sobota, 22 października 2016

Tom IV, LXVI

Bądźcie ze mnie dumni! W końcu dokładnie wymyśliłam, co przygotuję na urodzony bloga! Mam tylko nadzieję, że się wyrobię. Mam czas do wtorku wieczór, a roboty jest sporo. Dlatego kciukajcie za mnie! No a poza tym nie mam zbytnio weny na przedmowę dzisiaj. Ostatnio zaczęłam sobie dorabiać (całe 5 dni xD), pisząc w Internetach tekściki za drobniaki. Napisałam już za ponad 120 zł, ale czekam na akceptację, a na koncie mam obecnie 51.51 (prawda że ładnie?). No i tak się denerwuję tym czekaniem i nie mogę się zbytnio skupić na niczym innym, więc no xD. Wybaczycie mi, prawda?
Dziś zaczyna się ta nietypowa beka, o której wspominałam, a za kilka rozdziałów... Za kilka rozdziałów chcecie być na blogu i czytać to, co napisałam. Zapewniam xD.

Tymczasem miłego! :*

================================

— Timmy przyjedzie za godzinę, musimy się szykować! — Dało się słyszeć krzyk Elizabeth niesiony echem przez opustoszałe korytarze ogromnej posiadłości.
W odpowiedzi kolejny dziewczęcy głos hulał pomiędzy ścianami, zaburzając spokój śpiących na obrazach postaci historycznych. Gdyby mogły mówić, zapewne opowiedziałyby nie jedną ciekawą historię z życia domowników. Niemi świadkowie tragedii, wspaniałych wydarzeń, smutku, złości, radości, rozczarowania i bólu – zawsze ignorowani, trwali nieustannie w swych pozach  i tylko mijające ich sylwetki domowników od czasu do czasu przypominały, po co tu wisieli. W gustownie urządzonym wnętrzu malowidła zatraciły status podziwianych dzieł sztuki, stały się jedynie elementem wystroju, lecz nawet gdyby miały szansę, wcale by nie narzekały, mogąc być świadkami tylu niezwykłych wydarzeń.

