sobota, 12 listopada 2016

Tom IV, LXXII

No hej! Wyświetlenia poprzedniego rozdziału bardzo ładne xDDDD. Ale wszyscy się tego spodziewaliśmy. Dziś z kolei znów wydarzy się coś ważnego, ale tym razem się czegoś dowiecie. No, polecam rozdział xD. 
Nie mam weny na przedmowę dzisiaj, bo zmęczona jestem. Wolne dni są, trzeba pracować.
Powiem Wam jeszcze, że spadł śnieg <3. KOCHAM ŚNIEG!!!
To tyle.

Miłego! :*

=============================

 Stanął przed lustrem i spojrzał w swoje odbicie. Zmierzwione włosy, lekko zaczerwienione policzki i kropelki potu spływające z wilgotnych kosmyków dodawały mu uroku. Uśmiechał się sam do siebie, wciąż przeżywając tę niezwykłą chwilę od nowa. Te kilka prostych słów wspartych całym zapleczem powolnego procesu umacniania się należały do najpiękniejszych, jakie kiedykolwiek słyszał. Wyznanie miłości skierowane w jego stronę, po raz kolejny, bez względu na to, co zrobił, jakby opatrzność naprawdę chciała odpuścić mu winy i obdarować szczęściem pod sam koniec marnego żywota, jaki wiódł przez Rzeczywistości aż do chwili, gdy poznawszy nastolatkę, całkowicie się zmienił.

