środa, 24 grudnia 2014

XXV

Z okazji świąt chciałabym życzyć Wam spełnienia marzeń - wszystkich, nawet tych najbardziej nieprawdopodobnych. 
NIe jestem dobra w składaniu życzeń, dlatego zrekompensuję Wam to prezentem. Dzisiejsza notka jest odrobinę dłuższa. Ponadto wrzuciłam dodatkowe opowiadanie jako świąteczny BONUS.

Na końcu notki dołączam również mój koślawy art przedstawiający Elizabeth i Sebastiana (przerobiony obrazek Sebastiana z Cielem, nieudolnie przerobiony). 
Wesołych Świąt i dużo przyjemnej, świątecznej atmosfery! :)


==============


– Dowiedziałeś się czegoś? – Hrabianka podeszła do lokaja otoczonego wianuszkiem pielęgniarek. Przypomniał jej się bal, sytuacja wyglądała dokładnie tak samo, z m, że teraz znajdowali się w głównym holu szpitalnym, zamiast w Sali balowej. Najwidoczniej demonowi to nie przeszkadzało. Mógłby sobie darować chociaż w szpitalu, żałosne.
– Najmocniej panie przepraszam – zwrócił się do kobiet, gdy wyciągała go z tłumu.
– Więc, dowiedziałeś się czegoś, czy nie? – niecierpliwiła się, nerwowo stukając piętą w podłogę.
– Ktokolwiek to napisał, miał dostęp do, zamkniętego z powodu remontu, północnego skrzydła szpitala. Jedynie tam znajduje się taka maszyna. Ponadto, zlokalizowałem część punktów obserwacyjnych Monitora.
– Wreszcie zrobiłeś coś pożytecznego – zakpił podnosząc głos.
– Dziękuję – odparł, ignorując złośliwość.
– Dobrze. W takim razie musimy udać się do tej zamkniętej części szpitala.
Głośny huk sprawił, że wszyscy ludzie ucichli. Zarówno wszystkie lampy jak i świecie, zgasły w jednej chwili. Przerażeni ludzie zaczęli krzyczeć i nerwowo krążyć po całym pomieszczeniu, co chwilę wpadając na dziewczynę. Straciła Sebastiana z oczu. Próbowała go znaleźć, ale tłum zaniepokojonych ludzi sunący w stronę głównego holu skutecznie jej to uniemożliwiał. Popychali ją raz w przód, raz w tył. W końcu straciła równowagę i upadła. Poczuła gniotące ciało podeszwy butów. Chciała wstać, ale nagły ból karku promieniujący do kręgosłupa, całkowicie ją sparaliżował. Zamknęła oczy. Ktoś zaczął ciągnąć jej ciało po zimnej posadzce.
– Sebastian? – zapytała.
– Kim jest Sebastian? – odparł tajemniczy, męski głos.
Jego właściciel zaśmiał się i uderzył dziewczynę w tył głowy. Straciła przytomność.
                Podenerwowani ludzie przekrzykiwali się wzajemnie, tworząc niezrozumiałą kakofonię irytujących dźwięków. Próbowali zrozumieć skąd wziął się nagły mrok. Demon miał na to swoją własną teorię, dla której burza była jedynie tanią wymówką.
Złotowłosy lekarz przedarł się przez tłum, wszedł na ladę recepcji i zaczął uspokajać rozemocjonowaną gawiedź. W rękach trzymał niewielki świecznik, wymachiwał nim we wszystkie strony, próbując przykuć ich uwagę. W końcu odchrząknął, wziął głęboki oddech i powiedział, głośnym, stanowczym tonem:
– Proszę wszystkich o uwagę. Najwyraźniej mamy awarie prądu, spowodowaną burzą. Dyrektor szpitala już się tym zajmuje. W między czasie, proszę, by używali państwo świec i zachowali spokój. Zalecałbym również zostanie wewnątrz budynku, pogoda jest naprawdę okropna i wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze gorzej. Dla własnego bezpieczeństwa proszę zostać w środku. – Zeskoczył ze stołu, by pomóc pielęgniarkom rozdawać świeczki, których kilka pudełek leżało pod ladą – na wszelki wypadek. Lokaj próbował odszukać wzrokiem swoja panią, jednak nigdzie nie mógł jej dostrzec. Z nią, czy bez niej, postanowił skorzystać z zamętu i przeszukać nieczynną część szpitala.
