wtorek, 3 stycznia 2017

Tom IV, LXXXVII

Zapomniałam spojrzeć i się cieszyć, więc pocieszę się teraz:
Róża ma już ponad 180 000 tysięcy wyświetleń! Dziękuję Wam, że dalej tu jesteście. Niezależnie od tego, czy wpadacie po tłumaczenia mangi, grafiki, dla samej Róży, Dziwaka czy dla oneshotów. Każdemu, kto to widzi, serdecznie dziękuję, że pomogliście mi zrobić z tego bloga coś, co mogę uznać za swój mały sukces :*. Bo gdyby nie Wy, Wasze komcie i wyświetlenia, to nie wiem, czy udałoby mi się znaleźć motywację, by zawsze dotrzymywać terminów publikacji. 
Czujcie się docenieni :*. A teraz zapraszam na kolejny rozdział <3.

Miłego! :*

===========================

Jednak to mu nie wystarczało, pocałował ją po raz kolejny i następny, za każdym razem coraz bardziej intensywnie, póki nie opamiętał się, gdy chłodne palce nastolatki nie wplotły się pomiędzy kosmyki jego włosów.
— Przepraszam — westchnął, odsuwając się od niej. — Będzie mi ciężko cały dzień patrzeć na ciebie i nie móc cię dotknąć — dodał i pomógł dziewczynie usiąść, a potem obrócił ją przodem do siebie i przystąpił do nakładania na jej twarz delikatnego makijażu.
Nie potrzebowała wiele. Miała delikatne rysy, które sprawiały, że wyglądała bardzo niewinnie i słodko, gdy tylko lekko się czerwieniła. Sprószył więc jej policzki różem, usta maznął szminką zaledwie odcień ciemniejszą niż naturalny kolor jej warg, położył tusz na rzęsy i uznał, że to wystarczy. Elizabeth przyznała mu rację, wydając z siebie westchnienie zachwytu, gdy ponownie obrócił ją na krześle do lustra, by mogła zobaczyć efekty jego pracy.
— Jesteś geniuszem! Naprawdę, jesteś wspaniały! Zrobiłeś ze mnie coś takiego ładnego, że aż sama sobie zazdroszczę! — krzyczała, nie mogąc wyjść z podziwu.
Sebastian uśmiechnął się do dziewczyny i dał jej chwilę, żeby mogła pozachwycać się samą sobą. Rzadko doceniała swój wygląd. Na co dzień niewiele ją obchodził, dlatego tym bardziej miło było mu patrzeć na ten niecodzienny widok. Zarumienione policzki, szeroki uśmiech i radosny błysk w oku – pragnął, by była taka przez cały czas. Gdyby tylko mógł, uchyliłby jej nieba, czy może raczej piekła, bo to w ich sytuacji wydawało się bardziej sensowne.
— Elizabeth, jeszcze włosy — upomniał w końcu, kładąc dłonie na ramionach podekscytowanej dziewczyny.
— Tak! Dobrze, racja, włosy! — potaknęła, siadając spokojnie. — Ciekawe, co założy Tomoko. Pewnie będzie wyglądała olśniewająco! Tym razem miała się ubrać w angielskim stylu, bo wiesz, że w Japonii nie obchodzi się Bożego Narodzenia, prawda?
— Oczywiście. To zupełnie inna religia.
— Buddyzm i shinto, prawda?
— Dokładnie tak. Cieszę się, że przywiązujesz wagę do takich rzeczy.
— Zawsze przywiązywałam! W końcu to kraj mojej przyjaciółki! — obruszyła się nieco, energicznie poruszając głową.
Demon upomniał ją ponownie, a potem sięgnął po szczotkę i zaczął rozczesywać włosy hrabianki. Chciał je lekko podkręcić. Naturalne fale doskonale nadawały się do modelowania. Dodatkowo wplótł pomiędzy pasemka cieniutkie, złote nitki, które dodawały dziewczynie blasku. Początkowo była do tego sceptycznie nastawiona, nie chcąc wyglądać jak choinka, ale Michaelis zrobił to na tylko umiejętnie, że efekt prezentował się niezwykle dobrze i naturalnie.