Przemył twarz zimną wodą, wytarł ją ręcznikiem i znów przyglądał się sobie, nie mogąc oderwać wzroku od wyrazu radości, którym promieniało jego oblicze. Mógłby spędzić tak całą noc, napawając się niezwykłą odsłoną samego siebie, gdyby nie słyszał dochodzącego z pokoju głosu.
— Sebastian… — powtarzała słabo dziewczyna, za każdym razem coraz bardziej rozpaczliwie, jakby obawiała się, że odszedł.
Demon wyszedł z łazienki i usiadł na skraju łóżka, chwytając dziewczynę za rękę.
— Jestem tutaj, Elizabeth. Nigdzie się nie wybieram — powiedział uspokajająco.
— Śpij ze mną — poprosiła, mierząc go wzrokiem.
Michaelis uśmiechnął się do niej i na chwilę odsunął kołdrę, by położyć się obok nastolatki. Dziewczyna natychmiast wtuliła się w jego pierś, kurczowo zaciskając dłonie na jego przedramieniu. Kamerdyner widział wyraźnie, że mimo tego wszystkiego, o czym mówiła, nie potrafiła w pełni pozbyć się lęku przed utratą go. Nie miał jej za złe, jakżeby mógł? Po tym, co przeszła, i tak była niemal święta, że zdołała odnaleźć w sobie siłę, by znów mu zaufać.
Przytulił ją mocno i pocałował w czoło. Zauważył, że kiedy mówił, wydawała się spokojniejsza. Zaczął jej więc opowiadać prostą historię, jedną z dziecięcych bajek, które przed laty opowiadał córce jednej ze swoich kontrahentek. Opowieść o zagubionej dziewczynce, która odnalazła w lesie zbłąkanego zająca, a kiedy odprowadziła go do rodziny, rodzice zwierzęcia w podzięce pomogli i jej odnaleźć drogę do domu. Nie uważał, by ta historia była w jakikolwiek sposób wartościowa dla jego pani, ale słowa nie miały znaczenia, dla niej liczył się tylko ciepły, przyjemny ton głosu, którego dźwięk pozwalał jej się wyciszyć.
Chociaż hrabianka zasnęła, nim skończył opowiadać dziecięcą historyjkę, nie przestawał. Sam nie potrzebował snu, wolał upewnić się, że jego ukochana spędzi spokojną noc, a kiedy się obudzi, zobaczy go u swego boku i będzie mogła odetchnąć z ulgą. Dlatego po chwili zastanowienia, postanowił odpowiedzieć jej o czymś, o czym nie czuł się jeszcze gotowy rozmawiać.
— Dawno, dawno temu, na tysiące lat przed powstaniem twojego świata, istniało zupełnie inne miejsce. Obowiązywały w nim zgoła odmienne zasady. Ludzie byli tylko marionetkami w rękach istot potężniejszych od siebie. Uciśnięci nie dawali sobie rady, to nie był ich najszczęśliwszy czas. Ale ludzie od zawsze mieli w sobie to coś, czym różnili się od innych nacji. Ich niepojęta chęć walki o swoje, determinacja i głupi upór już wtedy niezwykle mnie fascynowały. Obserwowałem ich od niepamiętnych czasów, ale tym razem przeszli samych siebie. To było… Niespełna pięć tysięcy lat temu. Jeden z was, stosunkowo młody, pełen nadziei chłopak, usłyszał legendę. Cudowną, pełną magii historię o tajemniczym kamieniu – niezwykłym opalu, który posiadał ogromną moc. Była tak wielka, że pozwalała zmieniać świat, kreować go od nowa, tworzyć nowe prawa i zasady. Dawał siłę, o jakiej nie można było nawet marzyć. Wszyscy mówili, że to tylko bajka dla dzieci, ale ten jeden chłopak był inny. Od zawsze, a miałem przyjemność obserwować go od dnia narodzin, miał swoje zdanie i uparcie przy nim obstawał. Trochę tak, jak ty, moja kochana — powiedział, uśmiechając się nostalgicznie.
Nastolatka poruszyła się w jego ramionach, jakby mimo snu uważnie słuchała opowieści Michaelisa. Wtuliła się w niego jeszcze mocniej i oparła policzek na piersi demona, po czym przekręciwszy lekko głowę, zaczęła nieznacznie ślinić jego tors. Sebastian ponownie się zaśmiał. Na usta cisnął mu się jeden z komentarzy dotyczących niegodnego sposobu wypoczynku, ale darował sobie, uznając, że po tak cudownej nocy, Lizz miała prawo spać, jak jej się żywnie podobało.
