sobota, 31 grudnia 2016

Tom IV, LXXXVI

Dzisiejszy rozdział jest stosunkowo krótki, ale ostatnio źle spałam i nie miałam siły nadrobić zapasu, poza tym dziś Sylwester i w ogóle... Wybaczycie, prawda? :*

W ogóle takie mam w tym roku szczęście, że druga sobota z rzędu i druga ważna okazja w roku :P. Więc z okazji nowego roku (którego już nie lubię, bo nie lubię nieparzystych TT_TT) życzę Wam tego, czego sami byście chcieli sobie życzyć, i jeszcze trochę czasu, żebyście mogli ładnie czytać i komciać Różę :*.

Miłego! :*


====================
Hrabianka obudziła się nieprzeciętnie wcześnie. Za oknami było jeszcze ciemno, słońce dopiero leniwie wspinało się po niebie ponad korony drzew. Spała jak zabita, u boku demona zawsze doskonale się wysypiała i nie potrzebowała wiele czasu, by czuć się wypoczęta. Tego dnia jednak wstała znacznie wcześniej. Na tyle wcześnie, że udało jej się zaobserwować coś, co było równie rzadkim widokiem jak Sebastian w swoim naturalnym otoczeniu: był to Sebastian śpiący. Widok tak niepowtarzalny, że niemal mistyczny.
Michaelis poruszał się lekko przez sen, nerwowo kręcąc głową. Napięte mięśnie jego twarzy jednoznacznie świadczyło o tym, że cokolwiek mu się śniło, niosło ze sobą wiele silnych emocji. Lizz nie była jednak w stanie stwierdzić, czy były to emocje pozytywne czy negatywne, mimika twarzy demona była zbyt zmienna i ekspresyjna, by zdołała jednoznacznie to określić.

