środa, 26 października 2016

Tom IV, LXVII

To już dziś, to ten dzień! Cieszmy się i radujmy!

RÓŻA OBCHODZI DZIŚ DRUGIE URODZINY!!!

W związku z tym dostajecie dziś arta. Przerobiony panel z mangi Toboso-sensei, przeróbka, lineart i kolorowanie zrobione przeze mnie.



A jeśli to dla Was wciąż za mało, oto druga niespodzianka (tag, wiem, czekaliście na to z niecierpliwością xD):

Kuroshitsuji Making of - Scena 5

Więc złóżcie blogowi i bohaterom ciepłe życzenia! :D A jeśli macie jakieś pytania do postaci (nie zawierające spoilerów), to pytajcie! Odpowiemy z chęcią!

A teraz zapraszam na nowy rozdział! :)

=============================

Kate z trudem przełknęła ślinę i przez moment z przerażeniem wpatrywała się w dłoń kamerdynera. Po chwili jednak wzięła głęboki oddech i wojowniczo zerknęła mu w oczy.
— Sztylet. Jakoś musze bronić panicza. Mówiłam przecież, że lubię takie zabawki. Pistolety nie są dla mnie, no i uwierają, kiedy trzyma się je w bucie — stwierdziła i szarpnęła się, powodując, że ostrze rozcięło lekko skórę na jej szyi.
Sebastian cofnął rękę i bacznie przyglądał się czerwonej kropli spływającej po ciele dziewczyny, póki nie zniknęła pod materiałem jej skromnej, granatowej sukni. Oblizał lubieżnie usta, czując przyjemny, tymiankowy aromat. Dziwiło go, jak tak zwyczajna istota mogła wydzielać aż tak hipnotyzujący zapach. Wziął się jednak w garść i wypuścił Kate z uścisku.
— Skoro uprzejmości mamy już za sobą, pokaże mi pan, gdzie jest kuchnia? Hrabina przekazała mi dokładne instrukcje odnośnie posiłków panicza. Nie chciałabym jej zawieść, potrafi być strasznie… Surowa — odezwała się dziewczyna, niedbale ścierając dłonią krwawy zaciek ze skóry.
Podeszła do lustra, przyjrzała się niewielkiemu skaleczeniu i westchnąwszy ciężko, wyciągnęła z kieszeni cienką chustkę, którą przewiązała szyję. Wydawała się niezadowolona, ale nie bała się. Z jakiegoś powodu wszystkie towarzyszące jej emocje niezwykle szybko bledły, zostawiając po sobie jedynie niedosyt w odczuciu demona. Zwykli ludzie tak się nie zachowują — pomyślał, bacznie obserwując dziewczynę.
Kiedy służąca zorientowała się, że na nią patrzył, odwróciła się i uśmiechnęła do niego promiennie.
— Proszę się nie martwić, nie powiem nikomu, co pan zrobił. Nie chcę problemów. Wie pan, u panicza jest mi naprawdę dobrze. Trzy pełne posiłki dziennie, własny pokój, ubrania na każdy dzień. Na dodatek panicz Timmy jest niezwykle ciepłym i kochanym dzieckiem. Chciałabym zostać z nim na dłużej, więc gdyby i pan był tak dobry, żeby nie mówić o tym, co się stało…
— Proszę się nie martwić, ja również zachowam to dla siebie. Przepraszam za tak gwałtowną reakcję. Musi panienka zrozumieć moją porywczość. Wiele osób czyha na życie mojej pani, muszę działać zapobiegliwie — wyjaśnił Michaelis.
— Jasne, to zrozumiałe. Wygląda pan na miłego, przystojnego człowieka, panienka Elizabeth ma mnóstwo szczęścia, że opiekuje się nią ktoś taki, jak pan — dodała Kate.
Na jej policzki ponownie wstąpił rumieniec. Była wyraźnie zauroczona Sebastianem i chociaż wykazał się wobec niej zbędną brutalnością, zdawało się, że jedynie bardziej ją tym zaintrygował.
Była naprawdę dziwna, demon nie potrafił jednoznacznie określić, co czuła i myślała. Uznał, że szybko opadające emocje mogą być elementem systemu obronnego jej umysłu, wszak nie pierwszy raz miał do czynienia z ludźmi po przejściach i dobrze wiedział, że psychika śmiertelników potrafiła reagować w najróżniejszy sposób. Wiedział za to, że nie była aniołem, a o Arthurze wiedziała tyle samo, co reszta nic nie znaczących istot: że był służącym – niezwykle zdolnym, ludzkim służącym.
