sobota, 29 października 2016

Tom IV, Rozdział LXVIII

Blog miał swoje urodziny. Pytań nie zadawaliście, padło raptem jedno od Andatejki, na które Sebastian odpowiedział następująco:
"Panienko, trudno mi określić zapach krwi mojej pani chociażby ze względu na to, że ludzkie i demoniczne rozumienie zmysłów znacznie się różni. Nie znalazłam jeszcze nic, co pachniałoby podobnie do mojej pani, jednak postaram się przybliżyć to panience najlepiej, jak będę w stanie. Panienka Elizabeth wydziela słodką woń podszytą mrokiem i nutą niepewności. Ludzie często porównują ten zapach do owoców kwiatu róży, jednak jej woń nawet w ćwierci nie oddaje niezwykłości zapachu mojej pani. To niezwykle przyjemna dla zmysłów mieszanka, przypominająca o tym, jak cudowna jest jej dusza. Dodatkowo wzmacnia ją woń świeżej krwi, która okazjonalnie dodaje zapachowej mieszance pikanterii. Przykro mi, że nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej, mam jednak nadzieję, że chociaż w części udało mi się rozwiać panienki wątpliwości."

To tyle od Sebcia. Od siebie powiem tylko, że ktoś chciał nawiązać ze mną współpracę polegającą na tym, że będę regularnie pisać poradniki w necie xD. Tag, jestę człowiekię pracującę. No i w zasadzie to tyle.
Nie będę miała okazji, więc już dziś życzę Wam MROCZNEGO, PRZERAŻAJĄCEGO I OCIEKAJĄCEGO KRWAWĄ SŁODYCZĄ HALLOWEEN W IŚCIE DEMONICZNYM STYLU. LOFFCIE :*

Miłego rozdziału! :)

=================================

Chłopak spojrzał na nią lekko otumaniony. Uśmiechnął się i odpowiedział na pytanie, ale dziewczyna widziała, że je jego wzrok wciąż ciągnął do sużącej. Skrzyżowała ręce na piersi, mruknęła potakująco pod nosem i zignorowała dalsze opowiadania bruneta.
— Chyba jednak miałaś rację, z nią jest coś nie tak. Widzisz, jak się w nią wpatruje? — szepnęła, lekko szturchając hrabiankę w ramię.

