środa, 5 listopada 2014

V


– Na dzisiejszy obiad przygotowana została wołowina duszona w czerwonym winie. Do tego puree ziemniaczane i sałatka. – Sebastian zaprezentował czerwonowłosej pięknie udekorowany posiłek. Jak zwykle położył dłoń na piersi i skinął głową.
– Eeeej! – Dało się słyszeć niezadowolone jęknięcie zza drzwi.
– Ach… Mięso zostało przygotowane przez samego Thomasa, kucharza rodziny Roseblack. Smacznego – dodał, zerkając kątem oka w stronę wyjścia.
– Dziękuję. – Spojrzała krzywo na mięso. – Sebastian… – Kiwnęła ręką, dając mężczyźnie znak, by się zbliżył. – Nie zatruję się tym? – zapytała poważnie.
Lokaj zaśmiał się pod nosem.
– Nie, mogę cię zapewnić, że wszystko jest jadalne – odparł rozbawiony.
– Mam nadzieję. – Niepewnie zaczęła kroić kawałek soczystej wołowiny. Ku jej zaskoczeniu, nie dość, że była dobra, to zdecydowanie nie była trująca. Tak, czy inaczej, po kilku kęsach poczuła, że jest pełna i nie da rady zjeść ani odrobiny więcej. Odłożyła sztućce i odsunęła się od stołu.
– Przepraszam za swoją bezczelność, ale co panienka robi? – zdziwił się lokaj, widząc, ile jedzenia wciąż pozostało na talerzu.
– Wstaję od stołu? – odparła ironicznie.
– Niestety jestem zmuszony panienkę powstrzymać – zaoponował, narażając się na pełne dezaprobaty spojrzenie hrabianki. – Czeka cię dziś wieczorem bal i misja. Musisz mieć siłę, której z pewnością nie zagwarantuje pusty żołądek.
– Ale… – Nie zdążyła nic powiedzieć, bo do jej ust wepchnięty został kolejny kawałek mięsa. – Zg…Zgł-zgłupiałeś do reszty?! – wrzasnęła i uderzyła ręką w jego dłoń. Widelec upadł na podłogę z charakterystycznym, metalicznym dźwiękiem. Sebastian popatrzył zszokowany na rozwścieczoną nastolatkę.
– Najmocniej przepraszam, moje zachowanie było niewybaczalne. – Klęknął przed nią ze spuszczoną głową. Wydało się, że naprawdę było mu wstyd.
– Powiedz Thomasowi, że jedzenie było dobre. A teraz zabierz to i wynoś się. Nie chcę cię teraz oglądać. – Złość, jaką ociekały jej słowa uderzała w demona z podwójną mocą.
Posłusznie wyszedł z pomieszczenia i zniknął w ciemnej otchłani korytarza. Zrozumiał, czemu się zdenerwowała i czuł wstyd, nawet przed samym sobą. To nie było zachowanie godne lokaja posiadłości Roseblack. To nie było zachowanie godne żadnego lokaja. Jednak sposób, w jaki wypowiadała te słowa, patrząc na niego jak na potwora, zabolały go. Zawiódł ją. Mimo, iż w rzeczywistości był ciemną bestią z piekielnych otchłani, prawdziwym potworem wzbudzającym strach wśród milionów, dla niej powinien być oparciem. Powinien dawać jej poczucie bezpieczeństwa, zaufanie. Miał wykonywać rozkazy, bronić jej życia, zapewniać wszystko, czego potrzebowała. Sposób w jaki to robił także miał znaczenie. Mówił, że nigdy jej nie okłamie, ale czy kiedykolwiek powiedział, że może mu zaufać?
Demony nie znają czegoś takiego, jak lojalność i oddanie. Przestrzegacie tylko zasad, dla własnych korzyści. To piękne w swej prostocie, a za razem obrzydliwe. Być tak pozbawionym uczuć. – Wspomnienie dawnych słów dziewczyny rozbrzmiało w jego głowie, a oczy rozbłysły złowrogo.
Uderzył pięścią w ścianę, robiąc w niej dziurę. Powietrze wymieszane z kurzem, z wielką siłą poniosło pył we wszystkich kierunkach.
– Panie Sebastianie… – Stojąca niedaleko Jeanny zadygotała z przerażenia.
Wiedziała, że musiało się stać coś niedobrego. Lokaj nie miał w zwyczaju niszczyć niczego w posiadłości, to była domena reszty służby. Widziała jak trząsł się z nerwów, ale nie odważyła się zbliżyć.
