sobota, 25 lipca 2015

Wywiad

Witajcie moi kochani różoczytacze!
W oczekiwaniu na trzeci tom, mam dla Was coś na osłodę. Otrzyjcie łzy, bowiem czeka na Was mały, spontaniczny wywiad z postaciami. 
Dowiecie się, co myślą o zakończeniu i o sobie na wzajem, a także zobaczycie, jak wspaniale mija im czas, kiedy nie musza pracować. 
Endżojcie! 

==============



                Nami krzątała się nerwowo po pokoju, wrzucając, mogłoby się wydawać, zupełnie przypadkowe przedmioty do wnętrza niewielkiej torebki. Przeklinała głośno, nie mogąc znaleźć ostatniego, całkowicie niezbędnego przedmiotu – okularów przeciwsłonecznych. W końcu nic tak nie dodaje tajemniczości i profesjonalizmu, jak lustrzane szkła, dzięki którym nikt nie może dostrzec tego, co niezwykle łatwo dało się poznać zaledwie zerkając w jej błękitne oczy
.
                – No wreszcie! – krzyknęła triumfalnie, podnosząc zgubę do góry, niczym jakieś majestatyczne trofeum, po czym założyła okulary i zarzuciwszy torbę na ramię, opuściła swoją sypialnię.

                Po niespełna godzinie drogi była na miejscu. Wielki, nowoczesny budynek, którego wnętrze wypełnione było pokojami stylizowanymi na XIX wiek, wreszcie stanął przed nią otworem. Czekała na tę chwilę przez ostatnie kilka miesięcy, wytrwale omijając siedzibę z daleka.
Kiedy wkroczyła do środka, przywitał ją uprzejmy uśmiech ubranego w białą koszulę Sebastiana, który zdawał się być w trakcie porządków, kiedy nieuprzejma brunetka przerwała mu, bez uprzedzenia wchodząc do głównego holu.

                – Witam panią w posiadłości Roseblack, w czym mogę pomóc? – zapytał, delikatnie się kłaniając.

                – Dzizas, weź się nie wygłupiaj. To ja – warknęła zażenowana dziewczyna, wskazując palcem swoją twarz.

Demon mrugnął zdziwiony, po czym podszedł do dziewczyny, by jej się dokładnie przyjrzeć.

                – Hmmm… – Wydał z siebie głupawy dźwięk.

                – Odsuń się. Naruszasz moją przestrzeń osobistą – jęknęła drżącym głosem, nieznacznie się cofając.

                – Nami, jak mniemam? – zapytał w końcu kamerdyner.

Brunetka bez problemu odczytała jego mowę niewerbalną. Przesiąknięte złośliwością zadowolenie, które niejednokrotnie opisywała w swoim opowiadaniu. Czy może raczej w swojej książce, jak powinna nazywać ostatnie 700 stron przygód lokaja.

                – Jakiś ty spostrzegawczy – skomentowała pisarka.

                – W czym mogę pani pomóc?

Zirytowana studentka przewróciła oczami.

                – Na początek, przestań mi paniować. Mów do mnie po imieniu, znamy się przecież nie od dzisiaj – zaczęła.

Nim Michaelis zdążył cokolwiek powiedzieć, kontynuowała.

                – Potrzebuję, żebyś zebrał Lizz, Timmiego, Jeanny, Taia, Thomasa, Grella i może jeszcze… Nie, to chyba wystarczy. Zbierz ich i przyprowadź do salonu. Muszę z wami o czymś porozmawiać – powiedziała tajemniczo i niezwykle poważnie, poprawiając zwisającą z ramienia torebkę.

Demon popatrzył na nią niepewnie, jakby chciał zakwestionować polecenie, jednak nie odważył się tego zrobić. Czuł, że brunetka jest niezwykle zdeterminowana, a po jej związanych niechlujnie włosach i wygniecionych ubraniach poznał, że musiała się spieszyć, a to oznaczało nie więcej, nie mniej, niż to, że sprawa była poważna.

                – Mógłbym zapytać, po co? – zapytał ściszonym głosem.

                – Bo tak ci kazałam. Pośpiesz się, proszę – odparła nieco spokojnie i odwróciwszy się na pięcie, dodała: – Będę czekać na miejscu. Masz pięć minut.

Nie odwróciła się, by sprawdzić, czy ruszył. Byłby to objaw braku pewności siebie, na który nie zamierzała sobie pozwolić. Zamiast tego, szybkim krokiem weszła do pomieszczenia i zachichotała pod nosem.