~*~
– Panienko? – Ciemnowłosy mężczyzna pochylił się nad wychudzonym ciałem młodej dziewczyny.
– Kim jesteś? – zapytała słabym głosem, leniwie przecierając oczy.
– Jestem twoim kamerdynerem. Najwyższa pora wstawać. Powinniśmy wracać do domu, przeziębi się panienka.
– Do domu? – zdziwiła się.
Rozejrzała się wokół. Otaczały ją jedynie drzewa. Leżała skulona na czarnym fraku, opierając głowę na jego kolanach. Z trudem usiadła i popatrzyła na niego nieprzytomnie.
– Uratowałeś mnie przed tymi potworami – powiedziała pełnym wdzięczności, lekko zachrypnięty, głosem.
– Tak. Od teraz zawsze będę cię bronić. – Uśmiechnął się łagodnie.
Zdawało mu się, że siedzące przed nim dziecko nie ma najmniejszego pojęcia, kim jest. Przytuliła się do niego i mocno uścisnęła, wbijając paznokcie chudych paluszków w materiał jego koszuli.
– Dziękuję ci, demonie. – Jej słowa wprawiły go w osłupienie.
Cóż za przedziwna, ludzka istota – pomyślał, odwzajemniając jej uścisk.
– Panienko, powinniśmy wracać do domu – powtórzył szeptem, delikatnie opierając brodę na czubku jej głowy.
Dziewczynka pokręciła głową i cicho jęknęła.
– Tak. Tylko, że… Nie wiem, w którą stronę jest dom – powiedziała zawstydzona, ukrywając twarz w jego ubraniu.
Po chwili odsunęła się i drżąc z zimna popatrzyła prosto w jego oczy.
– Poza tym w domu już nikogo nie ma. Zabili ich. Moich rodziców i wszystkich służących.  – Po jej rozpalonych policzkach spłynęło kilka łez.
Otarła je z twarzy rękawem zakrwawionej koszuli, zostawiając na twarzy czerwone smugi. Mężczyzna popatrzył na nią i starł cienką linię z jej bladej, chłodnej twarzy.
– Ale musisz gdzieś mieszkać, prawda? Jak się nazywasz?
– Lizzy… Elizabeth Roseblack. Mieszkam w posiadłości pod Londynem – przedstawiła się smutno. Lewą ręką chwyciła się za piekący kark. – Boli.
– Niedługo przestanie. Proszę mi wybaczyć, ale ten chwilowy dyskomfort jest niestety konieczny. Jeśli panienka chcę, mogę spróbować go zmniejszyć.
– Nie. Niech boli, chcę zapamiętać to uczucie.
 Nie rozumiał jej. Zupełnie nie potrafił pojąć dziwnego zachowania ludzkiego dziecka. Nie wiedział, czy to kwestia szoku, czy zawsze taka była, ale wydawało się, że w tym kruchym ciele dwie sprzeczne osobowości przeplatają się wzajemnie płynnie przejmując kontrolę nad ciałem. Z jednej strony była mała, przestraszona dziewczynka, przepełniona emocjami, desperacko potrzebująca kogoś, komu mogłaby zaufać, kto by się nią zaopiekował i otoczył troską. Była też ta druga, dojrzała, mroczna. Pozbawiona zbędnych emocji, skupiona na swoim celu. Żadna z nich nie walczyła o dominację, naturalnie przenikały się w zależności od sytuacji. Zaintrygowała go.
– Masz czerwone oczy.
– Owszem – zaśmiał się.
– Wszystkie demony takie mają? – zapytała tak zwyczajnie, jakby rozmawiała z rówieśnikiem, nie z krwiożerczą bestią.
– Nie, sam sobie takie wybrałem – wyjaśnił.
– Wybrałeś? – Zaskoczona przechyliła głowę w bok. –To znaczy, że możesz sam zdecydować o tym, jak chcesz wyglądać?
– W zasadzie tak. Przyjąłem ludzką postać, żeby cię nie wystraszyć.
– Skoro mogłeś wybrać, to czemu zdecydowałeś się na taką mroczną, nieokrzesaną osobę? – Jej pytanie wzbudziło w nim bezwarunkowy odruch rozbawienia.
Większość ludzi, których spotykał, w szczególności kobiet, zawsze uważała go za przystojnego, zadbanego mężczyznę. Słowo „nieokrzesany” przypominało mu pewną szlachciankę, co śmieszniejsze matkę jej imienniczki.