Kamerdyner skończył przygotowywać strój hrabianki na dziesięć minut przed planowanym przyjazdem hrabiny. Pomógł dziewczynie zejść do holu, towarzysząc jej na każdym kroku, a potem przeprosił i wyszedł przed posiadłość, by oczekiwać powozu. Timmy, Tomoko oraz reszta służących również zebrała się w przestronnym pomieszczeniu, by wspólnie powitać gościa. Wszyscy byli ubrani w eleganckie, odświętne stroje. Kate pomogła Timmy’iemu założyć czerwony garnitur z białymi wykończeniami, którym zachwycał się ponad tydzień wcześniej w Londynie, gdy wraz z Elizabeth i Tomoko wybrali się na przedświąteczne zakupy. Chciał wyglądać jak mały elf, żeby móc pomagać Sebastianowi podczas rozdawania prezentów. Tomoko zaś założyła ciemnozieloną, błyszczącą suknię z falbaną, która doskonale kontrastowała z jej ciemnymi włosami i bladą cerą. Służący z kolei byli ubrani w proste, acz niezwykle schludne, stroje, by godnie prezentować się przy wigilijnym stole.
Równo z wybiciem trzeciej na podjazd wjechał wóz zaprzężony w parę potężnych koni. Hrabina była niezwykle punktualna, Michaelis zaśmiał się nawet w myślach, że była piekielnie punktualna, ale zostawił uwagę dla siebie – zresztą nie miałby z kim się nią podzielić.
Gdy stangret zatrzymał karetę, kamerdyner podszedł do drzwi, otworzył je i powitał kobietę, głęboko się przed nią kłaniając.
— Hrabino Rennell, w imieniu mojej pani, Elizabeth Roseblack, pragnę serdecznie powitać w posiadłości. Goście czekają w środku, proszę ze mną — powiedział ciepło demon, wyciągając rękę, by pomóc kobiecie opuścić powóz.
— Och, Sebastianie! Wystarczy Scarlet. W tym roku chciałabym, żebyście wszyscy czuli się swobodnie. Ostatnim razem byłam zbyt surowa — odpowiedziała, czerwieniąc się lekko.
Od czasu, gdy Elizabeth wykorzystała służącego, by pomógł kobiecie się rozluźnić, darzyła ona Michaelisa niezwykłą sympatią, choć nigdy więcej nic między nimi nie zaszło. Jednak to, co zrobił kamerdyner, pomogło hrabinie na nowo otworzyć się na mężczyzn, dzięki czemu jej życie towarzyskie ponownie rozkwitło, a frustracja znajdowała ujście w zdrowy, przyjemny sposób, co zapewniało spokój zarówno Timmy’iemu jak i jego ukochanej kuzynce.
— Dziękuję, lecz kamerdynerowi nie wypada spoufalać się z tak dostojną damą. Pani pozwoli — odparł i nadstawił Rennell ramię.
Kobieta chętnie ujęła Sebastiana pod rękę i powoli ruszyła z nim w stronę drzwi. Kiedy do nich dotarli, mężczyzna przepuścił ją i przeprosił, wycofując się, by zabrać bagaż hrabiny. Zostawił ją w towarzystwie reszty gości, czując, że tym razem Wigilia może być naprawdę zaskakująco przyjemna.
— Ciociu! — krzyknął radośnie Timmy, podbiegając do kobiety, gdy tylko przestąpiła próg.
Uściskał ją i zaczął opowiadać o swoim stroju i obracać się wokół, domagając się pochwał. Elizabeth z Tomoko stały nieco dalej, ostrożnie przyglądając się Rennell. Obawiały się, że uzna strój chłopca za zbyt infantylny i miejsca zepsuje świąteczny nastrój, ale ku ich zdziwieniu, Scarlet uśmiechnęła się jedynie i machnęła ręką, uznając, że w tym magicznym okresie blondyn może sobie pozwolić na trochę luzu.
— Elizabeth, niezwykle się cieszę, że cię widzę! — powiedziała sympatycznie, przenosząc wzrok na skrępowaną hrabiankę.
Lizz powoli ruszyła naprzód, chcąc przywitać się z ciotką, jednak zachwiała się ze zdenerwowania i niemal upadła wpół drogi. Podtrzymała ją Tomoko, która zalała się rumieńcem, gdy tylko spoczął na niej wzrok Rennell.
— Przepraszam, ciociu… — mruknęła zawiedziona hrabianka.
Niechętnie podała kobiecie rękę i wycofała się, oczekując reprymendy. Hrabina przez chwilę milczała, zastanawiając się nad czymś i badawczo przyglądając się młodej Roseblack.
— Elizabeth, słyszałam, że miałaś wypadek — zaczęła w końcu.
— To prawda. Ale już nic mi nie jest.
— Widzę, że doskonale sobie radzisz. Kiedy rozmawiałam ostatnio z Timothym, mówił, że chodziłaś o kulach. Cieszę się, widząc cię poruszającą się o własnych siłach.
