piątek, 4 marca 2016

Tom III, LXII

Wpis będzie dzisiaj na końcu, a tutaj powiem tylko, że świętuję dzisiaj 51 000 wyświetleń bloga!!!
Serdecznie dziękuję. Jesteście kochani!!! <3 

==============================


                – Timmy! – krzyknęła nagle, uświadamiając sobie, kim był dla niej pierzasty kłamca.
                – Proszę się nie martwić, jest bezpieczny – uspokoił ją Sebastian.  – Anioły nie mogą bezpośrednio pozbawiać ludzi życia. Poza tym Michał zdobył to, czego chciał.
W głosie demona zabrzmiała wyczuwalna nuta rezygnacji. Lizz nie wiedziała, czy to była jakaś gra mająca na celu zmiękczenie jej sumienia, ale jeśli właśnie do tego dążył – zawiedzie się. Nie zamierzała się nad nim użalać. Wszystko, co się wydarzyło, było jego winą. Począwszy od wyparcia się uczuć do niej, przez każdą kolejną sekundę ostatnich miesięcy, których konsekwencje doprowadziły ich do tej konkretnej chwili i na niej nie poprzestając. Wszystko, bez najmniejszego wyjątku, spoczywało na jego barkach. Każda jej rana, każdy martwy człowiek, każda zmarnowana dusza i każda jego zła decyzja. Czy naprawdę był takim idiotą, by sądzić, że opowie jej jakąś łzawą historię i ją odzyska?
                – Siadaj – warknęła zirytowana ciągłym zadzieraniem głowy.
Wskazała kamerdynerowi miejsce na skraju łóżka, które ten zajął posłusznie, nie pozwalając sobie tym razem na uśmiech. W duchu skakał z radości, lecz z zewnątrz starał się zachować kamienną twarz. Wciąż nie wiedział, jaką decyzję podejmie jego młoda pani, dalej nie miał pojęcia, czy czuła własne nogi, dlatego okazywanie samolubnej radości przekroczyłoby wszelkie granice przyzwoitości.
                Hrabianka wpatrywała się w twarz Sebastiana. Im dłużej analizowała delikatne drżenie mięśni na jego twarzy, wsłuchiwała się w pozornie spokojny oddech i obserwowała każdy jego ruch, tym była pewniejsza, że to, co wymusił na nim Arthur, nie było wcale taką błahostką, jak założyła. Demon był tym naprawdę zmartwiony. Nie wiedziała tylko, co mogłoby być aż tak okropne. Walczyła ze sobą, by o to zapytać, ale kiedy tylko otwierała usta, paraliżował ją irracjonalny strach. Obawiała się, że słowa Michaelisa na zawsze zmienią jej życie, zniszczą je jeszcze bardziej, niż on sam zrobił to dotychczas. Zdawała sobie sprawę, że jeśli się nie dowie, niczego to nie zmieni, nie zaklnie rzeczywistości i nie pomoże mu, ale zwyczajnie nie potrafiła zebrać się na odwagę, by wypowiedzieć te kilka prostych słów.
                – Dowiedziałam się czegoś niepokojącego – wyrzuciła z siebie wreszcie, choć zupełnie nie to, o czym chciała teraz rozmawiać. – Jestem pewna, że ktokolwiek stoi na czele organizacji, która mnie porwała, nie jest człowiekiem – powiedziała i wbiła w niego wzrok, szukając potwierdzenia.
                Widząc spojrzenie dwojga wielkich, błękitnych oczu, Sebastian nie mógł dłużej się powstrzymywać. Chwycił dziewczynę za dłoń i uniósł ją delikatnie, składając pocałunek na bladej skórze nastolatki, która wpatrywała się w niego zszokowana, nie wiedząc, co powinna zrobić. Jakaś jej część pragnęła go odepchnąć, lecz inna chciała chwycić lokaja w ramiona i pozwolić sobie poczuć się chociaż przez chwilę bezpiecznie. Nie dane było jej podjąć decyzji, bo Sebastian sam ją przytulił, niezwykle delikatnie, jakby obawiał się, że za sprawą jego dotyku Elizabeth zmieni się w pył.
                – Doskonale o tym wiem. Niedługo świat jaki znasz, przestanie istnieć. Zaświaty przygotowują się do wojny, w której ten, który stoi na czele tej organizacji, gra pierwsze skrzypce. Wybacz, panienko, że cię w to wciągnąłem – wyszeptał Michaelis.
                – Co ty wyprawiasz? – warknęła bez przekonania hrabianka, poruszając się nerwowo.
Demon natychmiast się od niej odsunął i skruszony pochylił głowę. Przez chwilę w sypialni zapanowała niezręczna cisza, wzmagana przytłaczającą atmosferą nowych wiadomości, którymi ledwie zaczęli się dzielić. Demon trwał przez chwilę w bezruchu, póki z ust Elizabeth nie wydobyło się pytanie, którego obawiał się najbardziej.
– Co takiego było w tej umowie? – wydusiła w końcu, jakby pokrzepiona słabością, którą okazał przed nią znienawidzony ukochany.
Sebastian odsunął się z powrotem na skraj łóżka i zacisnął pięści. Nie chciał jej tego mówić. Wolałby skłamać, lecz wiążący go kontrakt jednoznacznie tego zakazywał. Już raz złamał zasady, pieczęć straciła moc, wypłowiała, lecz umowa z jakiegoś powodu nie została zerwana. Teraz, gdy będąc blisko niej, siła przymierza ponownie nabrała mocy, nie był w stanie po raz kolejny postąpić wbrew obietnicy. Co mu jednak przyjdzie z wyznania jej prawdy? Nie pragnął po raz kolejny wzbudzać w hrabiance smutku, tym bardziej nie chciał jej współczucia. Nie było niczego, czego mógłby oczekiwać. Wiedział, że w momencie, kiedy kropla jego krwi zetknęła się z dokumentem, zapieczętowała go, nadając mu sprawczą moc, której nie nikt będzie w stanie się przeciwstawić. Musiał pogodzić się ze swoim losem, przyjąć go z godnością i najlepiej wykorzystać czas, jaki pozostał mu do momentu wypełnienia warunków aktywujących moc zapisku.
                – Zbliżająca się wojna... Ostateczna walka pomiędzy obrońcami Rzeczywistości i tym, który chce ją zmienić. Wojna, która toczyć się będzie w świecie niczego nieświadomych ludzi, tuż za ich plecami. Bój, od którego zależeć będzie wszystko, co istnieje. Jeśli ją przegramy, zmieni się nie tylko ten świat, zmieni się cała Rzeczywistość. Tego właśnie pragnie. Nie wiemy jeszcze, kim jest, lecz sądzę, że wiem, jak zamierza to osiągnąć. Wszystko, co wydarzyło się przez ostatnie kilkanaście lat, zaczyna nabierać sensu. Głowa tej organizacji – to właśnie on chce zniszczyć Podwalinę Rzeczywistości – opowiadał Sebastian, z każdą chwilą wpadając w coraz głębszy trans.
