środa, 16 listopada 2016

Tom IV, LXXIII

Rozdział był betowany na zajęciach, ciekawe jak mi poszło.
Na dodatek jaram się, bo jest wtorek (bo piszę to właśnie we wtorek xD) i bardzo możliwe, że będę dziś miała nowy telefon, na który sobie zarobiłam (sukcesy tag bardzo). Dlatego w ogóle myślami jestem gdzie indziej, a jeszcze ocyywiście chora jestem. Na dodatek wykładowca mówi o "spaghetti informacyjnym i pulplecie firmowym". Nie wiem, co on ma na myśli, ale chyba nie chcę, przeraża mnie to xDDDD.
To tyle z mojego nudnego, studenckiego życia. 

Miłego rozdziału kochani! :*

============================

— Posłuchaj — powiedział, przysuwając się do nastolatki; chwycił ją w ramiona, pocałował lekko i ponownie zmusił, by na niego patrzyła. — Umówmy się, że nie będziemy robić nic na siłę. Niech wszystko rozwiąże się samo, naturalnie. Tak chyba będzie najlepiej.
— Jeśli obiecasz, że nie odbierzesz źle, jeśli będę się zachowywała jak idiotka. Bo będę, bo nie wiem, co mam robić, bo mi zależy. Nikt mi nigdy nie mówił, jak z czymś takim żyć!
— Oczywiście. Przeżyjmy ten dzień, emocje opadną, wszystko się jakoś ułoży, a wieczorem, jeśli zechcesz, porozmawiamy o tym i wyciągniemy wnioski. Czy może tak być? — zaproponował, cierpliwie tłumacząc dziewczynie swój plan.
Dla nich obojga tak było lepiej. Demon zdawał sobie sprawę, że odnalezienie się wśród wszystkich konwenansów, niepewności, granic i barier codziennego życia może być nieco skomplikowane. Miał również świadomość, że nie dadzą rady wymyślić reakcji na każdą sytuację. Za to byli w o tyle komfortowej sytuacji, że w posiadłości nie było nikogo, kto nie wiedziałby o łączącym ich uczuciu, dlatego potknięcia początków tej relacji nie powinny wzbudzać zbytniego podekscytowania, przynajmniej teoretycznie. Na bezpiecznym gruncie łatwiej było wypracować metodę.
Była jeszcze jedna rzecz. Coś, o czym Michaelis powinien powiedzieć hrabiance już dzień wcześniej, ale nie zdecydował się na to, nie chcąc psuć magii chwili. Ten list, który ukrywał przed nią, wiedząc, jakie będą tego konsekwencje. Z każdą godziną zwłoki narażał się na złość ukochanej, ale pragnął zataić informacje jeszcze przez jeden dzień, by nadchodzące godziny mogli poświęcić na odnalezienie przynajmniej początku nici, która pomoże pokonać labirynt niepewności, wyprowadzając ich na bezpieczną, otwartą przestrzeń zrozumienia, unikając wszelkich pułapek.
Demon pomógł hrabiance ubrać się w jego koszulę, by okryta mogła samodzielnie iść do łazienki. Spędziła w niej ponad kwadrans, nie mogąc oderwać wzroku od swojego odbicia w lustrze. Porównywała wspomnienie siebie sprzed kilku miesięcy z tym, co widziała teraz. Tak diametralna różnica za sprawą jednej istoty wydawała się niemożliwa, a jednak ma własne oczy widziała, jak wiele mógł zmienić w jej życiu ukochany. Wciąż czuła się dziwnie, myśląc o nim w ten sposób. Zawsze, nawet w myślach, nazywała go Sebastianem, demonem, służącym, Michaelisem, nie potrafiła nawet sama przed sobą nazwać go inaczej. To wydawało się zbyt piękne, jakby miało naruszyć tę delikatną bańkę szczęścia, w której udało im się zamknąć. Nie chciała tracić tego niezwykłego stanu, ale musiała sprawdzić, jak brzmiałoby to słowo wypowiedziane na głos.
— Mój ukochany — szepnęła zażenowana.
— Słucham, skarbie? — Usłyszała za plecami.
Wzdrygnęła się przerażona i niemal wpadła do wanny, ale Michaelis chwycił ją na czas i delikatnie musnął jej wargi, nim zdążyła wyrzucać z siebie potok wściekłych słów, na które zareagował jedynie śmiechem.
— Nie denerwuj się tak, z twoich ust to brzmi naprawdę niewiarygodnie uroczo. Nie miałbym nic przeciwko, gdybyś mówiła tak częściej — skomentował w końcu, sadzając dziewczynę na łóżku.
Poprosił, by chwilę poczekała, a potem otworzył okno i wyszedł przez nie, po chwili wracając z zestawem ubrań dla nastolatki. Tym razem postawił na ciemny błękit przełamywany czarnymi dodatkami. Chciał, żeby strój dziewczyny, podobnie jak wyraz jej twarzy, promieniał pozytywnym nastawieniem. Pragnął pochwalić się tym, że wreszcie udało mu się ją uszczęśliwić.