~*~
– Panienki Elizabeth? – Thomas wszedł niepewnie do pokoju.
Hrabianka stała w oknie i przyglądała się jak drobny brunet troskliwie opiekuje się drzewami w ogrodzie.
– A, Thomas. Obiad był naprawdę pyszny, bardzo dziękuje. – Posłała mu serdeczny uśmiech.
Zdezorientowany postawił parę kroków, jakby próbował się skradać. Zatrzymał się kilka metrów od niej, przełkną ślinę i zapytał:
– Mogę coś powiedzieć?
– Oczywiście, słucham? – Spokój i zadowolenie nie znikało z jej twarzy.
– Wydaje mi się… Jeśli można… Ja… Sądzę, że była panienka trochę zbyt ostra dla Pana Sebastiana! – krzyknął, wkładając w zdanie całą swoją odwagę, po czym szybko pobiegł za drzwi, bojąc się czekającej go kary.
Wyraz twarzy dziewczyny nie zmienił się, wciąż pozostawał łagodny.
– Za ostra? – zdziwiła się.
– T…tak. On chciał dla panienki dobrze. Zresztą zawsze robi wszystko dla twojego dobra, my tak samo. Tylko w przeciwieństwie do nas, jemu się udaje. W tym, co zrobił było trochę racji i… – przerwał czując, że jeszcze parę słów i naprawdę przekroczy granicę.
Tego nie wzięła pod uwagę. Chciał dobrze? Dlatego zrobił coś zabronionego, wiedząc jak bardzo tego nienawidzi? Był tam, widział, co jej robili, jak ją traktowali. Jak mógł pomyśleć, że robi dobrze? Każdy kęs, każda blizna. Ostry dotyk tysięcy ostrzy, palący ból. Spodziewał się, że mu podziękuje? Powinien wiedzieć! Powinien wiedzieć, że nie może tego robić! Nie może tuczyć jej jak świni, ich mięsem, nie może!
Ale przecież to nie jego wina… – Nagła myśl, niczym sztylet, przeszyła umysł nastolatki. Przecież nie był z nią przez cały ten czas, nie widział wszystkiego. Nie był niczemu winny, to nie on jej to zrobił. On był tym, który jej pomógł, uratował ją i stanął za jej plecami, gdy poprzysięgła zemstę. W tej sytuacji demon był tym dobrym.
                Nieobecny wzrok młodej pani rodu Roseblack zawisł na fartuchu niekompetentnego kucharza, który w milczeniu czekał na rozwój wydarzeń. Dobiegający zza okna krzyk Taia spadającego z drzewa, oprzytomnił jej umysł.
– Tom… – Podeszła do kucharza i chwyciła jego dłonie. – Dziękuję – szepnęła, uśmiechając się.
Zawstydzony mężczyzna burknął coś niewyraźnie pod nosem, jednak Elizabeth już go nie słuchała. Odsunęła się i ruszyła w stronę biblioteki. Wiedziała, że tam będzie mogła wszystko spokojnie przemyśleć, potrzebowała chwili samotności, by zastanowić się nad tym, co się wydarzyło.
~*~
                W posiadłości panowała napięta atmosfera. Służący czuli ją doskonale, dlatego korzystając z tego, że nie mieli żadnych zadań do wykonania, trzymali się na uboczu. Podczas gdy Sebastian przesiadywał w kuchni, nie robiąc absolutnie nic, oni rzucali piłką w ogrodzie. Blondynka nawet zaproponowała, by zaprosić lokaja do gry, ale widząc jak ignoruje kota, co w jego przypadku zdecydowanie było złą oznaką, wraz z resztą zgodnie postanowili dać mu spokój.
– Mimo wszystko nie mogę patrzeć jak się tak zadręcza…
– Daj spokój Tai, nie powinniśmy wpychać się w nie swoje sprawy – pouczył go Thomas.
Był z nich najstarszy i, jak był przekonany, najmądrzejszy. Nie zawsze było to zgodne z prawdą, jednak w tym wypadku miał rację. To nie była sprawa, której mogli pomóc. Takie rzeczy się zdarzają, to zupełnie normalne.
– W końcu są ludźmi, nie? – wcięła się Jeanny.
– Hm?
– Ludzie tak mają. To przecież normalne. Kłócą się i godzą. Myślę, że wszystko będzie dobrze. W końcu pan Sebastian i panienka Elizabeth są takimi wspaniałymi przyjaciółmi! – Złożyła ręce i odpłynęła w świat fantazji.