Elizabeth patrzyła na niego w milczeniu, z narastającym przerażeniem słuchając okropnej opowieści, która z każdą chwilą coraz bardziej ją przytłaczała. Nie była pewna, o czym tak naprawdę mówił, ale wiedziała, że jest w to zamieszana. Cokolwiek tak naprawdę się działo, dalekie było od dziecinnych gierek, z którymi miała do czynienia dotychczas. Wojna istot spoza ludzkiego świata, lecz pomiędzy nimi – ludźmi, w ich świecie. Walka, w której stracić można nie tylko życie, ale i całą rzeczywistość? To wszystko brzmiało jak historia z jakiejś powieści; nie mogła uwierzyć, że demon mówił poważnie, jednak wszystko wskazywało właśnie na to.
                – To cudownie, że czeka nas wojna, ale miałeś mi powiedzieć, co takiego wymusił na tobie Arthur – upomniała demona surowym tonem, chcąc doprowadzić go do porządku.
Ten spojrzał na nią zaskoczony, ocknął się z przerażającego transu i zobojętniał. Po chwili na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech, a czerwone oczy zaczęły łagodnie wpatrywać się w dziewczynę z miłością i troską, która nieraz powracała do niej w snach, po których tygodniami nie potrafiła się pozbierać.
                – Na osiemdziesiątej ósmej stronie kontraktu między piekłem i niebem zapisano, że kiedy wojna dobiegnie końca, Król Piekła zrzeknie się swego tronu i przyjmie truciznę, która na wieczność pozbawi go życia. Władzę w piekle przejmuje się bowiem jedynie po śmierci poprzedniego władcy. Umowa zobowiązuje mnie do przedśmiertnego przekazania piekła w ręce Michała – powiedział spokojnie, odgarniając z czoła nastolatki kilka przesłaniających wzrok kosmyków.
Delikatnie podwinął rękaw czarnego fraka, odkrywając lewy nadgarstek, z którego na chwilę zdjął zaklęcie, pozwalając, by nastolatka mogła ujrzeć królewski znak. Cienka, czarna obwódka o ametystowej poświecie, wokół której ciągnęło się pnącze piekielnego bluszczu, zabłysła dumnie, obwieszczając uprzywilejowanemu człowiekowi status demona. W tym, zdawałoby się minimalistycznym, widoku było coś nienaturalnie podniosłego; napawało hrabiankę dumą i obawą.
                – Kiedy zwyciężymy, Michał przebije moje ciało zatrutym ostrzem, a kiedy trucizna rozejdzie się po ciele, odbierając mi życie, ten znak oplecie jego nadgarstek, czyniąc archanioła nowym, prawowitym władcą piekła – dokończył demon, zdając sobie sprawę, że to, co właśnie powiedział, w zupełności przeczyło planom, jakie szlachcianka wobec niego snuła.
                – Co? – zapytała zaskoczona, mimowolnie podnosząc głos.
Poczuła ogarniające całe ciało uczucie pustki. Jej kończyny stały się niesamowicie ciężkie i bezwładne, a klatka piersiowa unosiła się z trudem, ledwie pozwalając dziewczynie wciągać powietrze. Jak to? Jak to Sebastian na umrzeć? Przecież to ona miała go zabić. A jeśli postanowiła mu wybaczyć? Co jeśli chciała dać mu kolejną szansę? Jego los miał zależeć od niej. Od niej i on nikogo innego! Więc dlaczego…? Jak to?!
                – Proszę się nie martwić, dopilnuję, by to panienka mnie zabiła – odparł, widząc nietęgi wyraz twarzy swojej pani.
Spodziewał się… Czegoś innego. Oczekiwał smutku, złości, rozpaczy. Zdawało mu się, że wciąż jest dla niej ważny, ale Elizabeth patrzyła na niego w taki dziwny, obcy sposób, a jej twarz nie wyrażała niczego oprócz zdziwienia. Jakby jedynym, co w tej chwili miało dla hrabianki znaczenie, była jej władza nad życiem Sebastiana.
                – Wiem o tym – odparła chłodno.
Powstrzymała wszelkie uczucia, zamknęła je głęboko wewnątrz siebie; nie zamierzała pokazywać demonowi, jak bardzo cierpi. Nie pozwoli, by rozpacz po raz kolejny zniszczyła jej życie. Poza tym, przecież wciąż go nienawidziła, pragnęła, by cierpiał. Jak więc miała za nim płakać? Nie umiała zrozumieć emocjonalnej wojny, która rozgrywała się wewnątrz jej duszy, dlatego postanowiła się od tego odciąć. Pozostawić jedynie chłodne, logiczne myślenie, na którym oprze wszystkie istotne decyzje.
                – Coś jeszcze? – zapytała, przerywając chwilę triumfalnej ciszy.
                – Jest jeszcze jedna sprawa… – mruknął niepewnie demon. – Podczas wypadku doznała panienka dotkliwych uszkodzeń ciała, w wyniku których…
                – Przestań się ze mną cackać, demonie – warknęła hrabianka. – Nie znoszę takiego bełkotu…
                – Prawdopodobnie straciła panienka władzę w nogach – wyrzucił z siebie, natychmiast spoglądając na przykryte pościelą kończyny Elizabeth, które dotąd trwały w zupełnym bezruchu.
                – Czuję, że… Coś tam mnie boli, ale… – wymamrotała, po czym stęknęła przeciągle, próbując się poruszyć.
Demon chwycił nastolatkę za rękę i pomógł jej się przesunąć.
                – Ruszyła się? – zapytała, patrząc na niego pełnym nadziei wzrokiem.
Jednak zrezygnowany wyraz twarzy byłego kamerdynera był, bardziej niż wyraźnym, potwierdzeniem tego, czego się obawiała. Co jednak mogła na to poradzić? Skoro los sprawił, że miała nie móc chodzić, musiała się z nim pogodzić. Mogło przecież czekać ją coś zdecydowanie gorszego, na przykład śmierć. A jednak żyła dalej, wbrew opatrzności po raz kolejny uniknęła śmierci. Powinna być wdzięczna za to, co ma, a nie ubolewać nad tym, co straciła. Już nie, nigdy więcej. Zbyt długo pozwoliła sobie na żałosne rozpaczanie.
                – To nic – mruknęła, uśmiechając się do demona i lekko pokręciła głową. – Jakoś sobie poradzę, prawda?
                – Na pewno, panienko. Proszę wybaczyć, że pytam, o to w takiej chwili, lecz… W związku z tym, co się wydarzyło, czuję się zobowiązany, by zadać panience to pytanie. Czy będzie panienka skłonna ponownie przyjąć moją pomoc? – zapytał Sebastian, po raz kolejny klękając przed posłaniem nastolatki.
                Planował to od samego początku, lecz tę chwilę wyobrażał sobie zupełnie inaczej. Nie mógł odwlekać pytania w nieskończoność. Potrzebował jasnej odpowiedzi, i chociaż nie był pewien, czy poradzi sobie z odmową, ona i tak była lepsza, niż życie złudną nadzieją. Dlatego też zdecydował się. Padł przed nią na kolana, tak samo, jak robił to wielokrotnie, i prosił o wybaczenie, lecz tym razem mówił zupełnie szczerze, gotowy odciąć sobie rękę, jeśli tylko pomogłoby to Elizabeth ukoić ból po tym, co przez niego przeszła.