Lizz nie krępowała się, kiedy znów widział ją nago. Przyzwyczaiła się do tego, chociaż chwilami było jej głupio. Teraz jednak nie musiało. Proces ubierania nie różnił się niczym od żadnego z poprzednich, demon robił to już tyle razy, że nie musiał się nawet zastanawiać, po prostu odtwarzał mechanicznie kolejne czynności. Nie ukrywał, że możliwość podziwiania szczupłego ciała jego pani, wiedząc, że odwzajemniała jego uczucia, było przyjemne, ale towarzyszące mu wrażenia nie przeszkadzały w profesjonalnym wykonaniu obowiązku.
— Wiem, że… Ale przyglądasz mi się. O co chodzi? — zapytała niepewnie dziewczyna.
Chociaż nie czuła wstydu przed samymi czynnościami, to mówienie o nich wprawiało ją w lekki dyskomfort. Uznała więc, że musi postawić na domyślność demona. Nie zawiodła się. Michaelis uśmiechnął się pod nosem, a potem wstał i podał dziewczynie kule.
— Proszę wybaczyć, po prostu cieszy mnie to, że znów wygląda panienka nieco zdrowiej. Kiedy wróciłem… Wyglądałaś naprawdę źle, martwiłem się, że wyrządziłaś sobie straszne szkody, ale na szczęście wszystko wróciło do normy. Zwyczajnie jestem zadowolony — wyjaśnił, pomagając hrabiance się podnieść.
Zgodnie uznali, że opuszczą sypialnię Sebastiana razem. Nie musieli się przed nikim tłumaczyć, to byłoby nawet nienaturalne. Lepiej było zachowywać się tak, jakby obecność hrabianki w tym miejscu wcale nie była niczym obiegającym od normy. Niestety, kiedy Elizabeth spotkała się przy śniadaniu z Tomoko, nie udało jej się ukryć przed przyjaciółką nietypowego zachowania. Starała się ze wszystkich sił, ale co chwilę oglądała się na kamerdynera, czerwieniąc się i błądząc gdzieś myślami. Nawet Timmy zauważył, że jego siostra postępuje inaczej niż zazwyczaj.
— Lizzy, nic ci nie jest? Jesteś czerwona na buzi. Ciocia mówiła, że to oznaka choroby. Masz gorączkę? — dopytywał, zmartwiony przyglądając się kuzynce.
— No właśnie, panienko. Gorączka to oznaka choroby, pozwoli panienka, że sprawdzę jej temperaturę — wtrącił się kamerdyner.
Z chęcią wykorzystał pretekst, by trochę zabawić się kosztem nastolatki po raz kolejny. Kochał ją, ale to nie znaczyło, że z miłości zupełnie porzuci swój charakter, sposób bycia i temperament. Poza tym chciał, by Lizz zdołała odnaleźć się na nowo w sytuacjach dnia codziennego, a do takich niewątpliwi należały spontaniczne złośliwości, którymi się wzajemnie obdarowywali. Gdyby ich zabrakło, wszyscy dostrzegliby zmianę, a jeśli dziewczyna nie nauczyłaby się zachowywać tak, jak dotąd, ich relacja mogłaby wyjść na jaw. Nie miałoby to żadnych konsekwencji w gronie domowników, jednak pośród londyńskiej szlachty wywołałoby z pewnością niemały skandal.
Sebastian podszedł do nastolatki, ściągnął rękawiczkę z dłoni wolnej od pieczęci kontraktu i przyłożył ją do czoła dziewczyny. Odczekał chwilę, mruknął pod nosem, a potem uznał, że nie jest w stanie stwierdzić, czy temperatura jej ciała jest podwyższona, dlatego pochylił się i dotknął wargami jej skroni.
— Wszystko w normie. Ma panienka lekko podwyższoną temperaturę, ale to zapewne ze zdenerwowania. Proszę się tak nie wstydzić. Jestem tu, by o panienkę dbać, to zupełnie naturalne — naigrywał się ze skrępowanej szlachcianki, a z jego ust nawet na chwilę nie znikał złośliwy uśmiech.
— A żeby cię piekło pochłonęło… — warknęła zażenowania dziewczyna.
Spojrzała na wpatrującą się w nią z ciepłym uśmiechem księżniczkę i szybko uciekła wzrokiem, klnąc na siebie w myśli, że tylko dała przyjaciółce powód do podejrzeń. I miała rację. Japonka otworzyła lekko usta, ale zrezygnowała, wydając z siebie jedynie pełen satysfakcji pomruk.
— Lizzy, mam dziś nieco mniej pracy, chciałabym spędzić z tobą trochę czasu po obiedzie — powiedziała, zerkając porozumiewawczo na przyjaciółkę.
— O-oczywiście…
— A przed obiadem ulepisz ze mną bałwana, dobrze? A potem zorganizujemy wojnę na śnieżki! Obiecałaś! — wtrącił, dotąd spokojnie obserwujący sytuację, Timmy.