– Przyjaciółmi… – powtórzył chłopak.
Nigdy nie zastanawiał się, jaka dokładnie relacja łączyła hrabiankę z kamerdynerem. Wiedział, że jest jej posłuszny, czasami wydawało mu się, że nawet za bardzo, ale co on mógł wiedzieć. Gdyby Sebastian nie odnalazł go i nie przyjął do pracy, pewnie leżałby teraz w rynsztoku, przymierając głodem. Nie znał się tych wszystkich skomplikowanych relacjach, za to doskonale opiekował się roślinami i to mu wystarczało. Wiedział, że lokaj jest ważną częścią życia jego pani i prawdopodobnie bez niego ciężko byłoby jej sobie poradzić, ale nigdy nie próbował nazywać tego, co ich łączyło. Nie czuł takiej potrzeby, nie widział również sensu, to nie była jego sprawa.
– Ahahahahaha! Jean, pewnie masz rację! Dosyć już tej paplaniny, podaj piłkę! – zaśmiał się kucharz, machając na blondynkę rekami.
–T…Tak jest! – odparła ochoczo.
~*~
Lady Roseblack siedziała na szeroki parapecie bibliotecznego okna. W rękach trzymała jakąś książkę, w której zaznaczyła, materiałową zakładką, ostatnio czytaną stronę. Tak naprawdę, nie znała nawet tytułu trzymanego kodeksu, to wszystko były tylko pozory na wypadek, gdyby ktoś jednak postanowił jej szukać i, o zgrozo, osiągnął sukces. Potrzebowała teraz odrobiny samotności. Było wiele rzeczy, które musiała sobie poukładać. Nie, była tylko jedna osoba i tysiące uczuć towarzyszących relacji z nią. Z jednej strony, zżerało ją poczucie winy za tak impulsywną reakcję. Z drugiej jednak, po nim spodziewała się całkowitego zrozumienia… I może właśnie to ją gubiło? To, że czasem zapominała, kim był i do czego dążył, że traktowała go jak lekarstwo na wszelkie swoje problemy. Był narzędziem, pomocą, rozwiązaniem. Zbyt dużą odpowiedzialnością obciążyła barki kogoś, kto brnął przez czas jedynie po to, by skonsumować jej duszę.
Podciągnęła nogi do klatki piersiowej i oplotła je rękami. Oparła głowę na kolanach i spojrzała smutno na regał pełen opasłych, historycznych tomiszczy.
– I co mam mu teraz powiedzieć? „Przepraszam”? – zapytała sama siebie i schowała głowę między kolanami, a klatką piersiową.
Wiedziała, że niedługo będzie piąta – pora popołudniowej herbaty. Zadzwoni, pociągając złoty sznur, a on posłusznie, pełen gracji przyniesie jej napar, pokłoni się i wyjdzie bez słowa, a potem znów będą udawać, że wszystko jest w porządku. Ona będzie udawać. On był kamerdynerem, jego zadaniem było posłuszeństwo. To, co czuł nie powinno mieć znaczenia. Ale miało. Przecież był żywą istotą. Każdy zasługuje na szacunek i szczęście. Każdy, kto niczym nie zawinił, nie splugawił tego świata przemocą i nienawiścią z czystej głupoty i okrucieństwa.
Przypomniała sobie o wieczornym bankiecie, o balu. Sprawa porwanych dziewczyn przestała wydawać się fascynująca.
– Jesteś zwykła idiotką, weź się w garść! Jesteś jedyną dziedziczką rodu Roseblack, nie jakimś głupim dziewczątkiem. Twoje zachowanie nie przystoi takiej damie! – skarciła sama siebie Słysząc wypływające z własnych ust słowa, wpadła na rozwiązanie.
~*~
                Złoty dzwonek przyczepiony do ściany tuż nad tabliczką „Biblioteka” dzwonił uporczywie od dłuższej chwili. Młody brunet wychylił się z pomieszczenia służbowego i popatrzył na nieruchomego lokaja.
– Panie Sebastianie? – zawołał go.
Nie zareagował.
– Panie Sebastianie? – Chłopiec podszedł do niego i opuszkami palców dotknął ramienia mężczyzny. Ten popatrzył na nastolatka błyszczącymi czerwienią oczami.