Lizz zerknęła na Taia i przeniosła wzrok w punkt, któremu z taką pasją się przyglądał. Okazała się nim twarz służącej. Tak niewinnie wyglądająca, uśmiechnięta i lekko zarumieniona – zwyczajnie doprowadzała szlachciankę do szału udawaniem, że jest taka dobra i wcale nie ma niecnych zamiarów. Cieszyła się, że przynajmniej sobie tego nie wymyśliła i z Kate naprawdę było coś nie tak. Najpierw Sebastian, teraz Tai, nawet Timmy był w nią wpatrzony jak w obrazek, chociaż to akurat nie przeszkadzało Elizabeth. Uznała, że to dobrze, iż kuzyn ma kogoś, z kim może czuć więź, by nie cierpieć po odejściu Arthura.
Niekomfortową atmosferę w pokoju gier przerwało wkroczenie Sebastiana. Kamerdyner poinformował wszystkich, że za kwadrans rozpocznie się bal. Uśmiechnął się ciepło do pokojówki, pomógł jej wstać i poprosił, by poszła do sypialni, żeby przebrać się w kreację, którą dla niej przygotował. To było kolejne zachowanie demona, które wzbudziło złość i niepokój w obu nastolatkach, żadna z nich jednak go nie skomentowała. Spojrzały tylko na siebie porozumiewawczo i udawały, że wszystko jest w porządku.
— Panienko, czy możemy porozmawiać? — zapytał kamerdyner, jakby dostrzegł obecność swej pani dopiero, gdy Kate opuściła pomieszczenie.
— Możemy — odpowiedziała krótko hrabianka.
Posłała demonowi sugestywne spojrzenie, ale ten niewiele sobie z niego zrobił. Wstała więc sama, podpierając się na kulach i powoli podeszła do służącego, by wraz z nim wyjść z pokoju. Michaelis zaprowadził dziewczynę do kuchni. Otworzył drzwi i wskazał dłonią ósemkę służących spoza posiadłości, którzy krzątali się po wnętrzu, przygotowując zastawę, dekorując przystawki – jednym słowem, odbierając kamerdynerowi pracę.
— Mogłaby mi panienka wyjaśnić, kim są ci ludzie? — zapytał z nutą irytacji w głosie.
Lizz przez chwilę patrzyła zaskoczona na ludzi biegających w czarnych garniturach, dopóki nie dotarło do niej, że należeli do ekipy, którą wynajęła, a o której zapomniała przez wszystko, co zdążyło wydarzyć się od rana. Zaśmiała się pod nosem i spojrzała na Sebastiana, nieśmiało chwytając palcami rękaw jego fraka.
— To dla ciebie. Chciałam, żebyś mógł wziąć udział w zabawie, więc wynajęłam tych ludzi, żeby zajmowali się tym, czym z reguły ty się zajmujesz. Dzięki temu możesz spędzić wieczór z nami. To wyjątkowy bal — wyjaśniła zadowolona z siebie.
— Nie jestem przekonany, czy to dobry pomysł…
— Poradzą sobie, Sebastian, są najlepsi — naciskała, nie dając za wygraną.
Demon przyjrzał jej się uważnie. Wyglądało na to, że nie żartowała. Zdeterminowane spojrzenie jednoznacznie mówiło, że jeśli się nie zgodzi, zwyczajnie rozkaże mu, by zachował się zgodnie z jej wolą. Widząc jednak, jak bardzo dziewczynie na tym zależało, skinął głową i uśmiechnął się półgębkiem.
— Oczywiście, jak sobie życzysz, panienko. Pozwolisz chociaż, że poprawię twoją fryzurę?
— A co jest z nią nie tak?
— Wygląda inaczej niż przedtem. Wydawało mi się, że zależało ci na tamtej.
— To znaczy, że ci się nie podoba?
— Ależ skąd. Wygląda panienka doskonale, jak zwykle. Myślałem tylko, że…
— To nie myśl już. Idź do gości, zrelaksuj się, baw. Tego wieczoru jesteś po prostu Sebastianem Michaelisem, jednym z domowników posiadłości. Nie służącym, więc skorzystaj z tego — przerwała mu stanowczym tonem.
