środa, 3 grudnia 2014

XVIII

– Nie prosiłam cię o pomoc – powiedziała zirytowana. Znów okazała słabość, czuła do siebie obrzydzenie. Dlaczego była tak słaba? Nie potrafiła sobie tego wyjaśnić.
– Panienko, nalegam, żebyś zjadła coś więcej – naciskał, przynosząc z powrotem talerz z bułkami.
Podniosła głowę i spojrzała na twarz służącego. W czerwonych oczach widziała zmartwienie i troskę. Nie wiedziała już, czy bardziej złości ją jej własna słabość, czy jego nieprawdziwe emocje, które tak doskonale odgrywał.
– Przestań udawać, że cię to obchodzi. Nie mogę na to patrzeć – warknęła.
Kaszel, który męczył ją poprzedniego wieczora znowu się pojawił, na szczęście dużo łagodniejszy.
– Nie udaję – odpowiedział krótko.
Może była to wina zmęczenia i choroby, a może po prostu traciła zmysły, ale była przekonana, że mówił szczerze. Jako kamerdyner, miał obowiązek dbać o nią, okazywać zainteresowanie i martwić się o swoją panią, jednak jako demon, zobowiązany był do mówienia prawdy i chociaż wiedziała, że jej nie oszuka, to nigdy do końca nie potrafiła mu wierzyć, ilekroć potwierdzał prawdziwość swoich reakcji. Dopóki sama nie dostrzegła w nim cienia szczerości, były to jedynie słowa. Teraz jednak widziała prawdziwe zmartwienie. Już któryś raz w ciągu ostatnich dni. Chyba naprawdę traciła zmysły.
                Nie posłuchała go, nie miała zamiaru jeść nic więcej i nie zamierzała robić niczego wbrew sobie. Wiedziała, że jej lekkomyślność go denerwuje, ale to tylko sprawiało jej przyjemność, sprawiając, że złe samopoczucie było łatwiejsze do zniesienia. Nie ukrywając niezadowolenia, zabrał jedzenie i wyszedł zapowiadając, że za chwilę wróci z lekarzem. Zamknął za sobą drzwi i poszedł do kuchni. Irytujące. Myśli, których nie mógł się pozbyć. Rozkojarzenie, które utrudniało mu pracę.
~*~
– Wygląda na to, że wszystko z panienką w porządku. Jednak pański kamerdyner wspomniał, że kaszlała panienka krwią. – Lekarz dokładnie obejrzał dziewczynę. – Ponad to, powinna panienka zacząć się lepiej odżywiać.
– Czyli nic mi nie jest, tak?
– Tak. Jednak zalecałbym ostrożność. Jeśli atak kaszlu się powtórzy, proszę przyjechać do szpitala, zrobimy dokładne badania.
– Dobrze. – Kiwnęła głową, w myślach kpiąc z zalecenia. Mężczyzna spakował swoje rzeczy, i w towarzystwie lokaja, opuścił jej pokój. W drodze do wyjścia, zatrzymał go.
– Proszę o nią dbać. Ten kaszel, może być początkiem groźnej choroby. Jeżeli się powtórzy proszę niezwłocznie przyprowadzić pacjentkę do szpitala – powiedział poważnie. Demon skinął głową. – Mówię to panu, ponieważ dobrze ją znam. Nie będzie chciała przyjść, dlatego proszę ją przypilnować.
– Oczywiście. Bardzo dziękuję.
                Sebastian odprowadził doktora, a sam wrócił do pokoju dziewczyny, by jak co dzień, pomóc jej się ubrać. Kiedy wszedł do środka, dostrzegła jego poważną, wręcz zdenerwowaną twarz.
– Coś się stało?
Podszedł do niej z przygotowanym ubraniem i powoli zaczął rozpinać guziki jej bluzki. W milczeniu ubrał ją w zestaw podobny do tego, który miała na sobie poprzedniego dnia. W milczeniu oczekiwała jego odpowiedzi, śledząc każdy ruch jego dłoni. Dopiął ostatni guzik koszuli i pełen powagi spojrzał głęboko w jej błękitne, dziecięce oczy.
– Panienko, obiecaj mi coś… – powiedział cicho.
Zdziwiła się. Nigdy dotąd nie prosił ją o dotrzymanie obietnicy, nie pozwalał sobie na coś tak niestosownego, jednak jego powaga świadczyła o tym, że było to coś ważnego.
– Obiecać ci? – zapytała drwiąco.
– Proszę, obiecaj mi, że jeśli to się powtórzy powiesz mi o tym. – Jego głos zadrżał. Nieznany jej dotąd, urywany ton, wywołał ciarki na jej plecach. Czuła, że ani on, ani lekarz nie mówią jej całej prawdy, inaczej nie brzmiałby w ten sposób.