– Tai…
– Panie Sebastianie, panienka Elizabeth dzwoni z biblioteki. Chyba pora na herbatę –poinformował go.
– Masz rację… – mruknął demon.
Zagotował wodę, nasypał do dzbanka pierwszą z brzegu mieszankę liści, wziął tacę i ponuro ruszył we wskazane miejsce.
                Zapukał do drzwi. Czekając na odpowiedź dziewczyny, zmienił wyraz twarzy na całkowicie obojętny. Nie chciał, by dostrzegła, że targają nim emocje.
– Wejdź. – Rozbrzmiał suchy ton głosu hrabianki.
Wykonał polecenie. Postawił tacę na stoliku i w milczeniu, tak jak się tego spodziewała, zalał herbaciany susz. Podał dziewczynie zdobiona filiżankę, skinął głową, kładąc dłoń na piersi, po czym odwrócił się w kierunku wyjścia.
– Sebastian… – zagadnęła niepewnie.
– Tak, panienko? – odparł, nie odwracając się.
– Niedługo musimy ruszać na bal…
– Poproszę Taia, żeby przygotował powóz – odpowiedział mechanicznie, głosem wyzutym ze wszelkich emocji.
– Tak, dziękuję, ale… – Widziała, że zbierał się do wyjścia.
Chociaż zachowanie demona nie było godne kamerdynera, nie miało to w tej chwili znaczenia.
– Poczekaj! – uniosła się.
Nie mogła pozwolić, żeby wyszedł. Wtedy straciłaby okazję, żeby naprostować niezręczną sytuację, którą prawdopodobnie nie powinna się wcale przejmować. Ale ona była sobą i nie potrafiła tego zignorować, co miała zrobić? Działanie wbrew sobie nigdy nie przynosi dobrego rezultatu, długoterminowo.
Nagły krzyk zza okna sprawił, że ręce Elizabeth zadrżały, odrobina gorącej herbaty oparzyła jej dłoń. Syknęła cicho, odstawiła filiżankę i wstała. Lokaj odwrócił się niechętnie w jej stronę, patrząc chłodnym wzrokiem na zaczerwienienie na bladej skórze.
– Chciałabym, żebyś ze mną poszedł. – Zbliżyła się do służącego.
Chciała go minąć, lecz delikatnie chwycił jej nadgarstek. Wziął do ręki zimną łyżeczkę i przyłożył do poparzonego miejsca.
– Gdybym tego nie zrobił, mogłaby zostać blizna – wyjaśnił, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.
Przejęła od niego sztuciec i kiwnęła głową, pokazując, by ruszył za nią. Szli w milczeniu, mijając kolejne pokoje, aż doszli do zakurzonych drzwi na końcu korytarza.
– To przecież… – szepnął.
– To pokój rodziców. Nikt tu nie wchodził od… Tamtego dnia. Jednak teraz potrzebujemy czegoś ze środka. Możesz otworzyć drzwi, proszę?
– Oczywiście. – Chwycił klamkę i delikatnie ją wdusił.
Zamek wydał z siebie charakterystyczne chrząknięcie. Dębowe drzwi otworzyły się, głośno skrzypiąc, ukazując przed nimi nieskalaną od lat niczyją obecnością, przestronną sypialnię. Wewnątrz pomieszczenia panował półmrok. Zasłony odsunięte były jedynie do połowy, wszystkie zdobione meble pokryte były grubą warstwą kurzu. Na łóżku leżała sukienka przygotowana do ubrania. Na stoliku nocnym obok książki ktoś zostawił rozłożone okulary. Od dawna nie było tu żywego ducha. Chociaż w zakres obowiązków Sebastiana wchodziło sprzątanie całej posiadłości, ten pokój miał pozostać nietknięty i wszyscy przestrzegali nałożonego na nich nakazu. Każdy przedmiot, nietknięty, zajmował swoje miejsce od dnia, kiedy właściciele sypialni ostatni raz w niej przebywali.
Czerwonowłosa podeszła do wielkiej szafy stojącej w zachodnim rogu pokoju. Otworzyła ją, energicznie wzbijając w powietrze mnóstwo kurzu, przez który zaczęła kaszleć. Czuła, że trzęsą jej się ręce, dziwny niepokój ściskał podrażnione gardło. Mimo tego wiedziała, co musi zrobić. Przejrzała ubrania i chwyciła za jeden z wieszaków. Wyciągnęła piękny, granatowy garnitur ze złotymi guzikami w zestawie ze śnieżnobiałą koszulą pachnącą perfumami.
