sobota, 27 czerwca 2015

Tom 2, XL

Kto by pomyślał... Drugi tom ma już czterdzieści rozdziałów. Nie leniłam się, nie to, co teraz. W końcu muszę na poważnie zabrać się za pisanie, bo kiedy mi blog dogoni zapasy, to może być ciężko, nie lubię pisać pod przymusem.
W każdym razie, na dole pokolorowany art z poprzedniej notki.
No i powiem Wam też, że powoli zbliżamy się do końca tego tomu i momentu, w którym będziecie mieli szczerą ochotę mnie zabić. xD
Jestem tego świadoma, już zaczęłam pisać testament, hehe.
Miłego czytania!^^

PS Oneshot dla Was: Oneshot^^

===========================

                – Powinno być? – powtórzył nastolatek, nie ukrywając niedowierzania.

Nawet w półmroku jego oczom mnie umknął widok przybierającej czerwoną barwę twarzy szlachcianki. Zrozumiał, że prawdopodobnie nigdy nie była na dole, albo schodziła tam tak rzadko, iż zwyczajnie nie pamiętała, co znajdowało się w pomieszczeniu.

                – No bo, właściwie nigdy tam nie byłam – wyjaśniła skrępowana, potwierdzając jego przypuszczenia.

Uśmiechnął się pobłażliwie, niczym na kilkuletnie dziecko. Fioletowowłosa speszyła się, widząc na twarzy przyjaciela ten sam wyraz, którym tak często obdarzał ją kamerdyner. Tak znajomy, tak boleśnie ukazujący, że nie traktował jej poważnie.

                – Ale Sebastian mówił, że tutaj jest! To wino! – dodała pospieszenie, jedynie doprowadzając Setha do śmiechu.

Przez chwilę czuła się niezwykle zażenowana, ale rozbawienie towarzyszące nastolatkowi przeniosło się i na nią. Chichocząc po cichu, ostrożnie zeszli po kamiennych schodach, zanurzając się w całkowitej ciemności.

                – I co, to tutaj? – Usłyszała rozbawiony głos towarzysza dobiegający zza pleców.

                – Tak, chyba tam. Te regały, tam na końcu – powiedziała, wskazując dłonią przeciwległy kraniec piwnicy – przypominają winiarnię.

Od razu ruszyła w tym kierunku, zostawiając chłopaka w tyle.

                – Skoro tak mówisz… – burknął posępnie.

W pierwszej chwili hrabianka nie zrozumiała nagłej zmiany jego nastawienia. Dopiero, kiedy przemierzając ciemne pomieszczenie żwawym krokiem, uderzyła kolanem w wystający zza worka kij od szczotki, dotarło do niej, w czym leżał problem. Zaśmiała się nerwowo, podeszła do ściany i wspięła się na palce, ściągając z regału jedną z oliwnych świec. Podbiegła do Setha, wyciągnęła z jego kieszeni zapałki i odpaliła ją. Nieśmiały płomień powoli zaczął przybierać na rozmiarze, odkrywając przed chłopakiem spowitą w egipskich ciemnościach spiżarnię. Popatrzył z urazą na roześmianą nastolatkę trącą łydkę wierzchem buta.

                – Wybacz. Zapomniałam, że nie widzisz w ciemności – przeprosiła grzecznie i podała mu lampę, a sama z powrotem pobiegła w stronę domniemanej winiarni.

                – Masz rację, nikt nie powinien widzieć w ciemności. Przynajmniej dopóki ja tego nie chcę – szepnął pod nosem brunet i podążył za Elizabeth.

                Okazało się, że miała rację. Regały na krańcu pomieszczenia zapełnione były mnóstwem butelek opatrzonych etykietami z finezyjnymi nazwami, których większości oboje nie potrafili poprawnie wymówić.

                – Chateu… cassa-casagne? To coś francuskiego – zaśmiała się hrabianka, nieudolnie próbując odczytać jedną z etykiet.

                – Szukasz jakiegoś konkretnego? – Chłopak z nieukrywanym zachwytem przyglądał się najdoskonalszym markom w obszernej kolekcji rodziny Roseblack.