– Nic mi nie jest. – Odwróciła wzrok, robiąc obrażoną minę. Miała nadzieję, że wymusi tym samym jakieś wyjaśnienia. Nie chciała zapytać wprost, obawiała się tego, co usłyszy. Nie chciała obarczać tym przyjaciółki, która od razu dostrzegłaby, że coś się stało.
– Obiecaj mi – powtórzył, nieznoszącym sprzeciwu głosem. Chwycił rękami jej twarz i odwrócił w swoją stronę. Patrzy na nią zdesperowanym wzrokiem, zupełnie nie był sobą.
– Co ty robisz? Puszczaj mnie! – krzyknęła. Szarpnęła jego ręce i odsunęła się. Zdziwienie, zmieniające się w obawę, które malowało się na jej twarzy, otrzeźwiło go. Co ja wyprawiam?  Popatrzył na swoje drżące dłonie. Czuł, że jego oczy błyszczały złowrogo, zupełnie stracił nad sobą kontrolę.
– Błagam o wybaczenie. Moje zachowanie było niedopuszczalne. – Klęknął przed nią i spuścił głowę. Muszę przestać.
 Usiadła z powrotem na skraju łóżka. Patrzyła na czubek jego głowy. Uczucie złości i przerażenia zmieniło się w smutek, którego nie potrafiła zrozumieć. Skąd się wziął? Dlaczego właśnie to uczucie? Jakby jakaś część niej wiedziała o czymś, o czym ona nie miała pojęcia. Zdawała sobie jedynie sprawę z tego, że dzieje się coś złego. Od ostatnich kilku dni sprawy zaczynały przybierać dziwny obrót. Jego zachowanie było tylko kolejnym dowodem tego, że nie może dalej spychać podejrzeń w otchłań umysłu. Musi zacząć działać.
– Masz rację. To było zachowanie niegodne lokaja rodziny Roseblack. Zawiodłeś mnie – odparła sucho.
Jak mogłem się tak zachować, taka hańba. Zawiodłem moją panienkę. Zawiodłem cię, Elizabeth. Zacisnął usta i podniósł się powoli, jednak nawet przez chwilę na nią nie spojrzał. Nie zasługiwał na to, by patrzeć na jej piękno. Zhańbił ją i siebie. Zawiódł, jako kamerdyner. Ta blizna na jego wizerunku, zostanie przy nim na zawsze, będzie oszpecać go, do końca ich wspólnych dni. Odwrócił się i ciężkim krokiem zaczął powoli iść w stronę drzwi.
– Obiecuję – szepnęła, gdy zamknął drzwi. Chociaż to, co zrobił było niewybaczalne i ciężko będzie jej o tym zapomnieć, jeśli zrobił to z prawdziwej troski, nie mogła zostawić go jedynie z upokorzeniem. Nie chcąc dłużej o tym myśleć, zdecydowała się iść do przyjaciółki i dowiedzieć się w końcu szczegółów jej wczorajszego spotkania z tym nieobliczalnym demonem.

~*~
– Tomoko, to ja. – Czerwonowłosa zawołała przyjaciółkę, gdy po dłuższej chwili oczekiwania nie odpowiedziała na jej pukanie do drzwi.
– Lizzy, wejdź – odpowiedziała radośnie. – Wybacz, nie słyszałam cię.
– To nic. – Machnęła ręką.
Usiadła na łóżku obok przyjaciółki, skrzyżowała nogi i uśmiechnęła się do niej przebiegle. Japonka przyglądała się przez chwilę dziwnemu wyrazowi twarzy Elizabeth, kryjącemu się za maską uśmiechu.
– Co się stało? – zapytała po chwili. Hrabianka posmutniała. Spodziewała się, że Tomoko dostrzeże jej zmartwienie. Chociaż bardzo liczyła na to, że tak się nie stanie była to jedynie złudna nadzieja. Ich połączone dusze dawały im wzajemny dostęp do najgłębszych zakamarków ich umysłów, mogły odczytywać swoje myśli, jak z otwartej księgi z wielką, wyrazistą czcionką – nic nie mogło umknąć uwadze.
– Potem ci powiem, najpierw musisz zdać mi dokładne sprawozdanie z wczorajszej randki. – Z entuzjazmem zmieniła temat.
Ciemnowłosa zarumieniła się, i z maślanym wzrokiem, wpatrywała się w ścianę za plecami koleżanki. Przeniosła się do świata fantazji, by w kółko powielać najcudowniejszy pocałunek jej życia.  
– Tomoko… Tomoko. – Hrabianka trącała ją w ramię, jednak nie dawało to żadnego skutku. – Tomoko!
– Co jest?