Delikatnie przyłożyła dłoń do jego policzka i szepnęła, że go kocha, ale spał zbyt głęboko, bo jej słowa nie przyniosły żadnej reakcji. Postanowiła go więc nie budzić. Choć z czasem jego sen stawał się coraz bardziej niepokojący i nastolatka nabrała pewności, że przeżywał koszmar, to nie chciała mu przerywać. Zasługiwał na to, by odpocząć, a skoro jego podświadomość potrzebowała wyrazić swoje obawy, nie powinna w to ingerować. Przecież koszmary nie były niczym innym jak manifestacją uśpionej części umysłu, która próbowała poradzić sobie z tym, co nękało demona.
Położyła się więc obok niego i w ciszy rozmyślała nad wszystkim, co ostatnio się wydarzyło. Zastanawiała się również nad tym, jak miną święta. Jeszcze kilka miesięcy wcześniej liczyła na to, że spędzi je wraz z Jamesem, ale życie potoczyło się inaczej i musiała się go pozbyć. Była ciekawa, jak sobie radził, dawno nie otrzymała od niego żadnej wiadomości. Wiedziała jednak, że chłopak miał wysłać im prezenty gwiazdkowe. Ona nie mogła tego zrobić, nie podał adresu zwrotnego, tłumacząc, że tak będzie bezpieczniej, poza tym co chwilę się przenosił z miejsca na miejscei list zwyczajnie by nie dotarł.
— To się już więcej nie powtórzy! — Rozmyślania Lizz przerwał krzyk Michaelisa.
Demon poderwał się nerwowo i rozejrzał wokół się pokoju. Błędnym wzrok kamerdynera świadczył o tym, że nie wiedział, gdzie się znajdował. Dopiero po chwili, kiedy nastolatka delikatnie położyła dłoń na jego ramieniu, udało mu się uspokoić i odnaleźć w rzeczywistości.
— Przepraszam, chyba coś mi się śniło… — powiedział, czerwieniąc się lekko, kiedy napotkał wzrok zdziwionej dziewczyny.
— Nie szkodzi. Zdecydowanie coś ci się śniło, bo strasznie niespokojnie spałeś. Chcesz mi o tym opowiedzieć? — zapytała ciepło.
Przytuliła się do demona i objęła go mocno, żeby mógł się uspokoić. Michaelis odwzajemnił jej gest i oparł podbródek na głowie ukochanej. Nie był pewien, co tak naprawdę mu się śniło. Niedokładnie pamiętał, wszystko wydawało się rozmyte i strasznie pomieszane. Kiedy jednak zaczął się na tym skupiać, sen powoli nabierał sensu i demon uświadomił sobie, że zdecydowanie nie chce dzielić się nim z dziewczyną. Nie wiedział, jak by na to zareagowała, niektóre rzeczy powinien jednak zachować dla siebie. Gdyby kiedyś zapytała, przyznałby się, ale powiedzenie jej tego byłoby samolubne. Już i tak popełnił błąd, mówiąc jej o powstaniu świata, dosyć głupich pomyłek jak na jedno życie.
— Nie, raczej nie. Niewiele pamiętam… — powiedział niechętnie i delikatnie pocałował dziewczynę w usta. — Panienko, dziś kolejny dzień przygotowań. Mam nadzieję, że jesteś gotowa. Po śniadaniu odbędą się ostatnie tegoroczne zajęcia: twoja ulubiona łacina. A po południu wraz z księżniczką umówiłaś się na wspólne ozdabianie pierniczków — powiedział entuzjastycznie, zupełnie zmieniając temat.
Nie chciał ciągnąć poprzedniego, obawiając się, że stanąłby przed koniecznością oszukania szlachcianki, a tak solennie obiecał sobie, że tego nie zrobi, iż zwyczajnie nie byłby w stanie. Tak było więc łatwiej. Doskonale wiedział, jak bardzo jego ukochana ekscytowała się tegorocznymi świętami. Jej niecierpliwość podsycał dodatkowo ukryty w sercu stres spowodowany ciągle wiszącą na karku wojną, ale doskonale go maskowała, starając się odrzucić zdenerwowanie jak najdalej od siebie.