                – Genialnie! Nabrał się – ucieszyła się.

Przestawiła jeden z foteli tyłem do kominka, tak, by mieć dobry widok na kanapę i pozostałe meble, gdzie zasiądą wytypowani przez nią goście i wyciągnęła z torebki niewielkiego notebooka. Otworzyła jego klapę i ustawiła aplikację, która nagrywała dźwięk, od razu zamieniając go w tekst. Jedna z nowych aplikacji, które załatwił jej jeden z przyjaciół.

                Ledwie zdążyła wygodnie usiąść, kiedy do pokoju zaczęli wchodzić wszyscy, których umieściła na ścianie wstydu. Była zadowolona. Pamiętając, jak ciężkie dla Lizz było oczekiwanie na Sebastiana, wolała dać mu mniej czasu i krócej kłębić w sobie zdenerwowanie, nawet za cenę profesjonalnego wyglądu.

Kiedy wszyscy weszli do środka i zaczęli rzucać brunetce niepewne, zirytowane i zaciekawione spojrzenia, ta chwyciła dwoma palcami oprawkę okularów i odrobinę zsuwając szkła tak, by pokazywały skrawek jej oka, zerknęła na nich tajemniczo, po czym podniosła się z fotela, odstawiając sprzęt na szeroki stolik do kawy.

                – Dziękuję, że tak szybko udało wam się tu dostać – zaczęła radośnie.

                – Nie bardzo mieliśmy wyjście, wiesz? – burknęła Lizz, krzyżując dłonie na piersi.

                – Zgadzam się! To okropne, nie zdążyłem ułożyć włosów! – zawtórował Grell, posyłając wrogie spojrzenie wyprostowanemu demonowi.

                – Tak, wiem. Jest wam niesamowicie ciężko, no. Usiądźcie. – Wskazała zebranym kanapy. – Sebastian, ty też – upomniała znieruchomiałego kamerdynera.

Ten westchnął niemal męczeńsko i zajął miejsce pomiędzy Elizabeth i Grellem.

                – Panie Sebastianie, to na pewno w porządku, żebyśmy siedzieli razem z panienką Lizz i panią Nami? – zapytał Tai, niepewnie siadając na oparciu fotela, który zajęła niezwykle skrępowana pokojówka.

                – Jeżeli Nami tego właśnie chce, nie ma w tym nic niewłaściwego – odparł lokaj.

                – Właśnie, Tai. Ciesz się tym, co dają – zaśmiał się siedzący na drugim oparciu fotela Thomas.

Lizz pokręciła głową. Było widać, że ten nagły spęd niezbyt jej pasuje. Zapewne została wyrwana z jednego ze swoich ulubionych zajęć, które ostatnio zaniedbywała – z treningu.

                – Lizzy, o co chodzi? – szepnął Timmy, wiercąc się na kolanach kuzynki.

Fioletowowłosa uśmiechnęła się do niego czule.

                – Jeżeli chwilę poczekasz, to zaraz się dowiemy. Mam rację, Nami? – zapytała ciężko, przenosząc wzrok z blondyna na ciemne szkła okularów.

Brunetka podniosłą notebooka i postawiła go na kolanach.

                – Przyszłam tutaj, bo jak wiecie, albo nie do końca zdajecie sobie sprawę.. – Spojrzała na zajmowany przez służących fotel. – Właśnie zakończyliśmy publikowanie drugiego tomu i pomyślałam, że czytelnicy na pewno umierają z ciekawości, żeby tylko dowiedzieć się, jak bardzo podobało wam się zakończenie.

                – Tss – prychnęła Elizabeth.

                – Możesz mi nie przerywać? – warknęła Nami.

Wciąż grała władczą i pewną siebie. Dziwiła się, że nikt z zebranych jeszcze się nie zorientował, że to tylko pozory.

                – Dziękuję. Powracając, porozmawiamy o zakończeniu. Nie mam żadnej listy pytań, więc będziemy jechać n spontana… To jest, będzie spontanicznie, no. Teraz jest chwila na pytania – skończyła wypowiedź, spoglądając na niezadowoloną hrabiankę.

Z niewielkiego laptopa wydobył się dźwięk powiadomienia jednego z portali społecznościowych.

                – Co to jest? – zapytała zaciekawiona Lizz.

                – To jest notebook. Taka maszyna do pisania, poczta, telefon, telewizja, książki, odtwarzacz muzyki i wiele innych w jednym. To bardzo popularne w naszych czasach. Dziwne, że nikt nie przemycił tego tutaj. W końcu spędzacie tu każde wakacje… – zdziwiła się brunetka.

