środa, 30 marca 2016

Tom IV, VII

Mam nadzieję, że miło spędziliście święta.
Ja się obżarłam, czułam tragicznie i miałam mało czasu na pisanie, ale nie narzekam. Trochę lenistwa przyda się każdemu. Jednak nie próżnowałam tak zupełnie. Udało mi się opracować do końca ogólne ramy fabularne czwartego tomu, rozreklamowałam fanpage bloga, nawet coś narysowałam! No i pisałam. Mam obecnie dwadzieścia sześć stron zapasu, więc nie ma tragedii. Do soboty napiszę kolejne dziesięć i wyjdę na prostą.
No dobrze, to chyba tyle. Czekam na Wasze opinie na temat rozdziału.
Ja wiem, że przez długi czas nieźle Was zniechęcałam paplaniną o tym, jaki to komentarz powinien być długi, bogaty w uwagi, krytyczny i głęboki, ale wiecie co? Coraz więcej osób przekonuje mnie, że nawet zwykłe "Świetny rozdział, czekam na kolejny" jest wartościowe. Może więc to ja się mylę a inni mają rację. Jeśli zatem podobał Wam się rozdział, dajcie znać, choćby krótko. Pozwólcie mi sprawdzić czy to rzeczywiście samo w sobie daje aż tyle satysfakcji :P.
Ale komciami z głębokimi przemyśleniami jak zwykle nie pogardzę :*.

Miłego :*

==========================


  Sebastian ponownie znalazł się w okolicach Londynu. Przystosował swoje ciało do ludzkich wymogów i schowawszy łuskę w kieszeni fraka, pospiesznie ruszył w stronę posiadłości. Zabawił w piekle nieco dłużej, niż planował – głównie za sprawą narzeczonej – dlatego teraz musiał się sprężyć, by przygotować kolację na czas. Był jednak zadowolony z wizyty w domu. Dostarczył wiadomość, zaspokoił swoje żądze, ustalił termin koronacji oraz ślubu, i nawet miał ze sobą coś, co zamierzał ofiarować Elizabeth. Chociaż tyle mógł dla niej zrobić. Cała reszta nie zależała już od niego. Przez cały tydzień widywał się z Undertakerem, wraz z którym starali się znaleźć sposób, by przywrócić hrabiance sprawność. Niestety jedynym, co mógł zrobić Sebastian, było zapewnienie bogu śmierci zapasu swojej krwi. Ciężko było mu pogodzić się z faktem, że reszta spoczywała w rękach ekscentrycznego shinigami, ale ufał mu na tyle, by wiedzieć, że jeśli odnajdzie sposób na naprawienie szkód jakie wyrządzono szlachciance, zrobi co w jego mocy, by odnieść sukces.

Grabarz bowiem wszelkie sprawy medyczne traktował bardzo personalnie. O ludzkim ciele i sposobie jego działania wiedział wszystko, dlatego też niezwykle sceptycznie zareagował na prośbę Michaelisa. Wiedząc, że Elizabeth straciła czucie w połamanych kończynach, próbował wyjaśnić kamerdynerowi, że ludzka medycyna nie zna sposobu, by pomóc dziewczynie, jednak demon nie dawał za wygraną. Jeśli nie za pomocą ludzkich metod, zamierzał skorzystać z tych nadprzyrodzonych, nawet anielskich – jeśli miałoby to pomóc. Determinacja, a przede wszystkich desperacja, jaką wyrażał Sebastian, nie pozostawiała Undertakerowi wyjścia. Zgodził się pomóc, nie za darmo, rzecz jasna. W zamian na swe usługi, oczekiwał od kamerdynera zapłaty. Jednakże w przeciwieństwie do tego, czego zwykł żądać, w tym wypadku nie określił ceny, wspominając jedynie, że brunet pozna ją, kiedy rola Grabarza dobiegnie końca. Uznał, że tylko tak będzie w stanie wycenić swoje usługi. Był również ciekaw, jak król piekła zamierzał wyjaśnić hrabiance całą sytuację, a jako zaliczkę zastrzegł sobie, by wszelkie szczegóły poznała dopiero w jego zakładzie, spodziewając się, że reakcja dziewczyny zapewni mu mnóstwo rozrywki.