Sebastian zwykł przechadzać się czasem po nocy z kandelabrem w dłoni, zatrzymując się przy co piękniejszych jego zdaniem malowidłach, by zaspokoić ich pragnienie bycia w blasku chwały. Lubił antropomorfizować przedmioty w swojej wyobraźni. Dzięki temu starał się rozwijać budzące się w nim emocje. Stawał przed obrazami, wczuwał się w uwiecznione na nich postaci, a kiedy nie udawało mu się idealnie wczuć w sytuację zamkniętą w złotych ramach, pocieszał się tym, że doskonale wie, jak mogły czuć się obrazy. Dlatego właśnie je odwiedzał, sam również by tego chciał.
Jednak w dzień przyjazdu kuzyna swej pani nie miał na to czasu. Od samego rana jego pani stawiała wszystkich w gotowości, poganiając służących, przyjaciół i własne kończyny, byle tylko zdążyć dopiąć wszystko na ostatni guzik. Po tak długiej rozłące pragnęła, by jej kochany braciszek został należycie ugoszczony, bez względu na to, czy kilkuletnie dziecko było w stanie docenić cały trud włożony w przygotowania.
— Tomoko, za pięć minut widzę cię w jadalni! — Korytarz ponownie przeszył dziewczęcy krzyk, bawiąc niezwykle pozytywnie nastrojonego demona, który właśnie zmierzał do sypialni swej pani.
Był jedynym, którego imienia nie wykrzykiwała niecierpliwie tego ranka, zapewne za sprawą jego obowiązkowości. Wszystko zrobił na czas, a pod drzwiami pokoju znalazł się na całe trzydzieści sekund wcześniej. Dlatego odczekał i równo o czasie zapukał w drewniane wrota.
— Tak! Chodź, Sebastian! Szybko, szybko! — Usłyszał w odpowiedzi.
Za drzwiami dostrzegł tarzającą się na łóżku dziewczynę, która niezwykle nieudolnie próbowała założyć na siebie rajstopy. Niedowład nóg wyraźnie jej w tym nie pomagał, dlatego postanowiła zwrócić się o pomoc do swej dziecięcej natury, której rozwiązaniem na wszelkie problemy było niecierpliwe, gwałtowne turlanie się – na to przynajmniej wyglądało.
— Pozwól, że ci pomogę, panienko — zaczął rozbawiony kamerdyner.
Podszedł do Lizz i położył dłonie na jej nogach, lekko przyciskając je do łóżka. Uspokoiwszy w ten sposób nastolatkę, mógł przejść do działania. Posadził ją na krawędzi materaca i zręcznie odział wychudzone ciało w czarny, nieprzezroczysty materiał ozdobiony niewielkimi kwiatkami czerwonych róż.
— Życzy sobie panienka sukienkę z tym samym motywem? — zapytał złośliwie.
— Nie. Chcę tę ciemnozieloną, która ci się tak zawsze podoba — oświadczyła pewnie, w ogólnie nie zauważając ironii w głosie mężczyzny.
Kamerdyner skinął głową, przyniósł suknię i ubrał szlachciankę zgodnie z jej wolą. Długie włosy w kolorze kwitnącego wrzosu podkręcił lekko lokówką, uwydatniając naturalne fale. Część z nich spiął spinką – dla żartu wybierając taką z motywem czerwonego różny, by pasowała do rajstop – a niesfornie odstającą przy lewym uchu grzywkę ujarzmił czarną niewyróżniającą się wsuwką.
— Panienko, czy nie mówiłaś księżniczce, że za pięć minut ma zjawić się w jadalni? — zapytał demon, ukończywszy przygotowania.
— Mówiłam, podsłuchiwałeś? — zapytała, karcąc go wzrokiem. — Ach nie, to ja krzyczałam, wybacz — dodała pospiesznie, śmiejąc się sama z siebie.
— W takim jest panienka spóźniona już o dwie minuty.
Lizz spojrzała z przerażeniem w oczy kamerdynera. Nie musiała nic mówić, wyciągnięte w jego stronę ręce i zacięcie na twarzy, pod którym usilnie ukrywała wstyd, w zupełności wystarczały. Michaelis pokłonił się lekko, podniósł hrabiankę i z nieludzką prędkością pobiegł do jadalni. Zdołał tam dotrzeć na chwilę przed tym, jak drugimi drzwiami do środka wkroczyła Tomoko.
— Dobra robota, teraz przynieś śniadanie — szepnęła zadowolona szlachcianka.
Machnęła na służącego ręką i odegnała go do kuchni, skupiając całą swoją uwagę na przyjaciółce. Ubrana w tradycyjną, angielską kreację wyglądała niezwykle uroczo. Każdy element jej ubioru doskonale do siebie pasował, wszystko było dokładnie zawiązane, ściśnięte i ułożone. Lizz była pod wrażeniem tego, jak doskonale japonka potrafiła radzić sobie z raptem niewielką pomocą Taia. Jej służący rzadko bywał w posiadłości, nie chciała, by mógł obserwować ją całymi dniami i opowiadać pani Hashimoto i wszystkim, co robiła.
— Śnieg dalej nie stopniał, wiesz, co to znaczy? — zagadnęła Lizz, kiedy tylko kamerdyner opuścił pomieszczenie.
— Że dziś znów urządzimy śnieżną bitwę! — krzyknęła radośnie Tomoko. — W części kraju, w której mieszkałam, śnieg prawie nigdy się nie pojawiał. To cudowne, że tutaj, w Anglii, jest go tak dużo. Naprawdę go uwielbiam.
— Wiem, ja też. I te bitwy i bałwany… No właśnie, na święta będziemy lepić całą armię. Wreszcie razem!
— Taką, jaką wysłałaś mi dwa lata temu na zdjęciu? — dopytywała zaciekawiona księżniczka.