– Nieokrzesaną? – powtórzył.
– Tak zawsze mówiła znajoma rodziców o ludziach wyglądających jak ty. – Chwyciła go za włosy i delikatnie szarpnęła. – Dobrze się trzymają.
– Są prawdziwe – mruknął urażony.
– Pokażesz mi, jak wyglądasz naprawdę?
– Przecież już widziałaś, panienko.  Gdy cię uratowałem.
– Hahaha, nie pamiętam. Pokażesz mi? Proszę – zaśmiała się nerwowo, delikatnie drapiąc czubek czerwonej czupryny.
– Przykro mi, ale muszę odmówić. Moim zadaniem, jako twojego kamerdynera, jest dbanie o ciebie. Jeśli pokazałbym ci, jak wyglądam naprawdę, przestraszyłabyś się. Poza tym, tamta forma nie jest ciebie godna, pani – wytłumaczył, klękając przed nią i z pokorą pochylając głowę.
– Nawet jeśli ci rozkażę? – dopytywała.
Zaskoczyło go, że w gruncie rzeczy doskonale pojmowała sytuację.
– Wtedy będę zmuszony wykonać polecenie, ale prosiłbym, żebyś tego nie robiła.
– Dobrze – odpuściła niezadowolona, kręcąc nosem. – Jesteś zabawny demonie, lubię cię! – krzyknęła po kilku sekundach, energicznie klaszcząc.
Zdumiewało go to ludzkie dziecko, tak zupełnie inne niż jego poprzedni pan. Wciąż nawet nie zapytała jak mam na imię… Dziewczynka wstała, odgarnęła poczochrane, szkarłatne włosy i wręczyła mężczyźnie jego frak.
– Przepraszam, wybrudziłam go.
– Nie szkodzi, zaraz go wyczyszczę – odpowiedział i zręcznie otrzepał ubranie z trawy, po czym okrył ją nim, żeby nie zmarzła.
– Wiesz gdzie jest Londyn? – mruknęła nieśmiało, zadzierając głowę do góry, by spojrzeć w jego twarz.
– Oczywiście
– W takim razie zabierz mnie do domu. – poprosiła się, ze zrezygnowaniem spuszczając ramiona.
Wiedział, że chciała zabrzmieć jak jego pani, wydając mu pierwszy, w pełni świadomy, rozkaz. Jednak zamiast polecenia, słaby, dziecięcy głos zadrżał niepewnie, nadając wypowiedzi prawdziwie żałosny charakter. Pomyślał, że da jej tę satysfakcję, pozwoli, by poczuła się jak prawdziwa właścicielka demona. Klęknął przed nią i pochylił głowę.
– Yes, my lady – odrzekł melodyjnym głosem, kładąc dłoń na piersi.
Podniósł się, wziął dziewczynkę na ręce i przestrzegając, by mocno się trzymała, zawrotnym tempem zaczął przemierzać las. Zatrzymał się na obrzeżach Londynu, nieco ponad godzinę później. Postawił podekscytowane dziecko na nogi.
– Jesteśmy pod miastem, wiesz gdzie dokładnie znajduje się twój dom?
– Nie wiem… Rodzice rzadko brali mnie ze sobą, kiedy wychodzili z domu. No i jechaliśmy powozem…
– Rozumiem – westchnął rozczarowany. – W takim razie będziemy musieli kogoś zapytać.
– Myślisz, że ktoś będzie wiedział, gdzie mieszkam?
– Należysz do szlacheckiej rodziny, prawda? – Dziewczynka przytaknęła niepewnie skinieniem głowy. – W takim razie ktoś na pewno będzie wiedział. Chodźmy.
                Znalezienie kogoś, kto znałby położenie posiadłości Roseblack okazało się trudniejsze niż początkowo mu się wydawało. Nikt z przechodniów nie potrafił im pomóc. Dotarli na targowisko. Demon założył, że tam na pewno uda im się zdobyć informacje. Przestraszona szlachcianka trzymała się bardzo blisko niego, tłumy ludzi niezwykle ją przerażały. Zachowywała się jak spłoszone zwierzątko, kurczowo ściskając rękaw jego koszuli. W pewnej chwili, grupa nieciekawych pijanych mężczyzn zaczepiła ją, gdy na moment została w tyle, by podrapać kostkę.
– Nie, zostaw! Nie dotykaj mnie! – Przerażony krzyk czerwonowłosej zaalarmował oddalonego o kilka metrów lokaja.