                – Takiego jednego. Nie pamiętam jak się nazywało, ale jak zobaczę butelkę, to na pewno poznam – odparła, ani trochę nie zrażona przeciwnościami.

                – Skąd masz tyle wina? Myślałem, że nie pijesz – dopytywał chłopak, lawirując między kolejnymi regałami.

                – Wiesz, w końcu jestem arystokratką – powiedziała dumnie, udając obrażoną. – To pewnie kolekcja ojca. Wątpię, żeby Sebastian się tym zajmował. W końcu wino piję tylko okazjonalnie, a biorąc pod uwagę ten zapas… Pewnie jeszcze przez kilka lat go nie zabraknie – dodała, nim złotooki zdążył wyrzucić z siebie przeprosiny.

                Przez piętnaście minut bezskutecznie szukali opisanej przez Elizabeth etykiety. Musiała przyznać, że nawet jej ogromne pokłady entuzjazmu powoli zaczynały się wyczerpywać. Bardzo chciała podzielić się z przyjacielem tym niezwykłym smakiem, a nawet upoić się nim, ale los miał widocznie wobec nich inne plany. W końcu, zrezygnowana chwyciła z pułki pierwszą lepszą butelkę, która przykula jej wzrok smukłym kształtem i niezwykle ciekawą butelką, opalizującą fioletem odcieniu zbliżonego do jej włosów. Podała ją towarzyszowi i poprosiła, żeby otworzył. Po chwilowych zmaganiach oboje usłyszeli upragniony, charakterystyczny dźwięk powietrza uwolnionego ze szklanego więzienia.

                – W takim razie, na zdrowie! – Uśmiechnęła się Elizabeth, i wyciągając z rąk chłopaka butelkę, przyłożyła ją do ust.

                – Czekaj, nie tak! – powstrzymał ją złotooki. – Usiądźmy i napijmy się z kieliszków, jak przystało na szlachtę! – powiedział wyniośle i podszedł do naściennej półki, imitując sprężysty krok kamerdynera.

Tym razem jego żart spotkał się z całkowita aprobatą młodej hrabianki. Klasnęła w ręce i splątując palce śledziła wzrokiem poczynania młodego służącego. Z zadziwiającą gracją nalewał trunek do szklanych lampek, nie ulewając przy tym ani kropli, niczym prawdziwy lokaj, jak gdyby robił to przez całe życie na salonach wielkich panów. Podał nastolatce kieliszek i pokłonił się nisko, po czym usiadł obok niej.

                – Za nasz pak – krzyknął radośnie i podniósł kieliszek, spoglądając na niewielką bliznę, najpierw na swojej ręce, później na przedramieniu dziewczyny.

                – Za pakt – zawtórowała, delikatnie dotykając jego lampki swoją.

Lekko potrzasnęła naczyniem i powąchała niezwykły aromat unoszący się ponad krawędzią szkła. Następnie upiła mały łyk i zamknęła oczy, by skupić się na bukiecie smaków. Sztuka prawidłowego smakowania wina, której Sebastian uczył ją kilka miesięcy wcześniej, nie mogąc znieść tego, jak prostacko przymierzała się do picia.

Seth obserwował ją z dzikim zainteresowaniem. Każdy jej ruch, każdy skurcz mięśni jej delikatnej twarzy, każdy kosmyk włosów unoszony przez chłodny przeciąg. Wyglądała niesamowicie, hipnotyzowała go swoją niezwykła urodą, której tak bardzo nie doceniała.

                – Nie wierzę… – jęknęła, otwierając oczy.

                – Co się stało? – Zaniepokoił się Seth.

                – To jest to wino, o którym ci mówiłam! – podniosła głos, wybuchając niepohamowaną radością.

Nastolatek wziął do ręki butelkę i sceptycznie zmierzył wzrokiem etykietę.

                – Ale to nie jest ta naklejka, którą opisywałaś… – mruknął.

                – Wiem, ale to na pewno ten smak. No spróbuj! – ponaglała go.