– Miałaś opowiadać, a nie gapić się z pożądaniem na ścianę. To wygląda dziwnie, wiesz? – zaśmiała się czerwonowłosa.
– No dobra, dobra, już! Więc, kiedy jechaliśmy do miasta, próbowałam zacząć jakoś rozmowę, ale wszystko wydawało mi się takie proste i zwyczajne, a chciałam zainteresować go czymś niezwykłym, no wiesz. W końcu on sam zaczął rozmowę. Zapytał, dokąd chcę pojechać. Nie miałam pomysłu, ale po chwili przypomniałam sobie o naszym parku, a to przecież wymarzone miejsce na randkę! A, zapomniałam ci powiedzieć… Poprosiłam, żeby mówił do mnie po imieniu. Ma taki cudowny uśmiech. Za każdym razem, gdy wymawiał moje imię myślałam, że się rozpłynę. – Powódź słów podekscytowanej japonki zalała umysł Lizzy. – No i krążyliśmy po parku przez parę godzin, nie wiem dokładnie ile, straciłam poczucie czasu. W końcu usiedliśmy na ławce. Zrobiło mi się zimno, więc dał mi swój płaszcz – opowiadała dalej, podekscytowana. – Wiesz. Sporo rozmawialiśmy także o tobie. Sama nie wiem, byłam trochę zazdrosna, ale to była tylko rozmowa. Zrobiło się już naprawdę zimno. Płaszcz nie wystarczał, wtedy przysunął się do mnie i przytulił mnie. Boże, tak cudownie pachniał. No i wtedy…
– Wtedy co? Opowiadaj! – Elizabeth udawała, że wcale nie wie, co wydarzyło się potem. Nie było ciężko zwieść czujność przyjaciółki, ponieważ w tej chwili, myślami znów była w parku i pewnie nawet nie widziała prawdziwego świata.
– Wtedy ja… Pocałowałam go! Odwzajemnił mój pocałunek. To było takie cudowne! Lizzy, dziękuję ci za to! – Mocno przytuliła czerwonowłosą, która wzdrygnęła się, jednak pozwoliła, by szczupłe ramiona przyjaciółki objęły ją na chwilę. Japonka chciała przeżywać z nią radość, nie mogła jej po prostu odepchnąć, nie ją. Chociaż dotyk jej ciała sprawiał Elizabeth ogromny dyskomfort. Ciemnowłosa powróciła po chwili do realnego świata i zdała sobie sprawę z tego, co robiła. Odsunęła się od przyjaciółki i przeprosiła.
– Nie szkodzi, naprawdę. Cieszę się, że spotkanie było tak udane – odpowiedziała z pewną dozą szczerości. Radość na twarzy skośnookiej naprawdę ją uszczęśliwiała. Żałowała jedynie, że musi znaleźć sposób, by najłagodniej jak to możliwe, zakończyć to uczucie.
–  Teraz powiedz mi, co cię martwi, nie mogę patrzeć jak cierpisz. – Ciemnowłosa zmieniła temat.
–  Ja… Sama nie wiem – przyznała hrabianka. – Chodzi o Sebastiana. On… Ostatnio dziwnie się zachowuje.
–  Dziwnie?
–  Nie wiem jak ci to dokładnie wyjaśnić. Od paru dni jest zupełnie inny – Mruknęła zamyślona. Nawet gdyby mogła powiedzieć jej wszystko, wcale nie byłoby łatwiej. Naprawdę nie wiedziała, co się z nim działo. – Jest moim służącym, więc wiesz, że jest między nami ten dystans. To całe tytułowanie, kłanianie się, kultura.
–  Wiem, czasami mam tego dość…
–  Nie w tym rzecz. Lokaj musi dbać o swojego pana i on to robił od samego początku. Nigdy nie brakowało mi niczego, ale zawsze wiedziałam, że po prostu wypełnia swoje obowiązki. Jednak ostatnio… Zaczęło mi się wydawać, że jego troska jest, no wiesz, prawdziwa. A dziś zrobił coś, czego nie powinien zrobić… –  przerwała, targana sprzecznymi emocjami.
–  Co on zrobił? – Przestraszyła się japonka. Wyraz twarzy dziewczyny nieco ją zaniepokoił.
–  Stracił panowanie nad sobą. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Zawsze jest opanowany, spokojny i nigdy nie zachował się tak niestosownie.
–  Lizzy! Powiedz wreszcie, co się stało! To brzmi, jakby on…
–  Przestań, o czym ty myślisz?! – oburzyła się. – On… Chciał, żebym mu coś obiecała, a kiedy odmówiłam, wybuchł. Dotknął mojej twarzy i spojrzał mi w oczy takim przerażająco zmartwionym wzrokiem. To było okropne. Patrzeć na niego w tym stanie.
