sobota, 6 czerwca 2015

Tom 2, XXXIV

Ja wiedziałam, że ten tom jest dłuższy, ale 34 rozdziały, a jeszcze tyle w zapasie... :P
Prawie bym zapomniała, że mam rozdział dzisiaj wrzucić, ale na szczęście ogarnęłam się w ostatniej chwili.
Macie trochę akcji, a co tam. ^^
Czekam na komentarze :P

====================

Nad wyborem herbaty nie myślał zbyt długo, dobrze wiedział, na co dziewczyna ma ochotę. Aromatyzowany, pomarańczowy Ceylon z najnowszej dostawy, którym zachwycała się niedawno.

                Postanowił, iż nie pozwoli, by jego pani dostrzegła, że jej prośba wywarła na nim jakiekolwiek wrażenie przekraczające zwykłą ciekawość. Dla jej bezpieczeństwa.

                – „Nie zakochaj się we mnie” – przypomniał sobie jej słowa.

Przygryzł dolną wargę, przenosząc zastawę na srebrny stolik na kółkach.

                – Na to już zbyt późno – mruknął pod nosem i wyszedł z kuchni.

~*~

                – Panienko? – Sebastian wkroczył do wnętrza salonu, prowadząc przed sobą wózek.

Podszedł z nim do hrabianki i nie otrzymując żadnej odpowiedzi, powtórzył:

                – Panienko? Wszystko w porządku?

Dziewczyna ocknęła się i popatrzyła na niego z błogim  uśmiechem.

                – Tak, dziękuję – odpowiedziała.

Spojrzała na zastawiony naczyniami stolik. Dzbanek do herbaty, talerzyk, sitko, klepsydra i dwie filiżanki. Przyjemny dreszcz przeszył jej ciało. Z wdzięcznością na twarzy obserwowała, jak demon wykonuje te same, rutynowe czynności, które widziała już tysiące razy, jednak tym razem miały dla niej zupełnie nowe znaczenie. Tym razem parzył herbatę dla nich obojga. Za chwilę usiądą w fotelach i… No właśnie, i co wtedy? O czym będzie z nim rozmawiać? Nie wiedziała. Przez moment niepewność zaburzyła harmonię w jej sercu, ale szybko rozwiała ją, wierząc w siłę spontaniczności. Po tylu wspólnych latach z demonem łączyło ją tak wiele, że jej obawa była zwyczajnie irracjonalna. Znała go, a on znał ją. Teraz chciała tylko poczuć istniejącą między nimi bliskość. Pragnęła podzielić się z nim swoimi myślami, wysłuchać jego zdania. Poświęcić czas tylko na to, nie rozpraszając się niczym innym. Zwykła rzecz, zdawałoby się, że nie było w niej nic specjalnego, ale dla Elizabeth miała olbrzymią wartość.

                – Usiądź, proszę – powiedział łagodnie, nalewając gorący napar do jednej z filiżanek.
Nastolatka skinęła głową i lekko skrępowana usiadła po prawej stronie kanapy stojącej naprzeciwko kominka. Demon spojrzał na nią ukradkiem i postawił herbatę na stoliku tuż przed nią. Nastolatka usilnie starała się nie patrzeć na jego kolejne ruchy, by nie okazywać zniecierpliwienia i niepewności. Wbiła wzrok w płomienie tańczące w kominku. Wsłuchiwała się w pękające drewno, próbując ignorować wszystkie pozostałe dźwięki. Czekała. Na moment, kiedy druga filiżanka wypełniona jasnobrązowym płynem stanie na stoliku. Na moment, gdy mężczyzna podejdzie do kanapy i usiądzie, upewniając ją, że to naprawdę się dzieje, że nie zwodzi jej kolejną, dziwaczną grą.

                Sebastian zwlekał chwilę, nim przechylił dzbanek nad porcelanowym naczyniem. Zbyt wiele oczekiwał po propozycji swojej pani. Potrzebował chwili, by wziąć się w garść. Kiedy gorący napar wypełnił zdobioną filiżankę nie było już odwrotu. Chwycił ją w dłoń i zachowując profesjonalną obojętność, ustawił ją na stoliku, po czym odsunął się.

Szlachcianka spojrzała na niego niepewnie.