Żadna z dziewczyn nie zwróciła nawet specjalnej uwagi na Sebastiana, który zjawił się w trakcie ich rozmowy, podał posiłek i pokłoniwszy się, stanął niedaleko stołu. Wizja lepienia bałwanów obu dziewczynom spodobała się tak bardzo, że nie interesowało je nic innego. Elizabeth z całego zaaferowania zjadła nawet swoje danie, nie czując tak silnej chęci, jaka zwykła towarzyszyć jej podczas posiłków.
— Dokładnie takie. Tym razem zbudujemy ich jeszcze więcej. Myślałam, żeby w tym roku jako główną atrakcję postawić w ogrodzie gigantyczne igloo, w którego wnętrzu pojawią się bałwany kształtem i ubiorem nawiązujące do państw świata, jak sądzisz?
— Lizzy… Jesteś pewna, że to jest wykonalne? — zapytała japonka.
Ilość pracy, jaką sobie wyobrażała, słysząc o pomyśle hrabianki, przyprawiała ją o zawroty głowy. Oczywiście z wielką chęcią chciała pomóc, nie była tylko pewna, czy to zadanie jest wykonalne przy tak małej licznie osób.
— Oczywiście, że jest. Sebastian zajmie się tym, czego my nie dałybyśmy rady zrobić w tradycyjny sposób. Prawda, demonie?
Michaelis spojrzał na nastolatki i uśmiechając się życzliwie, twierdząco skinął głową. Tomoko w dalszym ciągu nie potrafiła myśleć o idealnym kamerdynerze w takich kategoriach. Traktowała go jak zwykłego człowieka, nie zmieniła o nim zdania, wiedząc, kim jest naprawdę. Nie była taka, poza tym uważała, że zasługiwał na równie szanse w społeczeństwie. Skoro więc na przestrzeni ostatnich lat zyskał jej sympatię i zaufanie, nie widziała powodu, by mu je odbierać. On się nie zmienił, jedyne, co było inne, to zakres jej wiedzy, który nie miał wpływu na charakter i osobowość demona.
— No więc postanowione! To będą najniezwyklejsze święta na świecie! — podsumowała podekscytowana Elizabeth, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, jak bardzo trafne miały okazać się jej słowa.
Od śniadanie czas wlekł się niemiłosiernie. Tomoko pracowała, Elizabeth siedziała w swoim gabinecie i uparcie unikała pracy, służący przygotowywali salę na przyjęcie, jednak wszyscy nie mogli się doczekać przyjazdu chłopca. Każdy w posiadłości, z wyjątkiem Sebastiana, lubił Timmy’iego. Nawet Frederic, który znał go tylko ze słyszenia, był ciekaw, czy wszystko, co o nim usłyszał, to prawda. W posiadłości Roseblack nie często witano gości, dlatego nawet tak małe wydarzenie cieszyło się niezwykłym entuzjazmem. Na dodatek kuzyn hrabianki wnosił w ich życia mnóstwa radości i dziecięcej beztroski. Nawet wtedy, gdy był w żałobie po stracie rodziców, mimo wszystko jego obecność przyniosła same pozytywy.
Kiedy wreszcie nadeszła odpowiednia godzina, Elizabeth wraz z przyjaciółką i służącymi wyszła przed drzwi posiadłości, by powitać nadjeżdżający wóz, w którego wnętrzu siedział blondyn. Hrabianka była ciekawa, czy przybędzie w towarzystwie anioła. Nie pytała Sebastiana o plany Arthura, wiedziała, że nie był to dobry temat, poza tym pewnym było, że mimo niechęci do gołębia, którą ten odwdzięczał się z nawiązką, Timmy był przy nim bezpieczny, w końcu anioły nie mogły krzywdzić ludzi, nie bezpośrednio. Z jednej strony byłoby bezpieczniej, gdyby wysłannik nieba nie towarzyszył dziecku, z drugiej zaś zarówno Lizz jak i Sebastian doskonale wiedzieli, że dla chłopca Michał stał się kimś bardzo ważnym. Pomógł mu się podnieść po śmierci rodziców, dlatego też dziewczyna obawiała się, że jego odejście ponownie nadwyręży psychikę chłopca.
Wszystko stało się jasne w momencie, gdy zaprzężony w parę koni powóz zatrzymał się na podjeździe. Stangret uspokoił zwierzęta, a potem zeskoczył z siedzenia i podszedł do drzwi. Zza nich wyłonił się uśmiechnięty, kilkuletni chłopiec w ciemnoniebieskim płaszczyku ozdobionym białym puchem. Uśmiechnął się promiennie do witających go ludzi, a potem zawiesił zaskoczone spojrzenie na Elizabeth. Chciał rzucić się w jej ramiona, ale widząc, że miała kule, powstrzymał się. Podszedł do niej spokojnie i przytulił się delikatnie.
— Lizzy, bardzo za tobą tęskniłem! — krzyknął, zaciskając dłonie odziane w dwupalczaste rękawiczki na ciele nastolatki. — Co ci się stało w nogi?
— Ja za tobą też, Timmy! — odpowiedziała entuzjastycznie i przeniósłszy ciężar ciała na prawą kulę, lewą ręką pogładziła dziecko po głowie. — To nic takiego, miałam mały wypadek, ale nic mi nie jest.
— Skoro nic ci nie jest, to czemu chodzisz o kulach?
— No bo…
— Panienkę Elizabeth nic już nie boli, paniczu. Jednak przez jakiś czas musi pomagać sobie w ten sposób w chodzeniu, by nie obciążać zbytnio nóg, żeby dobrze się wyleczyły — wtrącił się Michaelis, ratując swą damę z opresji.
Dziewczyna odetchnęła z nieukrywaną ulgą, a Timmy pokiwał twierdząco głową, uznając argument za odpowiednio mocny i sensowny. Po chwili odwrócił się i zerknął do wnętrza wozu. Sebastian wzdrygnął się z niezadowolenia na myśl o użeraniu się z nowym guwernerem, ale ku jego zdziwieniu, chłopiec tylko spojrzał na niego i poprosił, żeby zaniósł jego bagaże do środka. Z powozu zaś wysiadła skromnie ubrana służą. Młoda, na oko niespełna dwudziestoletnia dziewczyna o kasztanowych, gęstych włosach splecionych w gruby warkocz. Zawstydzona spojrzała w oczy Michaelisa i natychmiast spuściła głowę, witając się po cichu z zebranymi.