Kiedy poczuł przyjemny, cierpki smak czerwonych winogron z niezwykle delikatną, słodką nutą, na jego twarzy zagościł błogi uśmiech. Westchnął z zadowoleniem i przechylił kieliszek, wypijając całą jego zawartość. Dziewczyna poszła w jego ślady. Nie minęło wiele czasu nim po wspaniałym winie została tylko pusta, smukła butelka z grubego szkła.

                – Przynieść następną, Lizz? – zapytał śniady służący, chwiejnie podnosząc się z góry pustych worków, na których siedzieli.

Dziewczyna popatrzyła na niego mętnie, jakby nie rozumiała, co mówił, by po chwili wybuchnąć śmiechem. Nie wiedziała, co ją tak rozbawiło, ale to nie miało znaczenia. Czuła się dobrze. Była rozluźniona i spokojna. Nie przejmowała się problemami, zupełnie o nich zapomniała, a nawet kiedy któryś z nich na chwilę nawiedzał jej umysł i tak nie była zdolna do tego, by się nim zamartwiać. Nie miały znaczenia. Nic, co wykraczało poza siedzisko z szorstkich worów i pełen regał wina nie miało teraz najmniejszej wagi.

                – Oczywiście! – odparła entuzjastycznie.

Po chwili, jej pusty kieliszek ponownie wypełnił krwisty trunek.

                – Zagrajmy w coś – zaproponował Seth, patrząc na odbicie twarzy towarzyszki majaczące w winnym lustrze.

                – W co takiego? – zapytała z niesamowitą ciekawością, podniecaną buzującymi w głowie procentami. – Jestem dobra w grach – dodała dumnie.

                – Właściwie to nie gra, bardziej zabawa. Zadam ci pytanie, a ty mi odpowiesz – zaczął.

                – Tak?

                – Potem będę musiał zgadnąć, czy odpowiedziałaś prawdziwie, czy skłamałaś. Jeżeli przegram, musze się napić – wytłumaczył dziecinnie proste zasady.

Szlachcianka chwyciła podbródek opuszkami palców i westchnęła zamyślona.

                – Czy picie nie powinno być nagrodą, a nie karą? – zapytała po chwili intensywnych przemyśleń.

Odpowiedziały jej salwy śmiechu, których przyczyny nie zrozumiała. Zdezorientowana patrzyła na mały języczek bruneta, który bezwstydnie przed nią obnażał, śmiejąc się z szeroko otwartymi ustami.

                – Uwierz mi, tak będzie lepiej – rzekł, kiedy opanował chichot.

                – To ja zacznę… – wyrwała się.

Usiadła po turecku, przyklepując dół sukienki, jakby upewniała się, że nie odsłania zbyt wiele, i nabrała powietrze w płuca.

                – Poczęstujesz mnie papierosem?

                – Tak – odparł spokojnie.

                – Mówisz prawdę! – Energicznie wskazała palcem jego szklankę.

                – Masz rację, ale chyba nie do końca zrozumiałaś. Nie o takie pytania mi chodziło… – mówił, wyciągając z kieszeni pogniecioną paczkę.

Podał jej zawinięty w rulonik tytoń i pudełko zapałek.

                – Mam nowy pomysł. Jeżeli się pomylisz i nie zgadniesz, czy odpowiedziałam szczerze, to pijesz ty. A jeśli zgadniesz, to piję ja. Dobra? – zaproponowała, zaciągając się.

                – Może być. W takim razie piję – przytaknął i przechylił kieliszek, po czym również odpalił papierosa.

                – W takim razie… Elizabeth, dlaczego zatrudniłaś mnie, jako służącego? – zapytał poważnie i spojrzał wprost w jej oczy.

                – Polubiłam cię. I chciałam, żeby twoje życie było lepsze niż to gówno, w którym egzystowałeś – odpowiedziała bez namysłu.

                – Prawda – odparł równie szybko.

Zadowolona z siebie, fioletowowłosa upiła spory łyk wina i postawiła kieliszek na podłodze. Od połączenia alkoholu z dymem tytoniowym, który zamiast ulotnić się wraz z przeciągiem, wisiał nad nimi siwym kłębem, zakręciło jej się w głowie. Poczuła nudności, jednak po chwili przeszły, tak samo szybko, jak nieprzyjemne wirowanie w głowie.