Otwartość, z jaką Kate reagowała na Michaelisa, pozwoliła mu utwierdzić się w przekonaniu, że była nim zainteresowana. Nie zamierzał tego psuć, uznał, że w razie wątpliwości, w ten sposób łatwiej będzie mu ją podejść. Musiał tylko znaleźć odpowiedni moment, by opowiedzieć o wszystkim swojej pani. W końcu krótkie, porozumiewawcze spojrzenie jednoznacznie mówiło, ze oczekiwała sprawozdania, gdy tylko demon pozna prawdę.
~*~
Posiedzenie w salonie w krótkim czasie przerodziło się w zabawę. Początkowo zaczęło się od rzucania ciastkami, jednak z czasem gra przerodziła się w zwyczajną ciuciubabkę. Kiedy do salonu wszedł Michaelis w towarzystwie służącej kuzyna jego pani, Lizz z oczami przewiązanymi wstążką krążyła po pokoju, wymachując jedną z kul w poszukiwanie któregoś z pozostałych uczestników gry. Wszyscy śmiali się, pokrzykiwali i uciekali przed nią, nie dbając o to, że stojąca na blacie, porcelanowa zastawa liczyła sobie kilka stuleci i wypadało na nią uważać. Jedna z filiżanek, trącona gumową końcówką podpórki hrabianki, upadła na podłogę, tylko dzięki opatrzności nie rozpadając się na kawałki.
Sebastian przyglądał się zabawie z coraz większą irytacją. Nie znosił takiego braku pomyślunku, na dodatek uważał, że Lizz nie powinna zbytnio szarżować. To, że w krótkim czasie znacznie poprawił się stan jej zdrowia, nie oznaczało, że powinna się nadwyrężać, ale najwidoczniej jego werbalne tłumaczenia były zbyt mało dobitne.
— Ha! Wreszcie kogoś złapałam! — krzyknęła szlachcianka, uderzając kulą w rękę kamerdynera. — Teraz ty szu… — dodała, zdejmując przepaskę, lecz głos utkwił jej w gardle, kiedy ujrzała niezadowolone oblicze służącego, który właśnie otwierał usta, by udzielić jej oficjalnej reprymendy przy świadkach. — Sebastian!
— Panienko, może mi panienka powiedzieć, co tu się dzieje? Porcelana na podłodze, a panienka skacze po całym pokoju. Nie wspominałem, że nie powinna panienka przeciążać nóg? — zapytał chłodno, za nic mając sobie jej zakłopotany uśmiech i usilne próby powstrzymania go przez kontynuowaniem. — Doprawdy, czasem zachowuje się panienka tak nieodpowiedzialnie, że zastanawiam się, ile tak naprawdę ma panienka lat.
— Sebastian! — krzyknęła czerwona ze złości Lizz.
Stojąca dwie stopy za kamerdynerem Kate śmiała się pod nosem, dyskretnie zasłaniając usta dłonią. Na dodatek wpatrywała się z podziwem w jej demona tak, jakby wyobrażała sobie, że jest godna jego uwagi.
— Ma panienka szesnaście lat, wydawało mi się, że czteropiętrowy, czekoladowy tort i cały stół prezentów był wystarczająco przejrzystym tego dowodem. Proszę, by zachowywała się panienka tak, jak przystało na panienki wiek. Rozumiem panienki radość, ale cierpi na niej panienki szlachecka godność — ciągnął Sebastian, nie dając za wygraną.
— Panie Sebastianie, wystarczy. Panienka Elizabeth chyba już zrozumiała, jest pan chyba trochę zbyt surowy dla swojej młodej pani — wtrąciła się Kate, podchodząc do mężczyzny i delikatnie dotykając jego ramienia.
Widząc jej gest, Lizz zagotowała się od środka. Zacisnęła dłonie na kulach i oświadczyła, że wraca do sypialni i nie chce widzieć nikogo do czasu przyjęcia. Potem posłała demonowi wściekłe spojrzenie i wykuśtykała z salonu, niby przypadkiem stawiając kule na stopie służącej Timmy’ego. Cholerna służka za dużo sobie pozwala. To mój demon! ­­— wściekała się w myśli, lecz z jej ust nie wydobył się żaden więcej dźwięk, póki nie zamknęła się w sypialni.