–  Lizzy…
–  Nie rozumiem go. Nie wiem, o co chodzi. Martwię się, że… –  ucięła.
O mały włos nie wydałaby ich największego sekretu. Gdyby to zrobiła, naraziłaby ją na niebezpieczeństwo. Zacisnęła pięści.
Japonka widziała ogarniające ją niezrozumienie i niepewność. Chciała ją objąć, ale powstrzymała się. Nie umiała do końca wytłumaczyć przyjaciółce, dlaczego jej lokaj zachowywał się w taki sposób. Nie była nim, tak naprawdę wcale go nie znała. Uświadomiła sobie natomiast, że nie ma sensu starać się o jego względy Po tym, jak się zachowywał poprzedniego wieczora i po tym, co opowiedziała jej przyjaciółka, wiedziała wystarczająco dużo.
–  Chciałabym móc powiedzieć ci więcej, ale… To nic złego, jego zachowanie. Tak działają uczucia.
–  Ale on zachowuje się zupełnie bezsensownie i ta nagła zmiana. Coś jest nie w porządku, wierz mi.
Japonka zaśmiała się pod nosem, patrząc, jak hrabianka próbuje zebrać do kupy wszystkie części układanki. Jednak czerwono włosa nie potrafiła tego zrobić. Nic dziwnego, skoro patrzyła na zły obrazek, ale tego, przyjaciółka nie mogła jej powiedzieć. Do tego musiała dojść sama, w swoim czasie.
–  Słuchaj. Uczucia to takie coś, co z definicji jest irracjonalne. Gdyby można było je zracjonalizować, przestałyby być uczuciami. Stałyby się pospolitą wiedzą, pozbawioną magii. Dlatego nie próbuj tego zrozumieć. W końcu wszystko się samo wyjaśni, kiedy przyjdzie na to czas. Nie zadręczaj się tym – mówiła czule, niczym matka, tłumacząca coś swojej małej córeczce.
W jej oczach Elizabeth była dzieckiem, przynajmniej pod tym względem. Dopiero wchodziła w cały ten świat. Księżniczka cieszyła się, że mogła pomóc jej postawić pierwsze, koślawe kroki na tej pięknej ścieżce.
–  Tomoko… Arigato – szepnęła czerwonowłosa. Na jej twarzy pojawił się szczery, promienny uśmiech. Zapewne jeszcze długo rozmawiałyby na kobiece tematy, jednak ktoś zapukał do drzwi.
~*~
                Stanął na środku kuchni. Uderzył dłońmi o stół z taką siłą, że drewno pękło na pół i z głośnym hukiem uderzyło o podłogę.
 –Dlaczego? Co się ze mną dzieje? Jak mogłem zachować się tak nieprofesjonalnie? Ta dziewczyna. Kim ona jest? Nie mogę pozbyć się tego uczucia. Jest taka nieodpowiedzialna, tak bagatelizować swoje zdrowie. Czy ona nie rozumie, jak bardzo jest słaba? Ludzkie życie jest takie kruche. Nawet drobina ziemi wewnątrz małego skaleczenia może sprawić, że umrze. Nieodpowiedzialne dziecko! Elizabeth, co ona sobie wyobraża? Nie jestem w stanie obronić jej przed wszystkim, czemu nie potrafi tego zrozumieć? Nie mogę obronić jej przed wszystkim… Dlaczego nie mogę tego zrobić? Nie może odejść przed czasem, nie mogę na to pozwolić. – Spuścił głowę i mocno zacisnął powieki. Zobaczył drobne dziewczęce ciało w obdartych, zakrwawionych ubraniach. Dziewczynka leżała skulona na kamiennej podłodze. Plama krwi wokół niej powoli stawała się coraz większa. Zapach jej słodkiej krwi. Chwycił ją w ramiona i delikatnie uniósł jej głowę. Była prawie nieprzytomna, spoglądała na niego zamglonym wzrokiem.
– Zabiłeś ich… – wykrztusiła z siebie z trudem. Jej, sine z zimna usta, wygięły się w ledwie widoczny uśmiech. – Dziękuję.
To wtedy cię poznałem. Wtedy po raz pierwszy zabiłem w twoim imieniu. Obiecałaś mi swoją duszę, a ja oddałem ci swoją moc. Tego dnia przysięgałem bronić cię za wszelką cenę, dopóki nie spełnisz swojego marzenia o zemście. Niewinne, kruche stworzenie o czystej duszy, przepełnione niewyobrażalnym bólem i wściekłością. Jej chęć zemsty, niemal silniejsza niż chęć życia. Ledwo żywa, na granicy śmierci. Myślała tylko o tym, by ich zniszczyć. Wtedy zrozumiałem, że jest wyjątkowa. Po raz kolejny znalazłem duszę, nie… Człowieka, dla którego warto było się poświęcić. A teraz, ten człowiek słabnie w oczach, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Czegoś mi nie mówi, ukrywa, co się z nią dzieje. Idiotka! Jeśli nie powie mi prawdy, może być za późno. Nie mogę Cię bronić, jeśli nie znam zagrożenia, Lizzy… Panienko .