— Dziękuję… ciociu — odparła zaskoczona hrabianka.
Nigdy nie spodziewałaby się, że Rennell potraktuje ją w taki sposób. Sądziła, że dostanie jej się za samą nieuwagę, która doprowadziła do urazu, za niechlujny chód, źle dopasowaną kreację – nie zamierzała wierzyć, że konsekwencje dawno podjętych przez nią działań przyniosły aż tak długotrwale utrzymujący się efekt. Wyglądało jednak na to, że kilka chwil udręki demona opłaciło się znacznie bardziej, niż komukolwiek mogło się wydawać.
Mimo niezwykle pozytywnego nastawienia hrabiny wszyscy zebrani czuli się nieswojo. Obawiali się, że jej dobry nastrój to jedynie płytkie pozory i pierwsza iskra irytacji rozpęta prawdziwą wojnę, spalając do zgliszczy długie godziny przygotowań. Na wszelki wypadek więc służący rozeszli się, by doglądać przygotowań, a Lizz, Tomoko oraz Timmy udali się z hrabiną do salonu, gdzie czekał na nich drobny poczęstunek przed właściwą kolacją. Posiłek miał się bowiem zacząć o szóstej wieczorem, co dawało całe trzy godziny we wspólnym gronie.
Sebastian w tym czasie poszedł zanieść bagaż hrabiny do jej sypialni. Postawił walizkę przy łóżku i podszedł do drzwi, by jeszcze raz rozejrzeć się po pomieszczeniu i zyskać absolutną pewność, że wszystko wyglądało idealnie. Drobny podarek na poduszce, subtelne dekoracje przy suficie, na baldachimie i framugach, delikatny leśny olejek zapachowy – wszystko wyglądało tak, jak powinno i mógł z czystym sumieniem oddać pomieszczenie w ręce wymagającej ciotki.
Kiedy już się upewnił, zszedł na dół i dołączył do zebranych w salonie.
— Hrabino, twoja sypialnia jest już gotowa. Czy zechciałaby hrabina udać się ze mną na górę, by odpocząć przed uroczysta kolacją?
— Dziękuję, Sebastianie, niczego nie potrzebuję — odpowiedziała spokojnie kobieta.
Lizz i Tomoko czuły się nieco zawiedzione, liczyły na to, że Scarlet będzie chciała odpocząć, a one będą miały chwilę, by skomentować jej zachowanie. Wyglądało jednak na to, że hrabina czuła się w ich towarzystwie zbyt dobrze, by je opuszczać.
— Sebastian, przynieś herbatę, ta już wystygła — mruknęła obojętnie hrabianka, dumna z siebie w duchu, że udawało jej się już cały kwadrans zachowywać wobec kamerdynera zupełnie naturalnie.
Mężczyzna skinął głową i opuścił pomieszczenie, zostawiając kobiety same wraz z Timmym. Zaskakująco, rozmowa niesamowicie się kleiła. Rennell pytała dziewczyny o ich pracę, edukację i o zachowanie swojego podopiecznego. Sama również sporo opowiadała i zapewniła, że przywiozła ze sobą prezenty dla wszystkich domowników, w szczególności podkreślając, iż miała coś specjalnego dla Michaelisa. Lizz bała się nawet myśleć, co takiego wymyśliła ciotka. Nie mogła zabronić jej spoufalania się z kamerdynerem, niewskazane było nawet, żeby Sebastian nie uległ jej względom, ale szlachcianka nie mogła nawet myśleć o tym, że jej ukochany miałby ponownie się do niej zbliżyć. Wtedy było między nimi zupełnie inaczej, nie zdawała sobie sprawy z tego, co czuła. Teraz zaś zwyczajnie by tego nie zniosła.
— Przepraszam, ciociu — powiedziała w pewnej chwili Elizabeth, powoli podnosząc się z kanapy. — Muszę jeszcze zająć się pewną sprawą, niedługo wrócę.
— Rozumiem, dziecko. Pójdę więc do siebie, dam wam trochę odetchnąć. Timmy, pokażesz mi pokój?
— Oczywiście! — krzyknął chłopiec i kiedy tylko Scarlet wstała, zaczął ciągnąć ją do drzwi.
— Muszę porozmawiać z Sebastianem… — westchnęła struta Lizz, widząc pytający wzrok Tomoko.