— Cóż, chłopak postanowił odnaleźć ten kamień. Był głupi, myśląc, że to będzie łatwe, ale po długich poszukiwaniach, udało mu się. Właściwie miał więcej szczęścia niż rozumu. Znalazł ją, podwalinę Rzeczywistości, kiedy ta powolnie dokonywała swojego żywota. Tylko dlatego zdołał ją dostrzec. Podszedł do niej i nieświadomy tego, co robi, wziął ją do ręki. Żaden ze strażników mu nie przeszkodził. Miał szczere intencje, chciał sprawić, by świat był… Po prostu lepszy. Trafił w idealny moment. Tak musiało być, niektórzy rzekliby, że to przeznaczenie. Zjawił się w jedynej chwili, kiedy mógł wpłynąć na los wszystkiego. Gdyby przyszedł wcześniej, nie zdołałby się nawet zbliżyć. Skończyłby martwy, a jego kości przez kolejne milenia leżałyby wraz z innymi szczątkami śmiałków, którzy próbowali zaburzyć naturalną kolej rzeczy. Ale on przybył wtedy, kiedy powinien. Wziął kamień do ręki, a ten rozbłysnął w jego dłoni, otoczył ciało człowieka świetlistą łuną i wysłuchał jego życzenia. Wszystkie istoty wróciły do miejsc im przynależnych, świat zresetował się po raz kolejny, nastała nowa Rzeczywistość – zgodna z wolą wybranego – a on sam został Bogiem. Tym samym, które czczą ludzie. Zawsze mieliście jakiegoś boga, niezależnie od świata, ale tym razem jesteście zaskakująco blisko prawdy. To skrócona historia twojego świata, Elizabeth. Każda Rzeczywistość rządzi się swoimi prawami, każda trwa tyle, ile założył jej bóg, każda musi kończyć się i zacząć zgodnie z naturalnym biegiem. Zaburzanie tego stanu mogłoby doprowadzić do końca wszechrzeczy, a tego sam nie umiem sobie wyobrazić. Wasz Bóg… Był mądrym człowiekiem. Doskonale znał swój okropny świat i postarał się, by ten, który stworzy, dał ludziom szansę na lepsze życie. Ale oni ponownie go zniszczyli. Bóg nakazał swoim sługom – aniołom, postępować zgodnie z jego prawem, a kilkadziesiąt lat później zmarł. Kamień nie chroni boga, nie daje mu wiecznego życia. Jest jak wróżki z ludzkich bajek, jego moc ogranicza się… To chyba nienajlepszy zwrot — zaśmiał się rozbawiony. — Jego moc skupia się na kreowaniu Rzeczywistości, nie może ingerować w prawa natury swojej poprzedniczki. Pamięć wszystkich ludzi, którym przyszło dotrwać do chwili nowego stworzenia, zostaje zresetowana, życie zaczyna się od nowa. Tylko my: demony, anioły, bogowie śmierci mamy wgląd w prawdziwą historię wszechczasu. Gdybyś wiedziała, jak bardzo potrafi to być męczące… — zakończył opowieść, całując hrabiankę w czoło.
Miał wrażenie, że na moment się przebudziła. Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek, a potem uśmiechnęła się i znów zapadła w sen. Wyglądała tak spokojnie i niewinnie, że na jej widok robiło mu się ciepło na sercu i wcale nie dlatego, że trzymała głowę w miejscu, gdzie pod skórą i kośćmi się znajdowało.
Poczuł się senny. To słabo znane demonowi doznanie powróciło i ponownie ogarnęło całe jego ciało. Jednak tym razem nie zamierzał mu się przeciwstawiać. Elizabeth leżała przy nim, kochała go, wreszcie, po tak długim czasie, byli razem i wiedział, że jeśli zaśnie, trzymając ją w objęciach, nie wydarzy się nic złego. Zamknął oczy, oparł podbródek na głowie hrabianki i pozwolił sobie odpłynąć, zaznając przyjemności napełniającego energią snu.
~*~
To normalne, że po nocy zawsze przychodzi dzień. Słońce chowa się za horyzontem, by po kilku godzinach znów królować na niebie. Cały świat zapada w sen i tylko demony wciąż stoją na straży swoich kontrahentów.
W posiadłości Roseblack tym razem było jednak inaczej. Z samego rana służący znaleźli zawieszoną na drzwiach kartkę, o której Sebastian przypomniał sobie we śnie i na moment przerwał wypoczynek, by zapewnić sobie spokój. Samego przełożonego jednak nie znaleźli, nie widzieli nawet żadnego śladu jego obecności. Panienka Elizabeth też wciąż zdawała się spać. Ten chłodny, późnojesienny poranek należał do ponadprzeciętnie cichych, które spokojem potrafiły chwilami wzbudzić niepewność. W podlondyńskiej rezydencji jednak było bezpiecznie. Z jakiegoś powodu wszyscy czuli, że nie działo się nic złego. Może za sprawą idealnego porządku i braku oznak jakiegokolwiek niebezpieczeństwa, a może dlatego, że tego poranka słońce świeciło niemal tak mocno, jak w okolicach września, kiedy pogoda dopiero zaczynała się zmieniać i w powietrzu zapach lata przeplatał się z pierwszymi oznakami jesieni.