Nie czekała na odpowiedź, czuła, że lokaj zrozumiał, czego od niego wymagała. Robiła to dla jego dobra. Chciała, by mógł się dobrze bawić, poczuć się jak członek rodziny. W końcu ostatnim razem, kiedy wspólnie spędzali czas przy fortepianie, widziała, że czerpał z tego przyjemność. Zasługiwał na to, poza tym Lizz chciała stworzyć odpowiedni nastrój, by wyznać mu swoje uczucia. To miał być ten wieczór, wszystko powinno być idealnie. Nie zamierzała pozwolić na to, by jakaś tam Kate pokrzyżowała jej plany, zbyt długo się do tego przygotowywała.
~*~
Przyjęcie rozpoczęło się na dobre zgodnie z harmonogramem. Frederic usiadł przy pianinie i zaczął grać jedną z ulubionych, radosnych melodii Timmy’iego, które Elizabeth zebrała dla stangreta wraz z wieloma innymi utworami, by mógł zapewniać rozrywkę przez cały wieczór. Thomas, Jeanny, Tai i Sebastian wystąpili w roli gości, dzięki czemu bal wydawał się nieco bardziej okazały. Na szerokim stole ozdobionym kolorowymi wstęgami stały dziesiątki przystawek, kształtem przypominające ogrodowe kwiaty. Owoce, warzywa, mięsa i sery porozstawiane na trawiastym blacie nadawały wnętrzu przyjemnego, letniego nastroju, podczas gdy za oknem po raz kolejny zaczął padać śnieg.
Na początku wszystko przebiegało zgodnie z planem. Goście rozmawiali między sobą w miarę swobodnie, podjadali smakołyki i w dobrych nastrojach z uśmiechami na twarzach spędzali czas w swoim towarzystwie, jednak z czasem atmosfera zaczęła się zagęszczać.
Sebastian od samego początku czuł się mało swobodnie. Występowanie w roli zwykłego gościa w towarzystwie dobrze znanych mu osób stanowiło nie lada problem dla kogoś, kto przez całą znajomość traktował zebranych z góry. Starał się jednak dostosować, był w końcu demonem i nie mógł zawieść. Radził sobie dobrze, jednak kiedy Tai przestał czuć się na siłach, by wymuszać sztuczny uśmiech, a pozostała dwójka służących w dalszym ciągu traktowała go jak przełożonego, wszystko zaczęło się psuć. Zmiana sytuacji nie umknęła uwadze Elizabeth i Tomoko, które starały się utrzymywać przyjazną atmosferę, jednak i one doskonale czuły, że nie wszystko jest do końca tak, jak to sobie wyobrażały.
Hrabianka uznała, że zmuszanie Michaelisa do swobodnego zachowania nie było dobrym pomysłem, szczególnie że w jego mniemaniu swoboda oznaczała przecież coś zupełnie odmiennego niż dla wszystkich zebranych. To powinno wyjść od niego, w przeciwnym razie kończyło się to nie najlepiej, czego doskonałym przykładem był bal, który miał być dla nastolatki taki wyjątkowy. Chociaż pozornie wszystko przebiegał zgodnie z założeniami i Timmy bawił się niezwykle dobrze, pozostali uczestnicy nie w pełni podzielali jego entuzjazm.
Zrobiło się jeszcze gorzej, kiedy do zabawy w jadalni dołączyła spóźniona Kate. Od wejścia zaczęła przepraszać za spóźnienie, tłumacząc się problemami z zapięciem sukienki. Sebastian dopadł do niej, wyprzedzając w tym Taia i Thomasa i odwróciwszy dziewczynę tyłem do siebie, na oczach zebranych poprawił wiązania jej czekoladowej sukni. Wykończony koronką dekolt działał pobudzająco na męską wyobraźnie, a włosy opadające na częściowo odkryte ramiona jedynie wzmagały ten efekt. Złota biżuteria lśniła na szyi młodej dziewczyny, która czerwieniła się zakłopotana, jakby skupianie na sobie wzoru wszystkich zebranych naprawdę ją krępowało. Lizz z Tomoko miały jednak na ten temat odmienne zdanie. Usiadły przy stole i zapełniwszy talerze owocowymi różami, komentowały zachowanie służącej, niepochlebnie wysławiając się na temat każdego jej gestu.
Niedługo potem dołączyła do nich Jeanny. Pokojówka przeprosiła za najście, dosiadła się na krześle po lewej stronie swej pani i niepewnie poczęstowała się pomarańczowym płatkiem.
— Panienko, nie wydaje się panience, że oni zachowują się dziwnie? — zapytała konspiracyjnym szeptem.
