środa, 27 maja 2015

Tom 2, XXXI

Tak, wiem. Rozdział jest za krótki, ale chciałam skończyć w tym miejscu, jakoś tak mi pasowało. Poza tym, guess what, znowu jestem chora. Mam nadzieję, że nie jakoś bardzo, ale ból i łaskotanie w oskrzelach, czy tam płucach, kiedy oddycham, to raczej nie jest oznaka idealnego zdrowa. 
Znowu chora w czasie sesji? TT_TT OBY NIE.
Przy okazji, postałam moją kuroszową zapalniczkę i najnowszy artbook też już do mnie leci. <3
TYLE WYGRAĆ.

=================

~*~
                Siedziała na miękkiej, szerokiej sofie, delikatnie drapiąc purpurowe obicie. Denerwowała się oczekiwaniem na chłopaka. Była na siebie zła – mogła powiedzieć „dziesięć minut”, albo nawet „pięć”. Piętnaście zdawało się wiecznością, kiedy wsłuchując się w szybkie i niezwykle mocne uderzenia serca nerwowo machała stopami opartymi na skraju siedzenia. Co chwile zerkała w kierunku drzwi, gotowa, by w ostatniej chwili zmienić pozycję na taką, która bardziej odpowiadała osobie jej pokroju. Wszak, kto widział, żeby młoda szlachcianka siedziała w sukience z podkulonymi nogami, całkowicie obnażając to, co powinien ukrywać drogi materiał? Zazwyczaj zupełnie się tym nie przejmowała, bo rzadko zdarzało się, by nosiła suknie, kiedy nie miała gości. W ich towarzystwie nie było mowy o takiej swobodzie, z wyjątkiem Tomoko i Timmiego, dla których strój również miał drugorzędne znaczenie.

                W końcu usłyszała wyczekiwany stukot butów. Nerwowo opuściła nogi i wyprostowała się, opierając ręce na kolanach. Do środka przestronnego pomieszczenia wszedł ciemnowłosy chłopak. Rozejrzał się niepewnie i dopiero po chwili odnalazł w półmroku zarys sylwetki przyjaciółki. Uśmiechnął się, lekko skrępowany, i chwytając dłonią mankiet koszuli, zamknął za sobą drzwi i podszedł do kanapy.

                – Wreszcie jesteś! – powitała go szerokim uśmiechem.

W milczeniu skinął głową.

                – Siadaj. – Wskazała miejsce obok siebie.

Chłopak posłusznie wykonał polecenie i przyjrzał się fioletowowłosej z dziwnym skupieniem na twarzy. Jego milczenie, w połączeniu z przenikliwym spojrzeniem, wzbudzało w dziewczynie irytującą niezręczność.

                – Dlaczego nic nie mówisz? – zapytała, czując narastającą niezręczność.

                – Nieswojo się czuję. To dla mnie zupełnie nowa sytuacja. Nigdy wcześniej nie służyłem w tak bogatym domu. Właściwie nigdzie nie służyłem, nie licząc karnych prac w bidulu – odpowiedział przyciszonym głosem.

                – Rozumiem. – Kiwnęła głową. – Nie martw się, dobrze sobie radzisz! – Próbowała go rozweselić.

Jednak chłopak wciąż patrzył na nią wielkimi, złocistymi oczami wyrażającymi smutek.

                – O co chodzi? – zapytała ciepło i przysunęła się do niego.

                – Twój lokaj… Patrzy na mnie tak, jakbym mu pół rodziny wymordował. Starałem się, jak mogłem. I jeszcze to, co widziałem w tamtym pokoju. Jesteś pewna, że to jest w porządku? – wyrzucił z siebie na jednym wydechu.

Nastolatka zaśmiała się cicho i zasłoniła twarz ustami, po czym odchrząknęła i poklepała chłopaka po ramieniu.

