sobota, 12 grudnia 2015

Tom 3, XXXVIII

Dziś krótka notka i krótki opis, bo jestem na konwencie i  w zasadzie ustawiłam to głupie dodawanie posta automatycznie, a nie wierzę temu ustrojstwu. xD
Ale mam nadzieję, że rozdział się doda, będzie się podobał i w ogóle.
Betowałam o 23 (niby dla mnie to nie powinno być późno, a jednak zmęczenie studiami wygrywa Oo), więc wybaczcie, jeśli znów będą tam jakieś przecinające się linie równoległe albo schodzenie po schodach na górę. Na lepszą betę dziś mnie już nie stać </3

PS Drodzy (nie wiem jak Was nawet nazwać), dajcie sobie już spokój z podsyłaniem mi linków do kolejnych prowokacji, bo to już chyba przestało bawić wszystkich, prócz Was xD Srsly, nie mam czasu na sensowne jutubolizy, a co dopiero na kolejne rak kontenty. Może w wakacje się wzajemnie ponabijamy. :* 

Miłego! :)

=================

Nastał kolejny dzień. Zasnute chmurami niebo niczym nie przypominało radosnego poranka, którym raczyła poprzednia doba. Obserwując krajobraz z okna, można było odnieść wrażenie, że nadchodzi zima. Jednak Elizabeth nie przeszkadzały warunki atmosferyczne. Było jej całkowicie obojętne, czy będzie padać rzęsisty deszcz, czy może szaleć będzie porywisty wiatr. Dla niej każda pogoda była tak samo nieistotna. Szczególnie w takie dni jak ten.
Obudziła się niezwykle wcześnie zmęczona natrętnymi myślami, które ucieleśniały się w jej snach w postaci koszmarów. Wciąż nie mogła zapomnieć o tym, co pokazał jej demon. Długo się zastanawiała i doszła do wniosku, że musi z nim o tym porozmawiać. Na spokojnie, inaczej niż dotąd. Chociaż był zdradziecką bestią, której śmierci pragnęła jak niczego innego, przez wzgląd na ich wspólną przeszłość powinna chociaż go wysłuchać. Bez emocjonalnej nadwyżki, bez dodatkowego obciążenia stresem związanym z czyjąś obecnością. Potrzebowała szansy, by na spokojnie przeanalizować jego zachowanie i dowiedzieć się, czy mówił prawdę i jakie targały nim pobudki. Doskonale zdawała sobie sprawę, że odkąd tylko Sebastian ponownie pojawił się w posiadłości, potrafiła myśleć tylko o nim. Teraz jednak musiała zamknąć ten wątek, chociażby chwilowo, i odciąć się od emocji, by skutecznie rozwikłać sprawę Kolekcjonera, która spędzała sen z powiek brytyjskiej królowej.
                Ubrała się w jedną z wyjściowych, lecz wygodnych sukni – zwiewną, na ramiączka, w granatowym odcieniu. Narzuciła na nią cienką marynarkę i zeszła do lochu, obdarzając śpiącego przy drzwiach piwnicznych żniwiarza piorunującym spojrzeniem. Zamierzała rozprawić się z nim później. Skoro nie był w stanie trzymać warty przez całą noc, powinien wymieniać się z Ronaldem, który zapewne, podobnie jak współpracownik, spał w najlepsze na swoim posterunku na dachu budynku.
                Kiedy podeszła do klatki, powitał ją ciepły uśmiech demona. Patrzył na nią wyzutymi z życiodajnych iskier oczami. Nie był zaskoczony, było widać, że doskonale zdawał sobie sprawę, iż nastolatka do niego przyjdzie.
                – Chcesz wiedzieć, dlaczego? – Bardziej stwierdził niż zapytał.
Dziewczyna skinęła głową i usiadła przy kratach, nawet nie zdając sobie sprawy, że dokładnie w tym samym miejscu, jeszcze kilka godzin temu, klęczała błękitna demonica. Swoisty komizm sytuacji wzbudził rozbawienie w byłym kamerdynerze, które okazał podśmiewając się pod nosem.
                – To prawda. Chcę wiedzieć wszystko. Muszę zrozumieć, inaczej nie będę w stanie cię zabić – potwierdziła, wkładając do wnętrza klatki niewielką fiolkę z krwią.
Nie robiła tego dla niego. Zrobiła to dla siebie. Chciała, by poczuł się lepiej, żeby zabijając go, poza satysfakcją nie odczuwała niczego więcej. Opłakany stan w jakim znajdował się Sebastian, mimo upływu ponad doby od jego zjawienia się, skutecznie jej to uniemożliwiał. Dobijanie leżącego nie było do końca w stylu tej Elizabeth, za którą hrabianka się uważała.