                – Sebastian, o czym ona mówi? – Zdezorientowana Elizabeth spojrzała na kamerdynera.

                – Panienko, proszę się tym nie przejmować. To nic, o czym warto wiedzieć – odparł, uspokajając ją.

                – Naprawdę trzymasz ją z dala od tego?! – wrzasnął zszokowany Sutcliff, energicznie podnosząc się z kanapy.

Nami trzasnęła klapą komputera, przywracając żniwiarza do porządku.

                – W sumie, jakby się nad tym zastanowić… Te wszystkie fanficki, może to i lepiej – burczał pod nosem, opadając na siedzisko.

                – No dobra, skoro nie macie więcej pytań, to może zaczniemy? – zapytała Nami, podnosząc ekran.

Otworzyła edytor tekstu, uruchomiła aplikację i spojrzała na zebranych.

                – Jak już wiecie – zakończyliśmy drugi tom. Co sądzicie o punkcie kulminacyjnym? Elizabeth?

              – Masz na myśli to, że Sebastian okazał się niewartym zaufania – zasłoniła uszy kuzynowi – demonicznym ścierwem, które mam ochotę zgładzić bardziej, niż tych gnojków, którzy karmili mnie zwłokami rodziców? – zapytała ironicznie.

                – Rozumiem, że ci się nie podobało – skomentowała Nami, notując w programie dodatkowe informacje, które miały posłużyć do zbudowania ciekawych didaskaliów.

                – Właściwie… To było całkiem niezłe. To znaczy, pałam nienawiścią, ale to zdecydowanie lepsze, niż gdybym nie daj Boże – zachichotała – przespała się z tym idiotą.

                – Um, Lizz. Nie chcę nic, mówić, ale… – zaczęła Nami, jednak znaczące chrząknięcie Sebastiana skutecznie ją powstrzymało. – No dobra, co na to Sebastian?

                – Jeśli mam być szczery, nie jestem pewien, czy podoba mi się całkowite uwstecznienie progresu, jaką przebyła moja postać przez całe dwa tomy, tylko po to, by wprowadzić nieco szokujące zakończenie. Chociaż nie powiem, żebym żałował zniknięcie Saameda. Ten osobnik jest doprawdy irytujący, a panienka Elizabeth całkowicie omotana jego psychologicznymi gierkami, wstrzymywała mnie przed załatwieniem sprawy. Wszystko ma swoje dobre i złe strony, prawda? – odparł elokwentnie i uśmiechnął się, widocznie dumny, że udało mu się przemycić w odpowiedzi nieco karcącej złośliwości.

                – Odezwał się ten, który nie zorientował się, że Seth jest demonem. Brawo, Sebastian, brawo! – odpłaciła się hrabianka.

                – No już, spokojnie. Wiecie, macie tutaj inne gniazdka, a komputer jest na baterie, która nie grzeszy żywotnością, więc przejdźmy dalej – uspokoiła ich prowadząca.

                – Grell, chciałbyś coś dodać?

                – Chciałbym, ale dostałem wyraźny zakaz od Willa – burknął niechętnie żniwiarz.

                – Reszty nie pytam, bo… Czy ktoś z was chciałby coś powiedzieć na ten temat? – Rozejrzała się, szukając chętnego.

Mały chłopiec szepnął coś do ucha kuzynki, a gdy ta skinęła głowa, wziął głęboki oddech i otworzył usta.

                – Czy to znaczy, że w kolejnej części nie będzie Sebastiana? – zapytał smutno.

                – Timmy, to ja tutaj zadaję pytania. Na to nie mogę ci odpowiedzieć, bo zdradziłabym fabułę.

                – Sebastian na pewno wróci! On tylko udaje złego, żeby pomóc Lizzy, bo przecież się kochają! – krzyknął z zacięciem, na co Elizabeth zareagowała krzywiąc się i zasłoniła mu usta.

                – Wybacz, nie wiedzieć czemu, on naprawdę lubi tego demona – przeprosiła hrabianka.

                – Nic się nie stało. Ktoś jeszcze?

                – A jeśli pan Sebastian nie wróci, to kto zajmie jego miejsce? – zapytał nagle przyglądający się dotąd w całkowitym milczeniu Tai.

Wydawał się nieco zdenerwowany. Widać było, że obawiał się tego, co ma nadejść. Nami westchnęła, drapiąc się po głowie.