                – Nie przejmuj się Sebastianem. Trzeba się nieźle napracować, żeby spartolić coś bardziej, niż reszta mojej służby. No i trzeba naprawdę się wysilić, żeby zostać przez niego pochwalonym – wyjaśniła rozbawiona. – On jest czasami strasznym gburem, wiesz. Zależy mu na porządku i tym całym utrzymywaniu szlacheckiego poziomu dużo bardziej niż mi – dodała, przedrzeźniając zdenerwowane spojrzenie demona.

Chłopak rozchmurzył się nieco i ośmielony głupawymi minami dziewczyny, dołączył do zabawy. Po kilku kolejnym grymasach i głośnych salwach śmiechu wypełniających całe poddasze, brunet znów spojrzał głęboko w oczy nastolatki.

                – Co tam robiliście?

                – Trenowaliśmy – odparła krótko, sugerując tonem głosu, by porzucił temat, jednak złotooki nie zamierzał odpuścić.

                – Elizabeth, czy to naprawdę w porządku? – powiedział poważnie, kładąc akcent na ostatnie słowo.

Przez chwilę szlachcianka poczuła się nieswojo. Seth sprawiał wrażenie, jakby wiedział więcej niż mówił. Nie była tylko pewna, czym było to „więcej”.

                – Tak. Nie musisz się martwić. – Machnęła ręką, bagatelizując jego zmartwienie.

Służący westchnął głęboko i po chwili wahania dotknął opuszkami palców bladą dłoń dziewczyny.

                – Wiesz, nie znam się na tym, ale wydaje mi się, że prawdziwy kamerdyner powinien dbać o swojego pana i jego zdrowie. Tymczasem on cię rani – wytłumaczył niechętnie.

Hrabianka energicznie cofnęła rękę. Popatrzyła groźnie na zatroskaną, śniadą twarz i wzięła głęboki wdech.

                – Nigdy nie mów, że Sebastian mnie rani. Wszystko, co robi służy temu, by mi pomóc. Dba o mnie i opiekuję się mną, Seth – mówiła poważnie, intensywnie wbijając wzrok w błyszczące tęczówki nastolatka. – Dlatego nigdy nie mów, że robi coś przeciwko mnie. Nigdy – rzekła groźnie nieznoszącym sprzeciwu tonem.

                – Przepraszam – odparł, spuszczając głowę.

Nim zdążył wytrwać kilka sekund w niemym wyrazie skruchy, dziewczyna rozpromieniła się i ponownie poklepała go po ramieniu.

                – Skoro to sobie wyjaśniliśmy, to opowiadaj! Jak ci się tu podoba? – Uśmiechnęła się i usiadła swobodnie, zapominając o manierach i godnej postawie.

                Ciemnoskóry nastolatek przyglądał się przyjaciółce nie kryjąc zdziwienia. Fascynowała go bukietem emocji i zmiennych nastrojów, które płynnie przenikały przez nią, kreując wokół przedziwną aurę bliskości, której nie potrafił się oprzeć. Żadne z negatywnych uczuć nie pozostawało w niej wystarczająco długo, by odcisnąć swoje piętno na porcelanowej cerze. Chociaż nie znał całej historii życia fioletowowłosej wiedział, że nie było jej łatwo, a mimo to, zdawała się nie przywiązywać do smutku, czy żalu. Chłonęła pozytywne emocje i obdarowywała nimi innych. Z każdą chwilą czuł, że musi należeć do niego. Że do czegokolwiek będzie zmuszony, odbierze ją kamerdynerowi.

                – To strasznie duży dom. Reszta służby jest miła i zabawna. No i sam nie wiem… – zamilkł.

Po chwili wyciągnął z kieszeni piersiówkę, odkręcił ją i wyciągnął w kierunku Elizabeth.

                – Napijemy się? – zapytał z uśmiechem.

Fioletowowłosa kiwnęła przecząco głową i delikatnie pchnęła jego rękę.

                – Dziś nie mogę, mam jutro sporo zajęć – wytłumaczyła dojrzale. – Po jutrze. Poproszę Sebastiana, żeby odwołał wszystkie poniedziałkowe plany – dodała po chwili.