Była zazdrosna o nową służącą kuzyna od pierwszego spojrzenia, które posłała Sebastianowi, gdy tylko wysiadła z wozu. Na domiar złego po reprymendzie od demona czuła się dodatkowo poniżona. Słowa Kate jedynie pogarszały sprawę, a Michaelis zdawał się doskonale bawić, otwarcie karcąc ją za odrobinę radości. Skąd wzięło się w nim takie zachowanie? Ostatnio był dużo milszy, pobłażał jej i traktował jak dorosłą – co się z tym stało? Czyżby popisywał się przed tą wywłoką? Ładna jest, ale piersi nie ma tak samo, jak ja! — zastanawiała się, stojąc przed lustrem i przyglądając się swojemu obliczu.
Nagle zaczęło jej się wydawać, że w sukni, którą tak lubił Sebastian, wyglądała jak dziewczynka, a nie jak kobieta, którą podobno się stała. Pamiętała jego życzenia urodzinowe. Tak hucznie opowiadał o tym, jak wyrosła na piękną, młodą damę, jaki był z niej dumny, że porzuciła dziecinność i podeszła do życia na poważnie. Specjalnie przyszedł do niej wieczorem, żeby móc to wszystko powiedzieć. A potem przebrał ją w tę samą suknię, założył na jej szyję ametystowy naszyjnik, który sprezentował jej rok wcześniej i przypiął do piersi smoczą łuskę, która miała podtrzymywać ją na duchu przed operacją. Włączył muzykę – jeden z jej ulubionych walców – i wziąwszy dziewczynę na ręce, zatańczył z nią.
Wtedy czuła, że sprawiało mu to prawdziwą radość. Czemu więc teraz znów traktował ją jak dziecko? Z powodu jakiegoś idiotycznego kawałka porcelany? Przecież ona nie miała znaczenia! Nie w obliczu tego, że Lizz wreszcie mogła chodzić. A jednak dla demona priorytetem znów stały się konwenanse, a cały czar urodzin prysł nie warty już nawet zapamiętania.
Zdjęła z siebie sukienkę i w samej halce położyła się w łóżku. Zupełnie straciła ochotę na przyjęcie, Sebastian sprawił, że poczuła się tak zażenowana, iż nie umiała nawet spojrzeć w twarz domownikom. I wszystko z powodu jakiejś nowej służącej. Bez względu na to, czy była człowiekiem, demonem, aniołem czy może jeszcze czymś innym, nie powinien się tak zachowywać. Był jej służącym, nie ojcem, na którego się właśnie wykreował. Chyba nie powinnam mówić mu, co czuję. Widać mu przeszło. W końcu znowu jestem tylko dzieckiem. A kim innym miałabym być w oczach takiego staruszka?! – pogrążała się w czarnych myślach, póki ponurej ciszy nie przerwało pukanie do drzwi.
— Mówiłam przecież, że nie chce nikogo widzieć! — krzyknęła wściekle.
— Jestem twoją przyjaciółką, a nie nikim. Dlatego wejdę, czy tego chcesz czy nie — oświadczyła wojowniczo Tomoko i nie czekając na odpowiedź Lizz, wkroczyła do jej sypialni.
Niezrażona widokiem zakopanej w pościel hrabianki, japonka podeszła do łóżka i usiadła na skraju materaca. Chwyciła pierzynę i energicznym ruchem odkryła głowę przyjaciółki.
— Nie zachowuj się jak dziecko.
— Ale według Sebastiana tym właśnie jestem.
Księżniczka westchnęła męczeńsko. Zgadzała się z opinią, że Sebastian zareagował nieco na wyrost, ale nie chciało jej się wierzyć, że jego jedyną pobudką było upokorzenie Elizabeth. Z jakiegoś powodu chciał popisać się przed służącą Timmy’iego. Tomoko znała Michaelisa już jakiś czas, może nie tak dobrze, jak jej przyjaciółka, ale wystarczająco, by wiedzieć, że w jego postępowaniu musiał istnieć jakiś głębszy cel.