– Panie Sebastianie? – Pokojówka weszła do kuchni. Usłyszała hałas i chciał sprawdzić, co go spowodowało. Ciemna aura otaczająca lokaja wzbudziła w niej strach. Nie odpowiedział jej, jedynie spojrzał na nią groźnie przez ramię. Po jej plecach przebiegły ciarki. Powoli wycofała się z kuchni.
– Jeanny, to ty rozwaliłaś kuchnię? Myślałem, że to Thomas – zachichotał brunet, który zjawił się na miejscu, zaintrygowany hałasem.
– Tai… Nie wchodź tam. Pan Sebastian jest strasznie zły.
– No co ty. – Machnął na nią ręką i odważnie wszedł do środka. Popatrzył na stojącego ze spuszczoną głową demona i wzruszył ramionami.
– Nie podobał się panu ten stół? – zapytał ironicznie. W odpowiedzi otrzymał uderzenie zimnym garnkiem w czubek głowy.
– Posprzątajcie tu! – warknął lokaj i wyszedł. Potrzebował samotności. W takim stanie nie mógł normalnie funkcjonować. Przez to wszystko był rozkojarzony i słaby.
~*~
– Lizzy, obiecałaś, że się dzisiaj pobawimy… – Pięciolatek wszedł do pokoju księżniczki.
– W co chcesz się bawić? – zapytała.
– W chowanego.
– Tomoko też może się z nami bawić?
– Tak, ale wy szukacie! – odpowiedział i pobiegł się schować.
– Mi to nawet na rękę. Tomoko, kiedy wyjeżdżasz? – mruknęła czerwonowłosa. Wiedziała, że prędzej, czy później ta chwila nadejdzie, wolała więc wiedzieć już teraz.
– Byłam ciekawa, kiedy zapytasz. Dziś wieczorem jadę do posiadłości w Londynie. Ale zostanę jakiś czas – wytłumaczyła jej.
– Czyli będziemy się częściej widywać. – Hrabianka radośnie klasnęła w dłonie. Obie od dawna marzyły o takiej szansie. O perspektywie spotykania się częściej niż raz na kilka lat. Chociaż jeden krok bliżej do spełnienia ich wspólnego marzenia i wspólnym zamieszkaniu.
– Będę miała mnóstwo roboty, ale… Oczywiście, że tak!
– Dobra, chodźmy szukać Tommiego!
~*~
Chłopiec wyszedł z pokoju księżniczki i zbiegł po schodach. Zastanawiał się, gdzie powinien się schować, by żadna z dziewczyn go nie znalazła. Biegł korytarzem przed siebie, aż dotarł do części prowadzącej do pokojów służby. W jego małej, rezolutnej głowie pojawił się wspaniały pomysł.
Zapukał do pokoju, koło którego stał. Nie usłyszał odpowiedzi, ale nie przeszkodziło mu to w bezceremonialnym wkroczeniu do środka. Delikatnie zamknął za sobą drzwi. Gdy się odwrócił, przerażony zorientował się, że ktoś jednak był wewnątrz. Mężczyzna popatrzył na niego, oczekując wyjaśnień. Maluch cofnął się do tył i oparł plecami o framugę.
– Eee… Ano, mogę się tutaj schować? Bawimy się w chowanego… - zapytał odważnie.
– Oczywiście paniczu Timmy, proszę – uprzejmie odpowiedział lokaj. Wymusił uśmiech i lekko skinął głową, zapraszając go do środka ruchem ręki.
– Dziękuję! Lizzy na pewno mnie tu nie znajdzie! – ucieszył się i wśliznął pod łóżko.
– Muszę wracać do pracy, ale proszę się rozgościć – Dodał demon i po chwili opuścił swoje sanktuarium.
Jeśli zaraz nie wezmę się do pracy, będę miał straszne opóźnienie – pomyślał, spoglądając na wskazówki kieszonkowego zegarka. Za wszelką cenę chciał uniknąć spotkania ze swoją panią. Wciąż zmagał się z myślami. Nie chciał ryzykować, że znów zachowa się tak niestosownie, jednak opatrzność była przeciwko niemu. Zbliżając się do głównego holu, usłyszał jej rozmowę.
– Tomoko, znalazłaś go? – krzyknęła do japonki, stojącej wewnątrz pokoju niedaleko niej.
– Nie, tu też go nie ma. Wychyl się, może czai się w korytarzu – zaproponowała.