                – Zdajesz sobie sprawę, że w większość i tak nie uwierzysz, prawda?
                – Oczywiście. Jednak chcę dać ci szansę. Uważam, że tak powinno się zrobić. Nawet skazańcy mają prawo do ostatniego zdania, czyż nie?
                – W rzeczy samej, panienko.
Na ustach obojga pojawiły się uśmiechy satysfakcji. Choć nastolatka darzyła demona nienawiścią, nie oznaczało to, że istniejąca pomiędzy nimi, niezwykle silna, mentalna więź zniknie ot tak. W dalszym ciągu potrafili czytać pomiędzy wierszami, wyłapując delikatne przytyki, ironiczne zabarwienie wypowiedzi i ich drugie dno, z którego nawet sam nadawca nie do końca zdawał sobie sprawę.
                – Pozwól więc, że zacznę. – Odchrząknęła, zbierając myśli. – To, co mi pokazałeś było prawdą. Mogę zaprzeczać, ale oboje wiemy, że to nie zmieni faktycznego stanu rzeczy. Chciałabym jednak wiedzieć, dlatego ukrywałeś to przede mną aż do teraz.
Zdziwił się. Wiedział, że prędzej, czy później o to zapyta, jednak był niemal pewien, że zacznie od czegoś zupełnie innego. Wziął głęboki oddech i powiódł wzrokiem po twarzy fioletowowłosej, zatrzymując go na jej głębokich, błękitnych oczach.
                – Od samego początku naszej znajomości uczyłem cię, żebyś się kontrolowała. Już w pierwszym miesiącu zauważyłem, że dzieje się z tobą coś dziwnego. Chwilę zajęło, nim ta druga, ukryta natura, twoja demoniczna natura – wyszczerzył zęby w uśmiechu – w pełni się ujawniła. Na początku jedynie obserwowałem. Patrzyłem, jak bezbłędnie ocenia sytuacje, jak całkowicie oddaje się instynktowi i z jaką brutalnością pozbawia życia każdego, kto stawał na jej drodze. Wiedziałem jednak, że ty taka nie byłaś i nie chciałabyś ranić niewinnych. Postanowiłem więc, że dla twoje dobra zataję ten fakt i zrobię, co w mojej mocy, byś stłumiła w sobie to coś, czego sam do końca nie potrafię zrozumieć – wyjaśnił lekko, zaskakując dziewczynę swoją otwartością i chęcią współpracy.
Obawiała się, że właśnie taka będzie odpowiedź. Że okaże się, iż to nie był jednorazowy wybryk i całe jej przeszłe życie przeszyte jest epizodami krwawych rozbojów, których dopuściła się jej uśpiona natura. Dualizm, o którym sama myśl napawała ją lękiem. Całe życie czuła, że jest coś, czego o sobie nie wie, nie sądziła jednak, że sprawy wyglądały aż tak źle.
                – Co z twoją zdradą? To też zrobiłeś dla mojego dobra?
                – Uwierzyłabyś, gdybym powiedział, że to prawda?
                – Nie, ale i tak chcę, żebyś przedstawił mi swój punkt widzenia. Chcę , nie. Ja muszę zrozumieć, Sebastianie. Zanim odbiorę ci życie, muszę wiedzieć wszystko – mówiła nieznoszącym sprzeciwu głosem, intensywnie lustrując demona wzrokiem.
Ten zaśmiał się smutno, dostrzegając niesamowitą ironię czającą się w całej tej irracjonalnej sytuacji. Wyciągnął dłoń w stronę Elizabeth, ale ona cofnęła się w tył. Zabolało go to. Po tak długim czasie jedna zdrada zaprzepaściła lata z trudem budowanego zaufania.
                – Nigdy nie zastanawiałaś się, czemu znak pieczęci wciąż zdobi twoją skórę?
                – Oczywiście, że się zastanawiałam. Doszłam do wniosku, że zwyczajnie sobie ze mnie kpisz, siedząc na swoim cholernym, piekielnym tronie i śmiejąc się w głos za każdym razem, kiedy upadam – wyjaśniła i lekko przygryzła dolną wargę.
Wyraz twarzy demona zmienił się. Uśmiech ustąpił miejsca swoistej melancholii.
                – Powinienem mieć ci za złe. Nie sądziłem, że tak szybko we mnie zwątpisz. Chociaż patrząc na sytuację z twojej perspektywy… – zawahał się. – Jestem demonem. Zdradliwym potworem, który za nic ma ludzie uczucia. Istotą, która nie potrafi czuć. A ty uwierzyłaś, że naprawdę cię kochałem.