                – Słuchajcie, ja naprawdę nie mogę powiedzieć wam nic, co w jakikolwiek sposób mogłoby dać czytelnikom poszlaki dotyczące trzeciego tomu. Po prostu odpowiadajcie na pytania i nie martwcie się o fabułę, niedługo dostaniecie scenariusze – wyjaśniła przyjaźnie.

W swoich przywidywaniach całkowicie nie wzięła pod uwagę ciekawości przedmiotów jej wywiadu. Musiała zacząć się pilnować, inaczej za którymś razem mogła powiedzieć coś, co zdradziłoby zbyt wiele.

                – No dobrze, przejdźmy do kolejnego pytania. Co sądzicie o wyznaniu Elizabeth i Sebastiana? Kibicujecie ich związkowi, czy jesteście przeciwni?

Ledwie skończyła zadawać pytania, kiedy chór trójki służących, któremu zawtórował Timmy, wykrzyknął stanowcze „TAK!!!”. Pisarka zaśmiała się i przeniosła wzrok na Grella.

                – Czego się na mnie gapisz? Grzywka mi się wykręca? – przestraszył się bóg śmierci.

                – Nie, narcyzie. Chcę poznać twoje zdanie na temat związku Sebastiana i Elizabeth.
Mężczyzna prychnął pod nosem.

                – Jest mi to obojętne. Sebastian i tak wiecznie mi się opierał, więc jeśli chce być z tym ludzkim dzieckiem, poczekam aż ono umrze. Ale wtedy… – Znów podniósł się z kanapy, tym razem stawiając nogę na blacie stołu. – Wtedy na pewno go zdobędę i zostanę matką jego dzieci! – krzyknął teatralnie, unosząc ręce do nieba.

Lizz szarpnęła rękaw jego płaszcza, sadzając go z powrotem.

                – Utrapienie – warknęła.

                – Skoro już doszłaś do głosu… Co ty myślisz o swoim związku? – Nami wyszczerzyła się lubieżnie.

                – Naprawdę? Nie myślałam, że będziesz oczekiwała ode mnie odpowiedzi na tak idiotyczne pytanie. Nie chcę o tym rozmawiać. Na pewno nie publicznie – obruszyła się.

Sebastian spojrzał na nią karcąco.

                – No dobra. Jest w porządku. Nie przeszkadza mi – burknęła niechętnie, krzywiąc się, jakby ostatnie zdanie sprawiło jej niezwykły ból.

                – Sebastian?

– Sądzę, że skoro Elizabeth jest tak niechętna, to i ja powinienem uchylić się od odpowiedzi – powiedział nieco zawiedziony.

– Ależ skądże, mów. Pochwal się ludziom, oboje wiemy, że uwielbiasz być w centrum zainteresowania – poleciła Lizz, dobrze wiedząc, że jeśli nie teraz, to Sebastian i tak znalazłby sposób, by uprzykrzyć jej życie, wyciągając ten temat w najmniej odpowiednim momencie.
Z dwojga złego, lepiej było mieć to już za sobą.

– Piękny pong, panienko – przyznał lokaj. – Muszę powiedzieć, że jestem zadowolony z takiego obrotu spraw. Od dłuższego czasu darzę panienkę Elizabeth szczególnym uczuciem, jednak z kilku powodów, na czele z obowiązującymi konwenansami, nie wypadało mi o tym mówić. Szkoda tylko, że ukróciłaś ten wątek zanim na dobre się rozpoczął.

– Wybacz, czego się nie robi dla fejmu. – Nami uśmiechnęła się złowieszczo, sprawiając, że Michaelis czuł się jeszcze bardziej niepewny wobec przyszłości swojego związku.

Dziewczyna spojrzała badawczo na zebranych i postanowiła skierować kolejne pytanie do naburmuszonego shinigami.

– No dobra, Grell. Czy nie przeszkadza ci, że nawet w fanfiku jesteś jedynie postacią drugoplanową? – Zaśmiała się pod nosem, widząc oburzenie na twarzy rudzielca.

– Nie – odparł stanowczo.  Jest tyle innych historii, w których jestem najistotniejszy, że doskonale radze sobie bez ciebie.

– Szkoda, gdybyś poprosił, to pewnie dałabym ci większą rolę – westchnęła Nami, notując skrupulatnie, jak bardzo poczerwieniała z podekscytowania zrobiła się twarz żniwiarza, gdy tylko o tym usłyszał.

– Naprawdę?! – krzyknął, po raz trzeci zrywając się z kanapy.