                – Jestem zmęczona, Sebastian. Wrócimy do tego innym razem – westchnęła hrabianka i machnęła dłonią, dając kamerdynerowi znak, by podniósł się z podłogi. – Przynieś mi herbatę, Earl Grey Royal, i przypomnij sobie, kim był Ciel, bo kiedy wrócisz, opowiesz mi o nim – rozkazała i przymknęła powieki, delikatnie uśmiechając się pod nosem.
                – Oczywiście, moja wiedźmowa pani – odparł demon.
Przez chwilę stał przy wezgłowiu łóżka, spoglądając w tę samą stronę, co ona – przez okno, podziwiając malownicze, letnie niebo poprzecinane wąskimi pasmami wątłych chmur. Twarz demona rozjaśnił złośliwy uśmieszek, tak doskonale znany hrabiance, że i ona, zerkając na niego kątem oka, prychnęła rozbawiona.
                – Zamknij się, demonie. Jakoś musiałam sprowadzić cię do domu – odparła, napełniając serce Sebastiana przyjemnym, znajomym uczuciem, które wzbudziło w nim euforię.
Nie był pewien, jak potoczy się ich przyszłość. Wszystko, co dotąd było pewnikiem, stało teraz pod ogromnym znakiem zapytania, ale mimo wszystkich przeciwności uwierzył, że przyszłość jakoś się ułoży. Ten doskonale mu znany ton głosu Elizabeth, uśmiech na jej twarzy i powrót do dawnych złośliwości, którymi obdarowywali się wzajemnie przez te lata, dawał nadzieję na lepszą przyszłość.
~*~
                Drogi chłopczę,
Nie sądziłem, że nadejdzie taki dzień, kiedy będę zwierzał Ci się z tak przyziemnych spraw. Jednak wszystkie moje działania idą zgodnie z planem – zresztą sam to przewidziałeś, co więc w tym dziwnego? Dalej nie mogę wyjść z podziwu nad Twoją błyskotliwością. Żeby przechytrzyć ich w ten sposób… Dobrze, że ludzie na co dzień nie mają wglądu w przyszłość. Gdyby wszyscy tak pomysłowi śmiertelnicy weszli w posiadanie podobnej wiedzy, ten świat byłby niesamowicie groźnym miejscem, ale jakże ciekawym! Sam nie wiem, im dłużej o tym myślę, tym mniej wiem, czego bym chciał. Twoje stanowisko znam, nie musisz się martwić. Skoro więc wszystko idzie zgodnie z planem, miałem trochę czasu, by poczynić przygotowania czystko kosmetyczne. Nie chciałbym wszak, by na kartach historii opisywano mnie jako prostaka władającego bandą obdartusów. To wpłynęłoby równie negatywnie na pamięć o Tobie, a przecież oboje wiemy, że od lat krążyły o Tobie legendy. Rzadko się zdarza, by ktoś, szczególnie Twojego pokroju, stawał się żywą legendą.
                Kiedyś powiedziałeś mi, że jestem odrażający. Może Cię to zdziwi, ale często wracam do tamtych czasów. Przyglądam się swojemu odbiciu w lustrze i widzę blizny, zarówno te na ciele, jak i te głębsze, łatwiejsze do ukrycia, jednak dużo bardziej bolesne – blizny na duszy, które odcisnęły na mnie swoje piętno. Sądzę, że właśnie przez nie jestem tym, kim jestem. Jednak czy i Ty nie jesteś odrażający? Kłamliwy, zepsuty, obojętny… Mogliśmy tyle wspólnie osiągnąć, gdybyś tylko otworzył się na mój punkt widzenia. Gdybyś nie wierzył całej propagandzie tych ćwierćinteligentów, nie zamknął się na zmiany… Prawdopodobnie pilibyśmy teraz wino, wspólnie narzekając na to, o czym chciałem Ci powiedzieć. Musisz mi jednak wybaczyć zamiłowanie do nadmiernych dygresji. Jestem niezwykle samotny. Może na to nie wyglądać, wszak i Ty wiecznie otaczałeś się stojącymi po Twojej stronie ludźmi, ale brakuje mi powiernika, przyjaciela lub zwyczajnego towarzysza. Dlatego właśnie zamierzam go odzyskać. Już niedługo, mam to niemal na wyciągnięcie ręki…
                Dobrze, drogi chłopczę, pora, bym przeszedł do sedna mego listu. Jak doskonale wiesz, okolica, w której mieszkam, nie należy ani do najbogatszych, ani tym bardziej do najbezpieczniejszych. Nie zwykłem narzekać, wręcz przeciwnie, zazwyczaj jest mi to na rękę. Nie lubię jednak, kiedy pod moją nieobecność, a przecież z racji profesji i wielkich planów często opuszczam miejsce zamieszkania, jacyś żartownisie pozwalają sobie naruszać moją prywatność. Nie minęła nawet doba, odkąd do tego doszło, dlatego wybacz moje wzburzenie.
Kiedy wracałem zmęczony po ciężkiej podróży, zastałem rozbitą szybę, wyważone drzwi, potłuczone lampy, a co gorsza, któryś z włóczęgów ukradł mój ukochany zestaw srebrnych narzędzi. Dałbyś wiarę? Tyle lat i dotąd nikt nigdy nie odważył się zrobić czegoś tak… Irytującego. Dlatego właśnie musiałem Ci o tym powiedzieć. Wierzę, że doskonale zrozumiałbyś moje oburzeniee. Ten świat powoli niszczy się sam. Sądzę, że zmiany są naprawdę niezbędne. Szkoda, że jestem jednym z niewielu, którzy tak uważają. Ale przecież dlatego postanowiłem rozwiązać ten problem, czyż nie? Nie mogę się doczekać, kiedy ujrzysz moje dzieło. Przygotowania już prawie zakończone.
                Ostatnio w biednej dzielnicy miasta wybuchł pożar. Tak, jak przewidziałeś. To niezwykle, jestem pod ogromnym wrażeniem. Żałuję, że nie mogłem bliżej przyjrzeć się Twoim… Zdolnościom? Nie wiem, czy tak powinienem to nazywać. Jednak ten przykry incydent jedynie upewnił mnie, że jestem na dobrej drodze. Niedługo dotrę do chwili, której nie potrafiłeś przewidzieć. Jestem ciekaw jak to wszystko się potoczy. Zachowywałem się zgodnie z Twoimi „zaleceniami”. Hiehie, kto by pomyślał, że kiedyś do tego dojdzie. Chyba zaczynam się starzeć, robię się sentymentalny. A może to dlatego, że przyjdzie mi naprawiać paskudną dziurę w drzwiach? Któż był takim barbarzyńcą, by pozbawić mnie zarówno drzwi, jak i szyb? Powiedz, chłopczę, kogo powinienem ukarać?
                Żartuję. To już nie ma znaczenia. Znów odbiegam od tematu, to chyba znak, że najwyższa pora się pożegnać. Następnym razem obiecuję opowiedzieć Ci coś więcej o samych przygotowaniach. Na razie pozostawiam to jeszcze w tajemnicy. Sam już wiesz, że niebezpiecznie dzielić się tajnymi informacjami, kiedy biedota bez pardonu okrada każde miejsce, do którego uda jej się dotrzeć. Chociaż pewnie ci prostacy i tak niewiele zrozumieliby z moich zapisków.