Nagle dziewczyna poczuła tępy ból wewnątrz czaszki, jakby słowa demona przywołały wspomnienia, przed którymi jej umysł usilnie starał się bronić.
                – Dlatego uprawiałeś seks ze śmiertelniczką, korzystając z okazji, że straci pamięć, a potem ponownie ją w sobie rozkochałeś? – zapytała kpiąco.
Chociaż obraz, który stanął jej przed oczami początkowo wywołał szok, gdzieś w głębi duszy czuła, że nie był to pierwszy raz jak przypomina sobie o tym wydarzeniu, wciąż nie potrafiąc zająć względem niego konsekwentnego, emocjonalnego stanowiska.
                – Żadne czary nie są w stanie ukryć przed człowiekiem tego, czego naprawdę pragnie – zaśmiał się smutno demon. – Miałem nadzieję, że zrozumiesz prawdziwe przesłanie, jakie niosła ze sobą decyzja o pozostawieniu pieczęci. Elizabeth… – wymówił czule imię hrabianki i wyciągnął rękę w jej stronę.
Tym razem się nie odsunęła. Zahipnotyzowana słodkim dźwiękiem głosu demona pozwoliła, by ujął jej dłoń.
                – Wiem, że prawdopodobnie nigdy mi nie uwierzysz, ale wszystko, co zrobiłem, miało na celu ochronę ciebie. Wróciłem do piekła, zasiadając po prawicy Beliala. Miesiącami oszukiwałem wszystkich, planując odwet, a kiedy nastał odpowiedni moment, zabiłem go, zostając nowym królem. Dzięki temu mogłem zmienić reguły rządzące Piekłem. Mogłem obronić cię przed najgorszą śmiercią, jaka czeka w każe za uwiedzenie mnie. W świetle praw piekielnych człowiek, którego demon obdarzył uczuciem, był winny jego upadkowi, za co groziła najwyższa kara. Wraz ze śmiercią Beliala ta zasada przestała obowiązywać.
                – Próbujesz mi powiedzieć, że zdradziłeś nasze uczucia, by wrócić do piekła, żeby wywalczyć nam prawo do miłości? – zapytała, śmiejąc się kpiąco.
Demon spuścił głowę i westchnął ciężko. Nie mógł przecież wymagać od niej zrozumienia. Nie po tym, co zrobił. Po miesiącach bez żadnego znaku. Po tragicznym powrocie i po tym, jak utwierdzał wszystkich wokół w przekonaniu, że jest nic nie wartą bestią, którą pragnęli w nim widzieć. Wciąż jednak pozostało kilka niezamkniętych spraw i sekretów, którymi nie mógł się z nikim podzielić. Trzymanie przy sobie Enepsignos, plany wobec królestwa – wszystko musiało wciąż tkwić jedynie w jego głowie. Gra toczyła się o stawkę zbyt wysoką, by mógł ją zaryzykować w imię miłości. Nawet jeśli jego serce krwawiło obficiej niż rana na klatce piersiowej.
                – Miałem plan, którego część udało mi się zrealizować – odparł zrezygnowany.
Kiedyś przyjdzie moment, że dziewczyna znów mu zaufa – przynajmniej taką miał nadzieje. Przyjdzie dzień, kiedy będzie chciał opowiedzieć jej o wszystkim ze szczegółami. Jak wtedy przyzna się do tego, co zaszło pomiędzy nim i demonicą? Czy w ogóle istniało usprawiedliwienie tych zdradzieckich czynów? Mógł zyskać zaufanie Enepsi na wiele różnych sposobów. Wybrał jednak najprostszą drogę, kierując się znużeniem i niecierpliwością. Oddał się własnej grze, porzucając prawdziwą naturę. Oddał się demonicznemu bestialstwu, którego oczekiwały po nim podziemia i, nie mógł tego nie przyznać, przez pewien czas doskonale się z tym czuł. Wątpliwości przyszły dopiero później. A teraz siedział na podłodze wewnątrz zapieczętowanej anielską magią klatki, łudząc się i błagając w duchu, by prawdziwa przyczyna wszelkiego jego postępowania ostatnich lat, była w stanie wybaczyć wszelkie cierpienia jakie jej sprawił. Powinien być wdzięczny, że opatrzność wysłuchała jego modłów i nastolatka w ogóle zechciała go wysłuchać. Samo to wydawało się wystarczającą łaską, na którą nie zasługiwał nawet we własnym, najpobłażliwszym mniemaniu o sobie.
                – Nawet gdybym chciała uwierzyć, nie mogę ci zaufać – odparła chłodno szlachcianka.