                – Co najbardziej podoba ci się w posiadłości? – Z ust dziewczyny padło kolejne pytanie, tym razem bardziej odpowiadające konwencji gry.

Chłopak zastanowił się przez chwilę i lekko zmarszczył brwi.

                – Jeanny – powiedział z nuta melancholii.

Błękitne oczy Elizabeth obdarzyły go podejrzliwym, uciążliwym spojrzeniem.

                – Kłamiesz – odpowiedziała tak niezwykle pewna swego, że chłopak poczuł się lekko zaskoczony.

                – Znowu masz rację. Ale skąd wiedziałaś? – zapytał pełen nadziei, że zainteresowanie jej osobą nie umknęło bystremu oku młodej hrabianki.

Uśmiechnęła się i delikatnie przechyliła głowę, mrużąc przy tym oczy.

                – Zgadywałam – odparła beztrosko, odbierając chłopakowi resztki wiary.

                Grali przez kolejne dwie godziny opróżniając półtorej butelki krwistego trunku. Z minuty na minutę dziewczyna czuła, jak więź łącząca ją ze śniadym nastolatkiem staje się silniejsza.
Zadawali różne pytania. Od najprostszych, zabawnych, zwyczajnie idiotycznych, do poważnych, egzystencjonalnych i coraz bardziej intymnych. Powoli opadali z sił i szlachcianka czuła, że zabawa dobiega końca, jednak wciąż musiała zadać przyjacielowi pytanie, którego unikała od samego początku, bojąc się, by nie zburzyć nastroju. Chociaż nie było w nim nic niezwykle bolesnego, czuła, że dla Setha był to drażliwy temat. Dlatego tym bardziej musiała poznać prawdę.

                – Dlaczego jesteś tak negatywnie nastawiony do Sebastiana? – powiedziała cicho, niepewnie.

Jasne tęczówki bruneta drgnęły nerwowo na dźwięk imienia lokaja. Skrzywił się, pod wpływem procentów nie dbając o ukrywanie swojej niechęci.

                – Bo moim zdaniem on nie zasługuje na twoją dobroć i zaufanie – odparł niezwykle chłodno.

Elizabeth wzdrygnęła się. Nie myślała, że to zazdrość, którą dopiero teraz odkryła w jego głosie, tak bardzo zniechęcała go do demona. Poczuła się winna. Połączył ich pakt przyjaźni, przygarnęła go pod swój dach, obiecując dobre życie, a mimo to, zupełnie zapomniała o jego uczuciach. Nawet przez chwilę nie pomyślała, że to była jej wina. Powinna była zauważyć to wcześniej, przeciwdziałać, pomóc mu zrozumieć, jak bardzo jest dla niej ważny.

Przysunęła się i objęła bruneta ramieniem.

                – Prawda… – szepnęła zacieśniając uścisk. – Wybacz mi, powinnam sama to zauważyć – dodała ze skruchą.

Nastolatek dotknął dłonią chłodnego podbródka przyjaciółki i lekko uniósł jej głowę. Zbliżył usta do jej twarzy i kiedy poczuła ściskający w gardle strach przed tym, co chciał zrobić, minął wargami usta i czule szepnął do jej ucha:

                – Nie przepraszaj. Najważniejsze, że jestem z tobą. Nigdy cię nie opuszczę, przysięgam.
Odsunął się od niej, pochylając głowę, by nie zobaczyła pełnego satysfakcji uśmiechu, zdobiącego jego śniadą twarz. W końcu wszystko szło po jego myśli.

                – Kochasz go? – zapytał cierpko, ciągnąc swoją grę.

Rozwarła usta w niemym zdziwieniu. Nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć. Nagły stres spowodował, że procenty uderzyły w nią ze zdwojoną siłą, nie pozwalając racjonalnie przemyśleć swoich uczuć.

                – Czy go kocham? Oczywiście, że go kocham, to Sebastian! Jak mogłabym go nie kochać? Kocham go, od kiedy mnie uratował. Zawsze będę go kochać. Kocham go! ­– Ciągle powtarzane w myśli słowo przyprawiało dziewczynę o zawroty głowy.