– Nie, tylko żartowałam. – Odpowiedź dziewczyny tak go dobiła, że bez niczyjej pomocy na nowo zanurzył się w miękkim materiale siedziska.

Pozostali goście zasłaniali usta, ukrywając niesamowite rozbawienie. Widać wszyscy, podobnie jak sama prowadząca wywiad, czerpali przyjemność z dogryzania roztrzepanemu czerwonowłosemu.

                – Nie bądź taka hop do przodu. Kiedy przyjdzie na ciebie pora, zadbam o to, by Will wyznaczył właśnie mnie do zebrania twojej duszy – burknął zrezygnowany mężczyzna, wzbudzając jeszcze większe rozbawienie w zgromadzonych.

Nami nie przejęła się jego groźbami, za to martwiło ją, że nie miała żadnego pomysłu na kolejne pytanie. Nerwowo wierciła się na krześle, spoglądając zza szkieł na każdego po kolei, żywiąc nadzieję, że sami jej coś podpowiedzą.

                – Chyba jednak powinnam była zrobić jakąś listę, zanim tutaj przyszłam – ubolewała w myślach.

                – Thomas, z perspektywy kucharza. Wolałbyś, żeby Sebastian był obecny w posiadłości, czy chciałbyś wreszcie spróbować swoich sił w pełnym wymiarze godzin? – wyrzuciła z siebie, wciąż myśląc o czymś bardziej interesującym.

Blondyn uśmiechnął się zadziornie, szczęśliwy, że w końcu kogoś zainteresowało, co miał do powiedzenia.

                – Myślę, że spokojnie dałbym sobie radę, gdyby nie było Sebastiana.

                – Thomas, panienka Elizabeth je mało, ale to nie oznacza, że da radę przeżyć na samej spaleniźnie – wciął się kamerdyner.

Twarz kucharza poczerwieniała ze złości, w powietrzu wisiała niezła kłótnia.

                – No dobra, spokojnie. Rozumiem – uspokoiła ich brunetka. – Jeanny, a co ty myślisz o Sethcie? Nie będzie ci go brakowało? Wydawało się, że między wami coś się dzieje. – Przeniosła wzrok na pokojówkę.

W salonie zapała niezręczna cisza. Wszyscy w skupieniu czekali na reakcję blondynki. Ona pochyliła głowę, nerwowo ściskając w dłoniach dół fartuszka.

              – Wydawał się naprawdę miły i był taki uczynny. Lubiłam go, ale… – zawahała się, skrępowana licznymi spojrzeniami. – Nigdy nie zaczęłabym go lubić, gdybym wiedziała, że będzie chciał zrobić coś złego panience Elizabeth i panu Sebastianowi! – krzyknęła, tłumacząc się, jakby była przekonana, że ktoś ją o coś oskarża.

Sebastian wstał z kanapy i podszedł do dziewczyny, klękając przed nią tak, by ich oczy znalazły się na tej samej wysokości.

                – Uspokój się, Jeanny. Nikt nie posądza cię o nic złego – rzekł spokojnie.

                – T-tak jest! – krzyknęła ponownie.

Demon podniósł się i wrócił na miejsce. Jego krótka interwencja wprawiła służącą w takie zażenowania, że była w stanie jedynie pochylić głowę, ukrywając przed światem czerwoną jak burak twarz.

                – Okay, to było dziwne – skomentowała Nami, ponownie notując coś na komputerze.
Odsunęła się, mocno wciskając plecy w oparcie fotela i głęboko westchnęła. Robota okazała się dużo bardziej męcząca, niż się spodziewała. Ściągnęła okulary i posłała lokajowi błagalne spojrzenie, mając nadzieję, że zrozumie.

I zrozumiał.

                – Przepraszam, ale może zrobimy krótką przerwę? Zaserwuję herbatę i jakieś przekąski – zaproponował, ku uciesze pisarki.

                – Genialny plan! – odparła entuzjastycznie.

Michaelis popatrzył na swoją panią, a kiedy ta niedbale machnęła ręką, zezwalając mu, by wypełnił swój plan, natychmiast zniknął za drzwiami. W salonie zrobiło się nieco głośniej. Służący zaczęli ze sobą rozmawiać, komentować nietypowe wydarzenie. Elizabeth zabawiała kuzyna. Jedynie Grell siedział obrażony na kanapie, co chwila mierząc morderczym wzrokiem znienawidzoną pisarkę. Ona nie pozostawała mu dłużna. Intensywnie przyglądała się jego limonkowym tęczówkom, tak długo, aż wyprowadzony z równowagi wstał i ciężkim krokiem podszedł do niej, pochylając się nad notebookiem.