Momentalnie podbiegł do grupy pijaków powalając ich na ziemię. Klęknął przed drżącą, zapłakaną dziewczynką i przeprosił ją za swoje, niegodne kamerdynera, zachowanie.
– Nie chcę, żeby ktokolwiek mnie dotykał… – krzyczała przez łzy. – Tylko… tylko ty… Tylko ty możesz mnie dotknąć. – Rzuciła się w jego ramiona.
Po raz kolejny wzbudziła w nim szczere zaskoczenie. Zdawał sobie sprawę, jaki uraz na delikatnej psychice dziecka mogły zostawić tortury, których doświadczyła, jednak, dlaczego całe swoje zaufanie przeniosła właśnie na niego? Na istotę, która była przy niej tylko z powodu jej duszy?
– Przepraszam pana.
– Tak? – Lokaj spojrzał przez ramię na dobrze ubranego mężczyznę w cylindrze.
– To pan szuka posiadłości rodziny Roseblack?
– Zgadza się.
Także Elizabeth popatrzyła na dostojnego bruneta, chowając się w objęciach demona.
– Znajduje się parę kilometrów ścieżką na północ od najbliższej drogi wyjazdowej z miasta, ale została porzucona parę tygodni temu po tragedii, jaka się tam wydarzyła. Czegokolwiek pan szuka, niestety tam na pewno pan tego nie znajdzie – wytłumaczył serdecznym tonem.
– Rozumiem. Mimo wszystko bardzo dziękuję. – Demon obdarzył nieznajomego uśmiechem pełnym wdzięczności. Nieznajomy pożegnał się, życząc im powodzenia i odszedł.
– Skoro już wiemy gdzie mieszkasz, powinniśmy ruszać.– Podniósł się z kolan i powoli zaczął iść we wskazanym kierunku. Dziewczynka dogoniła go i złapała za rękę.
                Gdy tylko opuścili miasto, Sebastian ponownie wziął swoja panią na ręce i ruszył biegiem przez las. Po niecałych czterdziestu minutach byli na miejscu. Ich oczom ukazała się ogromna posiadłość, ze wspaniałym, choć zaniedbanym ogrodem. Było widać, że od dawna nikogo tutaj nie było. Część szyb w oknach na parterze została powybijana, zdawało się jednak, że nie została ograbiona.
– To tutaj? – upewnił się, nim weszli do środka.
– Tak, to mój dom… – odpowiedziała smutnym, dławionym łzami głosem.
Weszli do środka. Oprócz nieprzyjemnego półmroku spowodowanego brudnymi szybami, które uniemożliwiały światłu słonecznemu dotarcia do wewnątrz, pomieszczenia wyglądały na nietknięte. Wszędzie było pełno kurzu, ale oprócz tego nic nie było zniszczone.
– Jest jeszcze gorszy, niż kiedy ostatnio tutaj byłam – mruknęła, ściskając dłoń towarzysza.
– Proszę chwilę poczekać. – Zaprowadził ją do jadalni i zniknął zamykając za sobą drzwi.
Po chwili wrócił i poprosił, by poszła za nim głównego holu.
Po brudzie i mroku nie było śladu. Cała posiadłość błyszczała czystością. Zapalone świece nadawały wnętrzom ciepłego, przytulnego wyrazu, zupełnie odmiennego niż to, co widziała przed chwilą.
– Jak to zrobiłeś? – zapytała, nie mogąc wyjść z podziwu.
– Jestem demonem, mam swoje sposoby – odpowiedział tajemniczo, puszczając jej oczko.
– Nie rób tak więcej. – Tym razem ton jej głosu był naprawdę rozkazujący. – Masz być moim kamerdynerem, dopóki się nie zemszczę. Wolałabym, żeby wszyscy wokół nie wiedzieli, że mam po swojej stronie demona. To byłoby niewygodne, dlatego powinieneś zachowywać się jak człowiek, a człowiek nie dałby rady tak zrobić w ciągu minuty, prawda? – Przestraszona dziewczynka ustąpiła miejsca dojrzalszej wersji, która chłodno przeanalizowała wszystkie fakty.
– Masz rację, to się więcej nie powtórzy. – To nie był pierwszy raz, gdy kontrahent wymagał od niego ludzkiego zachowania, dlatego nie był zdziwiony rozkazem. Właściwie jej słowa go ucieszyły, były dowodem jej inteligencji. – Powinna się panienka odświeżyć. Przygotuję kąpiel – zaproponował.
