środa, 15 kwietnia 2015

Tom 2, XIX

Nie mam nastroju na zbędne wstępy, więc po prostu życzę Wam miłej lektury.


======================


– Nie. Jesteśmy tu długo. To znaczy ja i Benny. Seth przybył niedawno, ale wcześniej też nie miał łatwo – Ben popatrzył na nią poważnie.

                – A chciałbyś mieć? Jak powinna wyglądać twoja wybranka? – ciągnęła zaintrygowana.

                – Musi być szczupła i dobrze wychowana, ale nie może być taką pannicą jak te wszystkie ze szlachty. Musi być spoko babką. I brunetką o niebieskich oczach. Albo blondynką. Nie ważne – tłumaczył coraz bardziej ginąc pośród marzeń.

                – Mi by wystarczyło, żeby była kobietą – jęknął przysypiający w fotelu Benny, przenosząc głowę z jednego oparcia na drugie.

Po chwili słyszeli już tylko głośne chrapanie. Jego imiennik także powoli zasypiał, kuląc się na kapanie. Wypili więcej niż pozostała dwójka i wyraźnie nie działało to na nich najlepiej.

                – A ty? – zapytała Elizabeth, wbijając mętny wzrok w twarz ciemnowłosego kolegi.
Opuścił głowę i wyciągnął dwa papierosy z paczki. Przyjrzał się zawartości butelki – zostało około jednej trzeciej trunku.

                – Powiem ci, jeśli ze mną zapalisz – odpowiedział cicho i podał jej cygaretkę, po czym przełknął kolejną porcję burbonu.

                – Alkohol na ciebie nie działa, co? – zauważyła z przekąsem, odpalając zapałkę.

                – Niespecjalnie. Lubię jego smak, ale nie upijam się… – wyjaśnił bez skrępowania.

Dokładnie przyjrzał się, czerwonej jak burak, twarzy kolegi i wcisnął w jego dłoń butelkę, szepcząc krótkie „pij”. Nie stawiając oporów, Elizabeth chętnie uraczyła się kolejnym łykiem. Odstawiła butelkę na stół z głośnym hukiem, którego nieprzyjemne echo odbiło się kilka razy od ścian przestronnego poddasza.

                – Też się nie upijałam, ale to jakiś tani alkohol, może to dlatego… – szepnęła, przytulając się do ramienia złotookiego.

Gdy po chwili dotarło do niej, co właśnie powiedziała, zadarła nerwowo głowę, napotykając rozbawione spojrzenie chłopaka.

                – Tak myślałem! – zaśmiał się triumfalnie. – Za delikatna jesteś na faceta – dodał po chwili.

                – Nie możesz nikomu powiedzieć… proszę – jęknęła płaczliwie.

Czarnowłosy stuknął ją w ramię, po czym objął dziewczynę i przyciągnął do siebie. Delikatnie wtuliła się w jego pierś, zastanawiając się, co właściwie się dzieje.

                – Nie martw się, nie powiem. Pod warunkiem, że powiesz mi, o co z tym chodzi.

Przeniosła wzrok na śpiących towarzyszy i oswobodziła się z rąk chłopaka. Podrapała tył głowy, ziewnęła przeciągle i zaciągnęła się papierosowym dymem.

                – Królowa prosiła, żebym rozwiązała dla niej sprawę morderstw – odparła zamyślona wydychając dym. – Jeśli mnie wydasz, zginą kolejni chłopcy. Nie chcę, żeby coś wam się stało. Polubiłam was… – dodała szeptem, unikając wzroku nastolatka.

                – Chciałbym, żeby moja dziewczyna była inteligentna i odważna.

                – Co? – zdziwiła się.

                – Pytałaś, jaka powinna być – wytłumaczył.

                – Racja.