W pokoju Michaelisa królował półmrok miejscami poprzecinany snopami słonecznych promieni, które uparcie wślizgiwały się przez szpary w niedokładnie zasłoniętym oknie. Tańczyły na skórze demona i hrabianki, póki dziewczyna nie przebudziła się, czując, że coś było inaczej. Kiedy otworzyła oczy, jej zaspany umysł jeszcze nie powiązał wszystkich faktów z poprzedniej nocy. Wpatrywała się w zwyczajną, gładką ścianę i próbowała przypomnieć sobie, co się wydarzyło. Dochodzące zza jej pleców dźwięki czyjegoś oddechu zmusiły nastolatkę, by się odwróciła. Obok siebie ujrzała widok tak niezwykły, że przez moment zaparło jej dech w piersi. Spokojną, pozbawioną codziennej maski idealności twarz demona delikatnie oświetlały słoneczne plamki, poruszając się tam i z powrotem w miarę jak lekki przeciąg przesuwał zasłonę. Jego zmierzwione włosy chaotycznie przykrywały część twarzy i opadały na białą poszewkę poduszki. Nie miał na sobie ubrań. Był zupełnie nagi, co poznała, gdy obróciwszy się do niego przodem, przypadkowo dotknęła kolanem jego podbrzusza.
Kamerdyner wydał jej się zupełnie inny. Nie mając na sobie fraka, nie kryjąc się za sztucznymi uśmiechami i wyuczoną mimiką, nie był już taki doskonały i zdystansowany. Oddychał spokojnie, chwilami niemal pochrapując, a jego długie rzęsy delikatnie muskały blade policzki. Ktoś taki nie może być zły – myślała, uśmiechając się rozczulona. Ostrożnie odgarnęła włosy z jego twarzy i złożyła na ustach demona delikatny pocałunek.
— Mój Sebastian… — szepnęła sama do siebie.
Dźwięk słów sprawił, że zadrżała pod wpływem przyjemnego uczucia, które przebiegło po jej plecach wzdłuż kręgosłupa, kończąc z tyłu głowy niezwykle satysfakcjonującym mrowieniem. Nie zamierzała budzić Michaelisa. Oparła się na łokciu i tylko obserwowała swojego ukochanego, tego groźnego demona, tak bezbronnie leżącego tuż obok niej. Musiał naprawdę bezgranicznie jej ufać, sobie zresztą też, skoro odważył się zasnąć. Poprzednio, kiedy musiał to zrobić, by wyleczyć rany, strasznie się przed wzbraniał. Widocznie nie tylko ona po spędzonej z nim nocy czuła się jak nowo narodzona. Gdyby emocje mogły się materializować i osiągać fizyczną formę, jej wyglądałyby teraz zapewne jak zachwycające, barwne fajerwerki ogłaszające wszem i wobec, jak bardzo dobrze czuła się ich stwórczyni.
Nie dane jej było przyglądać się śpiącemu służącemu zbyt długo. Po kwadransie musiał wyczuć, że ktoś go obserwuje, bo zaczął się wiercić i w końcu powoli otworzył oczy. Widać demoniczne zmysły nie zasypiały wraz z właścicielem, ciągle pozostawały czujne, a instynkt był dla Michaelisa silniejszy niż zmęczenie i potrzeba relaksu. Kamerdyner spojrzał nieprzytomnie na Elizabeth, a po chwili uśmiechnął się ciepło i przyciągnął ją do siebie, po czym złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
— Dzień dobry — powiedział zaspanym głosem.
— Nawet bardzo — odparła rozbawiona.
Czuła się nieco skrępowana. Nie wiedziała, jak powinna się zachować. Nigdy wcześniej nie udało jej się dojść do tego momentu, gdy po wspólnej nocy budziła się obok kochanka i wszystko było dobrze. Miała leżeć z nim w łóżku i dalej się przytulać? Czy powinna iść do łazienki nago? A może powinna się przebrać? A jeśli to zrobi, to czy brunet nie odbierze tego niewłaściwie? W jej głowie z każdą chwilą pojawiały się kolejne pytania, na które nie potrafiła znaleźć odpowiedzi. Wszystko wydawało się niewłaściwe, dlatego ostatecznie nie zrobiła nic. Została w łóżku, licząc na to, że służący sam zdecyduje o jej kolejnym kroku.
— Nie wiesz, co zrobić, prawda? — zaśmiał się demon, głaszcząc ją czule po policzku. — Jeśli chcesz się ubrać, pójść do łazienki, wrócić do siebie a nawet mnie zwyzywać, nie krępuj się.
— N-nie, ja… Chcę do łazienki — wydukała nieskładnie, zalewając się rumieńcem. — Tylko nie wiem, czy się ubrać, czy iść nago, poza tym w łóżku mi dobrze, ciepło. Zresztą ty też jesteś nagi i wcale nie chcę na to patrzeć!
— Nie? W nocy wydawało mi się, że jest inaczej, ale skoro nie masz na to ochoty, upewnię się, że więcej mnie takiego nie zobaczysz — droczył się dalej.