— Timmy, kto to jest? — zapytała milcząca dotąd Tomoko, kucając przy chłopcu.
— To jest Kate, moja nowa służąca. Arthur ją sprowadził przed swoim wyjazdem. Musiał wrócić do domu opiekować się chorą mamą, ale był taki miły i przyprowadził ją — wyjaśnił entuzjastycznie.
— Kate… — mruknęła Elizabeth, widząc, jak błękitne oczy dziewczyny lśnią na widok jej kamerdynera.
Zdecydowanie nie podobał jej się ten wzrok, ale nie wypadało o tym wspominać. Powinna skupić się raczej na odkryciu tożsamości służącej. Fakt, że polecił ją Arthur, dawał wiele do myślenia. Dziewczyna jednak w żaden sposób nie wzbudzała podejrzeń, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Była wstydliwa, spłoszona i cały czas kręciła się przy swoim małym paniczu, jakby to on miał opiekować się nią. Elizabeth spojrzała porozumiewawczo na Sebastiana, a potem rozkazała mu zająć się wreszcie bagażami kuzyna.
Kamerdyner wziął walizki, a Kate ruszyła biegiem za nim, trzymając przy piersi małą torebkę, z którą za nic nie chciała się rozstać. Demonowi było to na rękę, miał szansę, by bez trudu sprawdzić, czy przypadkiem nowa służąca była aniołem, albo miała z nimi jakikolwiek związek. Nie ufał już swojemu instynktowi tak, jak dawniej. Ostatnimi czasy okazał się zbyt zawodny, by na nim polegać.
Podczas gdy Lizz, Tomoko i Timmy przenieśli się do salonu, by porozmawiać i nadrobić ostatnie miesiące rozłąki i wyjaśnić, czemu w tym roku hrabianka nie wyprawiała urodzin, Michaelis wraz z nową służącą blondyna szedł w kierunku sypialni, którą przygotował dla gościa. W drodze Sebastian zapytał dziewczynę o długość stażu pracy, którego – jak się okazało – właściwie nie miała.
— Hrabina przygarnęła mnie z polecenia pana Arthura. Znalazł mnie, kiedy pracowałam w barze i powiedział, że ma dla mnie pracę. Nie miałam pojęcia, że to będzie coś takiego, ale nie narzekam! To dużo lepsze niż dawanie się obłapiać przez pijanych facetów! — opowiadała pełna emocji, niezwykle otwarcie dzieląc się przemyśleniami z nowo poznanym kamerdynerem.
W zestawieniu z jej ponadprzeciętną nieśmiałością sprzed chwili, ta nagła zmiana wzbudziła podejrzenia demona, lecz nie chciał jeszcze niczego przesądzać. Z uśmiechem na ustach wysłuchał opowieści prostej dziewczyny, zwracając uwagę na wszelkie drobne szczegóły opowieści, mimikę twarzy opowiadającej, jej gestykulację i manierę mówienia – na ich podstawie zamierzał sprawdzić jej autentyczność. Jedno, co wiedział o aniołach na pewno: brakowało im oddania sprawie, by odpowiednio udawać ludzi, w przeciwieństwie do demonów, dużo łatwiej dawało się je przejrzeć, trzeba było jedynie się na tym skupić i wiedzieć, czego szukać.
Po kilku minutach opowiadania o ciężkim dzieciństwie na ulicy, unikaniu gwałtów i seksu za pieniądze, chwytania się każdej możliwej pracy oraz miłości do białej broni i czekolady, Michaelis był niemal pewien, że dziewczyna była zwykłą śmiertelniczką. Na dodatek niezwykle specyficzną i choć nieco irytującą, na swój sposób wywierała na demonie niezwykle pozytywne wrażenie. Miał już nawet zrezygnować z dalszego sprawdzania jej, lecz kiedy Kate pochyliła się, by wyciągnąć z walizki ubranie wieczorowe swego pana, spod prostej spódnicy błysnęło ostrze.
Sebastian zareagował natychmiast. Przyparł dziewczynę do ściany, krępując jej ręce nad głową, a potem, ignorując głośne protesty i szamotanie się, wsunął dłoń pod warstwy sukni brunetki i sięgnąwszy do cholewy jej buta, wyciągnąć smukły, srebrny sztylet z rękojeścią zdobioną ametystowym oczkiem.
— Kim jesteś? — warknął, przysuwając się do niej.
Odwrócił brunetkę przodem do siebie i zmierzył ją poważnym wzrokiem, pozwalając, by jego demoniczna aura przesłoniła pomieszczenie półmrokiem. Doskonale wiedział, ile Timmy znaczył dla jego pani, nie mógł pozwolić, by trwał przy nim kolejny potwór. Jednak to, co martwiło go najbardziej, to prawdopodobieństwo, że gołębie po raz kolejny wykorzystywały młodego szlachcica jako łącznika z nim, aby ułatwić sobie knucie kolejnego spisku, który pokrzyżuje plany piekielnego władcy. I tak niewiele już mu pozostało, chciał jedynie zapewnić bezpieczeństwo swojej żonie i spożyć ostatni, długo wyczekiwany posiłek. Na myśl o tym, że Michał chciał mu odebrać nawet to, ogarniała go niesamowita wściekłość. Cudem hamował się, żeby  nie potraktować Kate tak, jak zwykł to robić ze wszelkimi innymi kretami, które przez lata pojawiały się w posiadłości Roseblack.
— Ej! Ej, zaraz, nie, czekaj! Co ty robisz?! — krzyczała przerażona dziewczyna.