Na chwilę zamilkli, delektując się smakiem dymu tytoniowego, wymieszanego z ostrym posmakiem alkoholu. Hrabianka czuła się pijana. Nie pamiętała, by kiedykolwiek była w takim stanie. Zdawało jej się, że to gorsze uczucie –w rzeczywistości, było całkiem przyjemne i wciąż sprawiało, że miała ochotę się śmiać. Rozpoczęła jakiś temat doprowadzając do serii głupich żartów. Dziwna wieź, która zdawała się łączyć ją z chłopakiem, stawała się wyraźniejsza z każdą chwilą, gdy doskonale odczytywał jej myśli i intencje. 

Wydawał się niezwykle dojrzały jak na swój wiek – jak ona, tylko było w nim więcej beztroskiego dziecka, jakby porzucenie przez rodzinę i samotność nie zniszczyła go tak, jak trauma zrujnowała jej niewinny umysł.

                – Musimy ich obudzić i wracać, jest piętnaście po drugiej. – Seth powrócił na ziemie, trzeźwym okiem oceniając sytuację.

                – Co?! – krzyknęła przerażona.

                – Eddy, nie drzyj się tak. Właśnie. Jak masz naprawdę na imię?

                – Elizabeth – odpowiedziała szeptem.

                – Ładnie. – Uśmiechnął się, wprawiając ją w zakłopotanie.

Cieszyła się, że jej policzki są już czerwone, inaczej dostrzegłby jak nieubłagalnie ukazują jej emocje.

                Musiała się spieszyć. Mimo swojego stanu, wciąż nie zapomniała o umówionym spotkaniu z demonem. Na strychu nie było niczego ciekawego, ale wciąż musiała się z nim zobaczyć. Poza tym, chciała się z nim zobaczyć. Czuła nieodpartą potrzebę ujrzenia go, usłyszenia jego głosu, poczucia jego zapachu. Winę za te dziwne myśli zrzucała na alkohol, nie zmieniało to jednak faktu, że była zobowiązana stawić się w umówionym miejscu.

                Jakimś cudem, Seth wraz z Eddym dobudzili kolegów i zaciągnęli ich do pokoju. Dziewczyna zaoferowała, że zamknie drzwi, dając sobie w ten sposób czas na załatwienie sprawy z kamerdynerem. Lekkim slalomem popędziła pod drzwi piwnicy. Już tam był. Czekał na nią, opierając się o ścianę, ze spuszczoną głową, jakby nasłuchiwał jej kroków, by podnieść wzrok, kiedy tylko się zbliży.

                Widząc go, szlachcianka poczuła lekki przypływ adrenaliny, który spotęgował uczucie alkoholowego otępienia. Rozpuściła włosy i nonszalancko odgarnęła opadający na twarz kosmyk. Oparła dłoń na biodrze i chwiejnym krokiem zbliżyła się do demona, ignorując malujące się na jego twarzy zdziwienie przeplatające się na zmianę z dezaprobatą, które i tak ledwo dostrzegała przez rozmazujący się przed oczami obraz. Będąc kilkanaście centymetrów od niego, potknęła się o własny but i wpadła w jego ramiona. Nieustający szum w jej głowie zdawał się układać w słowa, które namawiały do działania. 

Popatrzyła na niego maślanym wzrokiem i uśmiechnęła się uwodzicielsko, zbliżając twarz do jego ust. Czując jego gorący oddech drażniący rozpalone policzki, westchnęła cicho i oblizała dolną wargę. Lokaj patrzył na nią, zastanawiając się, co powinien zrobić. Nim zdążył zareagować, wpiła się w jego wargi, kradnąc słodki pocałunek.

                Jego ciało zareagowało samo odwzajemniając śmiały dotyk jej cienkich warg. Wplótł dłoń w jej potargane włosy i przycisnął drobne ciało do swojej klatki piersiowej. Jęknęła wprost do jego ust, przygryzając zębami dolną wargę demona. Czuł, jak chude, chłodne dłonie wodzą po jego koszuli szukając drogi, by poczuć jego nagie ciało. Spragniony dotyku porzucił trzeźwe myśli. Obrócił ją, opierając plecami o ścianę i przywarł do niej, przenosząc pocałunki na policzki, kierując się w stronę szyi. Nastolatka oddychała płytko zadzierając głowę do góry. Szarpnęła części koszuli demona, odrywając guziki i zachłannie wbiła paznokcie w skórę na jego piersi. Poczuła jak jego ciało zadrżało spazmatycznie, kiedy przesunęła dłonie w dół, zadając mu przyjemny ból. Na chwilę przerwał pocałunki, oddychając ciężko, i zbliżył usta do płatka jej ucha.