Głos grzęzł jej w gardle, a dłonie drżały nerwowo, ilekroć z ust demona wypływały kolejne, kojące słowa. Miała wrażenie, że śni. Chociaż żadne z tłumaczeń Sebastiana nie były w stanie uśpić rozdzierającego dusze bólu, mówił dokładnie to, co chciała usłyszeć; czego podświadomie pragnęła od samego początku. Zrobił to dla niej. I jak bardzo nienawidziła go za wszystko o czym wiedziała i za to, o czym jeszcze nie miała pojęcia, czuła dziwną ulgę, która sprawiła, że po raz pierwszy od pół roku odetchnęła pełną piersią.
                – Nienawidzę cię i nie ufam ci, ale dziękuję, że mi o tym powiedziałeś – dodała po chwili.
Mogła wydawać się głupia i naiwna, ale tym razem przyszła do lochu naprawdę emocjonalnie przygotowana na to, co ją czekało. Chłodny umysł cały czas skrupulatnie zbierał dane, analizując wszelkie, najdrobniejsze nawet drgnięcie każdego mięśnia ciała demona, niewielkie różnice w barwie i tonacji głosu. Wszystkie, niewerbalne sygnały, które non stop przekazywał całym sobą. A jedynym przesłaniem, jakie niemo wykrzykiwał, było: mówię prawdę, uwierz mi, wybacz mi.
Nie zamierzała rzucić mu się w ramiona, zaniechać chęci zabicia go i powrócić do dawnego trybu życia, puszczając w niepamięć wszystko, co przez niego wycierpiała. Nie była kimś takim – naiwną niewiastą pragnącą gorącego uczucia. Ale o tym demon wiedział doskonale.
                – Skoro Belial nie żyje i zostałeś nowym królem, to oznacza, że możesz mi powiedzieć, kto stoi za kradzieżą dusz, która spędza sen z powiem bogów śmierci przez ostatnie ponad pół roku.
                – Oczywiście, że mogę. Powiem więcej, z chęcią podzielę się z tobą tą wiedzą – odparł radośnie.
Wreszcie pytanie, na które czekał. To, które odwiedzie od niego wszelkie podejrzenia na ten temat i które wzbudzi czujność dziewczyny względem anioła. Tłumaczenie jej, że góra była gorsza od wyklętego przez religie dołu nie miała teraz sensu. W to na pewno by nie uwierzyła. Nie bez twardych dowodów, których obecnie nie posiadał.
                – Więc mów – ponagliła go.
                – Belial kolekcjonował dusze, szykując się do walki z niebem. Potrzebował ich wielu. Jako jego prawa ręka nadzorowałem ich zbiórkę, starając się ograniczyć straty do minimum. Z racji czysto praktycznych, rzecz jasna – nie mogłem pozwolić, by stał się zbyt potężny. Wraz z nim reszta wojska straciła powód, by wykradać dusze w takiej ilości. Stan przejęć powinien powrócić do normy mieszczącej się w granicach niepisanego porozumienia pomiędzy shinigami i demonami – wyjaśnił, uśmiechając się z satysfakcją, kiedy na wspomnienie pradawnego porozumienia, na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie.
                – Porozumienie?
                – Nie powinnaś się dziwić. W końcu nie bez przyczyny żaden z nich nie próbował mnie zabić, wiedząc o naszym pakcie.
                – Wystarczy na dziś – ucięła nagle rozmowę i podniosła się z podłogi.
Demon potrzebował chwili, by zrozumieć przyczynę jej zachowania. Była bardziej prozaiczny, niż mu się wydawało. Mała wskazówka zegarka, który nosiła na prawej ręce, wskazywał godzinę ósmą. O tej mieli wyruszyć do miasta. Wiedział również, że Lizz potrzebowała czasu, by przemyśleć wszystko, co jej powiedział. Poczynając od sprawy, która leżała w interesie Sutcliffa, na jego heroicznej walce o ich miłość kończąc. Do rozmowy powrócą później. Sam nigdzie się nie wybierał. Nawet gdyby mógł, oddaliłby się co najwyżej do ogrodu. Chciał jedynie pozbyć się pieczęci, która blokowała nie tylko jego moc i możliwość komunikacji z pobratymcami, ale również zdolności regeneracyjne. Dawno przez tak długi czas nie czuł równie silnego bólu i powoli przestawał odnajdywać w sobie energię, by dobrą miną maskować cierpienie. 