Po niespełna kwadransie podróży Sebastian dotarł do posiadłości Roseblack. Od razu skierował się do kuchni, by przygotować posiłek dla swojej pani. Nie miał czasu, by zdać jej relację ze swojej misji. Zamierzał zrobić to, kiedy poda jej strawę. Na kolację postanowił zaserwować puszysty omlet z mozzarellą w sosie pomidorowym. Ze względu na późną godzinę do jego przygotowania wykorzystał swoje umiejętności i kilka minut później prowadził już wózek z pełną zastawą wprost do drzwi szlachcianki. Zapukał trzy razy i słysząc pozwolenie, wszedł do środka. Zastał swoją panią siedzącą w łóżku. W skupieniu przeglądała notatki z lekcji, ledwie zwracając uwagę na służącego. Niezrażony jej obojętnością, demon zaprezentował danie i zabrał z kolan Elizabeth stertę papierów, a na ich miejsce ustawił przenośny stolik z posiłkiem.
– Smacznego, panienko – powiedział z uśmiechem na ustach i skłonił się przed dziewczyną.
Ta spojrzała sceptycznie na talerz i zmierzyła wzrokiem kamerdynera. Nie rozumiała, o co mu chodziło. Czy w ten sposób próbował delikatnie przekazać jej, że z zabiegu nici? Planowała podjąć wyzwanie demona i zabrać się za jedzenie, ale tym razem ciekawość wygrała.
                – Przecież miałam być na czczo. Sabotujesz, demonie? – zapytała, podejrzliwie mieszając posiłek widelcem.
Sebastian ze zdziwienia rozchylił usta. Otworzył szeroko oczy i przez chwilę przyglądał się wrzosowej czuprynie swojej pani, zastanawiając się, jak mógł dopuścić się takiego rażącego zaniedbania. Gdyby nie pomyślała i zjadła posiłek, musieliby przełożyć wizytę u Grabarza, a z jakiegoś powodu niezwykle zależało mu na tym, by zabieg miał miejsce konkretnego dnia.
                – Proszę wybaczyć. N-nie wiem, co się ze mną stało – wytłumaczył się kamerdyner, padając przed szlachcianką na kolana.
Pochylił nisko głowę i zamarł w bezruchu, oczekując na odpowiedź nastolatki. Nie planował jej rozzłościć. Natłok spraw, którymi musiał się zajmować, w połączeniu z ciągłym zmartwieniem, zwyczajnie go przerósł.
                – Na szczęście! – westchnęła z ulgą. – Już się martwiłam, że coś się stało i nie pojedziemy jutro do Londynu – zwierzyła się z obaw i odłożyła sztuciec, po czym nakazała demonowi się podnieść.
Widząc uśmiech na jej ustach, Michaelis poczuł się nieswojo. Co zmieniło się w niej aż tak przez te kilka godzin? Kiedy wychodził, była przytłoczona i zdenerwowana, chociaż na siłę starała się robić dobrą minę do złej gry. Teraz jednak wyglądała zupełnie inaczej. Jej oczy lśniły, usta wyginały się w uśmiechu i emanowała od niej przyjemna aura, która i demona wprawiła w lepszy nastrój.
                Sebastian podniósł się z klęczek i zabrał przenośny stolik. Ustawiwszy go na wózku, odwrócił się do swojej pani i uśmiechnął się z ulgą.
                – Cieszę się, że jest panienka taka zadowolona. Naprawdę dobrze widzieć panienkę w takim stanie.
                – Milcz, demonie. Wcale nie jestem… No dobrze, jestem zadowolona. Przyjaciel podniósł mnie na duchu. Poza tym naprawdę wierzę w to, że się uda, wiesz? – powiedziała niezwykle otwarcie i odwzajemniła uśmiech bruneta.
Przez chwilę czuła, że wszystko naprawdę będzie dobrze, a jej relacje z demonem wrócą do normy. Klepnęła dłonią w materac, dając Sebastianowi znak, by usiadł obok. On jednak stanął tylko przy łóżku, swoim wycofanym zachowaniem przypominając Elizabeth, że wciąż były pomiędzy nimi nierozwiązane sprawy. Czerwone oczy kamerdynera wydawały jej się bledsze, niż zapamiętała je z dawnych czasów, jakby zgasła w nich chęć do życia, którego i tak niewiele mu pozostało.
                – Dlaczego nie chcesz usiąść? – zapytała cierpko, intensywnie wpatrując się w twarz służącego.
Michaelis zawahał się. Nie wiedział, co powinien odpowiedzieć. Że bał się tego, co może zrobić? Że nie chciał ponownie stracić kontroli nad swoim zachowaniem? Że nie czuł się godzien, by dostąpić zaszczytu bycia tak blisko niej? Wszystko to było prawdą, ale brzmiało niezwykle pompatycznie. Na dodatek nie chciał, by dziewczyna poznała jego emocje. To jedynie zamąciłoby jej w głowie.
                – Sebastian, odpowiedz na pytanie – ponaglała Elizabeth.