                – Elizabeth, przestań… – szepnął drżącym głosem.

Chwyciła dłońmi tył jego głowy i przyciągnęła ją do siebie, delikatnie wsuwając język między jego wargi. Czuł się bezsilny wobec targającej nim rządzy. Chociaż myśli rozpaczliwie próbowały przywrócić mu zdrowy rozsądek, kontynuował pieszczoty, ogłuszony przyspieszonym tętnem dziewczyny, które z każdym uderzeniem wywoływało na jego plecach przyjemny dreszcz. Ona jest pijana, nie wie, co robi! Zostaw ją!

                Zamarł w bezruchu. Zdziwiona hrabianka otworzyła oczy i wbiła w niego zamglony, pytający wzrok. Lokaj oderwał się od niej, przygryzając wewnętrzną część policzka. Wziął kilka głębokich oddechów i powoli zaczął się uspokajać.

                – Jesteś pijana – powiedział groźnie, przyglądając się pożądaniu, malującemu się na rozpalonej twarzy fioletowowłosej.

                – No to co? Dlaczego przestałeś? – jęczała smutno. – Sebastian, proszę. Nie przestawaj. Nie podobam ci się? – ciągnęła, nie wzruszona jego obojętnością.

Spojrzała na strużkę krwi spływającą po jego torsie. Przywarła do niego i zaczęła ją zlizywać, czując ciepło jego ciała zdradzające, czego pragnie.

Stał bez ruchu, starając się nie oddać ponownie we władanie pożądania.

                – Proszę. Wiem, że tego chcesz! Dlaczego taki jesteś? – pytała urażona, wodząc językiem po zasklepiających się już ranach.

Milczał wiedząc, że ton głosu zdradzi jeszcze więcej, niż zdążyła dowiedzieć się do tej pory. Idioto, myślałeś, że pamięta? Naprawdę jesteś aż tak głupi?

                – Wolisz ją ode mnie? – prychnęła, zadzierając głowę do góry.

Dosyć! Chwycił ją za ramiona i stanowczo odsunął od siebie, po czym przyparł do ściany, nie pozwalając się ruszyć.

                – Elizabeth, natychmiast przestań! – warknął podniesionym głosem.

Na jej policzkach pojawiły się łzy. Zaczęła się trząść i energicznie pociągać nosem. Wyglądała jak małe, zrozpaczone dziecko. Widok jej zapłakanej, rozpalonej twarzy szarpał lokaja za serce, jednak wciąż trzymał szczupłe ramiona, nie pozwalając, by znów jego pani zrobiła coś, czego będzie żałować.

                – Dlaczego taki jesteś? Czemu mnie nie chcesz? – pytała przez łzy.

Demon milczał. Nie wiedział, co powinien zrobić. Opanowanie było jedynie iluzją, mglistą zasłoną, ledwie ukrywającą drzemiące w nim emocje.

                – Odprowadzę cię do pokoju. Musisz się położyć – zagrzmiał, raniąc chłodem jej obolałą duszę, której skrawki zdawały się opuszczać ciało wraz z kolejnymi, błyszczącymi w wątłym świetle łzami, spływającymi po policzkach i szyi, ginących na granicy dekoltu pod cienką warstwą szarej koszuli.
Zacisnęła zęby i warknęła, energicznie machając głową na boki. Próbowała wyszarpnąć się z jego uścisku, uciec. Nie patrzeć dłużej na twarz tego, który odepchnął ją, kiedy pokazała mu, co tak naprawdę czuła, czego potrzebowała…

                – Dlaczego mnie nie kochasz?! – krzyknęła rozpaczliwie, z całej siły odpychając się od ściany.
Pełen żalu głos otumanił go na chwilę, poluzował uścisk. Dziewczyna wpadła na niego, przewracając ich oboje na drewnianą podłogę.