— Dziś mów mi Lizz, nie zapominaj o tym — upomniała ją hrabianka. — Racja, biegają za nią, jakby była jakimś ósmym cudem świata, a to przecież tylko jakaś tam prosta służąca. Nie rozumiem tego.
— Ja też nie. Wydawało mi się, że przesadzasz, ale jak teraz na to patrzę, to naprawdę coś tu jest nie tak. Jakby byli zahipnotyzowani — dodała Tomoko, upiwszy odrobinę czerwonego wina.
— Nie tylko oni. Ci ludzie, których Lizz wynajęła, żeby zajęli się przyjęciem, też wodzą za nią wzrokiem, a jakby tego było mało, proszę posłuchać: nawet Frederic zmienił repertuar… — zauważyła blondynka.
Miała rację. Odkąd Kate zjawiła się w jadalni, z fortepianu zaczęły wydobywać się zupełnie inne dźwięki. Wciąż były przyjemne dla ucha, dlatego Lizz początkowo nie zwróciła na to uwagi, jednak zdecydowanie nie należały do utworów, które szlachcianka wybrała na ten wieczór.
Starszy mężczyzna ogłosił w pewnym momencie tańce. Wtedy siedzące przy stole dziewczyny upewniły się, że coś było nie tak. Nagle, jak jeden mąż, wszyscy mężczyźni zapragnęli zatańczyć z nową służącą. Okrążyli ją i nie dawali za wygraną, mimo ciągłych kłamliwych zapewnień brunetki, że nie umie tańczyć i jej nie wypada.
— Panienko, proszę, jest mi to panienka winna — przekonywał Sebastian.
Mimo odmów dziewczyny ujął jej dłoń i delikatnie zaciągnął na środek pomieszczenia. Objął Kate w subtelnym uścisku i powoli prowadził jąw tańcu, uśmiechając się tak szczerze i radośnie, że widząc go, Elizabeth poczuła ściskającą za serce zazdrość. Przy niej tak szczera ekspresja pozytywnych emocji już dawno nie gościła na twarzy kamerdynera, jednak przy służącej wydawał się zrelaksowany, pewny i zupełnie zapomniał o wszystkim, co powstrzymywało go przed dobrą zabawą.
Tai z zawiścią obserwował tańczącą parę. Nawet nie przeszło mu przez myśl, żeby zatańczyć z księżniczką, dopóki nie podpowiedział mu tego Timmy – jedyny trzeźwo myślący przedstawiciel płci męskiej. Zaciągnął bruneta do Tomoko, Thomasa do Jeanny, a sam wziął za rękę siostrę i poprosił, by została jego partnerką.
Z uwagi na chłopca dziewczyny przełknęły dumę, uśmiechnęły się nieco wymuszenie i każda z nich w towarzystwie nieusatysfakcjonowanego partnera dotarła na parkiet, gdzie lawirowały pośród pozostałych par, skupiających wzrok i taneczny krok wokół Michaelisa i Kate.
— Wszyscy lubią Kate, bardzo się cieszę! Bałem się, że tak nie będzie, bo ona jest strasznie nieśmiała! — stwierdził z ulgą Timmy, obracając się w ramionach kuzynki.
— Nieśmiała? Timmy, przecież ona kokietuje wszystkich od samego początku… — odparła Elizabeth.
— Ale ona naprawdę jest nieśmiała. Tylko tutaj wszyscy tak ją lubią. W domu jest normalnie — tłumaczył chłopiec.
— Chcesz powiedzieć, że to nie jest zwykły stan rzeczy? — Chłopiec pokręcił przecząco głową. — To dziwne… Wybacz, muszę porozmawiać z Sebastianem.
Szlachcianka pociągnęła demona za rękę wpół kolejnego, niezgrabnego obrotu i zmusiła go, by zmienił partnerkę. W odpowiedzi została obdarowana niemal nienawistnym spojrzeniem, które demon rezerwował zazwyczaj jedynie dla służących, gdy po raz kolejny swą niekompetencją zachodzili mu za skórę. Na nią spojrzał tak tylko kilka razy i zawsze oznaczało to coś złego – jak wtedy, gdy został opętany przez wiedźmę, która pragnęła zmusić go, by został z nią na zawsze.
— Sebastian, dzieje się coś złego — powiedziała, ignorując spojrzenie Michaelisa.
— Ma panienka rację.
— Doskonale! Więc jednak udajesz! Powiedz, skąd to się bierze?
— O czym panienka mówi? — zdziwił się demon.