Nie wiedząc, co miałby zrobić, brunet przysiadł na skraju materaca i spojrzał pytająco na swoją panią. Dziewczyna wyciągnęła do niego rękę, ale on cofnął się nieznacznie, dopiero po chwili orientując się, że nie powinien był tego robić, bo tym drobnym gestem zapoczątkował lawinę pytań, których oboje nie chcieli słyszeć, i na które nie chcieli poznać odpowiedzi.
                – Czemu już mnie nie dotykasz? Brzydzisz się mną? Mścisz się? A może cię to bawi? To jakaś kolejna, cholerna gra? Od tygodnia, odkąd ostatni raz objąłeś mnie w tym łóżku, ani razu mnie nie dotknąłeś. Co mam o tym myśleć? – wypytywała przez zaciśnięte zęby.
                – Panienko, ja… – zająknął się demon.
Ze wszystkich sił starał się zapanować nad chęcią przytulenia jej. Przecież dopiero był w piekle, dał upust swoim żądzom, dlaczego więc dalej nie potrafi się kontrolować?!
                – Ja… Nie jestem godzien, by dostąpić zaszczytu dotykania cię – rzekł z trudem, zdając się na jedną z formułek, o których sama myśl go żenowała.
Po zmianie wyrazu twarzy Lizz poznał, że jego tłumaczenie ani trochę jej nie przekonało. Nie wiedział jednak, co inne mógł powiedzieć, by nie nastręczać nastolatce problemów. Wystarczająco dużo przez niego przeszła. Teraz miała odpocząć, miała móc spokojnie wszystko przemyśleć, podjąć decyzję i ruszyć naprzód. Dlaczego musiała to sobie utrudniać?
                – Dobrze, nieważne. Kiedy jednak zdecydujesz się powiedzieć prawdę, z chęcią cię wysłucham – odparła zrezygnowana Lizz i ciężko opadła na poduszki. – Chciałam opowiedzieć ci o tym, co robiłam, ale zapomniałam, że wciąż nie mogę ci ufać… – westchnęła, wpatrując się w fałdy baldachimu, chociaż ich ułożenie było jej doskonale znane.
Słowa nastolatki ubodły Sebastiana. Pragnął, by czuła, że może mu wierzyć. Mimo całej swojej ludzkości, którą usilnie próbował okiełznać, nigdy nie chciał, żeby czuła się wobec niego aż tak niepewnie. Chciał naprawiać ich relacje – nie jeszcze bardziej je psuć. Nie wiedział, dlaczego wszystkie jego dążenia odnosiły przeciwny skutek. Czyżby nie było dla niego szansy?
                Spojrzał na smutny wyraz twarzy swej pani. Jeszcze przed chwilą na jej ustach królował uśmiech, a wszystko wokół zdawało się tętnić życiem, lecz wystarczyła chwila jego obecności, by odebrać cały, budowany przez kilka godzin, dobry nastrój. Wtedy coś w nim pękło. Nie zamierzał do końca służby być tym, który rujnuje każdą chwilę radości hrabianki. Postanowił być z nią szczery. Skoro i tak wszystkiego jego starania miały negatywne konsekwencje, co miał do stracenia?
                – Dobrze, Elizabeth – zaczął poważnie, momentalnie skupiając na sobie wzrok szlachcianki, która przygryzła język, by nie wejść mu w słowo w obawie, że ponownie się wycofa. – Powiem ci wszystko. Chcę jednak, żebyś wiedziała, że powodem mojego milczenia nie była chęć uprzykrzenia ci życia. Każda decyzja, jaką podejmowałem od początku naszej znajomości, miała na względzie twoje dobro. Milczałem, bo chciałem dać ci czas, byś mogła wszystko przemyśleć. Nie chciałem ponownie obarczać cię czymś tak nieistotnym, jak moje emocje. Skoro jednak próba uchronienia cię przed tym prowadzi do tego, że za każdym razem, kiedy mnie widzisz, tracisz zapał i chęć życia, wyjawię ci powód mojego zachowania – powiedział, nerwowo zaciskając dłoń na udzie.
Obawiał się, jak to, co zamierzał powiedzieć, wpłynie na psychikę nastolatki, ale wiedział też, że zwracając się do niej po imieniu, zabrnął zbyt daleko, by się wycofać. Nawet gdyby ktoś im teraz przerwał, ta rozmowa musiałaby zostać dokończona.
                Lizz podzielała zdanie demona. Dźwignęła się do siadu i w milczeniu przypatrywała się służącemu, walcząc ze sobą, by nie komentować jego słów. To był dopiero wstęp, a ona miała już tyle do powiedzenia, tak wiele jego błędnych założeń do zdementowania.