— Dlatego teraz pokażesz mu, że ma rację, siedząc obrażona w pokoju, jak jakiś kilkulatek? Wydawało mi się, że miałyśmy się postarać, żeby Timmy miło spędził z nami czas.
Lizz jęknęła zirytowana. Usiadła i ściągnęła z włosów ozdoby, pozwalając, by nastroszone pasemka swobodnie opadły na jej twarz, ramiona i plecy. Rzuciła spinki na etażerkę i krzywiąc się, spojrzała na księżniczkę.
— Kiedy zrobiłaś się taka dorosła? — zapytała pogardliwie.
— Kiedy przyjechałam tu z Taiem, żeby żyć z daleka od domu i prowadzić firmę na odległość, by móc być blisko niego i ciebie.
— Fakt, przepraszam. Po prostu… Ta cała służąca, Kate – czy jak jej tam – śmiała się ze mnie i jeszcze zasugerowała, że opiekuje się mną, jak ojciec dzieckiem! A przecież ja go… I on mnie… I miałam mu dziś powiedzieć!
— Dalej możesz to zrobić. Nie masz powodu do zazdrości. To tylko służąca. Zdaje mi się, że on ją sprawdza.
— Sprawdza? Chyba raczej próbuje jej zaimponować, żeby… — zacięła się na chwilę. — Gdyby podmiotem tej rozmowy był zwykły człowiek, powiedziałabym, że próbuje ją zaciągnąć do łóżka. Ale to Sebastian – demon. Nie wiem, czego może od niej chcieć.
— Ja też nie, ale na pewno nie chce jej uwieść — oświadczyła stanowczo Tomoko.
Zwerbalizowanie złości pomogła Elizabeth nieco się uspokoić. Powoli przestawała drżeć ze złości i wreszcie mogła wziąć normalny, głęboki oddech. Mimo wszystko czuła się źle. Pragnęła powiedzieć Michaelisowi, co czuje, wreszcie dać im szansę na wspólne życie, a on na kilka godzin przed jej planowanym wyznaniem zachował się w taki sposób. Jak miała się nie denerwować? Przez moment zwątpiła w jego zapewnienia. W końcu raz już ją zdradził. Wziął ślub i przespał się z demonicą, która od zawsze była w nim zakochana. Skąd hrabianka mogła mieć pewność, że to się nie powtórzy? Poza samą wiarą w dobre intencje demona nie miała nic. Ciężko było jednak nie wątpić, kiedy całe życie coś stawało jej na drodze. Może to była następna taka rzecz? A jeśli Timmy po raz kolejny nieświadomie sprowadził do jej domu istotę, która zmąci resztki spokoju, jakie udało jej się zdobyć?
Tłumaczyła się sama przed sobą, próbując uśpić poczucie winy, które uderzyło w nią wraz z przepełnionym pewnością głosem przyjaciółki. Tomoko była taka od zawsze. Bezgranicznie wierzyła w ludzi, których obdarowała zaufaniem. Kiedy Lizz trzymała ją w zamknięciu, nie zwątpiła w nią ani chwili. A ona? Tak zależało jej na szczęściu, a kiedy stała u jego progu, nie potrafiła zachować się tak, jak japonka.
— Wiem, że masz rację… Ale po prostu się zdenerwowałam. Sam mówił, że jestem dorosła, a potem ubrał mnie w tę idiotyczną, dziecinną sukienkę i upokorzył przed służącą, która – nie wiedzieć czemu – jest równie płaska, jak ja, a jednak wygląda kobieco. Jak to jest możliwe?! — krzyknęła wściekle Elizabeth.
Tomoko spojrzała na nią i przez chwilę powstrzymywała się ze wszystkich sił, ale ostatecznie nie dała rady i wybuchła gromkim śmiechem. Zawsze bawiło ją, jak bardzo Lizz nie potrafi odnaleźć się w tym kobiecym świecie. Całe życie była chłopczycą, ale w takich chwilach przechodziła samą siebie. Zazdrosna o dojrzały wygląd innej kobiety naprawdę przypominała dziecko.
— Ale ta sukienka wcale nie jest dziecinna, jest bardzo kobieca. Po prostu ty… Sama nie wiem, jesteś inna niż ona. Masz swój niepowtarzalny, młody wygląd, a Sebastian go lubi. Nie powinnaś chcieć tego zmieniać z zazdrości o kogoś innego.
— To co ja mam zrobić? — jęknęła smutno hrabianka.
— Ubrać się, wyjść z pokoju i zachowywać normalnie. Utrzemy nosa służącej, coś wymyślimy.