                – Usiądź – poleciła, lekkim skinieniem głowy wskazując miejsce na kanapie.

Demon spokojnie pokłonił się i bez słowa wypełnił polecenie. Dopiero teraz rozpoczynała się gra.

                Elizabeth podniosła filiżankę i przysunęła ją do ust. Przymknęła oczy i delektowała się przyjemnym, pomarańczowym aromatem, idealnie komponującym się z cynamonową nuta, wypełniającą całe pomieszczenie. Upiła odrobinę i odstawiła naczynie na spodek.

                – Dobry wybór – uśmiechnęła się, spoglądając na demona. – Spróbuj.

Lokaj sięgnął po herbatę.

                – Poczekaj! – przerwała mu. – Najpierw je zdejmij – poleciła, spoglądając na rękawiczki. – Teraz nie jesteś kamerdynerem, nie są ci potrzebne – wyjaśniła, widząc jego zdziwienie.

Bez słowa chwycił zębami koniuszek rękawiczki i jednym energicznym ruchem ściągnął ją z dłoni. To samo zrobił z drugą. Położył je na oparciu fotela. Przez chwile, dziewczyna napawała się widokiem znaku kontraktu, dumnie zdobiącego lewą dłoń demona.

                – Wiesz, że ludzkie smaki nie są dla mnie niczym szczególnym, prawda? – zapytał obojętnie i sięgnął po filiżankę, wdychając cytrusowy zapach naparu.

                – Wiem, ale mimo wszystko. Chce, żebyś znał smak, który sprawia mi przyjemność – odpowiedziała swobodnie, pospieszając go machnięciem ręki.

Przyglądała się bacznie jak delikatne usta demona dotykają cienkiej porcelany. Próbowała sobie przypomnieć, ile razy miała okazję widzieć go robiącego coś tak prozaicznie ludzkiego. Gorąca para pobudziła krążenie, na jego policzkach pojawiły się lekkie zaczerwienienia. Na kanapie przed kominkiem, z filiżanką w dłoni, z twarzą przyprószoną różem wyglądał łagodnie i spokojnie. Niczym nie przypominał piekielnego potwora siejącego śmierć i zniszczenie. Wręcz przeciwnie, sprawiał wrażenie mistycznego bóstwa.

Lizz nawet się ni zorientowała , kiedy ich wzrok się spotkał. Po chwili, zrozumiała to pytające spojrzenie – wpatrywała się w niego z nieukrywanym zachwytem.

                – Coś się stało? – zapytał, złośliwie się uśmiechając.

Fioletowowłosa energicznie odwróciła głowę i sięgnęła po filiżankę, by zasłonić nią zawstydzoną twarz.

                – Nie.

                – Przyglądałaś mi się –ciągnął nieubłagalnie temat, pogrążają dziewczynę w zakłopotaniu.

                – Nieprawda – zaprzeczyła, wciąż kryjąc usta za kawałkiem porcelany.

                – Młodej damie nie przystoi tak bezczelnie kłamać – kontynuował, czerpiąc coraz większą przyjemność z irracjonalnego zachowania dziewczyny.

Spłoszona, wyglądała tak, jakby chciała zapaść się pod ziemię.

                – Po prostu rzadko widzę jak pijesz coś… – zawahała się, przywołując w wyobraźni obraz z poprzedniego dnia. Jego miękkie wargi, otaczające rozcięcie na jej ręce. – Coś innego niż krew – dokończyła i zaśmiała się nerwowo.

Sebastian napił się i odstawił filiżankę na stół. Przez chwilę w milczeniu spoglądał w ogień.
                – Nie potrzebuję tego. Poza tym, nigdy wcześniej nie prosiłaś, bym wypił z tobą herbatę. – Zręcznie zboczył na kolejny, niewygodny dla hrabianki temat.

Widział, jak zesztywniała, kiedy posłał jej serdeczny uśmiech. Próbował rozszyfrować jej gesty, wywnioskować, o czym myślała, czemu miała służyć ta zainscenizowana chwila. Jedyne, co udało mu się dostrzec, to nadmierna niepewność, która wskazywała na to, że nastolatka czuje się skrępowana. Wciąż jednak nie mógł znaleźć jego przyczyny.

                – Przeszkadza ci to? – zapytała indyferentnie.