— Co to jest? — zapytał spokojnie Michaelis, podtykając sztylet do gardła brunetki.




16 komentarzy:

  1. No i dlaczego przerywasz w takim momencie ? :( Eh, ciekawość mnie zżera... To podejrzane, że Arthur sprowadził tą Kate, a w dodatku miał niezłą wymówkę do opuszczenia posiadłości, że musi się opiekować chorą matką, niby taki anioł z niego a tak bezczelnie okłamuje Timmiego, który mu ufa i nie zna jego prawdziwej tożsamości. Ciekawa jestem kim tak naprawdę jest ta kobieta i dlaczego ma broń przy sobie ? Tego zapewne dowiemy się w następnym rozdziale :D
    Życzę miłego dnia i do zobaczenia w środę ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahahahahahaha xD. Jezu, ja mam taką bekę, czytając, jak piszesz o niej "ta kobieta:
      ", bo oryginalnie Kate powstała jalo moce OC w kuroszkowym RP, to właśnie ta beka dla wybranych (a raczej dla wybranej xD), bo tylko jedna osoba w pełni skmini beke <3.
      No, dobra, już mi lepiej xD. A ten, a przerwałam tak o, bo wychował mnie Polsat xD. I akurat tak mniej więcej wypadło. Muszę dbać o to, żebyście niecierpliwie czekali na kolejną część :P. A ZAPEWNIAM, ŻE CHCECIE NIECIERPLIWIE CZEKAĆ
      Ale bez spoilerów xD.
      Do zobaczenia! :*