Nastolatek radośnie skinął głową i schował metalową butelkę, a na jej miejsce wyciągnął paczkę papierosów. Szlachcianka popatrzyła na jej zawartość lekko się krzywiąc.

                – Nie odmawiaj mi! – Podniósł głos, udając obrażonego.

Dziewczyna wahała się przez chwilę, jednak wzięła do ręki jednego papierosa i biorąc od chłopaka zapalniczkę, odpaliła tytoniową mieszankę. Zaciągając się z co drugim oddechem, podeszła do okna i otworzyła je na oścież, by wywietrzyć wewnątrz pomieszczenia. Brunet obserwował ją, z podziwem przyglądając się ruchom szczupłego ciała przyjaciółki, które dopiero w dopasowanej sukni ukazało mu się w całej swojej świetności.

                – Co, Sebastian będzie zły? – zaśmiał się złośliwie.

Nie odpowiedziała. Odwróciła się przodem do niego i lekko zarumieniona szła w kierunku sofy. Zauważyła jego pełne uznania spojrzenie i spłoszyła się. Potknąwszy się. z impetem upadła na siedzisko, uderzając głową w kolana służącego. Natychmiast się poderwała, i odwróciwszy się tyłem do niego, zaczęła poprawiać poczochrane włosy.

                – Wybacz – burknęła.

                – Nic nie szkodzi – zaśmiał się rozbawiony. – Czemu jesteś taka dziwnie spięta? To do ciebie nie pasuje.

                – Zauważyłeś – jęknęła i powoli się odwróciła.

Zmierzyła go wzrokiem i zatrzymała spojrzenie na złotych tęczówkach.

                – Sama nie wiem. Sprawiasz, że czuję się dziwnie. – Niepewnie wyciągnęła rękę w jego stronę i delikatnie położyła ją na dłoni chłopaka. – Ja… Nie dotykam ludzi. Ich dotyk napawa mnie strachem i obrzydzeniem. Unikam go jak ognia. Tylko Sebastian mógł to robić. Do niedawna.
Nastolatek patrzył na nią, nie do końca rozumiejąc, o co chodzi.

                – Odkąd cię poznałam… Od razu wiedziałam, że jesteś inny. Nie doświadczam tego okropnego uczucia, kiedy mnie dotykasz. Mam wrażenie, że znamy się od dawna. Nie potrafię tego wyjaśnić. – zamilkła na chwilę i ponownie zaciągnęła się papierosem. – Może to zasługa tego paktu, ha! – Wybuchła śmiechem.

Chłopak zrobił to samo, chociaż słowa Elizabeth wcale go nie bawiły. Wzbudzały za to zaciekawienie i nadzieję. Widział jednak, że potrzebowała pozbyć się skumulowanego napięcia, więc zrobił to, czego oczekiwała, by nie wprawiać jej w niepotrzebne zakłopotanie.

                Rozmawiali przez kolejne dwie godziny. Elizabeth odmawiała przyjacielowi, ilekroć ponownie proponował jej papierosa. Nie mogła kłamać, że jej nie smakowały, ale nie zamierzała się od nich uzależniać. Właściwie, chciała z tym skończyć nim Sebastian zorientuje się, że to robi. A raczej, gdy uzna, że robi to zbyt często by dalej udawał, że o tym nie wie.

Nie poruszali więcej trudnych tematów. Konwencja luźnej rozmowy przeplatanej głupimi żartami, typowymi dla nastolatków, pasowała im obojgu. Czuli się niesamowicie swobodnie, byli odprężeni i zadowoleni. Szlachcianka dziękowała w duchu, że spotkała kogoś tak niezwykłego, jak ten śniady chłopak, który dodał jej życiu odrobiny normalności. A Seth cieszył się, że udało mu się wyrwać z przytułku i odnaleźć miejsce i osobę, z którą tak doskonale i ze wzajemnością się rozumiał.