                Do zobaczenia więc, drogi chłopczę. Niedługo świat, który znałeś, przestanie istnieć.

 ==================
I tak oto dobrnęliśmy do końca kolejnego tomu. Mam nadzieję, że mimo malejącej popularności bloga (albo umiejętnego wyświetlania rozdziałów - nie jestem w stanie stwierdzić na podstawie statystyk bloggera -_-), wszyscy wy, którzy zostaliście ze mną aż do tej chwili, jesteście zadowoleni z tego, co tu widzicie.
Wiem, że może zakończenie nie wyjaśnia zbyt wiele, a wręcz jestem pewna, że sporo rzeczy zaciemnia (xD), gmatwa i pozostawia wiele pytań. Znacie mnie już trochę i powinniście wiedzieć, że to wszystko zamierzony efekt i na pewno w kolejnym tomie wyjaśni się to, co niewyjaśnione, rozwiąże się to, co nierozwiązane i powstaną nowe pytania, nowe problemy i mnóstwo miejsca na twórcze spekulacje.
Przy okazji chciałam podziękować wszystkim, którzy przez ostatnie półtora roku (albo i mniej, nieważne kiedy zaczęliście czytać, ważne, że przebrnęliście przez całość :P) byli ze mną i śledzili moją historię. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Wiem, że początki (tya, początki, cały pierwszy tom xD) były kiepskie, ale zważcie na to, że zaczynałam po sześcioletniej (albo i dłuższej, nie pamiętam) przerwie w pisaniu. Kiedy zaczynałam, nie sądziłam, że to się kiedykolwiek aż tak rozrośnie. Obecnie przeczytaliście 900 (specjalnie zapisuję liczbą, większy dramatyzm :P) stron opowiadania (Word 2016 Calibri 11/13, marginesy: 2). Możecie być z siebie dumni, no i ze mnie, że tyle napisałam. Naprawdę, nigdy bym nie przypuszczała, że kiedykolwiek wycisnę z siebie tyle stron w miarę spójnego tekstu i nie zapomnę, o czym właściwie pisałam. A jednak się udało i to w tak krótkim czasie, biorąc pod uwagę, ile innych rzeczy pisałam i w ogóle ile rzeczy zrobiłam dla kuroszowego fandomu (Tak, to ten moment, kiedy wychwalacie mnie przed obliczem samego Sebastiana - króla piekła, jaka to cudowna nie jestem xDDDD.). 
Kończąc, by nie przedłużać:
Dziękuję i do zobaczenia w środę w kolejnym tomie.
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu i obiecuję, że postaram się zrobić wszystko, by to opko stało się jeszcze ambitniejsze, ciekawsze, ekscytujące, poprawnie zapisane i w ogóle zbliży się do ideału na tyle, na ile to możliwe. Starać można się zawsze, prawda? :) 

22 komentarze:

  1. 1. A jaśniej się nie dało, kto był autora listu? Xdddddd Trzy zbyt jaskrawe podpowiedzi, żebym wskazała paluszkiem na ... Tam -ta-ram-ta-tam! Grabarza <3 Już wcześniej potwierdziłaś, że adresatem listu jest Ciel, a Sebastian nigdy, przenigdy nie powiedziałby hiehie <3 ponadto, dwukrotne napomnienie o wyważonych drzwiach i ukradzionych srebrnych narzędziach... Czuję się trochę niedowartościowana, wolę Michaelowy pocisk na klatę o ograniczoności śmiertelników, który był moim ulubionym tego tomu.
    I tak ^^ yaaaay, odgadłam, że rzecz 88 strony dotyczy sukcesji tronu i konkretnie Michaelisa. Yaaaaay, jaram się tak bardzo, że mało brakuje, abym zaczęła się turlać po dywanie z radości. Jakkolwiek nudzi mnie już powoli ta przemożna potrzeba uśmiercania Sebusia, to dopiero teraz wrzuciło mi się w oczy:
    Michał - Michael
    Sebastian Michaelis
    Michael - Michael(is)
    Czyli wszystko pozostaje w rodzinie <3 Władca piekła nie za bardzo nawet zmieni swoje imię, a co mnie dodatkowo bawi, to to, że w łacinie nazwa kości ma jakieś tam literki, a mięśnie mają nazwę od kostną i przyjmują końcówkę -is. Przypadek?
    Jedne stanowią aparat bierny, a drugi czynny, a gdyby któregoś zabrakło, nie poruszylibyśmy nogą ( Elizabeth na przykład), bo do tego potrzebna jest współpraca obu części, a jeśli zabraknie jakiejś części... Podwalina Rzeczywistości legnie w gruzach <3 Anatomii też.
    Żeby nie być gołosłowną: femur ( kość udowa) rectus femoris ( prosty uda).
    Ej, nie podoba mi się, że Lizzy taka jakaś na fochy, a Sebastian lgnie do niej, ciesząc się, że skończy jak Claude. No kurczę, apeluję o trochę dumy! Jesteś demonem, do jasnej cholery! Królem, żeby było zabawniej! I czemu bluszcz, ambitniejszej rośliny nie było?
    Możesz sobie darować gadkę o wyjaśnianiu czegokolwiek, bo namieszasz jeszcze bardziej. :-*
    To tyle ode mnie <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo skoro dwlikatnych sugestii nikt nie skumał, to chciałam mieć pewność, że w tym liście wręcz uderzę w twarz oczywistością, żeby mi nikt potem nie mówił, że fabuła jeet niejasna i niczego nie tłumaczę. Skoro jednak już wiesz, to mogę Ci spokojnie na pw opowiedzieć o tej delikatnej sugestii.
      A tłumaczyć nawet nie mam czego tak naprawdę. Wszystko jest stosunkowo jasne, aż zbyt jasne i aż się jakaś taka naga czuję, gdy o tym myślę. No ale nie mogłam wiecznie sugerować, bo komu by się chciało doszukiwać xD.
      Dopiero wstałam (aż mi z tym źle, że spałam tak długo), więc tu zakończę :P
      Loffki :*

      Usuń
  2. Jestem na twoim blogu już od jakiegoś czasu, czytałam po kolei wszystkie rozdziały, siedziałam cichutko i tylko od czasu do czasu robiłam przerwę na ciche "wow", zbytnio sie nie odzywałam, ale teraz skoro skończył sie trzeci tom i dopiero zacznę czytać na bieżąco postanowiłam, że wreszcie coś napisze. (troszke sie wstydzę bo moja interpunkcja kuleje) Jestem pod taaaaaaaaaaaakim wrażeniem *tu rozkłada ręce jak najszerzej*. Twoją opowieść czyta się świetnie, te wszystkie tajemnice, niewyjaśnione zagadki, pytania zostawione bez odpowiedzi powolutku wyżerają mi mózg i nie moge myśleć o niczym innym niż "kto jest nadawcą listu?", "o co chodzi z tą wojną?", "co ma do tego Cielak?", "co kombinuje Undertaker?", "jak to będzie z Elizabeth i Sebastianem?" Niesamowite że masz tyle pomysłów, każda postać ma swoje miejsce, swoją osobną historię i to jest świetne. Zamierzasz w kolejnym tomie przybliżyć nam troche przeszłość Grella? I JA CHCE WIEDZIEĆ CO SIE DZIEJE U NASZEJ ZAKOCHANEJ PARY KTÓRA WYJECHAŁA I MA WSZYSTKO GDZIEŚ. Chciałabym mieć kiedyś na półce książkę twojego autorstwa, masz talent! Czekam na kolejny tom (nie obiecuje że będę często komentowała bo jestem wstydziochem i nie umiem ładnie dobierać słów ale czytać bede na pewno). Powodzenia i dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że dajesz o sobie znać! To zawsze takie miłe <3.
      Na początek Cię pocieszę: poza dopiskami w nawiasach Twoja interpunkcja jest w porządku, więc nie masz się czego wstydzić. Chociaż doskonale znam to uczucie. Kiedy odpowiadam na pytania na platformie internetowej (ezajęcia na studiach), to też się wstydzę, bo one dotyczą języka polskiego, a ja nie czuję się wystarczająco kompetentna, a nie chciałabym błędu popełnić... xD.
      Jeśli chodzi o Grella... Prawdopodobnie coś się rozwiąże, ob zasługuje na większą rolkę w tej historii, a skoro jesteś ciekawa, a ja mam zapas tylko na dwa i pół rozdziału, na pewno da się coś zrobić. Dzięki za sugestie. Masz swój wkład w historię^^.
      Jest mi niezwykle miło, że zauważyłaś, że każdy bohater jest po coś. Starałam się nie tworzyć takich typowych zapychaczy, chociaż wiadomo, że i takich musi trochę być, bo nie sposób opisywać historii wszystkich wspomnianhch w opowiadaniu osób xD. Ale każdy ważniejszy jest, bo ma swoją rolę do odegrania i postaram się nie podupaść i niezaniedbać ich charakterów, przeszłości i historii.
      No, a co do książki... Planuję przetobić tego fanficka na niezależną historię (całkowicie przerabiając tom pierwszy, bo jest zwyczajnie słaby) i ją wydać. Studiuję edytorstwo i wierzę, że mi to pomoże. Możliwe więc, ze będziesz miała okazję przeczytać niezależną wersję Róży :).
      Jeszcze raz dziękuję i zapraszam na środowy rozdział. Mam nadzieję, że również przypadnie Ci do gustu :).