— Sebastian! — warknęła Lizz i ukryła zarumienioną twarz między pościelą i klatką piersiowa mężczyzny. — Jesteś najgorszym demonem na świecie! Nie godzi się wykorzystywać w taki sposób niepewności swojej pani. Przestań.
— Pani? Rozumiem… — mruknął i odsunął się od niej.
Wstał z łóżka i sięgnął po wiszącą na krześle marynarkę, po czym owinął się nią w biodrach i podszedł do szafy. Wyciągnął z niej ubrania, zniknął za drzwiami łazienki i wrócił po chwili ubrany w spodnie od garnituru i rozpiętą na piersi, białą koszulę.
— Sebastian Michaelis, jak zwykle do panienki usług — oświadczył, kłaniając się przed Elizabeth.
— Przestań… Wiesz, że nie o to mi chodziło. Ja… Wracaj do łóżka, chcę tu jeszcze chwilę zostać!
Kamerdyner roześmiał się na dobre, ale zrobił, o co poprosiła. Nie chciał być okrutny, zamierzał jedynie pokazać dziewczynie, że wszystko jest tak, jak dotąd. Że nic się nie zmieniło na gorsze, że wreszcie są bezpieczni… Widział, że tego potrzebowała.
Kiedy tylko usiadł, hrabianka natychmiast przysunęła się do demona i położyła głowę na jego kolanach. Podobała jej się ta bliskość, możliwość zwyczajnego wtulenia się w niego, bez tłumaczeń, wymówek, niezręczności. Czuła, że kiedy opuszczą sypialnie, wszystko wróci do normy i znów będą utrzymywali wobec siebie dystans. Z jednej strony nie było w tym nic złego – było praktyczne i wygodne, ale z drugiej naprawdę chciała móc w każdej chwili otwarcie okazać mu czułość. Nie musiała od razu całować się i przytulać publicznie. Wystarczyło subtelne muśnięcie dłoni, sugestywne spojrzenie… Coś co zrozumieją tylko oni i dostrzeże jedynie spostrzegawczy obserwator.
— Kiedy stąd wyjdziemy… Będziemy zachowywać się tak, jak zwykle? — zapytała cicho, przykrywając się kołdrą.
— Myślę, że tak, co miałoby się zmienić? — zapytał, nie zrozumiawszy prawdziwego przesłania pytania dziewczyny.
— Racja, nic się nie zmieniło — westchnęła i obróciła się do niego tyłem.
Nie miała w sobie tyle odwagi, by powiedzieć mu, czego chciała. Właściwie nie była nawet do końca pewna, jak wyobrażała sobie ich dalsze życie. Myślami zawsze odbiegała najdalej do tej chwili, wspólnego poranka, z którego wizualizacją miała już wystarczający problem.
— Panienko?
— Już nie: Elizabeth?
— Jeśli chcesz, wciąż mogę mówić po imieniu, myślałem tylko, że tak będzie lepiej…
Zakłopotany Michaelis również nie do końca wiedział, jak się zachować. Hrabianka wydawała mu się dziwnie rozchwiana emocjonalnie. Nie był pewien, co było przyczyną, ale za nic nie potrafił jednoznacznie odczytać jej postępowania i intencji, jakie za nim stały. Wiedział tylko, że jego sposób bycia wyraźnie rujnuje nastrój.
— Elizabeth — zaczął pewniej, obracając dziewczynę do siebie i zmuszając ją, by na niego spojrzała. — Powiedz mi, czego oczekujesz. Żadnych niedomówień. To, my, nasz związek, zbyt wiele dla mnie znaczy. Nie zamierzam go zepsuć z powodu błędów komunikacyjnych.
— Kiedy ja nie jestem pewna, czego chcę. Nie wyobrażałam sobie, co będzie po tym, kiedy ci to powiem, wiesz? Zawsze jesteś taki zdystansowany i tylko chwilami byłeś tak blisko mnie. Chciałabym, żebyś częściej zachowywał się tak, jak teraz. Był moim Sebastianem, a nie idealnym kamerdynerem, ale nie wiem, jak to pogodzić w praktyce, więc może będzie lepiej, jeśli damy sobie spokój — wyjaśniła zrezygnowana.
Wyśliznęła się z objęć demona, usiadła na łóżku i zaczęła nerwowo bawić się kosmykiem włosów. Sytuacja zdecydowanie ją przerastała. Żałowała, że żadnemu ze służących nie przyjdzie do głowy ich teraz nakryć, żeby sytuacja rozwiązała się jakoś sama. Nie, jak na złość wszystko musiało układać się dobrze. Zresztą nie miała się co łudzić, że komuś przyjdzie do głowy ryzykować i wchodzić do sypialni Michaelisa.
Demon uśmiechnął się rozczulony i obserwował jak jego znerwicowana pani stara się wziąć w garść. Dla niego sytuacja była o tyle znajoma, że nie pierwszy raz przeżywał poranek po upojnej nocy. Spotykał się już w życiu z różnymi dziwnymi reakcjami. Ta Elizabeth była komiczna i niesamowicie mu się podobała, ale w żaden sposób nie była na tyle nadzwyczajna, by zagubił się tak, jak i nastolatka.