                Leżała wtulona w jego pierś, kurczowo ściskając w dłoniach delikatny materiał białej koszuli. Uniosła się i znów spojrzała w jego oczy, które rozpalone do czerwoności, hipnotycznie przyglądały się jej wargom.

                – Dlaczego? – szepnęła dławiąco.

Objął ją i powoli usiadł, przytulając do siebie jak małe dziecko. Położył dłoń na głowie szlachcianki i przysunął do niej twarzy, by zaciągnąć się przyjemnym, kwiatowym zapachem jej włosów.

                Poczuła się bezpiecznie. Wspomnienia sprzed kilku lat przedarły się przez linię czasu, zalewając jej serce przyjemnym ciepłem. Uspokajała się. Uspokajał ją, jak zawsze. Po chwili nawet nie pamiętała, co wprawiło ją w roztrzęsienie, które łagodził z każdym kolejnym ruchem dłoni, którą czule gładził fioletowe kosmyki.

                – Zabierzmy cię do pokoju – szepnął.

Pomógł jej wstać, po czym podniósł się i wziął dziewczynę na ręce. Po chwili był pod drzwiami jej sypialni, otworzył je delikatnym pchnięciem i po cichu zaniósł hrabiankę do łóżka.

                W pomieszczeniu wyczuł zapach alkoholu i papierosów. Sytuacja była bardziej niż oczywista. Jego nastoletnia pani po raz pierwszy w życiu brała udział w alkoholowej libacji. W duchu cieszył się, że to jego napotkała, kiedy procenty całkowicie przejęły kontrolę nad jej umysłem. Rozejrzał się. Chłopcy spali jak zabici, pochrapując pod nosami.

Dokładnie okrył dziewczynę pierzyną i uśmiechnął się czule, kiedy obróciła się na bok z otwartymi ustami, zaczynając ślinić poduszkę.

                – Dobranoc, panienko. Porozmawiamy o tym jutro – powiedział pod nosem i opuścił pokój.
                Poszedł sprawdzić strych. Oprócz kilku niedopałków papierosów nie było tam nic, co wzbudzałoby nawet najmniejsze zainteresowanie. Wulgarne plakaty oblepiające wszystkie powierzchnie wzbudzały w nim obrzydzenie. Całkowity brak szacunku do kobiet. Pomylił się. A właściwie, nie tyle się pomylił, co nie spodziewał się, że skrywany przez zarządcę sekret okaże się być czymś tak odrażająco zwyczajnym. Zrezygnowany usiadł na kanapie. Sięgnął po stojącą na blacie butelkę, przyjrzał się etykiecie i przechylił ją, by upić zalegającą na dnie resztę.

                – Obrzydlistwo. Nic dziwnego, że tak na ciebie podziałało – skomentował, krzywiąc się z niesmakiem.

Odstawił butelkę i przeciągnął się leniwie, nie wiedząc, co powinien ze sobą zrobić. Nie tego się spodziewał. Sprawy powinny przyjąć zupełnie inny obrót. Elizabeth miała się z nim spotkać, ponarzekać, odkryć niezwykle ciekawą tajemnicę tego miejsca, a potem mieli szybko zakończyć sprawę. Spojrzał na zegarek. Dochodziła trzecia. Gdyby wszystko poszło po jego myśli, za godzinę byliby w drodze do londyńskiej posiadłości. Jeszcze przed świtem wróciliby do domu, zostawiając w przeszłości to pozbawione gustu i wykwalifikowanej służby, ponure miejsce przesiąknięte brudem ludzkiej zwyczajności.