– Dobrze.
                Dzięki doświadczeniu, którego nabrał przez lata spędzone wśród ludzi, dobrze wiedział, jak przygotować idealną, relaksującą kąpiel. Cieszył się, że nie popełni już tych samych uwłaczających kamerdynerowi błędów. Zaprowadził swoją panią do łazienki i pomógł jej się wykąpać.
                Siedziała bezwładnie w gorącej wannie, bez wyrazu wpatrując się w zabarwiającą się na czerwono wodę. Całe jej ciało pokryte było zaschniętą krwią, licznymi ranami i siniakami. Była niezwykle wychudzona. Bez większych problemów demon był w stanie policzyć jej żebra. Wiedział, że będzie musiał o nią zadbać, by wróciła do pełni sił. Kiedy przebrał ją w koszulę i spodnie, które znalazł w jednej z szafek, opatrzył jej rany. Widział, że odczuwa ból, ale ani razu nie wydała z siebie żadnego dźwięku, jedynie przygryzała dolną wargę i kurczowo ściskała dłońmi siedzenie.
– Dziękuję. – Jedynie to słowo padło z jej ust, odkąd zgodziła się na kąpiel.
Rozumiał, że sytuacja mogła ją krępować, ale zdawało mu się, że chodzi o coś innego. To nie wstyd hamował ją przed mówieniem.
                Przygotował dla niej posiłek lecz kiedy weszła do jadalni, jej oczy przepełniło przerażenie. Odwróciła się i próbowała uciec. Chwycił ją w pasie, nie pozwalając się wyrwać.
– Panienko, musisz coś zjeść – tłumaczył cierpliwie.
– Nie, przestań! Proszę, nie. Nie zmuszaj mnie! – krzyczała rozpaczliwie.
Nie dawała za wygraną, dlatego odpuścił. Poluzował uścisk. Dziewczynka wyrwała się i odbiegła kawałek. Dopiero po chwili odwróciła się i bacznie przyglądała czarnowłosemu, oczekując na jego reakcję.
Podszedł do stołu, nalał herbaty do filiżanki i, trzymając ją w rękach, podszedł i klęknął przed wychudzonym dzieckiem.
– Proszę, wypij chociaż herbatę
 Niepewnie wzięła do ręki trzymany przez niego napar i pociągnęła mały łyk.
– Dobra! To Earl Grey? – zapytała zaciekawiona momentalnie się odprężając.
– Tak. Jacksona, znalazłem go w kuchni. Może usiądziesz? – Wskazał ręką stół wypełniony przeróżnymi potrawami.
 Popatrzyła na niego podejrzliwie, po chwili wahania zgodziła się. Miał nadzieję, że widząc z bliska to, co dla niej przygotował zmieni zdanie i coś w siebie wmusi. Pomylił się. Dziewczynka dopiła herbatę i oświadczyła, że chce położyć się spać.
                Zabrał ją do sypialni i ułożył w łóżku, dokładnie okrywając jej wychudzone ciało kołdrą.
– Panienko, czy z jedzeniem było coś nie tak? – Myśl nie dawała mu spokoju.
– Nie, wyglądało dobrze. Po prostu nie chcę jeść…
– Proszę w takim razie powiedzieć, co chciałaby panienka zjeść. Musisz coś jeść, inaczej będziesz zbyt słaba, by się ruszać – powiedział karcącym tonem.
Spojrzała na niego wrogo. Po chwili spokorniała i przymknęła oczy, wbijając wzrok w kwiatowy motyw na kołdrze.
– Wiem. Po prostu… Postaram się – wyjąkała.
– Będę wdzięczny. Dobranoc, panienko – pożegnał ją.
Odwrócił się i powoli zmierzał w stronę drzwi.
– Demonie… – jęknęła, kiedy był tuż pod drzwiami.
– Tak? – Zatrzymał się.
– Zostaniesz ze mną? – zapytała zawstydzona.
Lokaj odwrócił się, podszedł do jej łóżka i usiadł na jego skraju.
– Yes, my lady.
– Dziękuję. – Uśmiechnęła się.
Odwróciła się na bok, twarzą do niego i zamknęła oczy.
Zgasił świecę i westchnął pod nosem.
– Demonie?
– Słucham?
– Jak masz na imię?
– Dlaczego pytasz dopiero teraz?