16 komentarzy:

  1. Spodziewałam się tego, że będzie taka duża liczba wyświetleń poprzedniego rozdziału, ciekawa jestem czy inne mają mniej wyświetleń od tego jeśli to prawda to nieładnie xd Wychodzi na to, że ludzie naprawdę się tym jarają, ktoś na fp wspomniał, że "szkoda, że to nie yaoi" XD Wiem, że opisywanie takich scen jest dla Ciebie trudne, więc chciałabym pogratulować za to, że napisałaś tak cudownie tamten rozdział, wspaniale opisałaś w nim emocje, które odczuwali bohaterowie. A dzisiejszy rozdział to cudo po prostu :* Lizz i Sebastian budzą się razem w łóżku to coś pięknego <3
    Tylko jak oni wrócą do tych codziennych, rutynowych czynności ? Znowu ta sztywna zasada sługa-pani, a Sebastian będzie musiał znów nosić maskę idealnego kamerdynera i wymuszać na twarzy ten sztuczny uśmiech bez emocji. A Elizabeth odkryła to jaki jest naprawdę, bez tej pozornej "doskonałości" jaką ukazuje na codzień. A co byłoby jakby ktoś ze służących wszedłby do pokoju ? No miałabym wtedy z tego bekę XD Zapomniałabym ci jeszcze napisać...art boski *-* Jak Lizz ślicznie wyszła w tej sukience
    Do następnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, ta niezręczność pomiędzy nimi będzie opisywana, więc wszystkiego się dowiesz. W końcu sama się nie mogłam doczekać tej chwili, gdy do tego dojdzie. Jezu, to chyba z rok minął, odkąd ustaliłam, że właśnie tak będzie xD. Ale wreszcie napisałam i opublikowałam, no i jest ♡.
      Dzięki za to docenienie sceny stosunku ♡. Ja naprawdę niezręcznie siè z tym czuję. Jeszcze ćwicząc, to jak Ciè mogę, ale kiedy wiem, że przeczyta to WIELE OSÓB (no bo dla mnie te 250 około to wiele! XD) to od razu ciężej napisać. Bo "co oni o mnie pomyślą" i takie tam. Dziwię się, że nikt nie puakau, że Lizz mu obciągnęła, bo w sumie się na to przygotowywałam.
      Dziękuję za komcia i do zobaczenia w środę :*.