Zamiast tego, siedział w cuchnącym tytoniowym dymem, wyzutym z  resztek dobrego smaku pomieszczeniu, czując drapanie w gardle. Nie lubił papierosów, uważał je za nieeleganckie, a sama substancja, poza swoimi chorobotwórczymi właściwościami, niewiele miała wspólnego z przyjemnością, przynajmniej dla niego. Zdarzało mu się palić – na potrzeby przykrywki, w towarzystwie, by uniknąć nietaktownego zachowania – zasadniczo jednak stronił od tej niewyszukanej używki.

Denerwujący smród potęgował zbierającą się w nim irytację. Który to już raz zawiódł sam siebie, nie potrafiąc powstrzymać emocji? Nie chciał nawet liczyć. Zbyt wiele razy pozwolił sobie przegrywać. Świadomość przyczyny takiego stanu rzeczy napawała go pożerającym od wewnątrz przerażeniem. Wiedział, że żadna walka nic nie da. Choćby próbował i milion razy, nie mógł wygrać, mógł tylko próbować gasić płomień nim rozpali pożar pożądania, którego nie uda się już powstrzymać.

Dlaczego? Przecież powiedziała wyraźnie, czego chce? – kusił zmęczony umysł. – Bo jeśli pozna prawdę, ona zniszczy nas oboje? –  odparł.

– Gdybym wiedział wcześniej, nigdy bym do tego nie dopuścił… – westchnął ciężko.

Zamknął oczy, przypominając sobie początki ich znajomości. Chwilę, kiedy powinien się zorientować. Chwile, których mógł sobie zaoszczędzić, które mogły się nigdy nie wydarzyć. Mógł być wolny, mógł nie ryzykować jej bezpieczeństwem. Gdyby tylko zrozumiał wcześniej, czym była naprawdę…

~*~

                – Sebastian, popatrz! To słońce! – krzyczała irytująco piskliwym głosem.

Nie miałem siły po raz kolejny uśmiechać się i gapić w tę cholerną, jasną gwiazdę. Co było w niej takiego zaskakującego?

                – Podoba ci się? – dopytywała, wbijając we mnie nieznośne spojrzenie ogromnych oczu, którym nie chciałem się przeciwstawiać.

Nie chciałem znów użerać się z jej humorami.

                – Jet przepiękne. Tak samo, jak za każdym razem. Zdajesz sobie sprawę, że to jest zawsze to samo słońce i zawsze wygląda tak samo? – Byłem ciekaw.

Czy przez jej dziecięcy umysł kiedykolwiek przeszła ta myśl? Nie wszystko było niezwykłe, dlaczego próbowała sobie wmawiać, że jest inaczej? Za mało doświadczyła cierpienia? Wciąż nie potrafiła spojrzeć na nikogo oprócz mnie. Wciąż odstraszała ją sama myśl o obcych dłoniach dotykających jej ciała. Wciąż akceptowała tylko mnie. Tylko ze mną rozmawiała. Kazała być ciągle obok siebie, na zawsze, bez względu na wszystko. Gdyby nie dodała, że to w imię zemsty, straciłbym wszelką nadzieję. Doprawdy. Cóż za problematyczne stworzenie. A myślałem, że Phantomhive był najbardziej irytującym bachorem, z jakim przyszło mi się użerać.

                – Mylisz się –odparła z przekonaniem.

Chyba się przesłyszałem.

                – Słucham?

                – Mylisz się, Sebastianie. Popatrz… – Wyciągnęła chude dłonie w stronę nieba. – No dalej, wyciągnij do niego ręce! – rozkazała.

Cóż mogłem zrobić? Wykonałem poleceniem i czekałem, czym teraz zadziwi mnie jej pokrętna logika. Z dzikim zainteresowaniem wpatrywała się przez palce w złocistą kulę ponad naszymi głowami. Promienie słońca tworzyły wokół jej dłoni mglistą poświatę.

                – Popatrz! Widzisz? – pytała, zerkając to na mnie, to na swoje małe, podrapane ręce.
Musiałem przyznać, naprawdę wyglądało niezwykle. Nigdy przedtem nie patrzyłem w ten sposób na tę stworzoną przez naturę, nieskończoną lampę rozjaśniającą nieboskłon.