— Jak wtedy, kiedy odpłaciłyśmy się tej denerwującej pokojówce, gdy doniosła na nas, że zabrałyśmy babeczki z deseru?
— Dokładnie tak! No już, wstawaj. Uczeszę cię — poleciła japonka.
Zmusiła Lizz, żeby się podniosła, a potem zaprowadziła ją do toaletki, gdzie wcieliła się w rolę fryzjerki. Wiedziała, że tak misternego wiązania, jakie potrafił stworzyć Sebastian, ona sama nie zdołałaby zrobić, ale nie zamierzała się poddawać. Szlachcianka miała ładną buzię, delikatne rysy twarzy i nie trzeba było wiele, by dodać jej uroku. Nie stało przed nią więc zbyt trudne zadanie. Trochę spinek, odrobina wyobraźni i przyjaciółka mogła śmiało lśnić urodą przez cały wieczór.
~*~
Kiedy Elizabeth z Tomoko zajmowały się przygotowaniami do balu, Timmy wraz z Taiem i Kate spędzali czas w pokoju zabaw. Chłopiec koniecznie chciał zagrać w grę planszową, do której potrzebował co najmniej trzech graczy, dlatego prosił chłopaka tak długo, aż ten uległ, stwierdzając, że Michaelis nie może mieć mu za złe przedłożenia prośby kuzyna hrabianki ponad jego nic nie znaczące obowiązki w szklarni. Roślinom nie się nie stanie, jeśli podleje je trochę później – sam dopiero co mówił, że nie znają się na zegarku.
Brunet był ciekawy, kim była młoda dziewczyna towarzysząca Timmiemu. Ładna, sympatyczna, skromna i nieco tajemnicza – ciekawiła go. Miał nawet wrażenie, że nie był w tym osamotniony. Przez całą grę przyglądał się brunetce, obserwując jej zgrabne ruchy i promienny uśmiech. Wydawała się idealną opiekunką dla radosnego chłopca. Była ciepła i traktowała go z ogromną troską, aż chciało się na nich patrzeć.
— Skąd przyjechałaś, Kate? — zapytał Tai, przesuwając swój pionek o kilka pół naprzód.
— Z południa. Ze wsi niedaleko Bristol — odpowiedziała, podając chłopakowi kartę z oznaczeniem odpowiadającym polu, na którym się zatrzymał. — Co tam jest napisane?
— Że uciekając przed niedźwiedziem wpadłem w jedną z pułapek, przesuwam się trzy pola do przodu, ale od tej pory od każdej liczby oczek muszę odjąć dwa, bo jestem ranny — wyjaśnił i włożył kartę w środek leżącej z boku planszy kupki.
— Teraz ja! — krzyknął entuzjastycznie Timmy.
Sięgnął po kostki, rzucił nimi i przesunął swój pionek. Nie trafił w pole oznakowane żadnym z symboli. Nieco go to zasmuciło, ale dojrzale przesunął pionek i przekazał kolejkę dalej. Kate szła łeb w łeb z blondynem, tym razem wyprzedzając go o jedno pole. Musiała wyjąć kartę oznakowaną serduszkiem.
— Muszę przesunąć się na pole najbliższego gracza i przez dwie kolejki ruszam się razem z nim. Paniczu, czy to nie wspaniałe? Będziemy podróżować razem!
Radość dziewczyny momentalnie udzieliła się Timmiemu. Zapomniał o swoim zawodzie i podekscytowany śledził dalszy ciąg rozgrywki. Kate działała na niego niemal magicznie.
Gra toczyła się dalej. Plansza była dosyć duża i jeśli nie miało się szczęścia, rozgrywka mogła trwać nawet kilka godzin. Tak właśnie był tym razem. Za oknami powoli zmierzchało, a po sytuacji na ścieżce do mety wciąż nie dało się poznać, kto był najbliższy zwycięstwa. Nie dane było im się jednak przekonać, bo do pokoju weszła Tomoko z Elizabeth. Hrabianka zmierzyła wzrokiem brunetkę, a potem podeszła do kuzyna. Odłożyła kule i usiadła przy chłopcu, przytulając go lekko. Japonka zaś chciała podejść do Taia, ale widząc, że ten nawet jej nie zauważył, wpatrując się w Kate, zirytowała się nieco i zajęła miejsce obok przyjaciółki.
— W co gracie, Tai? — zapytała księżniczka.