      Usuń
  2. Wybacz, że tak późno, ale dziś jakoś nie mam pomysłu. Cały rozdział jest taki uroczy :D Żadne z nich nie wie jak przejść nad tym co się wydarzyło do porządku dziennego ;) Lizzy chce, żeby był przy niej a jednocześnie chce by wszystko utrzymać w tajemnicy.. zresztą ja jej się nie dziwę. To gadanie przez sen było takie urocze... Śpiący Sebastian jest rzadkim widokiem, szkoda, że Lizz nie zrobiła fotki. Ale fajnie, że Sebuś jednak coraz bardziej oddaje się emocjom i choć raz na czas zrzuca tą swoją maskę " pana idealnego " Służba dzisiaj była aż nazbyt grzeczna i taka trochu nieogarnięta. Ich przełożonego gdzieś wcięło, panienki też ni widu ni słuchu ale po co ich szukać, najlepiej olać sprawę. I dlaczego żadnemu że służących nie " przyjdzie do głowy ryzykować i wchodzić do sypialni Michaelisa." Co on gryzie czy jak ? A zresztą Jenny już tam była nie raz i jakoś żyje więc jak dla mnie to się trochę nie klei, ale nic.. Ciekawe jak to się dalej potoczy. No i czy Tomoko wypyta Elizabeth o wszystko ? Ale Lizzy też taka trochę... tu chce żeby był " jej Sebastianem " a sama mówi o sobie pani. No niech się w końcu zdecyduje :D Dobra, kończę i widzimy się w następnym rozdziale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona tak o sobie mówi właśnie dlatego, że się nie odnajduje w sytuacji. Nie wie, jak mówić, co robić i w ogóle najchętniej to by wyszła ze swojego życia i wróciła, gdy samo się ułoży xD.
      Służba nie przyszła, bo jednak boją się Seby, a raczej tego, co im zrobi. On nie gryzie, połyka w całości, więc... xD. Poza tym od jakiegoś czasu zaczęli zwracać uwagę na kartkę z obowiązkami, którą zostawiał im Sebastian, dlatego wiedzieli, co mają robić. A Lizz niejednokrotnie nagle znikała, bo jakaś sprawa ito. Dlatego jest w tekście, że to jeden z takich spokojnych dni — czyli takie sytuacje nie są im obce, dlatego nie panikują i robią, co do nich należy :P. Mam nadzieję, że wszystko stało się jasne^^.
      Do zobaczenia ♡.

