których nie zdołał pozostać obojętny.
Lata spokojnej, zdyscyplinowanej pracy obiektywnego historyka, archiwisty, informatora a także doradcy, nie zdołały przygotować go na to, co ujrzał, kiedy istota, którą miał za ludzkie dziecko, doprowadziła do upadku kolosów. I chociaż samo to wydarzenie sprawiło, że jego serce zabiło mocniej, a dłoń drgnęła nerwowo, sprawiając, że czysta karta tekstu skażona została kroplą atramentu świadczącą o niewystarczającym skupieniu, okazało się to nie być najbardziej zadziwiającym z wydarzeń, których został świadkiem.
To on przekazał królowej fiolkę, dzięki której mogła oddać swe życie w imię dalszej egzystencji ukochanego. To on ukrył księgę, z której zaczerpnęła wiedzy na jego temat, głęboko w ciemności pośród regałów pełnych bajek. Nigdy nie sądził, że  historia mogła być tak prawdziwa, zwykł traktował ją półżartem, lecz w trudnej sytuacji warto było spróbować wszystkiego.
Mikstura spełniła swe zadanie, nikt nie spodziewał się jednak, że jej moc okaże się aż tak potężna. Kiedy płuca nowego króla – dziecka, którego dzieje opisywał z niezwykłą dbałością od pierwszego jego krzyku, pierwszej kropli krwi, która zwilżyła jego gardło, kiedy opuszczał łono matki – ponownie napełniły się powietrzem, nie wierzył, że naprawdę do tego doszło. Poczuł coś, czego nie myślał nigdy zaznać – prawdziwą radość. I chociaż w jego przypadku objawiła się zaledwie przyspieszonym rytmem serca i wątłym uśmiechem na twarzy, zrozumiał, że doświadczył czegoś na miarę chwili, w której zdał sobie sprawę ze swego istnienia.
Jednak to, co wydarzyło się zaledwie kilka dni później, okazało się jeszcze niezwyklejsze. Od tej chwili historię nowego króla spisywał z niedowierzaniem, ciężko dociskając pióro do papieru, nie mogąc uwierzyć w prawdziwość słów, które spod niego wychodziło.



12 komentarzy:

  1. Grafika super i wow...niezle sie zaczyna piąty tom

    OdpowiedzUsuń
  2. Monika Lisicka11 lutego 2017 12:34

    Na razie nie mam opinii... Historia sama w sobie jest nawet ciekawa. Tak przy okazji mogłabyś napisać tak w ramach dodatku, specialu czy jak tam zwał taki krótki rozdzialik o narodzinach Seby i jego brata. Albo chociaż jeden dzień z ich życia zanim Sebastian poznał Lizzy. Swoją drogą to też jest dobry pomysł na rozdział.

    Czekam na kolejny. I tak... nadal jestem smutna po śmierci Lizzy. Tak prędko mi nie przejdzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Specjala żadnego nie będzie, przynajmniej na razie. Nie mam czasu, dlatego właśnie Róża będzie teraz rzadziej. No i kurde słabość odzewu w tych dwóch kluczowych w ostatnich miesiącach rozdziałaś utwierdza mnie w przekonaniu, że nie warto pisać specjala na siłę, lepiej zająć się czymś, co mialam w planach :P.
      Ale trochę o historii Seby w tym tomie będzie, także spokojnie :P.

      Usuń
  3. Wspaniale zaczyna się piąty tom. Jestem strasznie ciekawa co z tego wszystkiego wyniknie. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to takie wprowadzenie jest, o! Żeby przybliżyć czytelnikom ideę piekła w świecie przedstawionym. Cieszę się, że siè podoba :D.

      Usuń
  4. Ta nowa grafika super, idealnie pasuje do opowiadania. Sebastian umarł, zmartwychwstał i mnie to cieszy, ale co z Lizzy ? Bardzo mi jej szkoda, bez niej Róża nie będzie już taka jak dawniej. Czy 5 tom będzie opisywać wydarzenia, które działy się w przeszłości ? Bo zapowiada się całkiem ciekawie.
    Do zobaczenia ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem, co będzie opisywać tom piąty, musicie cierpliwie czekać i sami się przekonać :*.
      Swoją drogą naprawdè jestem zaskoczona Waszymi reakcjami, spodziewałam się gorszego bólu dupy :P.
      I dziękuję! Nagłówek zrobiłam już dawno temu z myślą o tym tomie, a tło... Tło powstało w dwie minuty w PhotoShopie, bo tylko dodałam pęknięcia do poprzedniego xD. Ale cieszę się, że Ci się podoba <3. W ogóle bardzo się jaram pędzlami z pęknięciami i ciężko mi ich nie nadużywać, ale się staram dla dobra grafik xD.
      Do zobaczenia! :*

      Usuń
  5. Brak internetu mnie zabija... Coż szkoda , że Roseblack dokonała żywota... Przykro... No to zobaczymy jak to będzie dalej z Anasim , sebusiem i Lokim. To do zobaczyska!
    PS. Jeden rozdział jest taki długi jak dwa poprzednie czwartego tomu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee, tak by się nie dało, wtedy nie dodawanie rozdziałów w środę nie miałoby sensu. Rozdziały będą bardziej przemyślane i może trochę dłuższe, ale nie na sto procent, bo nie wiem, jak będę stała z czasem. Ten może się wydawać długi, bo ma ponad 6 stron i nie ma dialogów, ale generalnie nie będę obiecywać czegoś, czego nie mogę być pewna, więc obiecuję tylko, że się postaram :).
      Mam nadzieję, że szybko odzyskasz internety, z nimi życie jest prostsze ♡.

      Usuń
  6. Hej Nami ;) Bardzo fajnie się czytało ten rozdział. Właśnie takie opisu byłam bardzo ciekawa- opisu jak to się zaczęło:) I serio czasem jak tak czytam to zapominam że to nie jest jakaś profesjonalna książka...tak rewelacyjnie piszesz!!! Błędów nie zaznaczam bo się nie znam jak powinno prawidłowo to wyglądać, a na orto aż takiej uwagi nie zwracam chłonąc całe linijki tekstu ;) Serio! Świetna robota maleńka i duuużo weny i czasu na pisanie!!!;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!^^
      No generalnie to literówki to moja zmora, betuję rozdział przed dodaniem, ale i tak nigdy wszystkich nie wyłapuję, nie wiem, od czego to zależy. Za to z orto powinno być okay. Jestem ortograficzna idiotką, ale podkreślanie błędów w Wordzie na to pomaga :P.
      Cieszę się, że Ci się podoba <3. Co prawda teraz pod koniec poziom chyba nieco spada, bo o ile kocham Różę, to zaczynam być nią już zmęczona (po tylu stronach mam prawo xD), ale myślę, że do końca nie spadnie aż tak bardzo. Niech się tylko skończą egzaminy, to nadrobię :D.

      Usuń

.