– Ładny, prawda? – zapytała, uśmiechając się do kamerdyner.
Zdezorientowany pokiwał głową.
– Po co ci on?
– Idziemy dziś na bal. Musisz jakoś wyglądać. Pomyślałam, że będzie na ci pasować. Byliście z ojcem podobnej postury – wyjaśniła.
Jego zdumiona mina poprawiła nastolatce nastrój. Kontynuowała swój wywód, zanim zdążył dojść do siebie i odpowiedzieć.
– Madame Holme lubi przystojnych, młodych mężczyzn. Słyszałam, że po przyjęciach zabiera ich ze sobą, sam rozumiesz. Dlatego będziesz udawał arystokratę, mojego wuja, pozwolisz jej się uwieść i przeszukasz posiadłość.
Sebastian w milczeniu wysłuchał Elizabeth do końca. Czuł na sobie jej zniecierpliwiony wzrok, czekała na jego reakcję. Uśmiechnął się delikatnie i ukląkł przed nią.
– Yes, my lady. – Podniósł się, wziął od niej ubranie i oboje opuścili zakazane pomieszczenie.
~*~
– Łał, wyglądasz wspaniale! – Jeanny zachwycała się hrabianką schodzącą po marmurowych schodach pokrytych dywanem w kolorze ciemnego wina, prowadzących do głównego holu.
Za chwilę, wraz z wiernym lokajem, Elizabeth miała opuścić dom, by wkroczyć w znienawidzone, arystokratyczne środowisko. Wszystko w imię Jej Królewskiej Mości.
– Um, dziękuję – odpowiedziała skrępowana, lekko się uśmiechając.
Suknia, którą miała na sobie była jedną z nowości sprzedawanych w jej firmie. Bogato zdobiona, wykwintna. Ciemny fiolet materiału podkreślał jej delikatne rysy. Na szyi miała czarną kokardę, na rękach cienkie rękawiczki do łokci tego samego koloru. Buty na wysokim obcasie, które pomagała jej wybrać blondynka, dodatkowo wysmuklały szczupłe nogi. Dzięki kilku dodatkowym centymetrom miała lepiej prezentować się przy mężczyźnie. Poprawiła tasiemkę ze wsuwką, podtrzymującą włosy niczym opaska i zerknęła na Sebastiana, stojącego nieopodal jednej z kolumn osadzonych wzdłuż dywanu rozciągającego się od schodów aż do samych głównych drzwi rezydencji. Tak jak się spodziewała – garnitur ojca leżał na nim doskonale. Dołączył do niego pasujący kolorystycznie cylinder, a całość zwieńczył smukłą laską z ciemnego drewna zakończoną rączką ze szczerego złota w kształcie kwiatu róży oplecionego cierniami. Założył także okulary. Miał wyraźny sentyment do tych delikatnych szkiełek.
Pokłonił się i podał dziewczynie dłoń, gdy schodziła z ostatniego stopnia. Z uroczym uśmiechem spojrzał jej w oczy.

– Wyglądasz przepięknie, my lady. – Nadstawił ramię. 
Ona zarumieniła się lekko i chwyciła jego rękę. Razem weszli do stojącej na podjeździe karety. Wyglądali olśniewająco. Piękna, młoda dziewczyna i jej przystojny towarzysz. Gdyby nie przykrywka z wujem, prawdopodobnie nic by nie wyszło z ich planu, wyglądali jak para zakochanych. Jak złudne mogły być pozory? Demon i jego pani, drapieżnik i jego zdobycz, idealnie przystosowani do świata, do którego nigdy nie dane im będzie w pełni przynależeć.
Usiedli wewnątrz wozu. Hrabianka machnęła ręką, każąc swojemu towarzyszowi dać znać Taiowi, że może ruszać. 

=====================

Miałam wrzucić, jak zwykle, pięć stron, ale się chyba zagalopowałam. Nie chce mi się już liczyć, więc będzie tyle, ile jest. Pamiętam, kiedy pisałam o tym, że Lizzy poszła do biblioteki. "Dopiszę, że dziś, bo jeśli nie, to wyjdzie na taką nieoczytaną i pustą." To ciekawe, że pamiętam swoje myśli sprzed miesiąca, a nie pamiętam, komu jestem winna złotówkę sprzed tygodnia, a komuś na pewno... Tylko komu?! 