                – Ko… Kocham go – zająknęła się, szepcząc pod nosem.

Po chwili spojrzała pewnie w oczy przyjaciela i powtórzyła wyznanie.

                – Kocham go! Zawsze go kochałam i zawsze będę go kochać. Zaopiekował się mną i…

                – Nie o taką miłość mi chodziło – przerwał jej, nie chcąc słuchać kolejnych pochlebstw pod adresem znienawidzonego rywala. – Czy kochasz go jak kobieta mężczyznę? – uściślił, chcąc mieć pewność, że tym razem zrozumie.

                – Nie wiem – odpowiedziała, uśmiechając się z zakłopotaniem.

Czerwone wypieki na drobnej twarzy dodawały dziewczynie tyle uroku, że bolesne ukłucie w okolicach serca nie pozwoliło brunetowi kontynuować. Nie był w stanie jej tego zrobić. To nie ona miała cierpieć, nie o to chodziło. Nie teraz.

                – Prawda, to oznacza, że pijesz – odpowiedział i przechylił swój kieliszek, dopijając resztkę wina.

Kiedy Elizabeth również opróżniła lampkę, pomógł jej wstać i biorąc w dłoń olejna lampę, chwiejnym krokiem ruszył w stronę schodów. Dziewczyna szła tuż obok niego, w całkowitym milczeniu, nie zważając na siłę ciążenia, a może raczej alkoholu, która co chwilę znosiła ją na boki. Była zbyt pogrążona we własnych myślach, próbując znaleźć odpowiedź na pytanie.
                – Czy kocham Sebastiana?

~*~

                Na parter wdrapali się w szampańskich nastrojach. Alkohol robił swoje i Elizabeth niezmiernie szybko zapomniała, co jeszcze chwilę temu wprawiło ją w refleksyjny nastrój. Próbowała sobie przypomnieć, lecz dobrze znana jej melodia, którą zaczął nucić chłopak, całkowicie pochłonęła jej myśli. Dorze znała tę piosenkę z dzieciństwa. Zaczęła cicho śpiewać kilka słów, powtarzając je w kółko, ponieważ nie pamiętała nic więcej – uznała to za szalenie zabawne. Słowa „Tom he was a piper son” towarzyszyły im w drodze na samą górę.

                Elizabeth zatrzymała się pod drzwiami sypialni bruneta i skrzyżowała ręce na piersi, spoglądając wymownie na klamkę.

                – Nie ma szans, odprowadzę cię – zaprotestował stanowczo.

Jednak tej potyczki nie mógł wygrać. Znał szlachciankę jeszcze zbyt krótko, by wiedzieć, że jeśli coś sobie wmówi, to żadna siła nie będzie zdolna jej powstrzymać, teraz miał szansę się o tym przekonać. Stali tak, oboje chwiejąc się na nogach i ze zmarszczonymi brwiami, mierzyli się wzrokiem. Po chwili, chłopak zamknął oczy i westchnął z rezygnacją, co sprawiło nastolatce niebywałą radość.

                – Niech ci będzie. Tylko uważaj – poprosił i otworzył drzwi.

                – Jasne, dobranoc Seth – odparła niewyraźnie słodkim głosem i uśmiechnęła się na pożegnanie.

                – Dobranoc Lizz – odpowiedział i zniknął wewnątrz pokoju.

Hrabianka stała przez chwilę przy ścianie tuż obok jego pokoju i zbierała siły, by się od niej odbić, stanąć prosto i bez niemiłych przygód, dotrzeć do swojej sypialni. Po chwili wewnętrznych zmagań ze zmęczeniem, wpadła na genialny pomysł. Odepchnęła się od ściany i słaniając się na nogach, poszła wprost do pokoju Sebastiana. Zapukała energicznie i nie czekając na odpowiedź, pchnęła drzwi i wpadła do środka, w ostatniej chwili łapiąc równowagę i nie upadając na podłogę. Rozejrzała się. W półmroku dostrzegła roznegliżowanego lokaja. Miał na sobie jedynie spodnie od garnituru. W dłoniach trzymał świeżą, uprasowaną koszulę. Musiał się właśnie przebierać, kiedy przerwała mu wizyta niezapowiedzianego gościa.