11 komentarzy:

  1. JJJEEE ŚWIĘTUJEMY!!!!!!! A tak rozdzial piękny. Lizz się naburmuszyła o kobiere , która służy jej kuzynowi. I hahaha tu mnie rozbawiłaś jak Tomoko przeprowadzała rozmowę z Elizabeth haha dobre. I tu drugi punkt świetnej beki jak Tai nie zauważył naszej księżniczki! Hahaha no niee to ona przemawiała do hrabianki , że Kate to zwykła nic nie warta śmiertelniczka. A sama teraz nie zostala zauwarzona hahaha. Tag zemsta pewnie będzie SŁODKA! No i zanim zapomnę art bajdzio bajdzio pinkny!!! Do następnego! Lecę zostawic komcia pod Making of.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ♡. Cały weekend nad nim siedziałam xD.
      No Tomoko została zignorowana. To powinno dać Wam do myślenia, a jeśli nie dało to i tak przekonacie się, o co chodzi, już niedługo. Mówiłam, że idzie beka xD. NO I PRZYSZŁA^^.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahah, nawet tymianek wykorzystałaś! Spieszę z przypomnieniem, że ona pachniała tymiankowo - cynamonowo. A charakterek wybitnie ten sam. Kusi Taia, wkurza dziewczyny - jest zabawnie xD
    Wobec powyższego mam pytanie: Jak pachnie krew Lizzy dla Sebastiana? Różanie? Cukrowo? Roseblack zobowiązuje. Tylko musisz mi wybaczyć, ale uważam, że wyglądała jak choinka. Rajstopy różan, sukienka ciemnozielona w roze, fioletowy naszyjnik ( ok!) ale smoczą łuska mieniącą się kolorami na kolorowej sukience, kolirowychvrajstopach? Nie pasuje mi to jakoś w wyobraźni. No chyba, że chce poszpanować.
    Wszystkiego najlepszego, czarno-różo-demona 🎇 🎊 🎉 🎆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ona miała wizję, nie do końca idealną, ale pamiętaj, że dla niej wygląd ma małe znaczenie (dlatego prowadzi firmę zajmującą się produkcją ubrań - COŚ TU WYBITNIE POSZŁO NIE TAK).
      O zapach zapytam Sebcia i on Ci odpowie w przedmowie w sobotę :P. Bo chwilowo nie ma go pod ręką (w wannie jestem, byłoby dziwne, gdyby był obok :P).
      A przy Kate się staram^^. Dobrze, że mówisz o cynamonie, bo zupełnie o tym zapomniałam. W końcu już i tak traci zapach - omg, to smutne T_T.
      RÓŻA DZIĘKUHE ZA ŻYCZOBKA, LOFFCIE 😘❤💙💚💛💜