— O Kate i jej nienaturalnym magnetyzmie!
— Miałem raczej na myśli to, że nie pozwoliła mi panienka dokończyć tańca. Doprawdy… Sama panienka chciała, żebym się dobrze bawił. Tą zaborczością jednak udaje się panience pozbawić mnie całej przyjemności płynącej z tego olśniewającego wieczoru — odpowiedział kamerdyner, tęsknie wodząc wzrokiem za brunetką tańczącą ze swym panem. — Czy pozwoli panienka, że wrócimy do poprzednich par?
— Jasne, ty idioto, tańcz z nią, ile chcesz — burknęła wściekle Lizz.
Odsunęła się od Sebastiana, a kiedy ten uśmiechnął się z satysfakcją, uderzyła go w twarz otwarta dłonią, a potem wróciła do stołu i bez słowa wyjaśnienia sięgnęła po kieliszek wina.
Tomoko i Jeanny doskonale ją rozumiały, nawet nie miały jej tego za złe. Zachowanie Michaelisa było naprawdę nieodpowiednie. Jednak męska część towarzystwa nie podzielała zdania szlachcianki. Mężczyźni zaczęli patrzeć na nią z niezrozumieniem, a wynajęci służący, przechodząc obok, pytali, czemu zachowała się w taki sposób. Lizzy czuła, że za chwilę wybuchnie, ale nic nie mogła zrobić. Wszyscy przedstawiciele płci przeciwnej zachowywali się jak dotknięci jakimś urokiem, natomiast Kate w dalszym ciągu odgrywała niewiniątko.
Dopiero gdy taniec dobiegł końca, księżniczka wraz z pokojówką dołączyli do Elizabeth, by dowiedzieć się, co dokładnie się stało. Po jej wyjaśnieniach wspólnie uznały, że muszą coś z tym zrobić. Opracowały plan wywabienia dziewczyny z jadalni tak, by Lizz mogła porozmawiać z nią na osobności i znaleźć przyczynę dziwacznej fascynacji jej osobą. Do tego czasu musiały jednak znosić widok mężczyzn wpatrujących się w służącą jak w obrazek.
Kolejna godzina zabawy była istną katorgą dla trzech kobiet, które nie oszalały na punkcie Kate. Starały się zachowywać normalnie, żeby nie sprawiać zawodu chłopcu, ale to nie było łatwe, bo przez pozostałych były traktowane niemal jak powietrze, a w najlepszym wypadku jako sztuczne tło, które istniało tylko po to, by mogli docenić cudowność służącej.
Elizabeth zupełnie straciła chęć, by wyznać demonowi swoje uczucia. Zachowywał się tak głupio, że czuła do niego jedynie niechęć, nie wspominając już nawet o przyjemnym mrowieniu w żołądku czy nadziei, którą żyła, odkąd postanowiła, że porozmawia z nim akurat tego dnia.
W końcu trud i czekanie się opłaciły. Kate, zupełnie nieświadoma tego, co się działo, podeszła do Elizabeth i poprosiła ją o pomoc w znalezieniu łazienki. Oczywiście rycerze posiadłości Roseblack rzucili się na pomoc damie w opałach, ale odmówiła im, a hrabianka po raz kolejny wyszła w ich oczach na smoka, który porywał ich ukochaną księżniczkę, każąc zostawić ją w spokoju. Dzięki temu, że dziewczyna sama poprosiła Lizz o wsparcie, reszcie pozostało jedynie utrzymanie mężczyzn w środku. Jeanny podeszła do stołu, sięgnęła po talerze i zaczęła nimi żonglować, by po chwili z premedytacją upuścić je na podłogę. Kiedy wzrok wszystkich skupił się na blondynce, Lizz wraz z Kate opuściły salon. Hrabianka zaprowadziła brunetkę do łazienki na drugim końcu budynku, by zminimalizować szansę na to, że ktoś je przedwcześnie znajdzie, a kiedy służąca załatwiła swoją potrzebę, zastawiła jej drogę kulą.
— Panienko, co się stało? — zapytała zaskoczona brunetka.
— Daruj sobie, Kiciu, na mnie to nie zadziała. Dobrze wiem, co tu się dzieje. Widzę, ze zauroczyłaś wszystkich mężczyzn. Nie wiem tylko, jak to robisz i jaki właściwie masz w tym cel, ale to nie ma znaczenia. Rozkazuję ci przestać — zagrzmiała Lizz nieznoszącym sprzeciwu tonem.