                Uporczywe pukanie do drzwi przerwało beztroskie rozmowy. Do środka pomieszczenia wszedł elegancki mężczyzna, trzymający w dłoni srebrny kandelabr. Zmierzył srogim wzrokiem, zarówno  dziewczynę, jak i jej służącego, a następnie całe pomieszczenie. Milcząc, podszedł do okna i zamknął je z głośnym trzaskiem, który jednoznacznie dawało do zrozumienia, że był niezadowolony.

                – Seth, wracaj do siebie – polecił sucho i wpatrywał się w twarz chłopaka tak intensywnie, i tak długo, aż ten nie podniósł się i nie wyszedł.

                – Dobranoc! – rzuciła za nim dziewczyna. – Sebastian! Co to ma znaczyć? – krzyknęła na lokaja, kiedy przestała słyszeć stukot butów chłopaka.

                – Panienko, jest już późno. Czeka cię jutro wiele zajęć. Poza tym, nie powinna się panienka spoufalać w ten sposób z… ze służbą – wyjaśnił, krzywiąc się podczas wypowiadania ostatniego słowa.

                – Nie denerwowałbyś się tak, gdyby to był Tai – burknęła i skrzyżowała ręce na piersi.
Po chwili dotarło do niej, jak idiotycznie zabrzmiała. Sugeruję, że jesteś zazdrosny? Co ja robię?!
Demon nie przejął się zbytnio porywczymi słowami swojej pani.

                – Zapewniam cię, że moja troska nie ma najmniejszego związku z tym, w czyim towarzystwie zaniedbujesz odpoczynek, panienko – powiedział spokojnie. – Proszę pójść ze mną do sypialni, najwyższa pora, byś położyła się spać.

                – Racja.. – przytaknęła niechętnie.

Wstała i ruszyła za nim powolnym krokiem. Nie była zmęczona. Nie miała ochoty się kłaść. Tym bardziej nie miała ochoty zostać sama. Wolała posiedzieć i porozmawiać, ale dobrze wiedziała, że powinna wypocząć. Plan kolejnego dnia był rzeczywiście napięty.

                – Posiedzisz ze mną? – zapytała, wpatrując się w dłonie lokaja, kiedy dopinał ostatnie guziki jej  bluzki.

Zbyt duża męska koszula delikatnie zsuwała się z ramienia Elizabeth. Demon poprawił ją i odwrócił się do etażerki, by sięgnąć po filiżankę herbaty.

                – Boisz się czegoś, panienko? – zapytał, wręczając jej naczynie.

Upiła dwa łyki i przez chwilę delektowała się przyjemnym smakiem malinowego naparu.

                – Nie, po prostu chcę porozmawiać – odpowiedziała, przyglądając się swojemu odbiciu w herbacie.

                – Jeżeli tego chcesz. O czym chciałabyś porozmawiać?

                – Nie wiem – jęknęła niepocieszona. – Musisz zawsze pytać? Nie możesz tak po prostu, spontanicznie? – ciągnęła zirytowana.

                Wiedział, do czego zmierzała. Dokładnie rozumiał, czego od niego oczekiwała, ale z jakiegoś powodu jedynym ,co czuł była złość. Dotąd nie przeszkadzał jej sposób, w jaki się zachowywał. Teraz, kiedy poznała wartości płynące z rozmowy z kimś w swoim wieku, na dodatek z zupełnie innego środowiska, przestał jej wystarczać. Nie potrafił dobrze nazwać uczucia, które godziło w jego serce. Przestał być jej całym światem, jedyną osobą, której potrzebowała, pragnęła, której dawała się dotknąć. To ostatnie bolało go chyba najbardziej. Chociaż wiedział, że powinien się cieszyć, że w końcu po tylu latach ponownie zaczynała otwierać się na fizyczny kontakt – nie potrafił. W tamtej chwili przeklinał w duchu ludzkie uczucia, tak nielogicznie sprzeczne, w których nie potrafił odnaleźć, ani sensu, ani wskazówki do dalszego postępowania.

                – Wybacz mi. Nie przywykłem do tego – odparł uniżenie.