      Usuń
  3. Oja, szybciej niż zwykle. Właściwie, po przeczytaniu nie wiem jak sklecić zdanie, a już tym bardziej, co to zdanie miałoby zawierać.
    Momencik z herbatką i gapieniem się w okno - zawsze mam wtedy takie ukryte wrażenie, że świat jest piękny i że słońce świeci jaśniuuutko (tak, zwłaszcza o 23:00). No ale za sekundę znów robi się ciemno i pochmurno, bo wracamy do pokręconych wątków, a myślenie i kojarzenie faktów po dziesiątej mi nie wychodzi. Zwłaszcza, jeśli doliczyć moją sklerozę, bo nie wiem, co powinnam łączyć. Chociaż dużo się wyjaśniło, widzę promyczek :) Metaforycznie tak bardzo.
    Underkiem mnie zaskoczyłaś. No wiesz, choć Seba miał pewne zgrzyty (bo np. dlaczego "chłopcze"?), to jednak najbardziej mi pasował. Po tym wszystkim, co tam sobie myślał na głos, nie zdziwiłoby mnie, gdyby się uzewnętrzniał w ten sposób. Ale Undertaker... W sumie powinnam się już przyzwyczaić, że Ty zawsze zaskakujesz. Kiedyś tam mi nie pasowało coś, jak on się zachowywał (kiedy to było? Już chyba Jem i Gil się pojawili... Coś z Grellym, że on poleciał do grabarza. Ale co? Mój mózg wyparł to dawnooo, zresztą i tak jestem zbyt głupia, by to połączyć). Potem cisza długa, po facecie ani widu, ani słychu, więc wiadomo, że go w końcu wrzucasz na scenę z wielkim "bum!". *ziewa i nie ogarnia co napisała* Dziś mnie Lizz denerwowała. Nie, to za mocne słowo. Ale coś nie tak. Od taaakiego czasu targają nią przeróżne emocje i tak dalej, potem zaczynamy świętować, że się pozbierała, ale nadal nie wie, co dokładnie czuje. A teraz po prostu odcięła się od rozterek, wyłączyła emocje i koniec. Gram kukłę. Mam gdzieś wszystko (prawie). Nie mam czucia w nogach - co tam!, mój wróg numer jeden się do mnie przytula - kiedyś bym szalała z radości, jeszcze wczoraj pobiła, ale teraz - facet, rób co chcesz, tylko na koniec usiądź na krańcu łóżka, bo mnie kark boli. Wszystkie plany mi pokrzyżowano, trauma życia powraca, by zniszczyć moją rzeczywistość... Aż za dużo, by choćby nie mrugnąć. Zwalam to na szok.
    Jak widać, myślenie mi nie sprzyja. Będę się kłaść. Chociaż pomarudziłam, to mi się bardzo podobało. Cieszę się, że wrócimy do Grella. A już tym bardziej, że zamierzasz zadziałać z publikacją Róży. Powinnam gratulować *myślenie zostało wyłączone dwa zdania temu* Pogratuluję i tak, chociażby z powodu wyświetleń. Ale to nie my jesteśmy wspaniali, tylko Ty. Powodzenia z pisaniem zapasu i... widzimy się w kolejnym tomie? Papa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze, że zrzucasz na szok, bo właśnie o to mniej więcej chodzi. Ona wie, że stało się coś złego, nie odnajduje się, więc jej system obrony w główce mówi "uczucia - precz" i funkcjonuje taka okrojona. A wtedy robi się różne dziwne rzeczy. A najgorsze w tym jest to, że on odzyskał w jej oczach tym, że ją uratował i tym, jaką cenę za to zapłaci, chociaż za to powinna być na niego zła, ale widać jeszcze nie miała czasu, żeby to przetrawić i ogarnąć, ale przecież ledwie się obudziła - dajmy jej chwilę. Niech się oswoi sytuacją. Bo przecież ona go kocha i tak naprawdę mam wrażenie, że chciałaby, żeby ktoś do mniej podszedł i powiedział "kochanie go jest w porządku", bo ona sama w swoim odczuciu uważa, że powinna odrzucić to uczucie, ale nie potrafi. A skoro nie potrafi, to co jej pozostaje? Wewnętrzne zmagania są straszne TT_TT. I takie nielogiczne w gruncie rzeczy. Jezu, bełkoczę strasznie, ale to dlatego, że się w nią za bardzo wczułam. Niektórzy ludzie potrafią stwierdzić "zraniłeś mnie - nigdy więcej ci nie zaufam", ale pomijając, że ja taka do końca nie jestem, to Lizz widać też nie, chociaż bardzo by chciała. Ale jak spojrzymy na to z szerszej perspektywy - zły demon, zdradziecki demon, ale znamy jego pobudki - one były szlachetne, ona też się tego dowiaduje, a po tym wszystkim, co razem przeszli... No nie dziwię się, że ona nie umie zdecydować xD.
      A że nadawcą listu jest Undertaker, to próbowałam przemycić wcześniej, ale widać czarne kwiatki rzucone tu i tak były zbyt mało sugestywne :P.
      Dziękuję za komentarz, gratulacje i miłe słowa i do zobaczenia w następnym rozdziale.
      Mam nadzieję, że on też nieco rozjaśni i pozwoli lepiej zrozumieć bohaterkę. Tak, bo mam zapas, całe dziewiętnaście stron - to więcej, niż od kilku ostatnich miesięcy, więc się jaram, bo jutro też zamierzam pisać i może w poniedziałek i jakby dobrze poszło, to miałabym prawie trzydzieści stron zapasu, a z tym już można kombinować :D.
      No, to dobranoc i miłego włączania mózgu z rana przy słoneczku :P.