      Usuń
  2. Kiciaaaaa i jej szalone historie o pakowaniu się w najciekawsze prace na ulicy xD Witaj w tej rzeczywistości, Kate!
    A tak się bałam o bekę... W pewnym momencie spodziewałam się nawet Artura i tej napiętej atmosfery w domu, a to niespodzianka. Lubię to. Jak również lubię Lizz wierzgającą nogami, bo nie może założyć rajstop. I nie ogarniam, co to byla za spinka, podejrzewam, ze czerwona róża, bo taka literówka że ja już nie ogarniam. Ogólnie jakoś dużo takich literówek, ale w sklepie ciężko wypisać wszystkie.
    I pozdro dla Tomoko, też chcę angielskie ubranko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaahaha, jak to się stało xD. Ej to przestaje być zabawne. Staram się, a te kitwrowki jak były, tak są -_-. I już nie wiem, ja chyba ślepnę, bo ostatnio jest ich coraz więcej, a ja sprawdzam rozdział i jestem z siebie dumna, bo wyłapałam "sowie" T_T.
      MÓWIŁAM, ŻE SKUMASZ BEKĘ. JEJ SIE NIE DAŁO NIE ZAUWAŻYĆ AHAHAHAHAHAHAHAHAHA. Biedna Kicia xD.

      Usuń
  3. Czemu przerwałaś w takim momencie...super opko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żebyście z zapartym tchem czekali na następną część xD.

      Usuń
  4. Eejjj no weś! Nie dość , że coś knujesz to jeszcze przerywasz w takim momecie! Ale ta Kate budzi moje podejrzenia... ( nawet nie wiesz jakiego minfucka miałam gdy sobie wyobraziłam jak Sebastian , który wyhlada na 25 lat? Rzuca się na dwunastolatkę). Cóż czekam ma następny rozdział ZUA autorko!

    PS. Jakżebym mogła zapomnieć! Rozdział cudowny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*.
      Ej no, weźcie. Musicie pamiętać, że ja mam ograniczony zapas i ograniczony czas, dlatego czasem te rozdziały będą się tak urywać. Trochę Polsatu podniesie emocje, a ja naprawdę muszę uważać bo jak ni zapas wyjdzie, to będziemy mieli problemy z regularnością postów. No a chyba tego byście nie chcieli. Ja nienawidzę, jak coś się pokazuje nieregularnie, dlatego wolę robić tak, jak robię, to się przynajmniej sprawdza xD.

      Usuń
  5. Wut!? Napisałam dwunastolatkę przepraszam chodziło mi o dwudziestolatkę. Doprawdy telefony udrudniają życie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, no właśnie aż poszłam sprawdzić, bo to aż niemożliwe, żebym się tak pomyliła xD. Ale na szczęście nie xDDDD.