– Juuuuż! – Elizabeth podeszła do barierki i gwałtownym ruchem przechyliła swoje ciało na drugą stronę. Do podłogi było dobrych kilka metrów. Bezpieczniej byłoby zejść po schodach, ale wtedy dałaby chłopcu szansę na ucieczkę. Rozejrzała się, jednak nikogo nie dostrzegła. Spróbowała się cofnąć, ale nagłe osłabienie, które przeszyło jej mięśnie, spowodowało, że rozluźniła uchwyt. Całe jej ciało przekoziołkowało przez zabezpieczenie. Spadała. Mocno zacisnęła powieki. Przerażony krzyk przyjaciółki odbijał się echem w jej głowie, w rytm przyspieszonego bicia serca. Poczuła uderzenie, delikatne, amortyzujące. Otworzyła oczy i spojrzała ze złośliwym uśmiechem na jego bladą twarz.
– Pogrywasz ze mną, demonie? – powiedziała cicho. – Było blisko.
– Najmocniej przepraszam. Nie spodziewałem się, że postanowi panienka skakać z balkonu. To było bardzo nierozsądne i straszliwie nie na miejscu – odparował jej atak w grze złośliwości, którą rozpoczęła. Przez chwilę zdawać się mogło, że znów jest między nimi normalnie. Idealnie dopracowane pozory wyglądały tak realistycznie, że żadne z nich nie zdawało sobie sprawy z tego, co tak naprawdę czuje drugie. Postawił ją na podłodze i uśmiechnął się serdecznie.
– Łał, Sebastian! To było niesamowite! – ekscytowała się ciemnowłosa.
Zbiegła po schodach patrząc na niego maślanymi oczami, po czym dokładnie obejrzała przyjaciółkę ze wszystkich stron.
– Dziękuję – odpowiedział dumnie, delikatnie pochylając głowę. – A teraz najmocniej przepraszam, ale muszę wracać do pracy. – Pokłonił się i czym prędzej wyszedł. Mało brakowało. Odtworzył w myślach to, co się przed chwilą wydarzyło. Po raz kolejny zawiódł przez kłębiące się w nim uczucia. Gdyby nie krzyk księżniczki, to mogłoby się skończyć tragicznie. Wiedział, że musi skończyć z tymi idiotycznymi, wewnętrznymi rozterkami.
– Na pewno nic ci nie jest?
– Wszystko w porządku, pytasz czwarty raz… -– Hrabianka zaczęła się irytować.
– Bo się o ciebie martwię. To był istny cud, że cię złapał. W ostatniej chwili! Pomyśl, co by się stało, gdyby go tu nie było.
– Już od dawna byłabym martwa… – mruknęła pod nosem.
– Co?
– Nic takiego. Szukajmy lepiej Timmyego!
~*~
– Timmy, wyłaź! Poddajemy się! – Zmęczone kilkugodzinnymi poszukiwaniami chłopca, dziewczyny postanowiły przyznać mu zwycięstwo. Obeszły całą posiadłość wzdłuż i wszerz, zaglądały w najdrobniejsze zakamarki, jednak nigdzie nie mogły go znaleźć. Weszły do pokoju zabaw i rozsiadły się na fotelach.
– Gdzie on jest, przecież byłyśmy wszędzie?
– Nie wiem, ale jestem strasznie zmęczona. Napisałbym się czegoś – jęknęła ciemnowłosa, rozciągając się na siedzisku.
– Pociągnij za to dwa razy – poleciła jej Elizabeth, wskazując palcem gruby, pozłacany sznur wiszący przy oknie. Tomoko, odchyliła się i zadowolona, że nie musi wstawać, szarpnęła zgodnie z instrukcją.
– Zaraz tu przyjdzie… – burknęła pod nosem.
– Nie wyglądasz na zadowoloną.
– No i nie jestem – szepnęła.
– Zachowuj się naturalnie, tak jak wcześniej – zaproponowała jej japonka. Sama również musiała grać. Zarówno przed nią jak i przed nim. Było coś, o czym musiała zdecydować, co musiała najpierw przemyśleć. Nie dawała tego po sobie poznać – czasami to było najlepsze wyjście.
– Wiem.
                Sebastian z uroczym uśmiechem na rozpromienionej twarzy wszedł do pokoju, pchając przed sobą wózek z zastawą do herbaty.
– Przygotowałem Ceylon, który panienka ostatnio zamówiła, właśnie dotarł – wyjaśnił, podając nastolatkom filiżanki.
Wyglądał i zachowywał się naturalnie. Żaden jego gest, nawet najdrobniejszy, nie zdradzał jego emocji. Był idealny, jak zwykle. Czerwonowłosa poczuła irytację. Zazdrościła mu, że potrafił przejść do porządku dziennego, zignorować to, co wydarzyło się rano. Nie rozmyślać, nie czuć nic, być zupełnie obojętnym. Jego uśmiech wydał jej się jeszcze bardziej pusty niż zazwyczaj.