— Z chęcią! Pokażę ci, jak to się robi w tej posiadłości. W tym roku może przyjedziesz do nas jeszcze przed Wigilią i pomożesz mi przygotować całą świąteczną armię? Co ty na to? — zaproponowała Lizz, odrywając na chwilę myśli od wstydu i krępacji.
— Tak! Koniecznie! Ciocia powiedziała, że mogę zostać u ciebie na całe święta! Jak tylko wrócę do domu i pouczę się francuskiego i matematyki i historii… Bo profesor Smith jest strasznie wymagający, a ja chcę, żeby był ze mnie dumny, bo wtedy ciocia jest szczęśliwa i pozwala mi na dużo rzeczy i wtedy mogę cię częściej odwiedzać i… — opowiadał chłopiec, pomiędzy każdym łącznikiem zdania wkładając do ust kolejną porcję posiłku.
— Paniczu… Proszę nie mówić z pełnymi ustami, to nie wypada — upomniała go stojąca z boku Kate.
— Przepraszam, Kate!
— Panienko, mogę prosić do kuchni? — Sebastian podszedł do służącej i szepnął do niej dyskretnie.
Brunetka zadrżała lekko, onieśmielona urokiem przystojnego mężczyzny, pokiwała głową i wraz z nim udała się do kuchni. Właściwie Sebastian zrobił to, by upewnić się, że dziewczyna nie nosi przy sobie żadnego innego przedmiotu, na który Michał nałożył jakiś irytujący urok, ale nie zamierzał sobie odmawiać kokieteryjnego uśmiechu i nienagannych manier, by znów nieco poirytować Elizabeth. Powtarzał sobie, że robi to, by pomóc jej wdrożyć się w normalność, ale prawda była taka, że przyjemność, jaką czerpał z grania hrabiance na nerwach, była nie mniej istotna.
— Czy oprócz sztyletu dostała panienka od pana Arthura coś więcej? Jakiś medalion, biżuterię, broń, ubranie? — dopytywał kamerdyner, przygotowując wodę na herbatę.
Wskazał dziewczynie szafkę, w której stała puszka z ulubionym naparem jego pani, i wyciągnął porcelanowy serwis do kawy zdobiony drobnymi kwiatkami niezapominajek wzbogaconymi o złote wykończenia na krawędziach i uchu filiżanek. Służąca patrzyła z zachwytem na naczynie, ostrożnie odmierzając wskazaną przez kamerdynera porcję suszonych liści.
— Nie, dostałam tylko ten sztylet. Hrabina podarowała mi ubrania, a panicz Thimoty jedną z rodowych bransolet. Nie powinnam jej przyjmować, ale panicz nalegał, więc nie miałam wyjścia.
— Rozumiem — odparł obojętnie Michaelis, wyraźnie niezainteresowany opowieścią młodej służącej.
Dowiedział się tego, czego miał się dowiedzieć, nie czuł się zobowiązany podtrzymywać dalszej konwersacji. Nie rozumiał, jak mógł dać się omamić urokowi anioła. Wprawdzie Kate była młoda, ładna i pełna życia, ale żeby on, król demonów, dał się nabrać na taką sztuczkę? Był zażenowany swoim zachowaniem. Nie dziwił się ostrej reakcji Elizabeth, sam zapewne czułby się równie źle, widząc, jak zaleca się niemal w zwierzęcy sposób do jakiegoś człowieka, zupełnie go ignorując. Zależało mu na hrabiance do tego stopnia, że prawdopodobnie stłamsiłby w sobie ból, stawiając dobro Lizz ponad swoje, lecz na pewno nie byłoby mu łatwo obserwować, jak miłość jego życia odnajduje szczęście w ramionach innego. Pragnął mieć ją tylko dla siebie. Być przy niej, chronić i dbać o nią każdego dnia i każdej nocy, wiedząc, że w sercu szlachcianki było dla niego szczególne miejsce.
— Panie Sebastianie? — mruknęła Kate, delikatnie dotykając dłonią ramienia kamerdynera.
Michaelis spojrzał na nią nieprzytomnie. Zamyślił się, nie pierwszy raz. Odchrząknął i, jakby nigdy nic, zdjął czajnik i odczekawszy chwilę, by woda osiągnęła idealną temperaturę, zalał nią liście.
— Nie stój tak, przenieś filiżanki na wózek — pogonił przyglądającą mu się służącą.
Irytowało go niezwykle przenikliwe spojrzenie dziewczyny. Nie wiedział czemu, ale mimo tego, że nie działała już na niego żadna anielska magia, nie czuł się swobodnie w obecności Kate. Była jednym z tych ludzi, podobnie jak jego pani, którzy potrafili dostrzec, że pod jego idealną maską kryje się coś więcej. Wprawdzie brunetka jeszcze go nie przejrzała, ale była na dobrej drodze. Czuł to, widział, ilekroć na nią patrzył.
~*~