      Usuń
    2. Haha, słoneczko. Właściwie, to takie wspaniałe uczucie, gdy budzisz się, a jest widno, bez poczucia, że Cię wyrywają w środku nocy. Wiesz, może czarne kwiatki byłby wystarczająco sugestywne, gdybym ich z niewiadomych powodów nie przypisała do Sebastiana... Przy założeniu tego z góry, nie było szans by się skapnąć. Ale ja głupia jestem, niezależnie od pory, o której czytam :)
      Może faktycznie powinnam trochę zejść z Lizz, bo skoro ja mam bałagan w głowie, to co ona ma. Ale należę do tej głupiej grupy osób, które wszystko muszą mieć jasno wyłożone (No może nie powiem, że taka grupa, to by wolała, żeby po prostu Sebastian ją ***, a wszystko rozegrałoby się w dziesięć rozdziałów. To jednak do tej grupy nie należę). W takim razie ja też się cieszę z zapasu, bo jak Tobie się lepiej pisze to i nam lepiej czyta. Powiedziałabym jakieś "papa" znów, ale przy tym słoneczku, aż się prosi dzień dobry :)

      Usuń
  4. Mówiłam, że mam sklerozę XDD na szczęście w porę sobie przypomniałam i nie miałam dużo do nadrobienia.
    Nie jestem mistrzem komentowania, więc nie bij mnie jeśli nie napisze nic wymagającego :c
    No więc, od czego by tutaj zacząć...
    Po pierwsze jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu pisarskiego. Rzadko zdarza się żeby ktoś pisał tak spójne, wciągające, ekscytujące i ciekawe teksty, a Twoje właśnie takie są. Nie idzie się oderwać nawet na chwilę :3
    Całe opowiadanie, od samego początku, od I tomu (który wcale nie był kiepski, nie mów tak, bo przyjadę i Cię zamorduję XDD) było bardzo interesujące i często walczyłam sama ze sobą, żeby nie czytać dalej i w końcu zająć się czymś pożytecznym, ale to było trudne, uwierz.
    Nie wiem co jeszcze mogłabym powiedzieć, bo tak jak wcześniej mówiłam, nie jestem dobra w komentowaniu. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego, bo zostawiłaś w mojej biednej głowie wiele pytań bez odpowiedzi XD

    Pozdrawiam całym swoim złym, przegniłym serduszkiem i weny życzę <3
    ~ Yae

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, cieszę się, że tak Cię wciągnęło. Który to już raz ludzie mi piszą, że ich opowiadsniem odrywam od nauki/zajęć/produktywności? Chyba powinnam rzadziej dodawać rozdziały :P.
      Generalnie to przepraszam, że nie dałam Ci znać, ale kiedy weszłam na Twojego nloga, to wyskoczyła mi informacja, że jest tylko dla zaproszonych ludzi, a ja zaproszenia nie dostałam TT_TT. A nawet pamiętałam, żeby poinformować! Taki zmarnowany potencjał hahaha. Mam nadzieję, że blog wróci do stanu oglądalności, bo inaczej nie będę miałam jak go śledzić :P.
      Dziękuję i do zobaczenia :*.

      Usuń
    2. Nawet się nie waż dodawać rzadziej, bo moja ciekawość mnie zabijeXDD ja już nie mogę się doczekać ciągu dalszego, a co dopiero kiedy rozdziały pojawiały by się rzadziej :")
      Co do mojego bloga, to był chwilowo nieaktywny, bo musiałam sobie uporządkować tam parę rzeczy, po tym jak współtwórczyni mnie opuściła. Myślę, że już dzisiaj będzie znowu aktywny. Druga sprawa to to, że moja wena mnie opuściła i kompletnie nie wiem co pisać. Obawiam się, że dłuuugo mogą wiać tam pustki. No, ale nie o tym mowa, dzisiaj już z powrotem go aktywuje, więc jakbym zapomniała to podsyłaj mi tam linki do kolejnych rozdziałów :3

      Do zobaczenia ;3

      Usuń
  5. Wiem, wiem komentuje rozdział po jakiś 4 miesiącach ale dopiero niedawno zaczełam czytać to opowiadanie ^^ Dotychczas siedziałam cichutko i nie komentowałam ale w takiej sytułacji się nie da. Ten rozdział dałmi tyle do namysłu zwłaszcza ten list ... powoli zaczełam składać sobie wszystko w całość a przynajmniej tak mi się zdaje. Moja teoria jest taka : odbiorcą listu jes Ciel a osoba która do niego pisze to Grabiarz ^^ wnioskuje to po tym - hihihi , stuczonej szybie, narzedziach ora bliznach na twarzy i duszy zresztą też jak to shinigami :( Co gorsza wysuneła mi sie na myśl pewna teoria. Po przeczytaniu opka do tego momentu sądze że kiedy Ciel odwiedzał ojca Lizzy był już świadą że ktoś zamierza go zabić. Dostrzegł on w Lizzy dawną wersje siebie, tą sprzed porwania go i odebrania mu szczęścia w życiu. Widział w Lizzy pogodne, radosne dziecko mające kochajacą rodzine i dobre życie. Świadomy swojej śmierci wybrał ją na swoją zastępczynie która dopełni jego zemstę. Sądze że to grabiarz jest głową całej tej organizacji ... wnioskuje to przez słowa Sebastiana ,, Ktokolwiek stoi na czele tej organizacji cieszy sie z nadchodzacej wojny i gra główne skrzypce w zniszczeniu świata jakiego znasz" ( coś w podobie tego tekstu bo nie jestem w stanie powtórzyć słowo w słowo) A osoba pisząca list ( o ile jest to grabiarz ) pisze do odbiorcy ( jak sądze Ciela ) ,,  Sądzę, że zmiany są naprawdę niezbędne. Szkoda, że jestem jednym z niewielu, którzy tak uważają". Moja teora opiera sie na tym że to grabiarz jest głowa organizacji, że to on chce tej wojny itp. Ciel miał z nim pójść na jakiś układ - pewnie pomoc w tych eksperymentach i wspomoc go finansyjnie czy coś ... ale zwyczajnie sie nie zgodził wiec ten go otruł. Jednak Ciel już zdąrzył wybrać sobie następczynie - Lizzy - która po jego smierci doprowadzi jego zemstę do końca. Przewidział że to właśnie jej - dziecku posiadajace szczęśliwe życie, tak bardzo podobnej do niego- spróbują zniszczyć psychike w końcu byłaby najlepszą osobą do przeprowadzania eksperymentów. Grabiarz noe przewidział jednak że Ciel to wszystko przewidział a potem zaplanował na swoją korzyść wiec teraz pisze do niego listy by mu pogratulować i wypomnieć że nie podpisał z nim przymierza. Grabiarz jednak sie nie poddał i zaplanował coś czego Ciel nie zdołał przewidzieć czyli właśnie umowy z aniołem i tej nieszczęsnej umowy którą Sebastian podpisał. Nie wiem czy trafiła z teorią i czy wogóle się zorietujesz co chciałam przekazać ale mam nadzieje że jakoś sobie poradzisz a moja teoria okarze sie w miare trafna. No nic ide czytać dalsze rozdziały bo mam ich jeszcze troszke. Miałam skomentować jak przeczytam wszystko ale już po prostu nie mogłam sie powstrzymać. Genialny rozdział z resztą jak każdy i mam nadzieje że kolejne rozdziały wzbudzą we mnie taki sam dylemat jak te które już zdąrzyłam przeczytać. Powodzenia w pisaniu ide czytać reszte <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde :o. Zaskakująco trafne te Twoje domysły :P. Nie będę mówić które i jak bardzo, żeby Ci nie psuć zabawy, ale już od jakiegoś czasu nie spotkałam się z komentarzem, który by tak dobrze odczytał te poukrywane przesłania. Dzięki <3. Poprawiasz mi dziś humor :*.