Czasem zachowuje się jak pełen uczuć porywczy człowiek, a czasem… Jest tak spokojny, opanowany, jakby nie czuł nic. Jakby to wszystko nie miało dla niego żadnego znaczenia. O co mu tak naprawdę chodzi? Cholerny demon, pewnie znów tylko ze mną pogrywa – pomyślała, nieznacznie wykrzywiając usta.
 Życzy sobie panienka czegoś jeszcze? – zapytał.
– Nie –prychnęła pod nosem. Mężczyzna pokłonił się i wyszedł. Zmierzając do kuchni czuł ulgę. Udało mu się zachować kamienną twarz. Postanowił wciąż brnąć w zaprzeczenie tak długo, aż nie stanie się ono prawdą.
A jeśli nie przestanę się tak czuć? Niesforne myśli znów wprowadziły chaos do jego głowy.
 Jedynym światełkiem w tym tunelu niezrozumiałych bodźców był ten drobny sukces. Nie zauważyła, nie dostrzegła jego prawdziwej twarz. Jak wszyscy inni, dostrzegła jedynie maskę. Gdyby było inaczej, nie dałaby mu spokoju. Wciąż wtykałaby mu kłamstwo, szydziła z niego. „Upadłeś do poziomu ludzkiego plugastwa?” – Pewnie tak by powiedziała. Wystarczyło, że sam zaczynał myśleć o sobie w ten sposób.
– Lizzy! Nie znalazłyście mnie! – Piskliwy głos chłopca przerwał panująca w pokoju gier ciszę. Minął stol do bilardu i wdrapał się na kolana kuzynki. Westchnęła i popatrzyła na niego przebiegle.
– Gdzie ty się schowałeś?
– Właśnie mały, szukałyśmy wszędzie!
– Nieprawda. Nie byłyście w pokoju Sebastiana. – Zmarszczył brwi. – Byłem tam przez cały czas.
– W pokoju Sebastiana?! – Krzyknęły równocześnie
. Spojrzały na siebie zawstydzone i wybuchły śmiechem. Hrabianka pogłaskała blondyna po głowie.  Jak mogłam na to nie wpaść?
– Jesteś mistrzem chowanego!
– Tak! – Zeskoczył z jej nóg i zaczął biegać po pokoju, wymachując rękami i radośnie pokrzykując.
Poprawiał jej humor. Szczery śmiech niewinnego dziecka przywoływał dobre czasu. Była wdzięczna za możliwość uszczęśliwiania go. Tak mało było trzeba, by na jego twarzy gościł uśmiech. Potężna dusza w malutkim ciele. Nie ważne, co mówił demon. Dla niej, dusza chłopca, który kochał ją bezwarunkowo była idealna i wartościowa. Darzyła go uczuciem, a ich wzajemna miłość, była jedną z tych rzeczy, które oświetlały jej drogę w chwilach mroku, gdy czuła, że się gubi, że traci to, kim była.





======================
Nie liczyłam ile mi tam wyszło dzisiaj stron, ale zdaje się, że trochę więcej niż zwykle. Wkręciłam się w korektę to poprawiałam. Nic więcej nie piszę, bo jeszcze nie doszłam do perfekcji, i ominięcie jednej nocy tygodniowo, wciąż stanowi problem. Szczególnie jak mam się wysłowić. 
Ja się jąkam jak jestem śpiąca! To straszne.
Miłej lektury. Zapraszam do zostawiania komentarzy :)

13 komentarzy:

  1. Yay! Nowy rozdział! :D
    Najmocniej przepraszam, że wcześniej cię nie poinformowałam o nowym rozdziale! Poproszę, przyda mi się porządny ochrzan! W ogóle nie mogę sobie z pewnymi rzeczami poradzić... No, ale... Rozdział super! :) Z niecierpliwością czekam na następne!
    Co do Twoich rad, to myślę, że z nich skorzystam przy następnej notce. Prawda, ja od razu piszę w edytorze bloggera, ale ze względu na bardzo małą wygodność zmienię taktykę :)
    Pozdrawiam i życzę pomysłów :P

    OdpowiedzUsuń
  2. "Uczucia to takie coś, co z definicji jest irracjonalne. Gdyby można było je zracjonalizować, przestałyby być uczuciami." tak bardzo Twój tekst :D przeczytałam dziś już drugą porcję, bądź dumna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem <3 I doceniam :P I tak, to moje autorstwo hahaha. Kiedyś tak walnęłam, jak doradzałam kumplowi. Spodobało mi się, to pomyślałam, że wrzucę do opka, a co!