Zmarszczyła czoło, przymrużyła oczy i mierzyła służącą wzrokiem, nawet na chwilę nie dając odwrócić swojej uwagi udawaniem niewiniątka. 




17 komentarzy:

  1. Ohohohohoh to jest cudne tylko czemu kończysz w tym memencie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo zapasu za mało, żeby wrzucać długaśne rozdziały, a czasu na pisanie coraz mniej xD.

      Usuń
  2. jąw- ją w
    Rizdział wspabiały! No ale teraz mam team Timmi bo jedyny trzeźwo myślący! Hahaha ale nie Sebastian ty świnio! Coś ty ćpał? A ty Kate.... Obyś szczęzła! Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, a byłam pewna, że tym razem wyłapałam wszystkie literówki xD. Jak to się dzieje? Zaczynam się zastanawiać, czy naprawdę nie ślepnę Oo. W każdym razie dzięki :*.

      Usuń
  3. Rozdział wspaniały jak zawsze <3 Myślałam, że Lizz będzie dobrze się bawić na tym przyjęciu i po nim wyzna Sebie swoje uczucia,a ta Kate wszystko zepsuła!!! Wszyscy zachowywali tam jakby naprawdę byli jacyś naćpani XD Czemu wszyscy tak bardzo są zafascynowani osobą Kate i do niej lgną? Nawet sam Sebastian i jak zaczął tam z nią tańczyć to tak się na niego wkurzyłam, że do teraz mam focha na niego XD Szkoda mi Lizz, to z nią powinien zatańczyć. Mam tylko nadzieję, że w najbliższym rozdziale wszystko się wyjaśni . Coś mi mówi, że Kate nie jest człowiekiem, może jest wiedźmą albo jakąś inną nadprzyrodzoną istotą ? Chyba tylko ja tak myślę, wiem dziwna jestem XD
    To tyle ode mnie , do zobaczenia w następnym rozdziale ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha. Śledzisz bloga już tyle czasu i naprawdę sądziłaś, że ona ot tak, bez żadnych problemów wyzna mu uczucia? XD
      Znając mnie, zanim dojdzie do wyznania, to jeszcze wojna się skończy hahahahaha xD. Diss na samą siebie zawsze na propsie :P.
      No oni tak się zachowują, bo... No właśnie, coś z nimi nie tak, a co? Niedługo się wyjaśni, spokojnie^^. Tym razem na rozwiązanie wątku nie trzeba będzie czekać kwartał xD.
      Dzięki za komcia, do środy :*.