      Usuń
  6. To ci niezwykły zbieg okoliczności... zwykła śmiertelniczka pitu, pitu. Wkręcać to my, ale nie nas jak to mówią. Ta Kate jest bardzo podejrzana. I jeszcze ten Michał. Niby anioł a chwyci się każdej sztuczki byle tylko skopać Sebusia z tronu. Głupi gołąb!!! Timmy nadal jest tym słodkim, uroczym dzieckiem i bardzo dobrze. Nadal myślę czy Seba zauważy wpływ drugiej osobowości Lizzy na nagłą poprawę jej zdrowia czy nadal będzie miał klepki na oczach ? Zaraz jak ona się nazywała ? I coś czuję, że Seba wpadł w oko Kate no ale której by nie wpadł skoro nawet Elizabeth się w nim zakochała :D No i mam nadzieję, że w następnym rozdziale wyzna mu uczucia.. nie mogę się doczekać ;) To ponaglanie wszystkich przez hrabiankę jest na swój sposób urocze tylko czemu Tai nie przebywa w rezydencji ? No wiadomo Sebastian to 1 powód ale, że zacytuję "Jej służący rzadko bywał w posiadłości, nie chciała, by mógł obserwować ją całymi dniami i opowiadać pani Hashimoto i wszystkim, co robiła. " ??? To by było na tyle :D Życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahaha, no Michał jest zuy. Bardzo zuy! Ale to typowe w tym fandomie. Anioły to te złe, demony dobre – bo przecież tradycja taka nudna xD. Bardzo urzekło mnie Twoje wyzwisko <3. Jaram się, że ludziom się spodobało i nazywają anioły gołębiami, ahahahaha. Jak pewnie zauważyłaś, staram się w Róży nie przeklinać (Chyba nie powinnam tego pisać, ale tak normalnie, to ja lubię przekleństwa xD. Nie traktuję ich jako brzydkie słowa, po prostu mają jakąś tam swoją wartość emocjonalną i znaczenie i używam ich, jeśli mi pasują, oczywiście nie w każdym towarzystwie xD.) dlatego musiałam wymyślić coś innego, padło na gołębie – głupim srakom i tak to różnicy nie zrobi xD.
    Nie wygląda na to, by Sebuś domyślił się wpływu Idy. Po pierwsze: on jest przekonany, że Lizz nad nią zapanowała (odsyłam do poprzednich tomów – nie pamiętam, gdzie to dokładnie było). Po drugie: on to jej nagłe ozdrowienie wyjaśnił sobie przełamaniem bariery psychicznej i jest mu to na rękę i koniec xD. Co sobie będzie namnażał problemów :P.
    A co do Kate: pisałam już w poprzednich komciach. Ona powstała oryginalnie jako moje OC w kuroszkowym RP. Obecnie ma z Sebusiem dziecko i dwa kolejne w drodze xD. Także pierwowzór bardzo leci na Sebe ahahaha. A tutaj? Kto wie, co z tego będzie, przekonacie się xD.
    "Nawet Elizabeth się w nim zakochała" – brzmi tak, jakby ona jakaś niezdolna do miłości była, a przecież ona go kocha od początku!
    To, co zacytowałaś, odnosiło się do służącego Tomoko. Bo kiedy ona przyjechała poprzednio, wzięła ze sobą swojego służącego, który generalnie został sam w Londynie (bo czemu nie xD). No i on teraz dalej się nią opiekuje, tylko że nie mieszka w posiadłości Roseblack, bo Tomoko nie chce, żeby donosił jej matce. O to chodziło xD. Ale tak, mogło Ci umknąć, bo ten jej służący jest tak mało istotny, że nawet wracając do domu na dwa tygodnie, nie pomyślała, żeby wziąć go ze sobą xD. Ciekawe, czy w ogóle się zorientował, że zniknęła.
    Dziękuję i do zobaczenia w kolejnym rozdziale :*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty weź podaj tytuł tego kuroszkowego RP bo aż sobie poczytam :D

      Usuń
    2. Nie poczytasz, bo piszę je z qmpelą na prywatnej konwersacji na fejsie i to tylko dla nas xD. Publicznie byśmy tego nie pisały, tam się dzieje zbyt dużo bzdur xD.

      Usuń
  8. Tak Timmy ! <3 matko, jak ja go uwielbiam. Czemu jest tak bardzo wykorzystywany ;-; w końcu się pojawił. Już nie mogłam się doczekać. Jak to Sebastian go nie lubi ?! Zasmucił mnie ten rozdział i to bardzo. Czemu Sebastian chce zapewnić bezpieczeństwo Enepsi ( tak nawet nie wiem czy dobrze napisałam xd) i ,, zjeść ostatni posiłek". To zabrzmiało jakb Sebastian myślał o Lizzy jak o jedzeniu. W sensie będziea jego jedzeniem, ale nie musi się tak z tym odnosić xd Nie napisałam komcia pod ostatnim rozdziałem ;-; nie bij ! A jak już musisz to nie mocno i nie w twarz xd Nogdy nie lubiłam pisać komentarzy, ale tak ostatnio się rozkręcam ^^ Ja ci jeszcze będę inspirujące komcie pisać, ale to później. Narazie tylko daje znać w kom, że czytam. A co do rozdzialu to pewnie wiesz, że mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Timmy jest biedny, nie da się ukryć. A Sebuś go nie lubi nie od dziś. Gdzieś w odmętach bloga są specjale i jest tak króciutki tekst przedstawiający, co Sebastian o nim myśli xD.
      A myśli o Lizz, jak o posiłku, bo w ten sposób łatwiej mu na to spojrzeć, nie ogarnąłby się, gdyby pomyślał o tym, co stanie się naprawdę. W każdej chwili nie może się dołować, bo tego opka nie dałoby się czytać xD.
      I spokojnie, nie będę bić. Miło tak wejść i zobaczyć nowego komcia, dzięki ♡. Nie spodziewałam się tego na dzień przed publikacją kolejnego rozdziału :P.
      Jutro urodzinki i dwie niespodzianki z tej okazji, zapraszam! :D

      Usuń

.