Kolejne dni wyglądały podobnie, aż do samej Wigilii od rana do wieczora wszyscy domownicy dawali z siebie wszystko, by uroczystość z okazji świąt Bożego Narodzenia była idealna. Cały dom błyszczał złotymi ozdobami, pachniał naturalnymi zielonymi gałązkami, które Sebastian pieczołowicie rozwieszał w każdym pomieszczeniu, ozdabiając je kolorowymi łańcuchami i bombkami w odcieniach złota i purpury, które wybrał na tegoroczny motyw kolorystyczny. W głównym holu stanęła ogromna choinka, którą wszyscy mieszkańcy posiadłości Roseblack ozdabiali w przeddzień uroczystości. Kilkumetrowy, pachnący olbrzym zajmował sporą część pomieszczenia, zachwycając swym niesamowitym majestatem. Ozdobiony ręcznie robionymi wycinankami, kolorowymi bombkami, tęczowymi lampkami i jadalnymi pierniczkami, nad którymi hrabianka wraz z przyjaciółką spędziła ponad pięć godzin, wyglądała niczym pstrokaty rysunek małego dziecka, lecz chociaż godziła w poczucie estetyki demona, wiedział, że to nie miało znaczenia. Cały dom wyglądał idealnie, choinka zaś była tą jedną kluczową rzeczą w ogromnym budynku, która miała ukazywać nastroje i emocje domowników. I właśnie taka upaćkana kolorami, ciemnozielona, uginająca się pod ciężarem ozdób wyglądała najlepiej. Choć daleko było jej to idealnych, kunsztownych kompozycji, Sebastian dostrzegał w niej tę odrobinę magii, o której ludzie mówili za każdym razem, kiedy nawiązywali do świąt.
Nigdy wcześniej nie rozumiał, co tak niesamowitego mogło być w tym dniu. Dla niego nie różnił się niczym innym od pozostałych spotkań towarzyskich, które ludzie zwykli organizować pod byle pretekstem. Urodziny, imieniny, Wielkanoc, świętowanie sukcesów – dla tych słabych istot wszystko było idealnym powodem, by w gronie najbliższych zasiadać przy stole i spędzać długie godziny na jedzeniu i pełnych żartów, swobodnych konwersacjach. Były to też jedynie spotkania, które jego pani naprawdę lubiła. Zazwyczaj stroniła od dużych zbiorowości ludzi, lecz święta, a szczególnie Boże Narodzenie, wydawały się zupełnie zmieniać jej podejście.
Dlatego też Michaelis tak bardzo starał się, by prezent, który przygotował dla ukochanej, przez cały czas wyglądał doskonale. Każdej nocy zjawiał się w ogrodzie i poprawiał wszelkie odstępstwa od ideału, które natura wymogła na śniegu. Zależało mu na tym tak samo mocno, jak Elizabeth na całej śnieżnej aranżacji, choć jedyną osobą, która tak naprawdę miała zobaczyć ją po raz pierwszy, była opiekunka jej kuzyna. Ciotka – odkąd hrabianka wykorzystała kamerdynera, by pomógł jej nieco ją udobruchać – zmieniła się na lepsze, wciąż jednak miała wysokie wymagania, a tym razem Lizz postawiła sobie za punk honoru spełnienie ich wszystkich.
Dwudziestego czwartego grudnia, z samego rana, szlachcianka zerwała się z łóżka po pierwszym pocałunku demona. Ubrała się z jego pomocą, a potem pospiesznie zjadła śniadanie wraz z przyjaciółką i zabrała się do pracy. Kalectwo, które niegdyś tak bardzo ją spowalniało, zdawało się teraz zaledwie niewielką niedogodnością – taka właśnie była Elizabeth: gdy trzeba było czegoś dokonać, robiła to niezależnie od przeciwności.
— Sebastian, idź na górę, przygotuj mój strój, a potem wracaj do kuchni, a potem sprzątnij w holu, a potem upewnij się, że potrawy są prawie gotowe, a potem wyjdź po ciocię, a potem… — zacięła się, wymieniając wszystkie zadania, kiedy niosąc pudełko z łańcuchami do ozdobienia stołu, minęła się ze służącym w holu.
— Coś jeszcze, kochanie?
— To chyba tyle… Na pewno nie masz nic przeciwko temu? — zapytała, przygryzając dolną wargę.
Sebastian spojrzał na nią ciepło, uśmiechnął się i nachylił nad nastolatką, delikatnie muskając jej policzek.
— Nie mam. Rozumiem, my będziemy świętować, kiedy twoją ciocię zmorzy nagła senność — odpowiedział, mrugając do niej porozumiewawczo.