                – Kiedy się obudziłaś, miałem nadzieję, że nie straciłaś czucia w nogach. Liczyłem na to, że złamania się zrosną i wszystko wróci do normy. Kiedy jednak tak się nie stało, obiecałem sobie, że zrobię, co w mojej mocy, by ułatwić ci życie. Ja i moje nierozważne postępowanie jesteśmy przyczyną twojego kalectwa, dlatego zdecydowałem, że zamknę swoje serce i już nigdy więcej nie pozwolę, by emocje przejęły nade mną władzę. Dobrze wiesz, że cię kocham. Dla ciebie podpisałem kontrakt Michała, nie znając jego treści, dla ciebie zabiłem Beliala, dla ciebie… zrobiłbym wszystko. Dlatego nie zamierzałem mówić, co czuję, bo wiem, że po wszystkim, co ci zrobiłem, nie zasługuję na to, by się tobą opiekować. Chciałem dać ci przestrzeń, żebyś samodzielnie mogła zdecydować czy jestem godzien miana twojego służącego, i mogę czekać choćby do końca istnienia tej Rzeczywistości, ale nie jestem w stanie cię dotknąć. Nie potrafię, bo wiem, że jeśli sobie na to pozwolę, wpłynę na twoją decyzję. Nie mam prawa prosić o twoją łaskę. Nie mam prawa odnajdywać ukojenia w twoich objęciach, podczas gdy ty dalej cierpisz. Dlatego właśnie nie mogę cię dotknąć – wyjaśnił z trudem.
Wraz z wyzbyciem się wszystkich trzymanych w sobie emocji poczuł niesamowitą lekkość, jakby przez ten czas nosił na barkach cały piekielny zamek. Jednak wewnętrznemu oczyszczeniu wtórować zaczął niepokój. Teraz Elizabeth wiedziała dokładnie, co czuł. Odsłonił się przed nią, równie dobrze mógłby stać nagi. Otworzył przed hrabianką serce, chociaż tak usilnie obiecywał sobie, że tego nie zrobi. Obawiał się odpowiedzi. Nie miał pojęcia, co dzieje się w głowie nastolatki, a jej wyraz twarzy wciąż pozostawał niezmienny, jakby nadal przetwarzała zdobyte informacje. Bał się. Zwyczajnie się bał – pierwotnie, jak małe dziecko. Poczuł się bezbronny. Jedno jej słowo mogłoby go zranić, zniszczyć i pogrążyć na wieczność. A Lizz – jakby doskonale była tego świadoma – sadystycznie milczała, wpatrując się wprost w jego oczy.
                Dziewczyna nie potrafiła określić, co poczuła, słysząc wyznanie demona. Może miał racje, mówiąc, że nie była na to gotowa? Potrafiła tylko stwierdzić, że jego spowiedź była szczera. Cała reszta, każde kolejne słowo, wprawiało ją w odurzenie silniejsze niż po końskiej dawce opium. Nawet gdyby chciała odpowiedzieć, nie potrafiła znaleźć słów, by opisać to, co działo się w jej głowie. Cieszyła się, że mówił coś takiego, i że robił to szczerze, ale wyznanie demona niczego nie zmieniało. Nie było w stanie naprawić tego, co zniszczył. Tu też miał rację. Więc gdzie jej nie miał? Bo skoro robiąc dobrze, sprawiał, że czuła się źle, to gdzieś musiał być jakiś błąd. A może problem leżał po jej stronie? Może powinna powiedzieć, że mu wybacza i znów mu ufa? Ale nie ufała. Chociaż bardzo się starała, wiecznie musiała go sprawdzać  – upewniać się, że to, co mówił i robił, pokrywało się z tym, co następowało później. Niesamowicie ją to męczyło, ale nie potrafiła zwyczajnie odpuścić. Doszła jedynie do wniosku, że zdaje sobie sprawę, dlaczego Sebastian nie chciał rozpoczynać tej rozmowy. Na nic bardziej konstruktywnego zwyczajnie nie miała sił.
                – Zaufanie… – mruknęła niepewnie. – To takie coś, co raz stracone, niezwykle trudno odzyskać. Nie ufam ci, Sebastianie. Chcę, ale nie potrafię. Dopóki to się nie zmieni, nie odpowiem na twoje pytanie. Bo ja… – zawahała się i spuściła wzrok.
Przez chwilę prowadziła wewnętrzną walkę, nie wiedząc czy powinna zaufać sercu, czy rozumowi, jednak ostatecznie postanowiła być z kamerdynerem tak samo szczera, jak on był z nią. Zasłużył na to.