      Usuń
  4. Uch... naprawdę brak mi słów żeby to wyrazić. I zachwytu nad rozdziałem i wściekłości na głupotę tych bałwanów. To ma być demon, król piekła a zachowuje się jak nastolatek upojony pierwszą miłością :/ Foch do odwołania :( Jedynie Timmy zachowuje trzeźwy umysł... " jedyny trzeźwo myślący przedstawiciel płci męskiej." rozwaliło mnie to :D I dał kuzynce ważną wskazówkę na temat Kate... a ta to chyba faktycznie jest jakąś wiedźmą. Tak czekałam na wyznanie tych uczuć a tu figa. Mihihi ale by było ciekawie jakby już było po wszystkim, Sebastian zachowywał się tak jak dawniej tylko Lizzy miała by na niego focha, nie powiedziała mu dlaczego ( wiesz, niech się sam domyśli ) aż Sebuś zażądałby wyjaśnień i w takiej kłótni ona by mu wszystko wygarnęła, powiedziała co do niego czuje a potem okręciła się na pięcie jak fryga i poszła do siebie. To by był ciekawy zwrot akcji :D No ale to tylko pomysł, to twoja wola jak to zrobisz dalej ;) Tak jest Lizzy. Nie daj się. Pora pokazać tej nie mam określenia kto w posiadłości Roseblack jest panią a kto tylko gościem. :D Do zobaczenia w następnym rozdz. ^^ Oby wszystko się w miarę prędko wyjaśniło. I tak odbiegając od tematu ( choć kiedyś już chyba o to pytałam ) kiedy oni się zorientują, że to Unduś jest tym głównym złym ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zorientują się, gdy przyjdzie na to pora. Undy dobrze się kryje :P. No, ale ten, no... Nie skreślaj bałwanów, to nie tylko ich wina. I tak, tym razem wszystko szybko się wyjaśni, więc spokojnie, doczekacie się :D! Lizzy nie da sobie tak bezkarnie podkradać dekona, no ale wyznanie uczuć... Mam już na to plan :P. Zresztą się przekonacie xD. Nie mogę zbyt dużo pisać, bo spoilerami zarzucę jeszcze niechcący, więc kończę i do zobaczenia w środę. Na pewno coś już się wyjaśni!^^

      Usuń
  5. Nie podoba mi się rozdział,ale to tylko, że wkurza mnie Kate. To napewno jakaś czarownica, w końcu w tym opku jest nie jedna. Wkurza mnie. I jeszcze Tai, jakby sam Sebastian jej nie wystarczał. Ja zawsze wiedziałam, że Timmy ratuje męski ród. Więc podsumowując: Kate to wiedźma/czarownica/wampirzyc lub inna istota nadnaturalna, nie wierzę żeby była człowiekiem. Nawet najpiękniejsza istota ludzna nie da rady zmanipulować demona. Chociaż nie wiem :/ Ponarzekałam i owiele obiektywniej patrze na rodział. Cały czas przeklinałam Kate i chłopaków. Na miejsku Lizzy i dziewczyn skatowałabym ją dosłownie. I Sebastiana też, popłakałabym się, uderzyła go i uciekła xd tylko, że Lizzy jest silna ;-; Timmy ratuje sytułacje odciaga chłopaków od Kate i przydziela własciwej dziewczynie <3 zawsze go uwielbiałam. Biedna Lizzy,Tomoko i wgl wszyscy. Czemu jak wszystko się układa wbija jakaś osoba trzecia i wszystko psuje. Nie skomentowałam poprzedniego rozdziału :( ale to opowiadanie z niezdarnym Sebastianem i Cielem ( zapomniałam nazwy ) spodobało mi się ^^ i nwm czemu, ale moja wyobraźnia podsuwa mi, że Ciel kocha Sebastiana i będą razem.Pewnie to będzie coś z przyjaźnią itp ale nie mogłam sie powstrzymać. Musiała napisać te moje głębsze przemyślenia. Co do sposobu pisania to go uwielbiam. Postacie też, no może oprócz Kate.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, no Making Of to jest taka moja zabawka. Ani to ambitne, ani jakieś długodystansowe, takie tam, gdy nie mam weny na coś sensownego, ale cieszę się, że Ci się spodobało^^.
      Co do Kate to jesteście wszyscy uroczy z tym wymyślaniem, kim ona jest. I to stanie murem za Lizz ♡. Na pewno byłaby Wam wdzięczna. Zresztą, Lizz uderzyła Sebę w tearz, to wystarczy, dała sygnał, a przemoc nie ma najmniejszego sensu, bo nie rozwiąże problemu :P.
      W ogóle to zabawne, że zawsze wpada trzecia osoba i to psuje. Hahahaha, taka moja konwencja, nie poradzę xDDDD. Ale kto wie, może tym razem wreszcie będzie dobrze? Musicie poczekać, wyjaśni się wszystko już naprawdę niedługo!
      Dziękuję za komcia i do zobaczenia :*.