Elizabeth westchnęła ciężko. Nie podobało jej się, że nie mogła usiąść wspólnie z ukochanym do stołu, oświadczając jednej z nielicznych spokrewnionych ze sobą osób, że go kochała. Ale nie chciała psuć atmosfery, a hrabina na pewno by tego nie zrozumiała. Na dodatek kamerdyner non stop zapewniał ją, że nie ma nic przeciwko – gdyby więc mu nie uwierzyła, również zachowałaby się nieodpowiednio. Dlatego właśnie starała się o tym nie myśleć. Ustalili zgodnie, że Michaelis po raz kolejny wykorzysta środki usypiające i w ten sposób pozbędą się niewygodnego członka rodziny szybciej, niż by sobie tego życzył, i dzięki temu będą mogli spędzić też trochę czasu razem. Nie był to pomysł idealny, ale doskonale sprawdzał się w tej sytuacji.
Tomoko nie miała nic przeciwko, Tai, Thomas i Jeanny również. Timmy nie został wtajemniczony, by nie uczyć go nieodpowiednich zachowań, a Frederic jako jedyny wyraził swoje obawy, choć ostatecznie zgodził się pomóc i nie wydać ich planu, rozumiejąc potrzebę młodych, by wspólnie celebrować tak ważną chwilę w roku.
Dla Elizabeth było ważne, by Sebastian mógł usiąść z nimi do stołu i przez jakiś czas czuć to samo, co oni. Odkąd stał się na tyle ludzki, że nawet śnił i przeżywał emocjonalnie to, co podsuwała mu podświadomość, wiedziała, że nie ma innego wyjścia, jak pozwolić mu zasmakować prawdziwej magii świąt.
Prezent dla demona zaś przygotowywała już od dawna. Wiedziała, że materialne rzeczy nie mają dla niego znaczenia, dlatego tym razem nie planowała iść na łatwiznę. Wiedziała, że sprawić przyjemność Sebastianowi może tylko w jeden sposób, dlatego potajemnie ćwiczyła, by zdołać odpowiednio zachować się wtedy, gdy przyjdzie na to pora. Była już Wigilia, a ona wciąż nie była pewna, czy podoła, ale nie miała już innego wyjścia, jak tylko się o tym przekonać. Żywiła nadzieję, że nawet jeśli nie uda jej się spełnić swojej wizji tak, jak to zaplanowała, Michaelis przynajmniej doceni jej starania i one chociaż w jakiejś części będą w stanie wynagrodzić mu porażkę nastolatki.
Jednak nie przejmowała się tym na razie, miała mnóstwo rzeczy na głowie i chciała, by wszystko wyszło idealnie, dlatego odrzucała od siebie wszystkie problemy, niepewności i dylematy, starając się zrobić, co tylko była w stanie, by zbliżyć się do perfekcji świątecznej kolacji.
Hrabina miała zjawić się o trzeciej popołudniu, dlatego o pierwszej wszystko było już gotowe i dopięte na ostatni guzik. Zostało tylko przebranie się w odpowiednie kreacje – na to Elizabeth zamierzała przeznaczyć godzinę, oczywiście prosząc o pomoc Sebastiana. Miała więc całe sześćdziesiąt minut swobody, które postanowiła wykorzystać, by przećwiczyć chodzenie bez kul. Nie było to proste. Wciąż nie radziła sobie na tyle sprawnie, by mogła pewnie kroczyć korytarzami bez żadnej asekuracji, ale udało jej się opanować sztukę przechodzenia od drzwi do krzesła w jadalni, a to w jej mniemaniu wystarczało, by pokazać się hrabinie od dobrej strony. Timmy mówił jej wprawdzie o wypadku kuzynki, ale nie zamierzała wystąpić jako niepełnosprawna – nie tak chciała zostać zapamiętana.
Długa suknia, którą wybrał dla szlachcianki Sebastian, sprawiała, że mogła swobodnie nosić płaskie buty, bez obaw o to, że ciotka dostrzeżenie nieodpowiednie obuwie. Dzięki temu nastolatka była niemal pewna, że wszystko pójdzie zgodnie z planem, ale mimo wszystko wolała jeszcze poćwiczyć. Michaelis zerkał na nią co jakiś czas z kuchni, gdzie pilnował, by Thomas, Tai i Frederic przypadkiem niczego nie spalili. Jeanny i Kate zajmowały się w tym czasie pomaganiem Timmy’iemu, który postanowił narysować specjalny świąteczny rysunek, który będzie przedstawiał wszystkich domowników. Postawił na dzieło wielkoformatowe, dlatego pomoc kobiet była mu niezbędna, by w ogóle miał szansę zdążyć. Samodzielnie narysował kontury, wskazał kierunek padania światła, wybrał kolory i lekko pozaznaczał cienie; Kate i Jeanny jedynie wykonywały jego polecenia. Nie chciał, by rysunek był niesamodzielny, dlatego właśnie dał dziewczynom do wykonania zadanie, które w żaden sposób nie podnosiło walorów artystycznych dzieła, a z pomocnic robił rzemieślników – nie artystów.