                – Kocham cię i nie potrafię z ciebie zrezygnować, ale nie umiem też przyjąć cię z powrotem. Dziękuję, że powiedziałeś mi to wszystko. Teraz przynajmniej wiem, że się mną nie brzydzisz – powiedziała niezwykle cicho, jakby jakaś jej cząstka wciąż starała się podważyć podjętą decyzję i uciszyć wyznanie.
Sebastian jednak słyszał ją doskonale. Nawet gdyby mówiła jeszcze ciszej, bez trudu wyłapałby każde słowo. Nie wiedział natomiast, co z usłyszanym wyznaniem zrobić. Przeanalizował w głowie wszystko, co wydarzyło się przez ostatnie kilka minut, dochodząc do wniosku, że skoro zapytała o brak dotyku i powiedziała, że wciąż go kocha, to dotknięcie jej nie powinno być aż tak samolubne, jak dotąd sądził. Skoro zauważyła tę zmianę i wyraźnie ją to nurtowało, czyżby też tego chciała?
                Nie był pewien, ale złamał tego dnia tyle zasad, że i jedna więcej nie mogła mu zbytnio zaszkodzić. W milczeniu sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej smoczą łuskę, a potem ujął dłoń Elizabeth i wręczył jej prezent.
                – To łuska ognistego smoka zamieszkującego wulkaniczne tereny piekła – wyjaśnił zaskoczonej dziewczynie.
Zaciekawiona zaczęła przyglądać się nietypowemu prezentowi. Kawałek smoczego ciała zajmował niemal całą jej dłoń, a jego niecodzienna mieszanka kolorów sama w sobie wystarczała, by napełniać hrabiankę pozytywnymi emocjami. Na dodatek Sebastian dotknął jej dłoni. Po raz pierwszy od tygodnia zrobił to bez wyraźnej potrzeby i pomimo tego, co sobie powiedzieli. Nie wiedziała czy powinna się cieszyć, ale tak właśnie czuła i nie zamierzała stać w opozycji wobec własnych emocji. Przynajmniej nie teraz.
                – Jest piękna, ale dlaczego mi ją dajesz? – zapytała, opuszkami palców gładząc lekko chropowatą powierzchnię.
                – To tylko zwykła łuska, ale patrząc na nią, mam wrażenie, jakby cały czas płonęła. Chciałbym, żeby twoje serce płonęło niewyczerpywalną nadzieją tak samo, jak ona. A jeśli poczujesz, że tracisz wiarę, niech ona doda ci sił – powiedział lekko skrępowany demon.
Wypływające z jego ust słowa brzmiały niesamowicie obco. Nie odnajdywał w nich siebie. Ta sentymentalność, to wrażliwe podejście… Czy taki był? A może to jedynie moment słabości? Bez względu na to, radość Elizabeth była warta zrobienia czegoś, co tak zupełnie nie pasowało do jego zwyczajnego zachowania.
                – Chodź tu – rzekła hrabianka, nieznoszącym sprzeciwu głosem, i rozłożyła ramiona, zapraszając demona do uścisku.
Pragnął tego, a wobec jej gestu postanowił sobie wmówić, że to był rozkaz i nie miał innego wyjścia. Przysunął się i objął nastolatkę, zatapiając twarz w jej wrzosowych, pachnących słodką, kwiatową nutą włosach. Ogarnęła go niesamowita ulga, a cały strach i niepewność zniknęły. Wiedział, że jego miejsce jest właśnie tutaj – u boku jego ukochanej. Nawet jeśli ich miłość nie da rady odbudować zrujnowanej relacji, zostanie z Elizabeth i pomoże jej spełnić zawarte w kontrakcie życzenie. Nie ze względu na duszę, lecz na szczęście tej, która skradła jego serce. 

10 komentarzy:

  1. Witam! Walczę, bo nie jestem w stanie napisać czegokolwiek. Dobre się skończyło, padnięta jestem. Dlaczego jutro nie ma weekendu? Prócz tego, zwijam się po prostu, od dzisiaj z naśmiewania się ze "Szkoły" przerzucam się na Rozmowy w toku... TVN i jego produkcje <3 Aż zatęskniłam za "gejem z bajki"... Achhhhhh. Jak tu się skupić na komentowaniu?!
    Do tematu!~ Rozdział na typowe Kyaaa, więc cóż innego. I mogłabym tutaj się rozwodzić, ale... to moje rozwodzenie, to tylko cytowanie kolejnych fragmentów tekstu. A to Ty chyba znasz go lepiej ode mnie, nieprawdaż? Jedyne co, to powiem, że mnie zaskoczyłaś tym wyznawaniem uczuć. Myślałam, że jeszcze trochę poprzeciągasz. Jeśli liczyłaś na więcej uniesień w komentarzu... Nie dzisiaj. Nie chodzi o to, że to wszystko jakoś nie przemówiło, czy co. Z reguły jestem nieczulym człowiekiem, a gdy wracam do szkoły, to tym bardziej się odcinam. Więc pozachwycam się głębią uczuć bohaterów i resztą kiedy indziej. Ale milutko się dzisiaj zrobiło, jakoś poczułam, że trud życia na chwilę został wynagrodzony xD Naprawiłaś mi dzień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjadło mi odpowiedź TT_TT.