Po śniadaniu Michaelis zabrał Elizabeth na trening. Dziewczyna cieszyła się ostatnimi chwilami spokoju, wiedząc, że Tomoko wyciągnie z niej całą prawdę i wtedy poczuje się jeszcze gorzej i już zupełnie nie będzie umiała sobie poradzić. Miała ochotę wrócić do sypialni demona, zakopać się wraz z nim w pościeli i nie wychodzić z łóżka, póki jej problemy nie rozwiążą się same. Rzadko uciekała od przeciwności losu, ale te, które dotyczyły emocji, wybitnie dawały jej się we znaki i wcale nie chciała stawiać im czoła. Czasem żałowała, że nie potrafiła kryć się z uczuciami tak doskonale jak Sebastian. Nie z takimi. Gdyby chodziło o zwykłą złość, radość, smutek – nie miałaby problemu. Ale to była miłość, ta długo więziona w sercu, która wreszcie zaznała wolności. Jej siła była dla hrabianki zwyczajnie niemożliwa do okiełznania.
— Sebastian? — mruknęła Lizz, gdy na samym początku ćwiczeń demon pomagał jej wykonywać pełne ruchy nogami.
— Słucham, Elizabeth? — odparł z taką lekkością, że aż z zazdrości wbiła paznokcie w materac.
Sama też pragnęła być tak swobodna, jak on. Nie mogła pojąć, dlaczego stanowiło to dla niej taki problem.
— Jak ty to robisz? Jesteś taki spokojny i naturalny, a ja od rana czuję się tak, jakby mnie obserwowano ze wszystkich stron. Na dodatek Tomoko, przecież nie dam rady zachować tajemnicy!
— Dlaczego nazywasz to tajemnicą? Przecież jesteś w gronie przyjaciół, prawda? Byłem przekonany, że oni i tak o tym wiedzą. Za bardzo się tym przejmujesz — uspokajał ją łagodnym tonem.
— Nie. To ty przejmujesz się za mało — stwierdziła stanowczo. — Może nie zależy ci tak bardzo, jak mi i dlatego nie robi to na tobie wrażenia.
— Elizabeth… — westchnął demon.
Rozumiał jej wątpliwości i irracjonalny wstyd, ale brak wiary w jego uczucia i umniejszanie im zwyczajnie go raniło. Delikatnie postawił nogę nastolatki na podłodze, przysunął się do niej i musnął palcami jej policzek, przesuwając je po konturze szczęki, szyi i ponownie wracając na twarz, lekko pieszcząc jej wargi.
— Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Nie wątp we mnie, to boli — mruknął nęcąco do ucha nastolatki, a kiedy poczuł, że zadrżała, uśmiechnął się i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. — Gdyby mi na tobie nie zależało, zostałbym w piekle — dodał już zwyczajnie, tym typowym dla siebie, lekkim tonem, z jakim wypowiadał się na temat tych wszystkich spraw, które zwykłym śmiertelnikom potrafiły spędzać sen z powiek przez tygodnie.
— Masz rację, przepraszam — powiedziała ciężko, spuszczając wzrok. — Zwyczajnie sądziłam, że to będzie jakieś łatwiejsze i bardziej naturalne, ale najwidoczniej się myliłam. Nie pierwszy raz.
Sebastian zaśmiał się ciepło i pomógł dziewczynie wstać. Nie ciągnęli dalej tematu, nie było ku temu powodu. Elizabeth musiała po prostu znaleźć swój sposób na powrót do normalności, nie można było tego obejść, jedynym, co mogło jej pomóc, był czas. Dlatego też skupili się na ćwiczeniach, bo to w ostatnim czasie wychodziło dziewczynie coraz lepiej. Po tym, jak w niewyjaśniony sposób poczyniła ogromne postępy, demon szacował, że przed końcem stycznia powinna być w stanie poruszać się bez kul. Jednak nie powiedział jej o tym. Wiedział, że jeśli to zrobi, jedynie wzmoże jej niecierpliwość, a wtedy znów będzie próbowała przekraczać wszelkie granice własnej wytrzymałości, co tylko by jej zaszkodziło.
Po ćwiczeniach hrabianka wraz z Timmim poszła do ogrodu, gdzie pod bacznym okiem Michaelisa lepili bałwana. Dziewczyna tłumaczyła chłopcu, jak poprawnie uformować kule, jaka różnica wielkości jest najodpowiedniejsza, jakie powinny być dokładne proporcje każdego elementu, by śnieżna postać prezentowała się możliwie najlepiej, a wszystko to w międzyczasie uzupełniała o pokazową budowlę z białego puchu wykonaną w dużo mniejszej skali. Elizabeth nie była jeszcze w stanie samodzielnie pchać ciężkich śnieżnych brył – dlatego właśnie był z nimi Sebastian, by wesprzeć dwójkę szlachciców pomocną dłonią. Początkowo pracowali sami, ale kiedy kule osiągały pokaźne rozmiary, pomoc kamerdynera była niezbędna.