Lokaj prychnął, rozbawiony usilnymi próbami zachowania spokoju i lekko przesunął się w stronę swojej pani. Pozory obojętności, których kurczowo się trzymała, całkowicie zniknęły, ustępując miejska lekkiemu drżeniu całego ciała. Splotła ręce na piersi, próbując opanować niesforny organizm. Sebastian słyszał przyspieszone bicie jej serca i płytki, przerywany oddech. Próbował sobie wmówić, że reakcje dziewczyny go bawią, lecz nie potrafił oszukać umysłu, który doskonale wiedział, czym spowodowany był uśmiech na jego twarzy. Teraz, gdy szlachcianka była w pełni świadoma, kiedy mówiła o utraconych wspomnieniach – nawet, jeśli nie przypomniała sobie tamtych dni – wiedział, że czuła coś do niego i zaczęła to sobie uświadamiać. Może obecność sieroty nie była wcale tak zgubna, jak zdawało mu się poprzedniego dnia? Gdyby wtedy wiedział, jaki obrót przybiorą sprawy, nie pozwoliłby sobie nawet przez sekundę złagodzić niechęci, którą jego serce pałało do ciemnoskórego służącego.

                – Nie przeszkadza. Jestem za to niezmiernie ciekaw, co cię do tego skłoniło – odpowiedział spokojnie.

Elizabeth prychnęła pod nosem oburzona bezpośrednim pytaniem. Mogła się tego spodziewać po pewnym siebie demonie. Niezwykła ciekawość poznania ludzkiej natury niejednokrotnie pchała go do podobnych pytań. Jednak z jakiegoś powodu czuła, że w  stwierdzeniu lokaja było drugie dno. Chciała zrozumieć, poznać jego myśli. Chciała, by w końcu otworzył się przed nią, szczerze mówiąc o swoich emocjach. Emocjach i uczuciach, których istnienia żadne z nich nie mogło już dłużej podważać.

                – Kiedy ludzie są sobie bliscy lubią po prostu usiąść i porozmawiać. Otworzyć się przed sobą, poznać swoje uczucia – mówiła, z każdym słowem nabierając pewności siebie. – Mnie za to ciekawi, dlaczego ciebie to tak zainteresowało.

                – Hm? – mruknął zaskoczony.

Szczere zdziwienie na twarzy demona, które zachwiało niezachwiane – spokój, będący nieodzownym przymiotem piekielnego kamerdynera – dał Elizabeth siłę, by wziąć w garść swoje emocje. To była jej szansa, by wreszcie poznać przyczynę wszelkich posunięć mężczyzny, których nie umiała wyjaśnić.

                – Naprawdę tak bardzo cię dziwi moje ludzkie zachowanie? Nie ma w nim niczego niezwykłego, jeśli się nad tym zastanowić – ciągnęła, coraz bardziej pogrążając demona.
Przysunęła się do niego. Teraz ich ciała dzieliło ledwie dwadzieścia centymetrów. Dłoń szlachcianki, niby przypadkiem, musnęła koniuszek jego palca. Poczuła, jak przyjemne ciepło zalewające całe ciało.

Sebastian siedział bez ruchu, przyglądając się dziewczynie z żarłoczną ciekawością. Ciekawością, nadzieją i… czymś. Nastolatka nie potrafiła nazwać tego, co majaczyło w odmętach jego tajemniczego spojrzenia. Nie miała nawet pewności, że jej się nie przewidziało.
Wiedział, że ta rozmowa nie prowadzi do niczego dobrego. Mogła nieść ze sobą jedynie druzgoczące konsekwencje. Mimo to, nie potrafił oprzeć się pokusie kontynuowania jej.

                – Poznać swoje uczucia – powtórzył w myśli. – Jesteś pewna, że tego chcesz? Dopiero, co prosiłaś, bym tego nie robił. Naprawdę nie zdajesz sobie z tego sprawy, czy zwyczajnie nie chcesz? Elizabeth. Gdybyś wiedziała, co pragnę ci powiedzieć, czy wciąż chciałabyś bym powiedział to na głos? – pytał sam siebie, nie mogąc oderwać wzroku od zarumienionych policzków swojej pani.

Jej długie, pofalowane włosy niedbale opadały na szczupłe ramiona. Pojedyncze kosmyki niesfornie wywijały się w różnych kierunkach, dodając jej twarzy dziecięcego uroku.