      Posałam, że nie podoba mi się strasznie to, co zrobii w Rozmowach w Toku, ale jako dobry admin udaję, że mnie to bawi. Pisałam też, że rozumiem zmęczenie szkołą, bo na myśl o jutrzejszych zajęciach już jestem padnięta, ale że ogólnie je lubię i chętnie pójdę.
      A co do Lozz i Seby... CZEKAŁAM TRZY PEŁNE TOMY NA TO WYZNANIE!!! To nie jest dużo? XD pierwszy raz coś sobie powoedzieli i świat się nie zawalił, a i tak nie ma pewności, że coś z tego będzie.
      Straciłam wene na pisanie prsez straconego komcia TT_TT.
      Ja naprawiłam Twój dzień, a Ty ratujesz mój. Taki handel zamienny <3.
      Trzymaj się i byle do weekendu :*.

      Usuń
  2. Chciałam ci stworzyć takiego ambitnego komciaszka, żeby ci było miło, bo gdy już coś obiecuję, to staram się dotrzymywać słowa. Nie będzie namiętnego szukania literówek, bo mi się nie chce. Opowiem ci wrażenia fabularne, bo to najbardziej istotne.
    Po co Undertakerowi krew Sebastiana i co takiego w niej niezwykłego? Wiemy już, że w świecie kast wyższych funkcjonuje jako substytut podpisu, np. przy podpisaniu umowy z Michałem. Chciałam trochę ponarzekać, że tak jakoś cicho u aniołów, ale oni już uzyskali co chcieli. Natomiast nie podoba mi się ten pseudo ruch i zdenerwowanie u bogów śmierci, którego nawet nie widać, nie mówiąc już o tym, że słychać.
    Intrygującym jest też nie ukazanie zapłaty. Czy to coś będzie się wiązało z listami do Ciela? Tak mi się teraz wydaje. Albo coś z Cielem, coś, na co Sebastian nie zgodziłby się tak od razu, tak samo jak z kontraktem Michała. Coś mi szepcze, że Undertaker jest w posiadaniu panaceum na Rzeczywistość. Nawet wspominał cos, że od jego decyzji może się wszystko zmienić, ale on tego nie chce.
    A, no i jednak się przyznam, gdzie było kyaaa. Otóż zasłużył na nią fragment, gdy Sebastian przygotowywał posiłek, a Lizz przypomniała mu, że ma być przecież na ( chciałam napisać: trzeźwo) na czczo. To było już tak bardzo przesadnie ludzkie i niedoskonałe ze strony kamerdynera, że zgorszona babcia siedząca obok mnie spojrzała na mnie z powątpiewaniem, gdy uśmiechałam się, czytając lekturę w komunikacji miejskiej.
    W ogóle szok tak wielki, że w jednym rozdziale zdołali wyznać sobie uczucia, co nieco wyjaśnić i osiągnąć jakiś rodzaj consensusu. Powinni jeszcze się poudręczać i pomartwić, tak na zapas. Nie no, albo powinno zaraz się wszystko popsuć, tak opkowo.
    Zwyczajnie nie chce mi się komentować ich przesadnego ( w moim odczuciu) sentymentalizmu. Ani jednemu, ani w drugiemu takie zachowanie nie leży w naturze. Gdzie się podziały te drobne złośliwości, które pozostały już tylko na słowach narratora? Gdzie ich prawdziwe ja? Mam takie wrażenie, jakby dążąc do siebie, gubili sami siebie. ( Jak mądrze *^* ) No, to wszystko odnośnie rozdziału.
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo dokładnie tak jest! Żadne z nich nie może wrócić do normalności, bo to, co normalnym nie jest, za bardzo na nich wpływa. Oni potrzebowali w końcu wyrzucić z siebie emocje, powiedzieć o nich otwarcie, mając nadzieję, że to pomoże. Bo nic innego nie zdało egzaminu. Tylko czy to coś zmieni? Się okaże :P.