      Usuń
  3. Taaaaaaag, o wiele bardziej mi się podobał ten odcinek ♡ Oni są oboje rozczulająco cudowni i w ogóle. Zresztą, już tyle się zmieniło, że mogliby przestać bawić się w to panienko i nazywać się po imieniu. Bo to taki pierwszy, bardzo poważny stopień. No, i ta beka xD " Czemu nikt nie wejdzie do sypialni, gdy siedzimy nadzy xDDDD " Cóż, służba rodu Roseblack ma wyczucie czasu, to ich specjalność ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tag, oni i wyczucie czasu to najgorsze połączenie ever xD. Ale wiesz, nie mogą zacząć mówić do siebie normalnie na co dzień. No bo jak to będzie wyglądało dla osób trzecich? PROBLRMIX MAJĄ NO.
      Ale smutłam, bo nawet słowa o Rzeczywistości TT_TT. I to tak zupełnie nikt, nawet Ty. A przecież to ważne jest, no. POPEŁNIŁAM HEREZJĘ A WY NIC!!! XDDDD

      Usuń
    2. Bo ja to zaakceptowałam i przyjęłam do wiadomości. Miałaś rację, byłam dość blisko, zresztą... Mało to herezji? XD

      Usuń
  4. Oooo jak słodko! Nie mam pomyału na jakiś kompletny komentarz... Oni są tacy kochani...aż mi żal , żs Sebcio będzie musiał umrzeć... No chyba , że Anasi dopatrzyl się czegoś w tej baśni którą przyniosła mu królowa. No i czytam Róże od początku aby na nowo zżyć się ze wszystkimi bohaterami. A no rozdział był poękny. No i nie mam zastrzerzeń.... Czasami zastanawiam się czy Ty nie masz czegoś z demona bo to opko takie perfekcyjne jest ( literówki się nie liczą) i mam taki dyskomfort bo nie mam się do czego uczepić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahahahaha, może mam, kto wie? To zostanie moją słodką tajemnicą. A literówki... To chyba jest po prostu w pisanie w to, kim jestem. Robię je wszędzie i nawet jak poprawiam, to jednak nie udaje się do końca. Muszę chyba się z tym pogodzić albo nie wiem co xD.
      Dziękuję, to miłe <3.
      Że też Ci się chce od początku, to jest takie cholernie długie xDDDD. Szacun za wytrwałość i do zobaczenia w kolejnym rozdziale :*.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział idealnie pokazuję, że kobiecie nigdy nie dogodzisz. Gdy dzieje się coś złego ona chce by wszystko było dobrze, normalnie, po staremu. I gdy los w końcu postanawia zrobić coś miłego i dał jej te spokojne chwile, ona nagle chcę by ktoś wszedł i to zepsuł. I weź tu bądź miły xD

    Nie dziwię się Lizzy, że nie wie co ma dalej robić. Gdybym ja miała wrócić do tych starych ,,masek" Sebastiana po tym jak widziałam jego prawdziwą twarz nie wytrzymała bym z ty za długo. Jestem bardzo ciekawa co w końcu postanowią. Czekam więc na następny rozdział.
    PS.: Możliwe, że ten komentarz będzie jakiś dziwny ale nic na to nie poradzę. Jest już dla mnie trochę późno i mózg zbytnio już mi nie pracuje.
    Wiec mogę powiedzieć teraz tylko: Dobranoc i do następnego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest dziwny xD. Przynajmniej wszystko zrozumiałam, więc chyba jest okay. Chociaż też dziś jestem jakaś śpiąca, może dlategi nie mam problemów xD.
      No to, co się między nimi wydarzyło, strasznie gmatwa dotychczasową sytuację. Ciekawe, jak z tego wybrną. Sama jeszcze do końca nie wiem, bo aż tyle nie napisałam xD.
      Okay, koniec odpowiedzi, bo czuję, że gadam bzdury xD.
      Dobranoc i do zobaczenia :*.

      Usuń
  7. Nigdy nie tego nie mówiłam, ale naprawdę kocham te ilustracje na końcu <3 są świetne i ja je po prostu ubustwiam. Ale nigdy o tym nie wspomniałam a powinnam xd dziwne,że jeszcze sie nie popsuło o_O myślałam, że wbije Enepsi, Timmy, że coś się stanie a tu nic. I bardzo dobrze. Ciekawe jak to teraz pomiędzy nimi będzie. Napewno troszkę niezrecznie, ale jakos to będzie. Bardzo fajny rozdział. Ta historia była bardzo pomysłowa. Nie wiem co napisać, wiec tylko skomentuj że jak zawsze wyszło ci świetnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz? Kiedy już zdążyłam Was przyzwyczaić do tego, że tu zawsze wszystki jest źle, to nagke dzieje się dobrze. Ale ze mnie okroona autorka xDDDD.
      Dziękuję i do zobaczenia w kolejnym <3.

      Usuń
  8. Czytając ten rozdział, cały czas się uśmiechałam :D Urooooczeee <3
    "— Dzień dobry — powiedział zaspanym głosem.
    — Nawet bardzo — odparła rozbawiona."
    No awww *.*

    OdpowiedzUsuń

.