                – Nie rozumiem cię – powiedziała zirytowana, nie mogąc doczekać się odpowiedzi.

Demon zaśmiał się, ukrywając zdenerwowanie kolejnym wyrazem zdziwienia.

                – Czego nie rozumiesz, panienko?

                – Jeszcze niedawno nawet nie pozwoliłbyś mi marzyć o tym, że będziemy siedzieć tu razem, popijając herbatę, i rozmawiać jak równy z równym – tłumaczyła, sięgając po filiżankę.

Napiła się, uśmiechnęła błogo i odstawiła naczynie z powrotem. Ponownie spojrzała na demona.

                – Powiedziałbyś, że to nie wypada i wyśmiałbyś mnie. Tymczasem… Jesteś tu. – Powiodła wzrokiem po szczupłej sylwetce lokaja. Siedział z założoną nogą, lekko krzyżując ręce.

Zasadniczy kamerdyner, który karcił niesforną dziewczynkę, próbując zrobić z niej szlachciankę na miarę swojego rodu, zupełnie nie przypominał osoby, którą miała teraz przy sobie. Spokojnej, siedzącej w tak nieformalny sposób, zupełnie zapominającej o dystansie, który zawsze utrzymywała. Lizz cieszyła się z tego, ale jakiś głosik głęboko wewnątrz niej podpowiadał, że kryje się za tym coś niedobrego.

                – Siedzisz ze mną, tak jakbyś naprawdę chciał tu być. Pijesz herbatę, udając, że ma to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie. Miękniesz, Sebastianie… – skończyła, ściszając głos.

Subtelna zmiana napięcia mięśni na twarzy kamerdynera sprawiła, że serce dziewczyny na chwilę stanęło. Czyżby zgadła? Czyżby to właśnie była przyczyna jego zmiany? Czy to możliwe, że on… Nie, kazałam mu tego nie robić.

                Demon nie wiedział, jak się zachować. Zauważyła, dostrzegła mimo jego usilnych starań przezwyciężenia głosu serca. Zauważyła, i nie dość tego, powiedziała o tym na głos. Nie było już odwrotu – zdecydowała zapoczątkować coś, czego nie była świadoma. Jakież to było niesprawiedliwe. Gdyby wiedziała, nie zrobiłaby tego, ale właśnie chęć dowiedzenia się pchnęła ją w kierunku zagłady. Jeśli mu rozkaże, wtedy oboje będą zgubieni…

                – Panienko – zaczął spokojnie, naprędce wymyślając, co powiedzieć dalej – skoro mieszanka tej herbaty ci odpowiada, ma dla mnie ogromne znaczenie, jaki jest to smak – odpowiedział na najmniej istotną część wypowiedzi szlachcianki, żywiąc nadzieję, że znów uda mu się ją zwieść.

Przecież jest demonem. Zwodzenie ludzi to jego chleb powszedni. Czemu nie potrafił zrobić tego samego z nią? Czemu nie mógł pomóc im obojgu.

Nie chcę! – krzyczało samolubne serce, podczas gdy rozsądny umysł doprowadzał go do rozpaczy.

Niepocieszona odpowiedzią służącego, Elizabeth skrzywiła się. Przysunęła się jeszcze bliżej tak, że czuła na twarzy przyspieszony oddech mężczyzny.  Miała wrażenie, że ciepło jego ciała doprowadza policzki do wrzenia. W nozdrzach czuła przyjemny, różany zapach. Ten, który tak uwielbiała. Jedyna rzecz, której nie odważył się odebrać mimo upływających lat. Ten sam kojący aromat, który dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Ten sam, który towarzyszył każdej nocy, kiedy własnoręcznie odziewał ją w jedną ze swych koszul. Zapach, który sprawiał, że z trudem opierała się pokusie posmakowania jego ust.

                – Starzejesz się – powiedziała cicho, dotykając jego nagiej dłoni.

Ponownie poczuła falę przyjemności rozchodzącą się po ciele. Wiedziała, że nie powinna się tak zachowywać. Tłumaczyła sobie, że to tylko gra, że w każdej chwili może przestać. Że wcale nie pragnie jego dotyku.