      Undertaker nie jest głupi, to co robi ma swój powód. W busie po ustnej odpowiedzi ciężko mi się myśli, i jeszcze to niedotlenienie... Ciężko odpowiadać, hahaha. Skoro Undi wziął krew, to widać jest mu do czegoś potrzebna. Bo przecież nie dla przyjemności. Ale kombinowanie w kierunku użytkowej funkcji krwi jest tu całkiem w porządku - nie, Undertaker nie ppdposze niczego za Sebę. Wiem, że tak to zabrzmiało teraz, dlatego od razu wyprowadzę Cię z ewentualnego błędu :P.
      Co do aniołów i shinigami: będę milczeć, bo spoilery.
      A sprawa z kolacją... Kiedy zaczynałam pisać tę część, miałam krótką przerwę i byłam zmęczona. Napisałam akapit o przygotowywaniu kolacji, a potem zorientowałam się, że przecież ona miała nie jeść. I tak mnie to rozbawiło, że uznałam, iż warto to zostawić, bo rozkojarzonemu Sebciowi takie zachowanie pasuje idealnie :P. I tak powstało kya... ^^

      Usuń
  3. Blog został dodany do Katalogu Euforia.
    Pozdrawiam, Białko :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie napisze Ci tu nic mądrego i długiego bo mam wyprany mózg tym rozdziałem. Tyyyyyle miłości dzisiaj! Musze przyznać, że troszeczke się popłakałam. Możliwe, że przesadzam i zbytnio fangirluje ale NO HELOŁ nie codzień Sebastian wyznaje miłość Lizzy, prawda? Kiedy ją przytulił to już w ogóle ledwo powstrzymywałam się od pisku. Nareszcie coś między nimi ruszyło, nie lubię w opowiadaniach za dużo słodyczy i zbyt szybko postępującej fabuły ale ten dystans był nie do zniesienia i wreszcie cokolwiek sie wydarzyło. Myślę, że potrzebowali takiej szczerej rozmowy nawet jeśli teraz będzie im jeszcze trudniej się w tym wszystkim odnaleźć. Nie dziwię się Lizzy, że nie ufa Sebastanowi, nawet zaskakuje mnie to, że traktuje go tak dobrze po tym co jej zrobił, w końcu do niedawna jedyne czego chciała to go zabić. Cóż, najwidoczniej miłość jest silniejsza i pokona nawet dziką rządzę mordu naszej panienki. Hm, a co do Enepsi to jestem ciekawa jak to z nią dalej będzie, jak się jej będzie układało z Sebą i czy scen w wannie będzie więcej (i czy Lizzy kiedyś sie o nich dowie, hihi). Ciekawi mnie również to, czy Undertaker poskłada do kupy nóżki naszej biednej szlachcianki i o co chodzi z tą zapłatą, nie mogę się już doczekać jak historia sie dalej potoczy! A więc bez zbędnego biadolenia, świetny wpis, zresztą jak zawsze i do następnego! Ściskam oraz życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeeee, dziękuję za komentarz <3.
      Tyle emocji, tyle pytań, a na wszystkie z nich w końcu pojawi się odpowiedź.
      Wspominałam już wyżej, że również w moim odczuciu oni potrzebowali takiej rozmowy, żeby zwyczajnie rozluźnić atmosferę. W końcu i tak by do niej doszło, a widać było, że ta sytuacja zwyczajnie ich męczy.
      Za to Enepsi jest równie biedna, co Elizabeth - obie takie nieświadome. Co ten Sebuś najlepszego wyprawia?! xD
      I mi wstyd ta ogólnie, bo postarałaś się napisać coś sensownego, bardzo Ci to wyszło, a ja już jestem tak nieprzytomna, że ledwie w ogóle widzę literki. W każdym razie doceniam komentarz i cieszę się, że wywołał tyle emocji <3. Mam nadzieję, że kolejne również Cię nie zawiodą. Pozdrawiam i do zobaczenia już za kilka godzin w kolejnym rozdziale :).

      Usuń
  5. Ajajaj, moje serduszko płacze! Ale to przez te emocjee.
    Kiedy zaczynałam czytać rozdział i zobaczyłam już na pierwszym miejscu imię kochanego demona, to aż mi się czytać odechciało xD. Odczuwałam taką lekką niechęć do niego, w sumie ciągle czuję. Oszukuje Elizabeth i Enepsi, no żal mi ich :(. Jeszcze taki dumny z siebie, uhuhu, zabawił się w piekle, teraz można wracać. A potem zdziwienie, że zaspokoił swoje żądze, a jednak teraz nie może nad nimi kontrolować. Ciekawa jestem reakcji Elizabeth, gdyby o tym wszystkim się dowiedziała. Enepsi także. Jakbym była na miejscu jakiejś z nich, Michaelis już by leżał z łbem wtartym w asfalt >:(. Ale dobra, może to odpuszczę, i tak go kocham. Nienawiść i miłość rodzi mi się do niego niczym do Enepsi niedawno.