      Usuń
  3. UCZUCIA KIEŁKUJĄ, OJ KIEŁKUJĄ!!!!!
    Na Twojego bloga trafiłam wczoraj i cały dzień spędziłam na czytaniu go :) Powiem Ci tylko, że ta opowieść jest niesamowita i ogromnie mi się podoba. Szczególnego plusa masz u mnie za tą niepewność uczuciową u bohaterów. Nie zrobiłaś tak jak inni i nie walnęłaś głupiej historyjki o miłości od pierwszego wejrzenia między demonem, i istotą ludzką. Uczucia pięknie się rozwijają razem z historią.
    Opowiadanie jest super i zyskałaś stałego czytelnika :) Czekam na ciąg dalszy ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! :)
      Ciesze się, że podoba Ci się historia i pewnie ucieszy Cię to, że jesteśmy dopiero w niecałej połowie pierwszego tomu, a jestem już na 90 stronie drugiego. Planuję co najmniej trzy :P
      Jeśli chcesz być informowana na bierząco, to zapraszam Cię na mój fanpage: https://www.facebook.com/pages/Czarna-R%C3%B3%C5%BCa-Demona/881406151879010

      Usuń
  4. owszem, bardzo z tego powodu się ciesze ^^ Od jakiegoś czasu już Cię na nim obserwuje :) jeśli ten komentarz nie doda się w odpowiedziach, to bardzo przepraszam, ale coś mi się z telefonem pieprzy ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. To było piękne <33
    Oby nic się nie stało Lizzy...Sebastian by tego nie przeżył :<
    Ach Sebciu, czemu ty jesteś Sebciu xD
    Piękne, romantycznie dzieło ^^
    Czekam na dalsze rozdziały (obyśmy sie szybko dowiedzieli kim był ten ktoś na dachu)
    Pozdrawiam ^-^

    OdpowiedzUsuń
  6. Woow. To jest...to jest po prostu...idealne. Zdecydowanie brakuje mi dziś słów, a tak bardzo chciałam Ci napisać ten komentarz...(tak wiem, nadużywam wielokropków, ale to dodaje mojemu komentarzowi tajemniczości xDD) Pewnie stwierdzisz, że jestem nienormalna, ale w tym momencie najbardziej na świecie pragnę tego, żeby Elizabeth zakochała się w Sebie. Niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Ogólnie przepraszam, że nic nie komentowałam, ale czytałam na wattpadzie i mi się nie chciało. Ale jak zobaczyłam, że na wattpadzie jest dużo mniej Twoich opowiadań, przeniosłam się tu. Więc pewnie będę komentować częściej. WENY <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, wielokropki tajemniczości to przypadłość każdego. To znaczy, w pewnym momencie życia, właśnie nastoletnim z reguły, ludziom się wydaje, że im ich więcej, tym bardziej tajemniczo. Sama też ich nadużywałam (kiedyś opublikuje jakiś swój niebetowany twór z tamtych czasów - będziecie się mogli pośmiać), ale z tego się wyrasta. A Ty i tak nie przesadziłaś jakoś szczególnie. Trzy wielokropki, to jak trzy gwiazdkowe wypunktowania na jednej stronie tekstu - dozwolone :P.
      Musiało być Ci niewygodnie tak się przesiadać z WattPada na bloga, bo rozdziały się nie pokrywają, więc pewnie musiałaś grzebać TT_TT. Doceniam zaangażowanie.
      Fabuły spoilerować nie będę - czytaj, przekonasz się. Ale mam nadzieję, że bez względu na to, ile i jakie, będziesz miała oczekiwania wobec tego opowiadania, to uda mu się (a właściwie mi się xD) je spełnić :D.
      Będę wypatrywać kolejnego komenta. Jestem czujna. Pozdrawiam i dziękuję <3.

      Usuń
    2. Ah tak, więc sprawę wielokropków uważam za wyjaśnioną ^^ Ej, dlaczego ''będziecie się mogli pośmiać''? :< Przecież na pewno nie będzie takie złe, a skoro to Ty je napisałaś, to jestem przekonana, że będzie naprawdę dobre. Zaraz wychodzę na lekcję, wobec tego mam mało czasu. Komentarz nie ma w sobie za grosz ambitności (jest w ogóle takie słowo? ;-;) , wybacz :b Mój komentarz pod następnymi opowiadaniami pojawi się na pewno, więc wypatruj go :)

      Usuń
  7. Witam,
    widać, że powoli kiełkują tutaj uczucia...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka,
    wspaniały rozdział, powoli zaczynają kiełkiwać tutaj uczucia... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, ocho powoli zaczynają kiełkować tutaj uczucia... ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

.