Po godzinie pracy trzy postawione na sobie bryły ozdabiały zasnute bielą rośliny otaczające niewielki plac w głębi ogrodu. Wokół niego rosły głównie drzewa iglaste, które nadawały cudownego, świątecznego klimatu, szczególnie gdy powiew wiatru strącał część śniegu z gałęzi, odkrywając przed błękitnymi oczyma soczystą, ciemną zieleń swych liści.






10 komentarzy:

  1. Czyżby pierwszy komentarz ? Chyba tak xd no to muszę przyznać, że Lizzy mnie nie zawiodła. Dokładnie takiej reakcji się spodzewałam. Niedługo pewnie pogada z Tomoko i to będzie dojść interesująca rozmowa ^^ Rozdział jak zwykle wyszedł świetnie. I co tu dalej mówić. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ♡. Cieszę się, że Cię nie zawiodła. Starała się być odpowiednio nieporadna xDDDD. Teraz trzeba czekać, aż się ogarnie. To może potrwać... xD

      Usuń
  2. Nie mam weny na jakiś bardziej kreatywny komentarz, ale ważne, że on jest. Musi im być teraz bardzo ciężko odnaleźć się w tej sytuacji, nie tylko Lizz, ale i Sebastian czuje się zagubiony. I jak tu zachowywać się naturalnie ? Szczególnie przy śniadaniu jak co chwila się zerka na Sebastiana. Dla niego to nie problem, bo jest on demonem,zawsze taki spokojny i opanowany ( podziwiam go za to i jednocześnie zazdroszcze xd) , ale dla Lizz to już wyznanie ukrywać swoje emocje . Prędzej czy później i tak ktoś się dowie taa czekam na rozmowę z Tomoko robi się ciekawie XD Zastanawiam się też czy mieszkańcy posiadłości zaakceptują fakt, że kamerdyner i Elizabeth darzą siebie uczuciem nawzajem, gdyż według społeczeństwa ktoś pokroju Lizz nie powinien spouflać się ze służącym, a co dopiero żywić do niego uczucia, ale Sebastian nie jest tylko kamerdynerem, nie zapominajmy jest także JEJ DEMONEM .
    Pozdrawiam i do soboty :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Służący nie mają z tym problenu. Oni już od bardzo dawna czuli, ze między nimi coś jest, a po tym, jak w trzecim tomie Sebastiana nie było, wszystkie ich wątpliwości rozwiały siè do reszty. Problemem będą za to ludzie w mieście. Dla nich taka sytuacja jest czymś nieodpowiednim. No ale zobaczymy, jak to będzie. Poradzą sobie JAKOŚ. Przynajmniej wreszcie są razem, no i mogą dać upust swoim uczuciom. Nie muszą się już hamować, jak dotąd, więc warto się potrudzić xD.
      Dzięki za komcia. Dziś jest z nimi strasznie słabo, a Twój i tak wyszedł całkiem ambitny jak na brak weny :P.
      Do zobaczenia w sobotę ♡.