– Gdybym poznała je wcześniej, musiałabym zacząć traktować cię jak sługę. Przez chwilę chciałam, żebyś był moim przyjacielem – wyjaśniła szeptem, zasłaniając twarz okryciem.
Gdyby na niego spojrzała, ujrzałaby szok, który wywołały jej słowa. Zupełnie jej nie rozumiem. Jak długo żyję, nigdy nie spotkałem się z czymś takim.
 – Demonie?
– Jak tylko sobie zażyczysz, moja pani.
– A jak nazywałeś się poprzednio?
Kolejne zadziwiające pytanie, które padło z ust drobnej dziewczynki. Zaczynał widzieć dobre strony ponownego zniżania się do roli służącego, to mogło być niezwykle interesujące. To dziecko mogło nauczyć go czegoś nowego o ludziach.
– Poprzedni pan nazywał mnie Sebastianem – odparł z nutą melancholii w głosie.
– Hmmm… – mruknęła w zamyśleniu. –  Ładnie, może być. W takim razie dobranoc, Sebastianie – pożegnała go.
To samo słowo, które tyle razy kierowane było w jego stronę, w tamtej chwili nabrało zupełnie nowego znaczenia. Dziwne uczucie przeszyło jego ciało, kiedy słaby, dziewczęcy głos wypowiedział jego imię.
~*~
Hrabianka ocknęła się z niesamowitym bólem głowy. Sen? To było tak dawno temu… Powoli otworzyła oczy. Zobaczyła swoje lokaja, odzianego w biały kitel, trzymającego za ramię długowłosego mężczyznę. Wciąż była oszołomiona. Sen, a raczej wspomnienie, które przed chwilą przeżyła po raz kolejny, wywarło na niej silne wrażenie, które w dalszym ciągu odczuwała. Dopiero po chwili całkowicie powróciła do rzeczywistości. Uświadomiła sobie, że przez cały czas miała związane ręce i nogi.
– Co się stało? – zapytała zdziwiona.
– Pozwól, że to dla ciebie streszczę – odparł demon, rozbawiony widokiem jej skrępowanego ciała. – Podczas, gdy ty ponownie dałaś się porwać, udało mi się rozwiązać sprawę Monitora i Wampira.
– Jesteś taki niezastąpiony! – krzyknęła drwiąco.
Kontynuował, ignorując jej niezadowolenie.
– Zacząłem się zastanawiać. Jeżeli Monitor wiedział o wszystkim, co działo się w szpitalu, jak to możliwe, by przeoczył coś takiego, jak zabójstwa. Tylko w jednym wypadku miałoby to sens. Monitor to ta sama osoba, co Wampir. Oczywiście miałem rację. Nie spodziewałem się tylko, że padniesz jego ofiarą, panienko. – Stłumił śmiech, zasłaniając usta dłonią.
– To prawda? – zwróciła się do pobitego mężczyzny.
Splunął krwią i zaśmiał się szyderczo.
– Tak. Wiedziałem, że nie jesteś zwykłym lekarzem, wiedziałem! – cieszył się, co zważywszy na jego sytuację było nieco dziwne.
– Jak wysysałeś z nich krew? Co ważniejsze, po co?
– Po co? Sam nie jestem do końca pewny, zlecono mi tę robotę, za naprawdę godziwe pieniądze, więc pomyślałem, że nie zaszkodzi. Za to, jak? To sztuka sama w sobie! Stworzyłem maszynę, która potrafi pozbawić człowieka krwi w przeciągu sześćdziesięciu trzech sekund. Przez tętnicę szyjną, stąd te znamiona. To nie było celowe, ale efekt mi się podoba. Wampir – to brzmi groźnie! – chwalił się bez najmniejszych oporów. Brzydziła się nim.
– Zabijać dla pieniędzy, nie wiedząc nawet po co? Sebastian, ucisz go – nakazała lokajowi.
Bez chwili wahania uderzył go w nos. Jego twarz zalał strumień krwi.
– Teraz przypominam tę małą, jak jest tam, zanim wyssałem jej krew. Podła żmija. Przez jej awersję do plotkowania odnaleźliście mnie! – chrypiał, krztusząc się posoką.
– O kim mówisz? – Czerwonowłosa poczuła ukłucie w sercu.
– O tej małej, Magdzie? Tam leży, zobacz sama. – Wskazał głową ukryte w ciemności zwłoki.