                – To dasz mi tę większą rolę? – zapytał, szepcząc konspiracyjnie.

Dziewczyna spojrzała na niego, jak na idiotę i przygryzła dolną wargę, by po raz kolejny tego dnia nie wybuchnąć śmiechem. Po chwili wzięła głęboki oddech i zapytała:

                – A jeśli się zgodzę, to co za to dostanę?

Czerwonowłosy zastanawiał się przez chwilę.

                – Odroczenie wyroku? – jęknął niepewnie.

                – Żartuję. I tak już nic nie zmienię, nawet gdybyś obiecał mi wieczną młodość i dostatnie życie – odparła poważnie.

Żniwiarz posmutniał. Naprawdę zależało mu na dodatkowej roli. Nami zrobiło się go odrobinę żal, ale to i tak nie miało znaczenia. Proces twórczy postępował. Nie zamierzała pisać ani pod publikę, ani pod postaci. Jej historia miała pozostać czysta, nieskalana wpływami z zewnątrz, dlatego bez względu na wszystko, nie wprowadziłaby zmian.

                – Jeśli chcesz, mogę napisać o tobie jakiegoś specjala – dodała po chwili, nie mogąc znieść miny zbitego psa, którą shinigami miał opanowaną do perfekcji.

                – Jestem za! Całkowicie się zgadzam! Tak, tak! – odparł nerwowo, jakby bał się, że dziewczyna znów zmieni zdanie.

Natychmiast odwrócił się i zajął swoje miejsce na kanapie, w obawie, że kolejne słowa mogą zaprzepaścić jego szanse na zaistnienie w świetle reflektorów. Zaczął za to wgapiać się w przestrzeń, zupełnie rozmarzony, zapewne ginąc w świecie fantazji.

                Po krótkiej chwili do salonu wszedł Sebastian. Zaserwował herbatę, oczywiście był nią Earl Grey Royal, po czym postawił na stoliku kilkupoziomową paterę wypełnioną słodkimi muffinkami i usiadł obok żniwiarza. Nami upiła łyk napoju i zatopiła się w oparciu fotela.

                – Kontynuujmy więc – zaczęła. – Elizabeth, jesteś zła na Setha za to, jak was wszystkich oszukał?

                – Oczywiście. Naprawdę mu zaufałam. Gdyby nie to, nie miałabym na ręce tej idiotycznej blizny – powiedziała, spoglądając niechętnie na swoje przedramię. – Chociaż bardziej denerwuje mnie ten zdradziecki kretyn tutaj – dodała, przelotnie spoglądając w oczy Sebastiana.
Mężczyzna westchnął niepocieszony.

                – Sebastian? – zagadnęła Nami.

Demon jednak wzruszył jedynie ramionami, niechętny, by ciągnąć dalej temat, dlatego pisarka odpuściła. Nie była głupia, wolała go nie denerwować.

                – Gdybyście mogli zmienić jedno wydarzenie z tego tomu, co by to było? – Brunetka rozpaczliwie zaczęła chwytać się oklepanych pytań.

Widziała, że bohaterowie denerwują się coraz bardziej, ale nie mogła odpuścić, nim każde z nich nie odpowie przynajmniej na kilka.

                – Timmy, może ty zaczniesz?

                – Ja bym chciał, że Seth okazał się dobrym przyjacielem i został razem z Lizzy i resztą i żebyśmy mogli grać razem z baseball! – odpowiedział radośnie chłopiec, jedyny cieszący się na kolejne pytanie.

                – Ja bym zrobił z siebie główną postać – wciął się Grell.

                – A ja bym się ciebie w ogóle pozbyła – burknęła Elizabeth. – No i gdybym mogła, nie wycinałabym sobie tego czegoś na ręce. Reszta może być. W końcu wszystkie wydarzenia jakoś nas kształtują i nie bylibyśmy tym, kim jesteśmy, gdyby coś poszło inaczej, prawda? – dodała niezwykle poważnie.

Nami poczuła się winna, że zafundowała hrabiance tyle nieprzyjemności. Zastanawiała się, czy nie powinna chociaż trochę ułatwić jej życia. Może jakaś super moc? Latanie na przykład? Doszła jednak do wniosku, że to byłoby zbyt marysuistyczne. Z takimi rzeczami trzeba być ostrożnym, łatwo przesadzić.