Równo o drugiej demon zjawił się w salonie, by zabrać Elizabeth do sypialni. Hrabianka chciała dotrzeć do niej sama, lecz Michaelis wytłumaczył jej, że w ten sposób stracą zbyt wiele czasu. Uległa, wiedząc, że miał rację. Wybór odpowiedniej sukni na święta był nie mniej ważny od ćwiczeń, przynajmniej w tej chwili. Pozwoliła więc kamerdynerowi wziąć się na ręce i po chwili dotarli do sypialni.
— Co założę na święta? — zapytała, siadając na prześle naprzeciwko lustra toaletki.
— Uznałem, że głęboka czerwień i złote dodatki doskonale oddadzą twój urok.
— Będę wyglądać jak dekoracje — mruknęła nieprzekonana dziewczyna.
— Nie martw się o to. Czerwień to taki zmysłowy kolor, doskonale do ciebie pasuje, a delikatne złoto podkreśli twoją urodę. Zaufaj mi, robię to nie pierwszy raz — poprosił, uśmiechając się ciepło do lustrzanego odbicia nastolatki.
— No dobrze, niech ci będzie. Tylko się postaraj. To wyjątkowa kolacja. Ty oczywiście założysz to samo, co zwykle? — zapytała nieco zrezygnowana, ale w duchu cieszyła się z tego, co sądził na temat czerwieni i jej wyglądu; to ściśle wiązało się z prezentem, który dla niego przygotowała – dobrze było wiec usłyszeć potwierdzenie swoich domniemywań.
 — Kochanie… — zaczął ciężko kamerdyner. — Wiesz, że nie mam zbyt dużego wyboru, prawda? Nie założę świątecznego krawatu, to nie spodobałoby się hrabinie.
— No przecież wiem. Po prostu chciałabym zobaczyć cię czasem w czymś innym. Tak po prostu — westchnęła, ucinając temat.
Sebastian również go nie ciągnął. Nie wiedział, jak mógłby zaradzić problemowi. Frak był jego mundurem, nie mógł pokazać się bez niego, zasadnicza ciotka szlachcianki nie uznałaby tego za miły gest, a brak poszanowania elementarnych zasad. Mógł jedynie przebrać się, kiedy już zaśnie, ale nie miał pomysłu w co. Cóż – jeśli nie garnitur bądź frak? Nie miał pojęcia, nie mógł przebrać się przecież za Mikołaja ani choinkę. Chciał to dla niej zrobić, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Uznał więc, że w ostateczności założy garnitur, czerwoną koszulę i czarny krawat ze złotymi wyszywaniami, by w jakiś sposób nawiązać strojem do sukni ukochanej.
Kreacja, którą przygotował dla Elizabeth zapierała dech w piersiach jeszcze zanim demon pomógł nastolatce ją założyć. Jej głęboki, purpurowy kolor, lekko lśniąca w blasku świec faktura i perfekcyjnie układające się warstwy w połączeniu z wąską  talią sprawiały, że nastolatka wyglądała w sukience jak prawdziwa róża. Lekki dekolt ozdobiony falbaną i bufiaste rękawy dodawały jej uroku i podkreślały szczupłe ramiona i delikatne obojczyki. Na szyi hrabianki zawisł złoty łańcuszek, na który Sebastian zwwiesił ukochany ametyst, z którym Lizz nie rozstawała się niemal nigdy. Wiedział, że nie zrezygnowałaby z niego, nawet jeśli nie w pełni pasował do kreacji, dlatego zadbał o to, by jak najmniej wyłamywał się z idealnej kompozycji. Nadgarstki ukochanej ozdobił delikatnymi bransoletami z motywem drobnych różyczek na ciernistym pnączu, zaś drobne kości policzkowe z obu stron podkreślały rubinowe kolczyki, błyskające w świetle spod gęstych, pofalowanych włosów.
Mimo że Sebastian nawet nie zaczął układać fryzury ukochanej, nie wspominając nawet o makijażu, gdy stała przed lustrem, wyglądała tak olśniewająco, że na chwilę zaprzestał przygotowań, by móc nacieszyć oczy jej zjawiskowym widokiem.
— Sebastian? — mruknęła Lizz, gdy przez chwilę demon przyglądał się jej odbiciu.
— Wybacz, po prostu wyglądasz… cudownie — powiedział, powoli odwracając ją do siebie. — Mogę cię pocałować?
— Jeszcze nie mam makijażu, więc czemu nie?