Szlachcianka spojrzała w kąt i dłuższą chwilę wpatrywała się w ludzki kształt nim jej oczy przyzwyczaiły się do ciemności. To była ona – pielęgniarka, z którą przepracowała cały dzień. Naiwna, dobra dziewczyna, która nikomu nie zawiniła.
Opętała ją niesamowita wściekłość. Gdyby nie była związana, rozerwałaby go na strzępy. Zacisnęła zęby.
– Zabij go… – wycedziła, patrząc na demona wzrokiem płonącym nienawiścią.
– Jesteś pewna? Wciąż nie wiemy, kto stoi za zleceniem – zwrócił jej uwagę Sebastian.
– Powtórzę jeszcze raz: zabij tego parszywego śmiecia! – krzyknęła, próbując rozerwać więzy.
– Zrozumiałem. – Skinął głową.
Uśmiechnął się morderczo i chwycił mężczyznę za kark.
– Nie tak szybko, Sebuś! Nie pozwolę ci go zabić! – Szaleńczy głos dobiegający z zewnątrz powstrzymał lokaja przed skręceniem karku żałośnie drżącego mężczyzny.
Czerwona smuga przeleciała przez pomieszczenie, chwytając ofiarę i wyskoczyła z nią w ręce przez szpitalne okno, wybijając szybę.
– Za nimi! – rozkazała Elizabeth.
Sebastian rozerwał więzy krepujące kończyny czerwonowłosej, podniósł ją i ruszył w pogoń za uciekinierami. Tajemnicza postać zatrzymała się na końcu ciemnej uliczki. Szlachcianka zaczęła przyglądać się intruzowi, gdy tylko demon postawił ją na ziemi. Szczupły, długowłosy mężczyzna o kobiecej urodzie, ubrany w krwistoczerwony płaszcz, zlewający się kolorem z burzą gęstych włosów, spoglądał szaleńczo na demona poprzez zasłaniające jasnozielone oczy, delikatne szkła okularów. Rzucił Monitora na ziemię i chwycił obiema dłońmi brzęczące urządzenie, zakończone długim, wirującym ostrzem.
– Tak dawno się nie widzieliśmy! Och Sebuś! Gdybym cię nie znał, pomyślałbym, że mnie unikasz! Tęskniłem za tobą! – jęczał, wyginając się ponętnie. Jego ruchy wzbudziły odrazę zarówno w demonie jak i w jego pani.  – Nawet się ze mną nie przywitasz? Żadnego buziaka?
– Prosiłem cię wielokrotnie, żebyś powstrzymał się od takich komentarzy. Jestem na służbie. – odparł lodowato zirytowany demon, zasłaniając dziewczynę ramieniem.
Mężczyzna podbiegł do nich i dokładnie przyjrzał się hrabiance.
– A to co? – zdziwił się. – Ma doprawdy przepiękne, krwiste loki. Wygląda, jakby jej twarz płonęła ogniem miłości – zachwycał się. – Ale, to nie jest ten sam bachor, nie? – odwrócił się do kamerdynera.
– To moja pani, głowa rodu Roseblack, Elizabeth Roseblack – przedstawił dziewczynę pełnym szacunku tonem i zrobił krok naprzód, zmuszając intruza do cofnięcia się.
– Co ty w niej widzisz takiego? Myślałem, że lubisz małych, chudych, gburowatych chłopców. Ona zupełnie nie pasuje do opisu! – Wyszczerzył się, ukazując rząd trójkątnych zębów.
– Nie muszę ci się tłumaczyć, ale niech będzie – westchnął Sebastian. – Co w niej widzę? Zainteresowało mnie to, że jest zupełnie inna od niego. Ma odmienne nastawienie do życia, a mimo to, jej dusza na ten sam słodki smak. Jeśli nad nią popracuję, może nawet będzie lepsza. Uważam, że warto.
– Czy ja wiem? Nie wygląda. Naprawdę, Sebuś, nigdy cię nie zrozumiem.
– Ej, co to ma być? Nie przesadzacie?! Sebastian! Kim jest ten oszołom?! – Zirytowana dziewczyna krzyknęła na demona, żądając wyjaśnień.
– Oszołom?! Te słowa ranią moją delikatną duszę! Sebuś słonko, trzymaj swoją zabawkę w ryzach.
                – Zamknij się kretynie! – warknęła.
                – Co za brak manier. Chyba jednak ma w sobie coś z tamtego dzieciaka.
– Zapewniam cię, że same najlepsze rzeczy – demon uśmiechnął się szyderczo.
– Swoją drogą Sebuś, jeszcze ci nie zbrzydła zabawa w kamerdynera?