      Usuń
  4. Jakie to piękne cudowne i wogole ..sorki dopiero teraz weszlam...Ale wredna ta Kate Lizz walcz o swego demona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szkodzi, dzięki za komcia :*. Lizz na pewno nie da sobie odebrać Sebcia! Trzymajmy za bią kciuki :D.

      Usuń
  5. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzinek bloga ! ♥ A rozdział taki cudowny :* Tylko wkurza mnie ta cała Kate, bo ona chce na siebie zwrócić uwagę i zaimponować Sebciowi, ale przecież on kocha Lizz ! A spróbuj ty mi go podrywać XD Liczę na to, że w końcu Elizabeth wyzna Sebastianowi swoje uczucia i będą razem . Czekam tylko na zemstę na służącej tak zemsta jest słodka ! XD Robi się interesująco, ciekawe co Lizz razem z Tomoko wymyślą. A ta scena z grą bardzo mi przypomina 1 odcinek 1 sezonu Kurosza tam było, że Ciel grał w grę i było coś w stylu " straciłeś nogi w lesie zagubienia" , a tutaj niedźwiedź
    Jeszcze raz najlepsze życzonka dla Sebcia, Lizz i całej reszty <3 Miłego wieczoru i do soboty 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tamta gra to była jakaś sadystyczna wizja chorego umysłu :P. To jest zwykła planszówka dla dzieci. Miałam nawet kiedyś taką, która miała właśnie podobne zasady do tej z rozdziału :P.
      A Kate... Jesteście dla jiej okropni, a ona jest taka urocza... xD. Znaczy w RP, tutaj jeszcze w sumie nie wiecie, jaka do końca jest :P. Też mam nadzieję, że Lizz w końcu zbierze się w sobie, ILEŻ MOŻNA CZEKAĆ.
      Dziękujemy za życzenia :*.

      Usuń
  6. Ta Kate jakaś taka podejrzana. Swoim zachowaniem Sebastian właśnie spadł w rankingu ulubionych postaci natomiast awansowała Tomoko. Taka dojrzała, wiedziała czego potrzebuje jej najlepsza przyjaciółka. Zazdrosna Lizzy.. rzadko ją taką widujemy :D Timmiemu się nie dziwę, że polubił Kate, ale TAI ? Faceci, wszyscy tacy sami :/ Tomoko teraz wie co czuje Lizzy ;) Jezu, kiedy Elizabeth wyzna mu wszystko.. nie mogę się doczekać :) Choć może odwlecze ten moment jako taką karę... uuu i może będzie się zachowywać wiesz tak żeby zabić ćwika Sebastianowi, niech ma za swoje :D Mihihihi!! To by było na tyle..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko niedługo się wyjaśni :P. Ale Wy jesteście krytyczni wobec nich xD. Sebastian przecież nie ma w zwyczaju zachowywania się w tak ludzki sposób bez powodu. A Kate... Wszyscy tak jej cisną, dobrze, że ona tego nie widzi, bo byłoby jej przykro :P. Za to z pewnością będzie się działo! Mówiłam! :P
      Dzięki za odzew i do zobaczenia w następnym rozdziale!^^

      Usuń

.