      Usuń
  6. No i 3 tom za mną! Pod względem intryg, tajemnic i powikłań, jest moim ulubionym! A z drugiej strony - najdłużej się z nim męczyłam :'( Oświeć mnie, jeśli nie przegapisz tego komentarza XD, czy jest to najdłuższy tom (nie licząc 4 i 5 oczywiście), czy po prostu wolno mi szedł?
    Nawet nie wiesz, jak dumna z siebie jestem, bo odgadłam przy pierwszym liście jego nadawcę, ha! A Enepsi tka i nie polubiłam, już wolę Arthura (ktoś mnie za to pobije?XD). Jeśli o nią chodiz, to tylko czekam, aż uświadomi jej ktoś bądź ona sama, że Sebastian ją przez ten calutki czas wykorzystywał.
    Od tajemniczej 88 strony oczekiwałam chyba większej intrygi niż "król umrze, my przejmujemy ten teren", ale pewnie potem wszystko się skomplikuje (i o to chodzi!). W ogóle co się dzieje z bogiem? Czemu to dziwne, pseudo anielskie rodzeństwo włada niebem?
    I ten Ciel, który zaplanował wszystko jakieś 10 lat do przodu... No nie wiem, nie wiem, kojarzy mi się przez to z Lightem Yagami XD Ale zobaczymy, jeszcze trochę przede mną do czytania jest :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie mam zwyczaju przegapiać komentarzy, ewentualnie nie mam co odpisać albo uznaję, że odpiszę na kilka z rzędu tylko do ostatniego xD.
      Szczerze mówiąc, nie wiem, który jest najdłuższy. Aż poszłam sprawdzić. No i wychodzi na to, że najdłuższy jest 4, trzeci jest na drugim miejscu.
      Jaram się strasznie, że wreszcie ktoś skumał po samym liście i to tak wcześnie <3. Pewnie widziałaś te późniejsze aluzje, których było w sumie sporo, a jednak ludzie i tak tego nie widzieli TT_TT.
      Co do Boga, sprawa dokładnie się wyjaśnia w czwartym tomie, dokładnie pod koniec, także cierpliwości :P.
      A Ciel przewidział, no i może nie zostało to dokładnie powiedziane, więc może być niejasne (albo jeszcze do tego nie doszłaś – szczerze mówiąc nie pamiętam, kiedy to wyjaśniałam), ale on to przewidział, bo w zasadzie zobaczył przyszłość xD.
      No, w każdym razie to chyba tyle xD. Sama najbardziej lubię tom drugi - główna historia o szkole jakoś jest mi strasznie bliska, chociaż warsztat pisarski był wtedy gorszy, no ale cóż, potrzebowałam czasu, żeby się rozwinąć :P.
      Dzięki za komcia i do zobaczenia w następnym <3.

      Usuń
  7. Ajajaaj~
    Chyba takiego zakończenia się nie spodziewałam :0. Ale się jaram, więc jest dobrze xD.
    Ogólnie to trochę późno tutaj zawitałam, no ale~ jestem z tych, co śledzili losy opowiadania na wattpadzie. Tak jak przyrzekłam sobie, że będę wytrwale czekała na aktualizacje tam, tak w końcu nie wytrzymałam. Podczas czytania końcówki drugiego tomu już tutaj, dziwnie się czułam, lecz teraz stwierdzam, że to była chyba jedna z nielicznych, dobrych decyzji w moim życiu xD.
    Od pojawienia się Setha w poprzednim tomie, już go nie lubiłam i skrycie liczyłam, że zginie. Od początku wzbudzał we mnie nieufność :P. Jednak tego, że był demonem się nie spodziewałam. Myślałam, że po prostu ma jakieś układy z nadnaturalnymi postaciami.
    Jakaż była moja nienawiść do niego, kiedy zatruł (czy co on tam zrobił) Sebastiana. Ale moment kiedy Sebastian i Lizz w końcu wyznali swoje uczucia - bezcenny. Miałam ochotę zacząć piszczeć, o ile tego nie zrobiłam, no ale musiał pojawić się ten gościu xD.
    Jednak to, co stało się później rozbiło moje serduszko motzno. Nie spodziewałam się tego po Sebastianie, ale też po części rozumiałam jego decyzję. Gdyby nie to, on i Lizz umarliby, pewnie postąpiłabym tak samo.
    Z poczatku strasznie było mi szkoda Elizabeth, ale z kolejnymi rozdziałami zaczęłam współczuć Sebuniowi. Znaczy, rozdziałami, w których siedział już w tej piwnicy, prędzej jakoś tak sceptycznie do niego podchodziłam.
    Strasznie spodobała mi się postać Enepsi. Ogółem kocham ją i nienawidzę, niczym Lizz Sebastiana, ale nie mogę nic na to poradzić xD. Ogólnie postacią, którą chyba najbardziej polubiłam (prócz Sebusia oczywiście) jest Azazel. Miałam zupełnie inne jego wyobrażenie, dlatego po zdaniu na temat jego wyglądu, mój obraz całkowicie się zamazał, ale cóż xD.
    Jeśli chodzi o Elizabeth, to strasznie zaczęła mnie denerwować w drugiej połowie tomu. W pewnym momencie miałam ochotę rzucić wszystko i iść płakać, emocje brały nade mną górę xDDD. Mam nadzieję, że w końcu zaufa ponownie Sebusiowi i wybaczy. Czekam na to niczym na śnieg utrzymujący się dłużej niż kilka godzin albo i mniej <3. A to wszystko doprowadziło do tego, że zanim jeszcze została ujawniona rasa Arthura (którego równie nienawidzę) w mojej głowie narodziła się już myśl, że on będzie aniołkiem.
    I podoba mi się wątek z Cielem tak strasznie, nie wiem czemu, bo dzieciaka zbytnio nie lubię, ale no, tak świetnie to jest zrobione ❤.
    Tak samo uwielbiam historię Elizabeth i jej szały. Może to dziwnie brzmieć, ale naprawdę, za to podziwiam tę dziewczynę xD. Ta kreacja tej postaci podoba mi się. A o ile przestanie ciągle walić fochy na Sebusia, to ogólnie pokocham ją całą na nowo.
    Ale nie będę już lać bezsensownych słów i zakończę moją paplaninię.
    Mam nadzieję, że czwarty tom pozytywnie mnie zaskoczy, boję się przystępować do jego czytania xD. Nie mówię jednak, że cokowiek było złe. Kocham Różę całym sercem, a kiedy pomyślę, że tom piąty, będzie jej ostatnim, mam ochotę rozpaczać, a moje serce krawawi. To chyba dlatego boję się zaczynać czytać dalej. Bo to będzie zwiastowało zbliżanie się ku końcowi, a ja nie chcę xDDD.
    Cóż, jednak co zrobisz. Na dziś, przynajmniej na tą chwilę, robię przerwę od czytania. Muszę ochłonąć. Chociaż znając mnie i tak zaraz do tego wrócę xDD.
    Tak czy siak, idę teraz myśleć, czy komentowanie rozdziałów, które były dodawane rok temu, ma sens, czy poczekać, aż dojdę do najnowszych i wtedy zacząć się do tego przykładać.
    Boli mnie fakt, że tu nie można dodać komentarza do poszczególnych akapitów, czasem mam ochotę wypowiedzieć się na temat każdego :P.
    Nah, nie ważne~.
    Życzę weny i chęci do pisania kolejnych dzieł, i pozdrawiam mocno, cieplutko, serdecznie, i nie wiem, jak jeszcze jako wierna czytelniczka z wattpada xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mi się zrobiło radośnie i smutno na raz, bo przypomniałam sobie, ile to opko kiedyś dla mnie znaczyło i jak mało z tego zostało... Kocham je dalej, ale już teraz pod koniec jestem nim zmęczona i chcę je skończyć, a potem poprawić, przerobić na utwór niezależny i próbować wydać. Piąty tom od drugiej połowy mnie samej się nie podoba, ale to kwestia tego, że nie miałam czasu na pisanie, doszło drugie opko, no i zmęczenie. Ale dałaś mi teraz motywację, żeby się postarać i dociągnąć Róże do końca, wracając do jej dawnej świetności. Mam nadzieję, że mi się uda, bo jak na razie cały mój wolny czas pożerają kolorowania i na pisanie nie ma już tyle czasu co kiedyś Ale czytając, jak przeżywałaś te wszystkie wydarzenia, poczułam taką melancholię, bo ja wciąż pamiętam, jak pisałam niektóre kawałki i jak nad nimi płakałam. A teraz wszystko się zmieniło. Mi już tak nie zależy, ludzie się wykruszyli (zarówno komentujący jak i ci, którzy też pisali) i mój mały pisarski światek kuroszkowego fandomu doszedł w niepamięć :(. To też powód, dla którego straciłam trochę serce do pisania. Jak pewnie widziałaś, tutaj w rozdziałach były kompie, analizy i tym podobne, miałam kilka koleżanek pisarek i wzajemnie się motywowałyśmy, a odkąd zostałam na polu walki praktycznie sama... Cóż, to straciło magię :(. Idę sobie teraz popłakać i pomyśleć nad fabułą, żeby nie zawieść Ciebie ani tej garstki wiernych czytelników, która jeszcze odwiedza to opko.
      Dziękuję za taki wyczerpujący komentarz, naprawdę miło mi się go czytało, prawie jak za dawnych, dobrych czasów <3.