Nastolatka zagapiła się, dokładnie przyglądając się umięśnionemu torsowi mężczyzny. Cień świecy delikatnie otulał idealnie wyrzeźbione mięśnie jego brzucha. Lokaj patrzył na nią ze szczerym zaskoczeniem, w pierwszej chwili nie dostrzegając oznak upojenia alkoholowego.

                – Ubierz się, idioto, kiedy odwiedza cię dama! – krzyknęła zażenowana, zdając sobie sprawę, że przez cały czas wpatrywała się w niego jak w obrazek.

Odwróciła głowę i poczuła, że traci równowagę. Sebastian podskoczył i chwycił ją w ramiona, nie pozwalając, by upadła. Teraz dokładnie czuł charakterystyczny, cierpki zapach z jej ust. Przeraziła go intensywność woni, która pozwalała mu bez pomyłki stwierdzić, którą dokładnie butelkę opróżniła jego nastoletnia pani.  Bez słowa komentarza zaniósł dziewczynę i posadził na swoim łóżku, po czym chwycił z ziemi koszulę i założył ją, z gracją zapinając wszystkie guziki. 


13 komentarzy:

  1. Aj, Sebi, po co ty zapinasz tę koszulę? XDDD Uroczyście oświadczam, że albo wybuchnę, albo rozszarpię Setha własnymi dłońmi, jeśli posunie się za daleko. Kuźde, no, on ją będzie upijał coraz bardziej, aż dziewczyna całkiem straci kontrolę ._. Panie Sebastianie, pan się ogarnij w końcu, bo zaraz będzie za późno ;-;
    A fragmencik super:) Znalazłam jedną literóweczkę- gdzieś "dorze" zamiast "dobrze" napisałaś. W sumie tylko tyle mogę Ci zarzucić. Kocham to <3 Pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, już się boję, co Ty zrobisz biednego Sethowi po kilku kolejnych rozdziałach xD
      On jest taki uroczy! Znaczy się, art mi do niego ładnie wyszedł xD Aż mi żal, że taki ładny rysunek poszedł na kogoś tak nielubianego przez czytelników. TT_TT
      Ale to nic, w 3 tomie też będzie jeden słodki chłopak. Jeszcze go nie ma, ale art już jest.
      Anyway, dziękuję za literówkę :)
      Zbieram się, żeby wpaść do Ciebie i dokładnie przeczytać opowiadania, ale u mnie z czytaniem w ogóle problemy i jakoś nie mogę no. A byłam, widziałam kawałek i wiem, że warto, bo po jednym akapicie widziałam, że poziom jest, jak to mówi mój kumpel, pieniężny. :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. (po raz trzeci muszę pisać to samo -_+ durny telefon) Oj, dopadlo mnie poczucie winy ;-; To nie do końca jest tak, jak wygląda, z tą moją nienawiścią do Setha. Uwielbiałam go za czasów sierocińca. Lizzy potrzebuje takiego przyjaciela... Ale on ma na nią coraz gorszy wpływ, jeszcze to jego podrywanie, obgadywanie... Trochę stawiam się na pozycji zazdrosnego Sebiego;) Ale, wg tego, co napisałaś, muszę się szykować na skrecenie mu karku. Odwal się od mojego Sebi x Lizzy!

      (Co do mojego bloga- no miło;) średnia liczba wyswietlen w tygodniu wynosi 0/1, więc w sumie przydałby mi się ktoś, kto pomoglby konstruktywną krytyką sprowadzić mój bełkot na właściwe tory:) Co do tego całego poziomu, mam nadzieję że tylko dramatyzuję, bo te moje skróty myślowe, akcja, lecąca na łeb, na szyję i powtórzenia go raczej nie podwyższają ;-; ale miło by było dostać jakąś zewnętrzną opinię)

      Weny i czasu życzę!