      Usuń
  6. Czemu podejrzewam, że to jest ta przeklęta niebieska suka??¿¿!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie udało mi się ciebie dogonić!!! Nie, zaraz, czekaj to nie dobrze >_< Teraz będę musiała czekać na nowe rozdziały.
    A co do rozdziału to liczyłam, że Lizzi w końcu wyzna Sebciowi swoje uczucia. Coś mi się wydaję, że ta cała Kate to sukub ponieważ udało się jej otumanić wszystkich mężczyzn a na Timmi'ego to nie działa - w końcu na dzieci czar sukuba nie działa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, to gratulacje! Witam w gronie tych, którzy wiecznie irytują się polsatowym zakończeniem. Mamy ciasteczka xDDDD.
      Powiem tak. Nie powiem (xD), co wydarzy się w rozdziale siedemdziesiątym, ale z pewnością chcesz się go doczekać. Tag, wreszcie moje gadanie, że COŚ nadchodzi, rzeczywiście się sprawdzi. I jaram się tym.
      Sprawa Kate wyjaśni się już jutro (w sumie to dzisiaj, bo już po północy xD), ten wątek specjalnie był krótki, żebyście nie narzekali, że wiecznie każę Wam na coś czekać. Nooooo. To gratuluję raz jeszcze i bardzo mi miło, że tu jesteś :*.
      Mam nadzieję, że kolejne rozdziały też będą Ci się podobać^^. Pozdrawiam :D.

      Usuń
  8. Dziękuję, panie Sebastianie :) Odpowiedź naprawdę wyczerpująca i życzę znalezienia jak najbliższego odpowiednika zapachu.

    Tak btw to tytuł zaczyna być jak prusowska "Lalka" - znaczy wszystko, dorabiajcie tylko teorie :)
    "że je jego" - je je je, tak skonsternowany xD
    Ale, że dawno czytałam, to kojarzę tylko właścicielkę biustu, oczoposiadacza nie XD
    Ahahaha, Kate iks de xD serio, sądzę, że to jej dar nie bycia taką mhoczną zouzou, jaką teraz jest Lizz. No i fioletowe włosy nie pomogły xD Chociaż trochę szkoda mi, bo chciałabym być tym świadkiem, jak wyznaje mu swoje uczucia ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz xD.
      Kicia nie umie być zła, bo jest Kicią, to po prostu nie było jej pisane, no i cóż xD. Ale dzieci takie dla niej niedobre, aż smutno.
      Sebuś mówi, że nie ma za co i Ci dziękuje :P.

      Usuń
  9. Wyjątkowo Timmy mnie nie wkurza :D Wręcz przeciwnie...Polubiłam go. Na Sebastianie i Tai'u się zawiodłam...Myślę, że ta cała Kate to jakaś wiedźma, czarownica, czarodziejka...cokolwiek. Człowiekiem raczej nie jest...Ten jej magnetyzm przyciągający mężczyzn... To nie jest normalne.Zwłaszcza Sebastian...Zwykle się tak nie zachowuje. Raczej w pierwszej kolejności (jeżeli chodzi o taniec) powinien pomyśleć o Lizzy. Ta jednak została olana...A do wyznania uczuć tak mało brakowało...
    Jeanny wygrywa wszystko :D Uwielbiam ją! <3 XD
    Lecę czytać dalej, bo jestem ciekawa rozmowy Lizzy z podejrzaną służącą. ^^

    OdpowiedzUsuń

.