      Usuń
    2. Nyah, ledwo co zauważyłam odpowiedź.
      Po tym, co napisałaś, aż mi samej smutno się zrobiło. Chociaż po części rozumiem. Naprawdę przykro mi, że jak to ujęłaś, zostałaś sama na polu walki. Jednak nie jest to w pełni prawdą. Wszyscy czytelnicy są z tobą nawet mimo, że nie zawsze zostawią po sobie ślady w komentarzach. Znam to nawet z własnego doświadczenia. Wiem jednak też, że zdecydowanie lepszym uczuciem jest otrzymywanie ocen, przeżyć rozdziałów. Mam nadzieję, że motywacja będzie przy tobie jak najdłużej. Miło zrobiło mi się, kiedy usłyszałam, że w jakimś stopniu mogłam jej dostarczyć.
      Teraz sama postaram się na bierząco komentować, jednak nie sądzę, że dobrze byłoby, gdybym nagle zrobiła spam pod każdym rozdziałem czwartego tomu, za jaki dziś zamierzam się wziąć. Cóż, zobaczy się, jednak chcę w końcu wrócić do tych czasów, w jakich przebywając na wattpadzie, pod każdą częścią zostawiałam komentarze przepełnione moimi dziwnymi emocjami i mieszałam w to jeszcze przyjaciela xD.
      Naprawdę cieszę się, że mogę do tego wrócić! W takich momentach żałuję, że zbyt długo zwlekałam i siedziałam na wattpadzie, wiedząc, że raczej tam kontynuacji prędko się nie doczekam.
      Ah, jestem aż dziwnie podekscytowana na myśl, że to już przedostatni tom i zarówno ciekawa dalszego rozwoju akcji.
      Teraz między poduszkami i kocykami mogę sobie powoli pozbywać się choroby i ślepnąć wgapiając się w ekran.
      Żywię nadzieję, że dasz radę z chęcią doprowadzić historię do końca i znów zacząć odczuwać związaną z tym radość, jak za dawnych czasów!

      Usuń
    3. W ogóle Ty tu tala cicho-ciemna z anonima piszesz bez żadnego podpisu, a po tym komentarzu mam wrażenie, że chyba nawet wiem, którą wierną czytelniczką jesteś :P. Daj znać, jaki masz nick na wattpadzie, bo aż jestem ciekawa, czy dobrze skojarzyłam xD.
      A że ja za wattpadem generlanie nie przepadam, to moja działalność tam raz jest, a raz jej nie ma xD. Po prostu ten portal mi nie leży, jedynie możliwość komentowania w trakcie czytania jest spoko, reszta już nie dla mnie, tradycjonalistką jestem pod tym względem xD.
      W ogóle muszę się brać od czwartku za pisanie, żeby zdążyć na sobotę napisać coś z jakimś poziomem. Oby się udało :P.

      Usuń
  8. Z pewnością się uda.
    I to dlatego, że ja lubię być anonimowa, strasznie. Podoba mi się, że można tu dodać w takiej formie komentarz :P. Jestem ciekawa o jakiej osobie myślisz. Tak ciekawa, że aż nie wiem, czy chcę zdradzać nick. Cóż za dylemat xD. Niegrzecznie byłoby, gdybym zapytała kogo kojarzysz?
    A co do wattpada, to lubiłam go do momentu, w którym było co na nim czytać. Teraz niewiele się do tego tam nadaje, dlatego wchodzę urywkowo, bo mam jedną, może dwie książeczki na oku. No i jakieś starsze kontakty, które i tak już w sumie prawie umarły. Bo ja ogółem, nie wiem czemu, lubię pisać na nim wiadomości z innymi. Choć denerwuje mnie to, że nie można wysłać zdjęcia czy czegokolwiek, jakoś jest mi tam lepiej pod względem takim, że chyba najszybciej z niego docierają do mnie powiadomienia od kiedy popsułam messengera.
    Chociaż i tak moim ulubionym sposobem na rozmowę, były odpowiedzi na komentarze. Tam powiadomienia mi śmigają szybciej niż bym się spodziewała xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wattpadzie to te powiadomienia się pojawiaja czasami tak, jak im się podoba i w zasadzie to niewiele daje xD. Często mi tam coś przez to umyka.
      No a wolałabym nie mówić, o kim myślę, bo jak się pomyliłam, to będzie głupio xD. To już lepiej, żebyś napisała, to potwierdzę, że dobrze myślałam albo zaprzeczę xD.

      Usuń
  9. Tak jest! Teraz już jestem w 100%pewna, ze to Undi pisze listy 🖤 A jednak nie jestem takim złym detektywem ^^
    No... a tak z innej beczki...
    Jak przeczytałam co znajduje sie na stronie 88... rownież zamarzłam. ALE JA WIERZE, ZE SEBASTIAN PRZECHYTRZY TEGO ANIOŁA OD SIEDMIU BOLEŚCI tfu... A końcu to Sebastian 🖤 Nie raz była mu pisana smierć, a jednak ten cały czas uchodził z zycism 😊

    OdpowiedzUsuń

.