Krótkie zdanie wystarczyło, by księżniczka domyśliła się, co martwiło jej przyjaciółkę. Zapewniła ją, że wszystko na pewno będzie dobrze, a potem obie opuściły salon. Lizz poszła do kuchni, gdzie Sebastian pracował nad ostatnimi przygotowaniami, a Tomoko wybrała się na poszukiwania Taia, chcąc dać mu prezent na osobności. Wiedziała, że ich relacje się zepsuły przez różnicę zdań odnośnie demona, ale za bardzo zależało jej na chłopaku, by w Wigilię nie zapomnieć o tym, co ich dzieliło. Nie wiedziała, jak on zapatrywał się na tę sprawę, dlatego – by uniknąć publicznego skandalu – wolała sprezentować chłopakowi drobny upominek na osobności, przed kolacją, by przez cały czas jej trwania nie rozmyślać tylko o tym, jak mógłby zareagować. Wolała mieć to za sobą wcześniej.
Elizabeth odnalazła Sebastiana tam, gdzie spodziewała się go znaleźć. By dojść do kuchni, musiała skorzystać z kul, bo chodzenie sprawiało jej jednak problem i wolała nie ryzykować, że się przewróci i zniszczy swoją kreację. Kiedy weszła do środka, Michaelis podszedł do niej i pomógł zająć miejsce przy stole.
— Coś się stało, kochanie? — zapytał radośnie, podsuwając jej pod nos pomarańczową herbatę z cynamonem.
— Nie, jeszcze nie. Ale musimy porozmawiać o ciotce… — westchnęła niechętnie nastolatka.
Przyłożyła dłonie do filiżanki i ogrzała je od ciepłej porcelany. Przez chwilę wpatrywała się w swoje odbicie, a potem westchnęła ciężko i podjęła temat:
— Ona wyraźnie chce powtórzyć to, co było między wami wtedy…
— Obawiałem się, że tak właśnie będzie — przyznał demon.
Odstawił garnuszek z płynną czekoladą na kuchenkę i usiadł na krześle obok hrabianki, delikatnie chwytając ją za ręce.
— Nie zrobię tego, jeśli źle się z tym czujesz. Wiesz o tym, prawda?
— Wiem. Ale nie powinieneś jej odmówić, nie wypada ci przecież. No i jeśli się nie zgodzisz, to jeszcze zepsuje jej się humor, a wtedy rozpęta nam piekło. A przecież ma tu zostać jeszcze dwa dni — wyjaśniła Elizabeth, z każdym słowem coraz bardziej smutniejąc.
Nie chciała, by Sebastian to robił. Wolałaby dać sobie uciąć rękę, niż pozwolić na to, by jej ukochany ponownie zbliżył się do Rennell, ale nie widziała żadnego wyjścia z sytuacji. O ile mogli ją uśpić w Wigilię, żeby nieco odwlec sprawę w czasie, przez całą wizytę kobieta nie mogła spać. Nie było możliwe, by nie uznała tego za coś podejrzanego, nie wspominając nawet o Timmym, który by się o nią niepotrzebnie martwił.
Sebastian zmrużył brwi i przez chwilę zastanawiał się nad czymś intensywnie. Potem zacisnął nieco dłonie nastolatki, zmuszając ją tym samym, by na niego spojrzała, i uśmiechnął się szeroko.
— Na razie się tym nie przejmuj. Dziś odwleczemy sprawę, a jutro może zmieni zdanie? A jeśli nie, będziemy się martwić wtedy, dobrze? — powiedział tak optymistycznie, że Lizz nie umiała powstrzymać uśmiechu.
— No dobrze. Mam nadzieję, że do tego czasu coś wymyślisz.
— Ja też… — mruknął do siebie demon.
Miał wprawdzie plan, ale nie był pewien, czy stosunkowo subtelny przekaz okaże się dla hrabiny wystarczająco jasny. Nie mógł powiedzieć w twarz o tym, co łączyło go z Elizabeth – ich związek zakrawał na skandal, ale zostawiając kobietę z samą sugestią, nie odsłoniłby kart, jedynie dałby jej do myślenia i przy odrobinie szczęścia mogliby liczyć na to, że zrezygnuje z uwodzenia go. Nie ukrywał, że wcale nie miał na to ochoty. Nawet nie ze względu na Elizabeth, co oczywiście było niesamowicie ważne, ale zwyczajnie nie chciał przechodzić tego ponownie. Stosunek ze Scarlet nie należał do przyjemnych i pozostawił w demonie spory niesmak i uraz, z którego niełatwo było mu się otrząsnąć, a przecież wtedy nie miał jeszcze tylu emocji i pełnej świadomości ich istnienia. Obawiał się, że tym razem seks z hrabiną przyprawiłby go o sporą traumę. 