— Ach, kochanie! Nie psuj tej podniosłej chwili! — zaśmiał się i delikatnie musnął jej usta.




8 komentarzy:

  1. Coraz ciekawiej czekam na więcej i Happy New Year życzę

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja kocham te świąteczne rozdziały <3 Wiem, że to już nie święta, ale w tym rozdziale można wspominać jeszcze tą świąteczną atmosferę. Ja tam nadal świętami żyję XD
    Jaka szkoda, że Sebastian nie może wspólnie ze wszystkimi siedzieć przy wigilijnym stole,pewnie nikt nie miałby nic przeciwko, gdyby nie ta ciotka, która uważa, że to takie "nieodpowiednie" zachowanie. W 1 czy tam 2 tomie to było z niej wredne babsko,a Sebastianowi udało się ją jakoś "udobruchać" XD A pomysł ze środkami usypiającymi zawsze najlepszy XD Podczas gdy ta hrabina będzie sobie twardo spała, inni wtedy będą się dobrze bawić. A ja jestem bardzo ciekawa co jest tym prezentem dla Sebastiana od Lizz, chyba domyślam się co to ^^ A wizja Sebastiana przebranego za Mikołaja mnie rozbawiła XD
    To tyle ode mnie i życzę Ci duuużo weny, komciów,powodzenia w dalszym pisaniu Róży i Szczęśliwego Nowego Roku ! 🎉🎉🎉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Róży świąteczny klimat potrwa jeszcze ze 2-3 rozdziały, więc będziesz mogła żyć Gwiazdką jeszcze chwilę <3.

      Sebuś jest służącym, no i tak już musi być. Reszta służących w sumie nie została hrabinie przedstawiona jako służący, więc oni mogą przy stole, a biedny Sebuń musi się obejść smakiem. No cóż xDDDD.

      A co jest prezentem... Jak do tego dojdziemy, to daj znać, czy zgadłaś, no i o czym dokładnie myślałaś, jestem ciekawa ♡.
      Dziękuję i również życzę wszystkirgo dobrego. Szczęśliwego Nowego Roku! :*
      I do zobaczenia w pierwszą środę 2017 :D.

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczęśliwego Nowego Roku ���� 
    Trochę spóźnione ale liczy się że są. 
    Przez cały rozdział nie mogłam przestać się uśmiechać. Na powrót udzielił mi się ten świąteczny nastrój ^^ 
    Mam już pewne teorie co to może być za prezenty dla Sebcia ale pewnie jak zwykłe nie trafię. 
    Ja tam bym nie miała nic przeciwko zobaczenia Sebastian w ustroju Mikołaja. Sebastian z brodą po prostu wymiękam. Nie mam też nic przeciwko uspaniu tej jęd.....to znaczy hrabiny (hihi). Jeśli to będzie znaczyć, że reszta bedzie mogła się dobrze bawić jestem za ^^ 
    Do następnego :* Pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaką teorię?^^ Podziel się z resztą klasy! Chętnie się dowiem :D.
      Ej, bo wszyscy macie teorie i nikt nie chce się podzielić, noooo TT_TT.
      Loffcie, do zobaczenia :*.

      Usuń
  5. Ja bym tą cioteczkę tak samo potraktowała, jak Jemiego. XD NACPAC, ZWIĄZAĆ I NA WYRKO XD

    OdpowiedzUsuń

.