                – Ciekawe, czy tak wygląda dusza… – szepnęła pod nosem.

Rozbawiła mnie. Naprawdę myślała, że dusza przypomina mleczną, niematerialną łunę. Jej beztroska czystość i niewiedza była doprawdy przekomiczna.

                Musiałem się uśmiechnąć, bo popatrzyła na mnie pytająco, lekko nadymając policzki. Nie lubiła nie wiedzieć. Miałem wrażenie, że przeraża ją świadomość, że posiadam myśli, których nigdy nie pozna.

                Podeszła i przytuliła się do mego ramienia, chwytając delikatnymi, małymi rękami moją dłoń. Mocno zacisnęła na niej palce, jakby miały powstrzymać mnie przed wyrwaniem się z uścisku. Nie zamierzałem tego robić. Dobro mojej pani było dla mnie najważniejsze. Nawet, jeżeli moja pani była tylko denerwującym dzieckiem, usilnie pragnącym wierzyć, że na świecie dalej istnieje piękno.

~*~

                – Panie Sutcliff? – Blondyn jęknął znudzony, spoglądając na opierającego się o komin towarzysza.

Czerwonowłosy popatrzył na niego pytająco unosząc brew.

                – Naprawdę musimy tu sterczeć tyle czasu? Nudzę się. Omija mnie impreza działu kadr i…

                – Skoro się nudzisz, chodźmy zobaczyć, jak ta rudera wygląda w środku – przerwał mu Grell, zarzucił kosę na ramię i ruszył w kierunku okna na poddaszu budynku.

Ronald westchnął ciężko i ruszył za nim. To zadanie naprawdę go irytowało. Wiedział, że tajemnicze zniknięcia dusz i śmierć jego współpracowników były sprawami wysokiego priorytetu i imponowało mu, że został przydzielony do rozwikłania tej zagadki, jednak spodziewał się czegoś innego.  Co mogłoby się zdarzyć kilka dni przed czasem? Czy nie rozsądniej było zjawić się kilka godzin przed datą śmierci istot, których dusze miały paść kolejną ofiarą złodzieja?

                Czerwonowłosy wskoczył do środka budynku przez strych, rozbijając szybę w oknie na dachu. Rozejrzał się dokładnie, krzywiąc się na widok porozwieszanych zdjęć kobiet lekkich obyczajów i wbił wzrok w tył głowy postaci, siedzącej na kanapie. Zainteresowany, pobiegł w stronę nieznajomego, przeskoczył nad jego głową robiąc salto i wylądował na stole, odpalając silnik swojej piły.

                Kiedy Ronald znalazł się w pomieszczeniu jego oczom ukazała się scena wzbudzająca rozbawienie i zażenowanie jednocześnie. Grell obejmował w pasie rozwścieczonego demona, który odpychał go od siebie, uderzając ręką w twarz żniwiarza.

                – Grellu Sutcliff, kazałem ci mnie zostawić – zagrzmiał złowrogo Sebastian i uderzył shinigami pięścią w policzek.

Siła ciosu przeniosła czerwonowłosego parę metrów w tył. Uderzył plecami o ścianę i osunął się po niej na ziemię. Blondyn zaśmiał się, zasłaniając dłonią usta. Po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy, kiedy Sebastian odwrócił się i spojrzał na niego morderczym wzrokiem.


                – Chciałbym się dowiedzieć, co tutaj robicie – rzekł lokaj, uśmiechając się delikatnie.