      Usuń
    3. Wiesz, ja robię tak, że piszę, co mi przyjdzie do głowy, a potem przy becie, przed wrzuceniem, dodaję te rzeczy, na które wtedy nie miałam czasu ani ochoty :P
      Postaram się dzisiaj wpaść i ogarnąć chociaż jedno całe, ale nie obiecuję, bo nie dość, że mam sklerozę, to jest tak gorąco, że nawet oddychać się nie chce xD
      A co do Setha... Rozumiem Cię, za to podstawianie się do niej też go nienawidzę. A potem znienawidziłam jeszcze bardziej ;_;. Tylko on był taki uroczy TT_TT No nic, co ma być, to będzie.
      Wiesz, ja nie wiem zbytnio, jak robić sobie reklamę, daję znać na jednym fp kuroszowym i na fp swojego bloga, a niektóre dzieci robią fejm na blogach innych fandomów, gdzie poziom językowy jest tak niski jak u pięciolatków. Nie rozumiem tego. Ludzie nie umieją docenić czegoś porządnego. Ale jak to ktoś kiedyś powiedział: ilość fanów nie przekłada się na jakość twórczości, więc wszystko przed nami^^

      Usuń
    4. Tsa... Oby tak:) Nienawidzę ludzi, którzy wchodzą na znane blogi i nie komentują nawet wpisu, tylko "hej. Zapraszam do mnie". Jak coś jest dobre, to ludzie to znajdą. Już lepsza sława po śmierci XDDD
      Próbuję betować, ale nie zawsze to idzie;-; nie umiem zauważyć swoich błędów, więc widzę co czwartą literówkę . Ale może jeszcze wszystko przede mną. Jestem od Cb sporo młodsza, powinnam dać sb trochę czasu. Ale praktyka czyni mistrza (niby XDDD)

      Usuń
    5. Ale muszę to powiedzieć, że stałaś jedną z osób, które są dla mnie wzorem, mistrzu ;)

      Usuń
    6. To jak będziesz pracować, to szybko mnie przerośniesz^^ nie mogę się doczekać <3
      Jeśli chcesz, to przy okazji czytania powypominam Ci błędy :P
      Też tak mam, że swoich nie widzę, szczególnie końcówek wyrazów. Jestem tak zgidna ze sobą, że nawet po paru miesiącach dokladnie wiem, jakie słowo powinno paść następne i się łapię podczas bety, że część tekstu po prostu pomijam. Ale to też się da wyrobić z czasem.
      A ci nędzni komentatorzy są straszni. Ja tak nie umiem, czuję, że się zbytnio dopraszam i mo głupio xD
      Jeee jestem mistrzem, dziękuję <3

      Usuń
  2. Tak... Wcale, ale to wcale nie szykuję dla Setha całej mojej zastawy stołowej, zeby w razie czego go zabić xD i Ciebie xDDD
    Wiesz, Sebastian jakiś niemrawy ostatnio ;P Kolejną teorię mam w mózgu, jest nawet gorsza od poprzedniej. C:
    Wybacz, że tak późno, ale musiałam coś załatwić... I odreagować po sytuacji z zepsutym rozdziałem, grrr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybaczę Ci, jeśli mi powiesz, jaką masz teorię xD totalnie chcę wiedzieć, czy chociaż domyślacie się, co tam się stanie xD

      Usuń
  3. Ugh, nie wiem, czy podoba mi się wizja, że Lizz tak dużo pije i pali. Mam do tego dość sppecyficzne podejście. A zachowanie Sebcia jest takie... nijakie. Nie wiem, może coś go gryzie, czy co, ale mało go :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się nie podoba, że ona tak pije, ale spokojnie, to tak do końca nie zostanie. Nie chcę z niej robić takiej typowej nastolatki z naszych czasów, więc spokojnie. :)
      Co do Sebcia, tak, jest niemrawy, wszystko ma swój powód.
      Więcej nie piszę, bo za dużo zdradzę xD

      Usuń
  4. Biedna ja... Dlaczego, ach dlaczego mój głupi mózg shipuje Setha i Sebastiana...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, pozbyć się Setha bo on coś kombinuje wiekszego, zastanawiam się czy jednak on nie miał czegoś wspólnego z tymi śmierciami w sierocińcu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

.