8 komentarzy:

  1. Monika Lisicka3 stycznia 2017 07:58

    Haha. Zaczynam szkołę i poprawiłaś mi tym rozdziałem humor. Oby Sebastian zdołał się wykręcić... bo inaczej... ale mniejsza.

    Bardzo świąteczny nastrój, cioteczka miła chyba aż do przesady. Ale, że Sebastian nadstawia karku i reputacje swoją oraz rodu swojej ukochanej. Odważny 😏

    To by było na tyle. Jeszcze raz dziękuję za wywołanie uśmiechu na resztę dnia i widzimy się... No właśnie. W środę czy w sobotę. Bo dziś wtorek i już rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cholera, dziś jest wtorek?! Ja byłam pewna, że dziś jest środa... Czemu nikt mi wcześniej nie powiedział?! O matko, jaki fail ahahaahahaaha. To już drugi raz w mijej karierze xDDDD. Widać,że dalej mam wolne :P.
      Dzięki za info! A następny rozdział w sobotę :P.

      Usuń
  2. Wow Genialny rozdział jak zawsze..Ciekawe czy sie Sebastian wyplacze z tej sytuacji i czy ciotka Lizz Zaakceptuje to ze jest z Sebastianem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!^^
      Nom, zobaczymy. Musimy mieć nadzieję, że tak właśnie będzie :D.
      Do zobaczenia! :*

      Usuń
  3. Brrrr aż ja mam dreszcze gdy pomyśle co może czekać Sebcia. Biedaczysko.
    Tak szczerze to bardziej mnie przeraża ta milsza wersja ciotki. Szczególnie dla tego, że nie wiadomo kiedy to wybuchnie.
    Nie mam już pomysłu co mogła bym wiecej powiedzieć więc na tym zakończę.
    Do następnego
    Pa :*
    PS. : Wszyskie błędy są spowodowane późną godziną oraz bólem głowy ^^. Możliwe też, że niektóre części tekstu będą niezrozumiałe. (Pisząc to cały czas słyszałam ten głos co mówi w na końcu w reklamach leków ~^^~)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, strach się bać. Dla Sebcia to było niezwykle traumatyczne przeżycie :D.
      Też się już nie popiszę elokwencją, bo jest wpół do 4 i pora iść spać xD.
      "Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakownia, bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany może zagrażać twojemu życiu lub zdrowiu." Kuźwa, to jakaś indoktrynacja, bo znam na pamięć, a nigdy nie próbowałam zapamiętać. Telewizji od lat nie oglądam, a zostało xD. Kiedyś próbowałam to powiedzieć szybciej niż oni hahaha xD.

      Usuń
    2. Biedny Sebastian...Został zmuszony do zrobienia czegoś okropnego, co on musiał przeżyć. Mam tylko nadzieję, że uda mu się coś wymyślić, a przecież nie mogą uśpić hrabiny na 3 dni ! A ciotka jakaś przesadnie miła, a wcześniej wytykała Lizz każdy błąd, narzekała na wszystko, a nawet zabroniła jej spotykać się z Timmym, więc ta jej "życzliwość" jest podejrzana.
      Ciekawe jakby zareagowała na to, że Lizz i Sebastian są razem, raczej by tego nie zaakceptowała.
      Do zobaczenia w sobotę !;*

      Usuń
    3. Ciotka regularnie daje upust swojej frustracji, więc już się o wszystko nie wścieka. Ile potrafi zdziałaś dobry trening! XDDDD.
      Co wymyśli Sebastian, to się okaże już niedługo. A czy podziała? Miejmy nadzieję! XD
      Do zobaczenia! :*

      Usuń

.