                – Czy to możliwe, Sebastianie, że ty czujesz – tak jak człowiek? – szepnęła niemal niesłyszalnie.

Nie mógł tego znieść. Słowa dziewczyny wywołały reakcję łańcuchową, której nie potrafił się przeciwstawiać. Zmęczony zmaganiami z samym sobą, uległ, pozwalając sobie doświadczyć przyjemności, której nie był godzien. Chwycił szlachciankę w pasie i przyciągnął do siebie, zachłannie wpijając się w jej wąskie usta.

Była zaskoczona, nie spodziewała się, że do tego dojdzie, ale sama tak bardzo tego pragnęła, że nie potrafiła się oprzeć. Powinna go odepchnąć, wrzasnąć. Uciąć to, zanim będzie zbyt późno, ale nie mogła. Pragnienie bliskości było silniejsze niż rozpaczliwe krzyki umysłu. Coraz bardziej pozwalała sobie odpłynąć, niesiona prądem przyjemności, jaką jej wrażliwemu ciału dawał każdy, nawet najdelikatniejszy dotyk demona. Czuła drżenie jego mięśni. Czuła, z jakim trudem próbował nad sobą panować. Każdy jego ruch zapierał dech w piersi. Westchnęła, gdy wplótł palce prawej dłoni w jej włosy. Całkowicie poddawała się buzującemu pragnieniu.

                Lokaj wiedział, że to co robi, było złe. Znał konsekwencje, nienawidził się za to jak słaby się okazał, ale nie mógł przestać. Nie potrafił odmówić wątłej, ludzkiej istocie, która poddając się jego pieszczotom, z każdą chwilą prosiła o więcej. Drżała spazmatycznie pogrążona w euforii, co chwilą szarpiąc materiał jego koszuli. Wiedział, czego pragnęła i chciał jej to ofiarować. Chciał dać dziewczynie dowód swoich uczuć. Nie był jedynie jej służącym, nie był jedynie demonem. Był obrońcą, stróżem i oparciem. Chciał przez wieczność pozostać opoką. Marzył o tym, by do końca świata dawać wątłej hrabiance szczęście. Chronić tę niezwykłą istotę, która zawładnęła całym jego istnieniem.

Powoli napierał na nią, łagodnie opierając ja na siedzeniu kanapy. Nie wzbraniała się, wręcz go pospieszała. Kiedy jej plecy dotknęły miękkiego podłoża, gwałtownie szarpnęła materiał marynarki. Lokaj poddał się energicznemu pociągnięciu. Pochylił się nad nastolatką i wtulił się w nią, uważając, by nie sprawić jej bólu. Ona objęła dłońmi jego twarz, oddając pocałunki z coraz większą pasją.
Nagle, mężczyzna oderwał się od fioletowowłosej i usiadł nerwowo, pociągając zdezorientowaną dziewczynę za rękę, by i ona się podniosła. Popatrzyła na niego z mieszaniną zaskoczenia i wstydu, mającym się na zarumienionej twarzy. Nie rozumiała, co się stało. Czy nagle powróciły mu zmysły i zrozumiał jak wielki popełnił błąd? Czy może to wszystko było jedynie kolejnym eksperymentem nad ludzkim zachowaniem i kiedy uzyskał skutek, zwyczajnie się znudził?

                – Seba… – zaczęła drżącym głosem.

                – Panienko, proszę napić się herbaty – powiedział stanowczo, z typowym dla siebie opanowaniem, jednak Elizabeth widziała w jego oczach zdenerwowanie. 

5 komentarzy:

  1. Awwwww <3 <3 <3

    Ta scena! Jakie to było cudowne! *odgłos upadającego mózgu* (czyt.: chwila oderwania od pisania xD)
    XDDDD
    Nie, jedyne co mogę z siebie wydusić to piski.
    Heh, co Ty ze mną robisz xP

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg Omg !! tak długo oczekiwałam ten moment szczerego pocałunku Elizabeth i Sebastiana ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Chwila... 34?!?! Ale przed chwilą czytałam 15. Przeczytałam może 3 rozdziały. Jak?!? Nami, zaginasz czasoprzestrzeń.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, mmm Lizz odkryła uzucia Sebastiana to było przecudne, ale mam wrażenie że coś się dzieje bo taka gwałtowna reakcja...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

.