3 komentarze:

  1. Lizz walczy ze swoją drugą stroną osobowości, więc i ja wypowiadam otwartą walkę kałaizmowi, tworząc komentarz nie zawierający kyaa oraz innych idiotycznych śladów uczuć.
    Beta zła nie była, zapamiętałam tylko"sukienka na ramiączkach", a u ciebie zjadło ch. A tak poza tym było coś jeszcze, ale to nie istotne :-*
    Zaskoczyłaś mnie postawą Lizz. Nigdy bym nie przypuszczała, że tak szybko będzie chciała wysłuchać wersji wydarzeń Sebastiana, co daje czytelnikowi wzgląd w czas przeszły. I o ile Elżbieta (xd) zapunktowała u mnie tym bardzo, o tyle Sebastian jakoś...mniej. ( tak, ja ciągle się go czepiam, ale pewnie wiesz, dlaczego). Nie podobało mi się, że on z taką łatwością chciał jej o tym wszystkim powiedzieć, bo siła zdecydowanie przechyliła się na stronę dziewczyny. I jakoś poczułam niedosyt, że on tylko po to przyłączył się do rebelii, by zapewnić Lizzy bezpieczeństwo. Ogółem jest to spójne, logiczne i psychologicznie jasne, po prostu ja mam takie wrażenie. Spokojnie,Shine-chan ci wszystko wykałaja i nadrobi zaległe kyaaa.
    Wiesz, ja cały czas sądziłam, że ochrona ukochanej swoją drogą, ale że w Sebastianie obudziły się jakieś ambicje, aspiracje do czegoś więcej. I wcale go nie winię za uwodzenie Enepsi. W myśl wyznawanej przeze mnie zasady każdy ma swój, niepołączony z niczym innym mózg, więc jest odpowiedzialny za swoje zachowanie. A poza tym, chyba w piekle nie obowiązuje ścisła monogamia, więc w ogóle myślenie o tym w kategorii " zdradziłem Lizz" pokazuje tylko, jak bardzo ludzki stał się nasz piekielnie dobry kamerdyner.
    I to tyle,jeśli chodzi o mnie. Czekam na środę <3 chcę sekcję zwłok! Xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, bo nie skupiłaś się na jednej, niezwykle ważnej rzeczy :P Sebastian powiedział jej, co nim kierowało, jednak zaznaczyłam, że są rzeczy, których nie może powiedzieć NIKOMU. Tyle na temat, bo ja i tak wiecznie się powstrzymuję, żeby w opku nie wyspoilerować wszystkiego od razu (zaskakująco mi się udaje Oo), a w komentarzach przekraczam granice własnej wytrzymałości, byle czegoś nie palnąć. Myślę, że tyle wystarczy :P
      No i dobrze, że zwróciłaś uwagę na "zludziowienie" Sebusia :P Co do tego w sumie też mam jeszcze wizję, ale zobaczymy, co na to mózg, bo ostatnio jakoś się nie dogadujemy najlepiej xD
      A tą sekcją weź się tak nie jaraj, bo ja to betować zacznę chyba już jutro, bo wiem, że znajdziesz mnóstwo błędów TT_TT Niestety google nie zawsze dają radę, szczególnie kiedy nie wiesz, gdzie możesz robić coś źle, a jednak seriale medyczne to zdecydowanie za mała i zbyt mało rzetelna skarbnica wiedzy :P

      Usuń
  2. O i zapomniałam o najważniejszym! Super uber mega wielkie propsy za pakt shinigami-demony. To lubię <3

    OdpowiedzUsuń

.