20 komentarzy:

  1. Yy, zakończenie lekko mnie zdziwiło. Ale to znaczy, że szykuje się krwawa rzeź na koniec epizodu z sierocinncem :3
    Boże, scena SebLizz mnie rozwaliła. Dlaczego on jej nic nie powiedział? T-T
    Nie wiem co więcej napisać, nigdy nie bylam dobra w komentarzach xD No, ale było ciekawie. Życzę weny!~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale, że co on miał jej powiedzieć? xD

      Usuń
    2. No, kilka rzeczy xD
      To, że ją chce, że coś już się między nimi działo. Zeby sobie w końcu przypomniała :3

      Usuń
    3. Widzę to tak:
      - oczywiście, że cię chcę, kwiatuszku! Jesteś całym moim życiem. Nie wyobrażam sobie dalszego istnienia, kiedy cię zabraknie.Sprawiłaś, że serce, które nigdy nawet nie drgnęło, łomocze nieznośnie, ilekroć obdarzysz mnie spojrzeniem. Cały płonę, kiedy wymawiasz moje imię. Kocham cię! A teraz chodź, idziemy się ruchać xDDD
      Jezu, bije mi xD

      Usuń
    4. Hahaha, ległam xD Nami rozwala mi musk xDD

      Usuń
    5. Ot, właśnie tak powinno być ! hahah

      Usuń
    6. Ahahahahaaha. Kocham Was <3
      - Sebastian, o czym ty gadasz? Przecież oboje wiemy, że twoje serce to tylko kulawa metafora, bo w rzeczywistości masz zamiast niego kawałek węgla. Nie pamiętasz już, jak Ci je przebiłam, kiedy ruchaliśmy się pierwszy raz, o czym nie pamiętam? Właściwie, o czym ja mówię. Też cię kocham! Pieprzyć imperatyw narracyjny, zróbmy to tu i teraz!
      - Tu i teraz, jesteś pewna?
      - No dobra, chodź na strych, widok innych nagich bab mnie podnieca. Właściwie to wcale nie, ale liczę na trójkąt z Sutcliffem.

      Okay, nie. Idę spać, dobranoc xD

      Usuń
  2. *uderza głową w blat biurka* Nie, nie! XD Do Seby nie pasują takie słowa!,xD *bije głową* Uznam, że udzieliło mu się pijaństwo, albo Lizz, liżąc jego krew mu coś podała (czyt. Alkohol i dym papierosowy tworzące koalicję)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha, nie no, co Ty. W życiu bym nie napisała czegoś aż tak OOC, chyba że to by była parodia ^^ Ale wtedy też bym się postarała xD

      Usuń
    2. To ulga. Bo taka bezpośrednia bezpośredniość do niego nie pasuje :P
      No i jeszcze nazewnictwo od "kwiatuszków" xD

      Usuń
  3. Łojapierdziu O.O
    Tylko tyle mogę powiedzieć. Ten rozdział aż iskrzy. Dosłownie. Łał o.o Aż nie mogłam się oderwać i zwracać uwagę na poprawność xD
    Sceny "pożądania" nie będę komentowaqć, bo ciągle się trzęsę i jeszcze napiszę rozprawkę w komentarzach, ale było mega *^*
    Nie wiem dlaczego, ale te "retrospekcje" tak do mnie przemawiają :3 Cieplej mi się robi na sercu ^^
    A Grell mnie już irytuje xD Hehe
    Cóż, ogólnie, zarypiaszczo i nie mogę doczekać się zakończenia tej sprawy, więc będę czekaaać na nexta! :D
    Duuużo weny, by było ciepło na dworze, mało nauki i mnóstwo chęci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie, tylko nie cieplo xD wtedy nie będę mieć weny xD
      cieszę się, że Ci się podobało. Brakowało mi Cię tu <3
      Mam fazę na retrospekcje. To w sumie chyba pierwsza z jego perspektywy. Muszę pisać takich więcej, bo to taki wdzięczny temat^^

      Usuń
    2. Serio? To oddaj mi całe ciepełko, bo ja kocham wysokie temperatury :3
      Yaaay, retrospekcje!! :DD <3

      Usuń
    3. Oddam Ci całe ciepło tego nędznego świata, jeśli moje przewidywania co do Twojej historii się sprawdzą^^

      Usuń
    4. Uh, szkoda T-T
      Mam przwidziane takie zwroty akcji, że z dzieisięć razy będziesz układać nowe scenariusze D:

      Usuń
    5. No nic, mam jednak nadzieję, że ten się sprawdzi. Naprawdę go uwielbiam <3
      Ale jestem przygotowana na Twoją chłodną akcję, taką właśnie lubię <3

      Usuń
  4. No kuzwaa.
    Dlaczego wy mi zawsze to robicie ;_; ? Nakręcacie, nakręcacie, a potem gówno, dupa i gówno. Fakt faktem dziwnie by było gdyby wyznał jej miłość i wziął ją namiętnie na zimnej posadzce, ale no kurde, no ;;__;;;
    Polubiłam tego Setha. Taki bystry chłopaczyna z niego :D Mogliby utrzymywać ze sobą kontakt. Dlatego proszę, nie uśmiercaj go czasem xD
    Grell zawsze uwielbia pojawiać się w najmniej oczekiwanych momentach <3
    Już widzę co będzie się działo, gdy Lizzy wytrzezwieje. Ciekawi mnie czy oleje sprawę, czy bedzie unikać naszego cudownego demona. Osobiście zapadłabym się pod ziemię, ale w tym przypadku to zapewne nawet tam by mnie znalazł :D
    Argh. Niech to się już wszystko w końcu wyjaśni. Chce już wiedzieć kto jest odpowiedzialny za serie morderstw :D Chociaż z drugiej strony, rozdziały w sierocińcu niezle wciągają i jakoś cięzko by mi było pożegnać się z widokiem Elizabeth na tle chłopaków. Stanowią taką fajną, zgraną paczkę.

    Dobra, nie przeciągam.
    Pozdrawiam, całuje, ściskam itd :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze kilka rozdziałów w szkole powinno być, jeśli dobrze pamiętam. Strasznie przyjemnie mi się je pisało. Ciesze się, że tez Ci się podobają^^
      Co do Setha... Wiesz, ja już mam ten tom skończony, więc co się z nim wydarzyło, to się wydarzyło :P Ciesze się jednak, że wzbudza sympatię.
      W ogóle komentarze dzisiaj takie słodkie, jeja. Rozwaliłaś mnie ta posadzką.
      Już mówiłam Mei, że mam ochotę napisać coś komicznego i nie wiem, czy nie rozwinę sceny z tego rozdziału, tylko inaczej i humorystycznie xD No, zobaczymy co powie wena na ten temat :P
      Pozdrawiam również i życzę dużo wszystkiego z wena na czele, low ya :*

      Usuń
  5. Nienawidzę cięęę! Wiesz, która jest godzina i co ja robię ze swoim życiem? No właśnie!
    Od pojawienia się butelki wiedziałam, że coś się święci. Spodziewałam się, że pójdą na całość, ale tak jest chyba nawet lepiej :)
    Chociaż strych mnie serio zdziwił. Jednak co dobry plot twist, to dobry plot twist.
    Gdzieś mi mignęła "rządza", w domyśle oczywiście żądza.
    A z takich nah, to po chłopakach chyba spodziewałam się więcej wulgarności. Jakieś kłopoty z "akceptacją" Lizz, jakieś przekleństwa, sama nie wiem. Ale Setha mi już szkoda ("co się z nim wydarzyło, to się wydarzyło" *cry*), dobry chłopak z niego :( I polubili się z Elizabeth, także no.
    Grell i Ronald jak zawsze na propsie. Poważnie, kocham tą dwójkę! Twój Grell totalnie wpasowuje się w moje postrzeganie jego, taki kanoniczny wyszedł! I Ronald myślący o imprezach hehe Szkoda, że o nim tak mało wiadomo (ale tu trzeba kopnąć Yanę, chcę więcej Ronalda!)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniale, końcowka mnie rozbawiła, być może że oni rzucą trochę światła na tą sprawę o ile Grell nie będzie się kleił do Sebastiana... cóż Elizabeth nie odrzucił by gdybyś, nie była pijana bo to wziął właśnie na karb alkoholu... zastanawiam sie co z kluczem na ten strych bo Elizabeth chyba nadal go ma, a zarządca będzie go raczej szukać... Seth och już wie że nie jest chłopcem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

.