                – Ładnie powiedziane, panienko. – Sebastian uśmiechnął się dumnie. – Osobiście, nie zmieniłbym chyba nic. Podążam jedynie za rozkazami mojej pani, jeśli więc ona nie zmieniłaby niczego znaczącego, ja również nie czuję takiej potrzeby – wyrecytował.

                – Bardzo wygodnie… – Skrzywiła się Nami.

Ze strony demona liczyła na jakąś ciekawszą odpowiedź.

                – Mogą się powtarzać? – zapytała Jeanny.

                – Lepiej nie. I tak wiem, że wszyscy byście chcieli, żeby Seth nie zrobił tego, co zrobił, więc możemy to pominąć.

                – Więc ja bym namówiła panienkę Elizabeth by wcześniej wyznała uczucie panu Sebastianowi – rzekła stanowczo blondynka.

                – A ja bym wolał sam przygotowywać posiłki! – Thomas nie dawał za wygraną.

                – A ja chciałbym tylko, żeby wszyscy byli szczęśliwi – burknął pod nosem Tai.

Studentka zanotowała reakcję każdego z nich i szybko zadała kolejne pytanie.

                – Lizz, jak to jest widzieć na własne oczy Króla Piekieł?

                – A da się widzieć na cudze? – odparła ironicznie, wzbudzając chichot u kamerdynera.
Pozostała piątka widocznie nie zrozumiała żartu.

                – Fakt. No, ale odpowiedz na pytanie.

                – Lubię używać oczu. Szczerze mówiąc, po tym najgorszym z najgorszych spodziewałam się czegoś więcej. Co prawda nie miałabym szansy go pokonać, ale sama jego powierzchowność nie wzbudzała jakichś szczególnych odczuć. Są gorsze widoki… – zawiesiła głos, wspominając coś, czego wcale nie chciała pamiętać. – Jak ta mała z domu dziecka.

Sebastian dotknął dłoni szlachcianki, by dodać jej otuchy. Ta spojrzała na niego, cofnęła rękę i przyodziała maskę obojętności.

                – Sebastian, czy Belial naprawdę jest twoim ojcem?

Lokaj zawahał się.

                – Wolałbym nie odpowiadać na to pytanie.

                – Rozumiem. Tai, czy kiedykolwiek żywiłeś jakieś romantyczne uczucie wobec Elizabeth lub Jeanny?

Chłopak zmieszał się, poczerwieniał na twarzy i spuścił wzrok.

                – Myślałem, że mieliśmy mówić o wrażeniach dotyczących tego tomu…

                – Masz rację, zagalopowałam się. Wybacz! – poprawiła się Nami.

Pisarka zerknęła na swoje notatki i westchnęła ciężko. Zegarek w prawym dolnym rogu ekranu wskazywał godzinę dwudziestą. Niedługo musiała wracać do domu, by zdążyć opracować materiał, którego wciąż miała zbyt mało.

                – Lizz, jak się czułaś śpiąc w jednym pomieszczeniu z trzema zupełnie obcymi chłopakami?

                – Nie było tak źle. Większość czasu i tak spędziłam w pokoju Sebastiana – odpowiedziała beznamiętnie.

                – Lub upijając się z demonem na poddaszu – dodał lokaj.

                – Sebastian, czyżbyś był zazdrosny? – podchwyciła brunetka.

                – Nie chodzi o zazdrość, Nami. Po prostu to było niezwykle nieodpowiedzialne ze strony panienki – wyjaśnił.

Brunetka znów coś zanotowała. Tym razem było to jednak spostrzeżenie dotyczące wzajemnych relacji hrabianki z Michaelisem. Mimo mnóstwa złośliwości, które zdawały się być dla nich niemal niezbędne do wspólnej koegzystencji, mężczyzna wyraźnie o nią dbał i w odpowiedniej chwili potrafił zrezygnować z dowcipów. Kiedy jednak widział, że Elizabeth dochodziła do siebie, na powrót uzyskując psychiczną stabilność, nie szczędził ciętych dowcipów, wytykając jej wszelkie błędy. Nami była pod wrażeniem cierpliwości fioletowowłosej, sama już dawno uderzyłaby kamerdynera w twarz.

                – Jeszcze jedno! – pisarka ożywiła się nagle, przelatując wzrokiem drugi tom opowieści. – Lizz, pewnie będziesz chciała zasłonić uszy małemu – zwróciła się do szlachcianki, która odczytując emocje z twarzy brunetki, postąpiła zgodnie z tym, co jej podpowiedziała. – Sebastian, jak się czułeś uprawiając seks z opiekunką Timmiego?