                – Usiądź – poprosiła, wskazując miejsce na łóżku tuż obok siebie.

Kamerdyner posłusznie wykonał polecenie. Patrzyła na drobne palce szlachcianki oplatające filiżankę i czekał na to, co teraz zrobi. Miał wrażenie, że gra na czas. sącząc powoli kolejną porcję naparu. Trzymała go przy ustach, jakby próbowała usprawiedliwić nim swoje milczenie. W końcu ujrzała śnieżnobiałe dno filiżanki. Ze zrezygnowaniem odstawiła ją na nocny stolik i spuściła wzrok.

                – To bez sensu – mruknęła.

                – Co jest bez sensu? – zapytał, chociaż doskonale wiedział, co miała na myśli.

Trzy proste słowa, które zadały mu fizyczny ból, miarowo przebijający serce z każdym jego uderzeniem. Naprawdę jej nie wystarczał. Zaczął myśleć nad tym, co powiedzieć, by sprostać prośbie jednak nie mógł się skupić, próbując jednocześnie opanować denerwujące ludzkie uczucia, które po raz kolejny przyćmiły trzeźwy umysł.

                – Nie ważne. Może jednak sobie idź… – szepnęła smutno i położyła się na boku.

Sebastian wstał mechanicznie, czując się jak widz, oglądający scenę zza szklanej szyby. Wszelkie bodźce, dochodzące do niego ze spowolnieniem, były stłumione. Powoli szedł w kierunku drzwi, kiedy usłyszał ciche siorbanie nosem, które nagle go otrzeźwiło. Podszedł do swojej pani i pochylił się, dotykając ustami jej czoła.

                – Masz lekką gorączkę… – powiedział zatroskany. – Katar najwyraźniej też.

Zniknął w łazience. Kiedy z niej wrócił, szlachcianka siedziała na łóżku i ze zwieszoną głową pociągała nosem. Demon podał jej chusteczkę, a kiedy wydmuchała nos i nieznacznie uniosła głowę, by odłożyć zużyty kawałek materiału na nocnym stoliku, zobaczył jej zaczerwienione oczy. 

Wtedy zrozumiał, co tak naprawdę się działo. 

5 komentarzy:

  1. To fajnie, że zrozumiał, bo ja chyba nie xD
    Rozdział faktycznie trochę krótki, ale nie zmienia to faktu, że bardzo ciekawy. Seth ma zamiar odebrać Sebastianowi Lizzy? Biedny, nie wie z kim zadziera. Nie mogę się doczekać co z tego wyniknie :D
    Zdrowia (coś dużo chorujesz), weny i powodzenia w dalszym pisaniu opowiadania :)
    P.S. To ja się kilka rozdziałów temu pytałam o ten opening i ending, i nie miałam czasu wcześniej odpisać, ale szczerze mówiąc miałaś fajny pomysł, nawet jeśli na poczekaniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) kiedyś jak będę umiała dobrze rysować, to stworzę jakieś pożądne arty xD ale na razie mam tylko pomysły TT_TT
      Jak nie zrozumiałaś, to spokojnie, jeszcze się wyjaśni :)
      Ja nie choruję dużo, po prostu nigdy się nie wyleczylam jeszcze^^
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  2. "zasłoniła twarz ustami" no WTH, Nami?!

    Boże, coraz bardziej ten Seth mi działa na nerwy. Pomijając już nawet fakt, że w mózgu zlał mi się w jedno z pewną postacią ode mnie xD
    No i jak Seba mógł się znudzić? 0.0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahahahaha, o kurde. Nie zauważyłam tego, ahahahahahahahaha. Jezu. Zdecydowanie powinnam odpuszczać sobie dodawanie rozdziałów, kiedy jestem chora Oo z tego nie wychodzi nic dobrego.
      Z którą Twoją postacią? :P

      Usuń
  3. Hejeczka,
    wspanosle, zastanawiam się dlaczego Seth może Elizabeth dotykać kim jest naprawdę... a to boli Setha...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

.