– W przeciwieństwie do ciebie, Grell, mi to wychodzi. Panienko, to jest Pan Grell Sutcliff. Jest shinigami, Bo…


Proszę, nie bijcie mnie za gwałt na tym arcie. Naprawdę się starałam!

13 komentarzy:

  1. Ojeeju*^* miałam takie urwanie głowy przez te święta i dopiero teraz wszystko nadrobiłam. Yeeeey Grelluś <33333 Genialnie *-* no ale tak urwałaś noo :D czekam na kolejną część ^-^ aa i pięknie ci wyszedł rysunek <3 zazdroszczę talentu ^-^ pozdrawiam, wesołych świąt 🎄

    OdpowiedzUsuń
  2. Yaay! Zaraz lecę czytać bonus!!
    Nie spotkałam żadnych błędów, ale jakoś tak przy czytaniu... Mam wrażenie jakbym znowu czytała mangę... Strasznie dużo podobnych scen :) nie to, że to psuje całość, ale nie myślałaś żeby stworzyć jej jakieś odmienne warunki zawarcia kontaktu? Czy może to podobieństwo do Ciel'a jest celowe?

    Btw czy powinnam bać się twojego komentarza co do mojego rozdziału ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobieństwo jest celowe - ma na celu podkreślenie różnic między Elizabeth, a Cielem.
      Nie masz się czego bać, jak zwykle kilka wskazówek. Wiem, że mój komentarz mógł Ci się wydać nieco oschły, ale miałam naprawdę mało czasu, a chciałam dać Ci znać, że przeczytałam :P

      Usuń
  3. Notka ciekawa chciaż duzo większe wrażenie wywarł na mnie bonus. Widać, że siedziałaś na dnim dłuzej i bardziej się przyłożyłaś, wnioskuje bynajmniej po lepiej dopracowanej stylistyce i ogólnym obrazie :D Muszę przyznać, że strasznie mnie wciągnął. Nie myślałaś może o jego dlaszej kontunuacji lub stworzeniu osobnego opowiadania o takiej fabule? Co jak co ale wizja sebastiana w naszym świecie na usługach zwykłej dziewczyny cholernie mnie ciekawi :D Nie będę się już rozpisywać, życzę tylko wszystkiego najlepszego z Okazji świąt, duzo weny, samych sukcesów i ogólnie wszystkiego naj :) Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam ciekawa, czy ktoś zauważy... Nad bonusem nie siedziałam właściwie długo, ale kiedy zaczynałam go pisać to był taki impuls. Akurat piłam Lady Grey i mnie wręcz poraziło. Odstawiłam kubek i pisałam jak zahipnotyzowana. Dodatkowo, on ma zupełnie inny styl, traktuję go jako przerywnik, gdy zmęczę się Róża.
      I tak, myślałam o kontynuacji, nawet taką planuję :P
      Może założę jej osobnego bloga, jeśli napiszę trochę więcej, na pewno po końcówce 1 tomu Róży, że się zbytni bałagan nie zrobił. (I tak bardzo nie umiem robić szablonów... xD)

      Usuń
  4. Wszystko jest jak zwykle idealnie, bardzo wciąga, czyta się z zapartym tchem. Ciekawie było poczytać trochę o przeszłości Lizzy, w mojej wyobraźni była taka słodziutka, że aż chciałabym pocztytac więcej o jej przeszłości ^^ W sumie nie ja tutaj jestem od wytykania błędów, ale ten jeden wyjątkowo rzucił mi się w oczy: ''Poprosiła się''. Myślę, że wiesz, o co mi chodzi, bo to brzmi conajmniej dziwnie. Oczywiście jeśli jednak jest to poprawna forma, to bardzo przepraszam, ale po prostu źle mi to wygląda. ''Zapytała się'' okej, ale ''poprosiła się''? Raczej nie... Pozatym naprawdę świetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to literówką, którą przeoczyłam :D Będę musiała poprawić. Mówiłam, że coś znajdziesz. Gratulacje^^
      A o przeszłości Lizzy jeszcze nie raz poczytasz, spokojnie :P. Lubie retrospekcje <3.

      Usuń
    2. To świetnie, już se ciesszę :D Boże, no w końcu jakiś błąd skalał to idealne opowiadanie...ta satysfakcja xDD

      Usuń
  5. Gwałt na arcie XDD
    Swoją drogą, to nawet dobrze, że go narysowałaś, w końcu wiem jak wyobrażać sobie Lizzy...
    Wcześniej był z tym problem, za bardzo kojarzyła mi się z tą drugą blondwłosą Lizzy :D
    Jeszcze raz dzięki! 👌👌

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu przybywam! Ciekawa jestem tego całego Monitora. I zastanawiam się, co będzie dalej z Lizzy i Grellem *.*
    Pozdrawiam
    Heques

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniały rozdział, bardzo fajnie było przeczytać o przeszłości Elizabeth, była słodka i tak nie przejęła się zupełnie, że Sebastian jest demonem, ach i pojawił się Grell...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, fajnie było przeczytać o przeszłości Elizabeth... była słodka jako dziecko i zupełnie nie interesował jej fakt, że Sebastian jest demonem... i pojawił się Grell...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, dobrze było przeczytać o przeszłości Elizabeth... była bardzo słodka jako dziecko i nie interesował jej fakt, że Sebastian jest demonem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

.