                – Czy naprawdę mu…

                – Że co?! – przerwał mu oburzony Grell.

                – Zamknij się, Sutcliff. Tak Sebastian, to jest rozkaz. Masz odpowiedzieć na pytanie Nami – wtrąciła się nastolatka, szaleńczo zadowolona z obrotu spraw.

Demon westchnął ciężko i skrzywił się na samo wspomnienie twarzy starszej kobiety.

                – To było uczucie, które ludzie mogliby porównać, do kąpieli w wannie pełnej spleśniałego mięsa – burknął niechętnie.

                – Kurde, to rzeczywiście musiało być straszne. – Nami wzdrygnęła się na samą myśl o wannie pełnej mięsa.

Nie wyobrażała sobie, by chociaż zamoczyć w niej palec.

                – Lizz, a co powiesz o sytuacji z sierocińca, kiedy Sebastian pobił cię do krwi wskaźnikiem?

                – Ryzyko wliczone w zawód – odparła beznamiętnie, wzruszając ramionami.

                – Rozumiem.

Wyłączyła program i zamknęła klapę notebooka.

                – To chyba wszystko, zmęczyliście mnie. Wracam do domu jakoś to opracować, a wy odpoczywajcie. Niedługo czeka nas znowu mnóstwo pracy – powiedziała nieco ospale i wstała z fotela.

                – Dziękuję wam za współpracę, miłego wieczoru – dodała i ruszyła w stronę drzwi.

                – Wzajemnie, do widzenia – odparła Elizabeth. – Sebastian, odprowadź ją.

Mężczyzna skinął głową i dorównał kroku dziewczynie, otwierając przed nią drzwi. Kiedy znaleźli się w holu zbliżył się i szepnął jej na ucho:

                – Nie zabawię zbyt długo po drugiej stronie, prawda Nami?

Brunetka odsunęła się i zdenerwowana spojrzała w oczy demona. Lśniły szkarłatem, który na żywo wydawał się jeszcze piękniejszy i bardziej niepokojący. Uśmiechnął się delikatnie, obnażając ostre kły. Znała to zagranie, chciał ją przestraszyć. Niestety, najwidoczniej zapomniał, że wiedziała o nim zbyt wiele, by dać się na to nabrać. Przysunęła się do niego i założyła okulary.

                – Niczego ci nie powiem, demonie – szepnęła tajemniczo i odwróciwszy się, ruszyła żwawo w stronę drzwi.


Na pożegnanie machnęła Sebastianowi ręką, nie odwracając się. Była z siebie niezwykle dumna. Przeprowadziła wywiad i nie wygadała żadnego spoilera. To było coś, prawdziwie profesjonalna robota. 

4 komentarze:

  1. Hahaha, lekko śmiechłam xD Boskie <3 I te spiolery ukryte w podtekstach, kocham Cię! :DD Nie mogę się doczekać c.d. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. xDDDDDDDDDDdddDD
    dobra, ledwo żyję. Raz, bo gorąco, dwa, bo ten dodatek i trzy, wiesz czemu.
    Rżę, z Grella zwłaszcza i z końcowego pytania do Seby. Jejku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, wróciłam. Bardzo oryginalne. Super się czytało:) Istnieje na świecie ktoś, kto nie pokochałby Twoich bohaterów? Serio, zazdro na maxa, potrafisz idealnie wykreować postać i sprawić, że w zwykłej odpowiedzi będzie w stu procentach autentyczna.

    Fajnie to wymyśliłaś, przyjemnie sie czytalo. Było...swobodnie(?) Nie wiem czy można użyć takiego określenia, ale tak właśnie się czułam, czytając. Kurcze, super to było, te sprzeczki, zawstydzenia, sekreciki, Grell... No idę pluć cukrem:)
    Dobranocki itd. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To było genialne!! Haha! Uśmiałam się jak nigdy. Serio 😂👌🏻 I te dogryzanie sobie nawzajem Sebastiana i Elizabeth ❤️ Haha
    Popłakałam sie ze śmiechu przez ten fragment :
    „– Czego się na mnie gapisz? Grzywka mi się wykręca? – przestraszył się bóg śmierci.”
    Po prostu Grell - mistrz Haha Potrafi mojego pockerface’a zamienić w wielkiego banana! Do tego facepalm😂🤦🏻‍♀️
    Powrócę tu kiedyś, aby ponownie to przeczytać. Jak będę miała średni nastrój to przeczytanie tego wywiadu sprawi, ze momentalnie mi sie poprawi 😁

    OdpowiedzUsuń

.