      Usuń
  3. BOŻE TO BYŁO CUDOWNE :3 Mój foch na Sebcia właśnie się skończył :) Relacje w miarę normalne.. przynajmniej ze strony lokaja bo Lizz wyraźnie dziś nie jest sobą :D Rozmowa z Tomoko.. będzie gorąco :3 Sebastian też ma problemy, za dużo ludzi jest o krok od poznania tajemnicy. Najpierw Tomoko, potem o mały włos James, następnie prawdę poznał Tai a teraz dodatkowo o włos od poznania prawdy jest Kate, którą przysłał Michał / Artur. I czemu raz Timmy nazywa Lizzy kuzynką a chwilę później siostrą ? No i co takiego Sebastian zrobił jego ciotce ? Kiedyś taka posępna, zasadowa kobieta która na metr do Timmiego by nie dopuściła młodej Roseblack a teraz pozwala mu ją odwiedzać coraz częściej. Ten fragment jak ona mówi " mój ukochany " a on jej odpowiada zaś Lizz dostaje zawału był przeuroczy... demony :D ich zasięg słuchu jest niesamowity. To by było tyle...

    Wenki i widzimy się w następnym rozdziale. Ale by było zabawnie, jakby a) James powrócił i dowiedział się o związku Lizz z kamerdynerem b ) Epignos też by się dowiedziała o " zdradzie " męża. Ciekawe co by zrobiła :) Teraz jest serio koniec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha. Sebuś dawno, dawno temu (w drugim tomie jeszcze) bzyknął ciotkę i od tego czasu jej się nastrój poprawił. Widać liczy na coś więcej podczas świąt hahahahaha xD.
      Lizzy nie jest sobą, to fakt, ale kciukamy za to, żeby się ogarnęła. Za to Sebastian radzi sobie dobrze, w końcu to demon, jakżeby mogło być inaczej?
      Cóż, dziękuję za komcia i cieszę się, ze rozdział Cię rozbawił.
      Do zobaczenia w kolejnym! :*

      Usuń
  4. Jest już późn , jestem zmęczona i wstaję o piątej wiec nie będzie to jakiś ambitny komentarz. No wiec tak : zachowanie Lizzy można było się spodziewać w końcu to dla niej całkiem nowa sytuacja. Sebastian jak zawsze opanowany - jak na demona przystało. Ledwo się powstrzymywałam od śmiechu (Wiesz. Noc. Rodzice w pokój obok. Ja niby śpie) jak sprawdzał czy ma gorączkę. Miłość miłością ale nie był by sobą gdyby jej nie po dokuczał. Już niemogę się doczekać rozmowy z Tomok. To będzie bardzo interesujące.
    Dobranoc i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, ze jednak coś nastukałaś ♡.
      Tak, Sebuś się trzyma, no i doskonale bawi. A jak w pewnym momencie zrobi mu się ciężej, to już w ogóle będzie zabawnie xD.
      Też już padam na ryj xD.
      Do zobaczenia w następnym. Mam nadzieję, że Cię nie zawiedzie :*.

      Usuń
  5. Nadrabiam zaległości.
    Szepnę ci słówko o teście Lovetta, niech w to się Sebastian pobawi, będzie fachowo xD ciekawe, czy Lizz osiągnie w tej skali dwa punkty. Mam nadzieję, że tak.
    No i co jeszcze... Tomoko wściubia nos w nie swoje sprawy, Sebuś ma anielską cierpliwość i tylko Kate na razie interesuje mnie najbardziej, bo jest niezwykle naturalna w tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo Tomoko muuusiii wiedzieć, co się dzieje. W końcu to podboje sercowe jej ukochanek przyjaciółki. Nie wyobrażam sobie, żeby miała odpuścić xD. To by było do niej niepodobne.
      No a Kicia jest Kicią i tyle w temacie xDDDD.

      Usuń

.