    Ale nieważne, najbardziej to ja chyba fascynowałam się nad wyznaniem uczuć przez Sebastiana i Lizz <3. Sądzę, że w tym momencie sąsiedzi marzyli jedynie o tym, bym opuściła mieszkanie xD. Albo znów uznali, że to pies wyje, nie wiem. Tak czy siak nie mogłam się powstrzymać.
    Sebuś, który się zająknął i lekko skrępował, ah! Kocham za te momenty bardzo. Aż teraz boję się czytać dalej, nie chcę, by coś się popsuło. Będę wtedy mocno płakać.
    Chociaż mimo tego wszystkiego moje myśli najbardziej krążą dookoła zapłaty, jakiej będzie wymagał Undertaker od Sebastiana. Czuję, że to tego chyba powinnam się obawiać. Mój umysł tworzy dziwne obrazy, aż nawet myśleć o nich nie chcę.
    No nic, szczerze teraz też muszę powiedzieć, polubiłam Jamesa. Z początku jakoś nie byłam do niego pozytywnie nastawiona, nie wiem dlaczego. Nie przekonał mnie. Ale namawianiem Elizabeth do zapytania Sebusia o powód unikania dotyku i mówieniem jej, że widać, że Sebastian ją kocha, zmieniłam sposób patrzenia na niego. Tak nagle ale co tam, już on mi nie przeszkadza w książce, aż miłe fragmenty z nim <3.
    W ogóle w pewnym momencie, kiedy czytałam akapit odnośnie Sebastiana, nie pamiętam gdzie to było, ale z pewnością nie w tym rozdziale, poczułam się trochę, jakbym zamiast niego widziała tam Tomoe - taka fajna postać z fajnego anime xD. Dziwnie po pewnym zdaniu skojarzył mi się on. Chociaż go również uwielbiam, więc nie ma dla mnie problemu~.
    Cóż, jednak te aktualne wydarzenia, czy rozkminy nad nimi nie przysłoniły mi w głowie rozmyślania na temat nadchodzącej bitwy. Jakoś nie wierzę w to, by Sebuś dał się zabić, nie chcę, żeby tak było :c. W pewnym momencie pomyślałam, że może gdzieś by uciekł, ale to totalnie nie w jego stylu. I raczej nawet nie dałby rady, tak sądzę. Czy Shinigami mieliby odegrać jakąś szczególniejszą rolę w tym, mającą wpływy na dalszy rozwój wydarzeń? A może to coś związanego z zapłatą, jaką oczekuje Undertaker od Sebusia? I teraz mnie tak naszło, czy to możliwe by grabarz otrzymując krew Sebastiana, chciałby go zaszantażować? Nie wiem czy faktycznie miałaby przydać się do pomocy Elizabeth. Chociaż, co ja tam wiem~.
    Jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej i gdyby nie fakt, że mam zaległości w szkole i muszę ponadrabiać, ani na moment nie oderwałabym się od lektury. Jestem nią tak pochłonięta, że ostatnie rozdziały drugiego tomu czytałam na znienawidzonej matematyce narażając się na niemiłe rzeczy. Na szczęście nie zostałam przyłapana <3. Chociaż to był jedyny raz, bo potem nie ogarnęłam materiału i kiepsko mi było.
    Tak czy siak, nie wiem, czy dam radę znieść czas rozłąki z książką, by znów móc wrócić do poznawania dalszych losów, lecz dopiero po upływie kilku godzin. Chcę, nie, pragnę, by Lizz mogłaby być w końcu szczęśliwa z Sebusiem. Jednak po jego tymczasowym zachowaniu wolałabym już, by Elizabeth miała radosną rodzinę z Jamesem i dzieckiem z miłości przez kopulację.
    Co będzie dalej, zamierzam się dowiedzieć wieczorem ^^.

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę się pochwalić, od północy do 3.50 Przeczytałam od 3 tomu 8 rozdziału do teraz. Moje oczy odmawiają posłuszeństwa i piszę ten komentarz by zachęcić się do spania (I tak pewnie nic z tego nie wyjdzie). No ale cóż... Czytam od nowa bo nie mogę znieść oczekiwania na nowy rozdział. Porzuciłam więc 5 tom, i poczekam na zakończenie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak się cieszyłam, jak Sebuś i Lizzy wyznawali sobie ponownie swoje uczucia <3 Lubię, gdy demon jest szczery w stosunku do swojej pani. Nie lubię, gdy owija w bawełnę. To samo tyczy się Elizabeth.

    OdpowiedzUsuń

.