16 komentarzy:

  1. Rozdzial genialny jak zawsze ^^ I się nie martw ja nie pamiętam co miałam dzisiaj na obiad xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, tyle komentarzy. Tyle miłych słów, dziękuję <3 od razu mi cieplej na serduszku ^^

      Usuń
  2. Salve iterum!
    Tia, nie mogłam się powstrzymać. ;)
    Publikujesz na blogu tłumaczenie doujinshi? Boję się Ciebie... Dzisiaj się boję także samej siebie, bo gdy pomyślałam, co by mogło się stać gdyby Elizabeth się jednak jedzeniem zatruła oraz o minie, jaką by przywdział Sebastian, zaczęłam się śmiać.
    Może dziewczyna nie lubi wołowiny tak jak ja {okropnie się to gryzie i głównie z tego tytułu}, skoro jeść po kilku kęsach nie chciała, chociaż wspominałaś, że ona ogólnie mało je. Ale jakoś nie chce mi się wierzyć...
    Sebastian to złoto po prostu. Będzie się zajmował karmieniem. Nie tak prędko, panie Sebastianie...
    Teraz to naprawdę wygląda, jakby Sebastianowi na Elizabeth zależało, hehe.
    Z tym uwiedzeniem Sebastiana przez Madame Holme to niezły pomysł, huahuahua....!!!
    I ah, znowu okulary. Rozbraja mnie ten teatrzyk. Zresztą, przez większość czasu, gdy akcja dotyczy Sebastiana, chce mi się śmiać - a dzisiaj to już w ogóle!
    Ah, te pozory...
    Podoba mi się, że jest więcej fajnej akcji teraz. Wciągnęłam się, skoro nie przerywam czytania, jak widać - a korzyści jakiś specjalnych z czytania oraz komentowania nie czerpię, zatem nie kłamię.
    U mnie to normalne, że pamiętam myśli sprzed miesiąca. Często pamiętam też jakieś dziwne rzeczy i sama się zastanawiam, jakim cudem. Za to, jeżeli coś mnie nie interesuje, jak niektóre rzeczy ze szkoły, po tygodniu już nie pamiętam. Przypomniało mi się, jak kiedyś {w zasadzie w tym roku szkolnym} 10 złoty znalazłam. Na podłodze leżało. Znalezione nie kradzione w końcu. (;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumaczę doujinshi, bo lubię tłumaczyć i nie chciałam stracić kontaktu z angielskim, jako że już się go nie uczę. No i mogę popatrzeć na Sebcia, poczytać jakieś resztki fabuły (bo rysunkowe fiutki i seksy mnie nie jarają - w ogóle jestem aseksualna, więc nie czerpię żadnej tego typu przyjemności z czytania/tłumaczenia dj :P). No, ale po prostu lubię wymazywqć, tłumaczyć, obrabiać i poznaję programy komputerowe - przyda mi się do pracy w dziedzinie, w jaką zamierzam celować. A poza tym, ja ogólnie robię w tym fandomie, co tylko mogę, więc często można na mnie trafić :P przyzwyczaisz się xD
      Czemu Lizz do mięsa jest źle nastawiona, to się kiedyś wyjaśni. W ogóle KIEDYŚ wszystko się wyjaśni, ale że jeszcze nie skończyłam pisać (jestem na etapie zamykania trzeciego tomu), to jeszcze się niewyjaśniło xD.
      Lubię te Twoje komentarze, poprawiają mi dzień <3.
      Miłego kolejnego, wolnego (jeśli dobrze zrozumiałam :P) dnia^^
      Dla mnie to będzie ostatni taki do Wielkanocy :(

      Usuń
    2. To w porządku, że lubisz. ;) Przecież ja nie mam nic do osób lubiące czytać doujinshi {o, dobrze, że pisowni nie pomyliłam, hehe, od tej nazwy dostaję jakby oczopląsu, haha}. Akurat ja jestem osobą tolerancyjną i pod warunkiem, że coś nie wpływa destrukcyjnie na zachowanie i nie szkodzi społeczeństwu, niech sobie ludzie oglądają, czytają i robią, co chcą. Co zaś do angielskiego, wiadomo, że nie utrzymuje się kontaktu z językiem jedynie przez tłumaczenia. Na YT praktycznie codziennie coś ciekawego, co ludzie do powiedzenia mają można obejrzeć. Poza tym, seriale, chociaż nic prócz "Orphan Black" nie leci obecnie. Znaczy, na czwarty sezon poczekać trochę trzeba jeszcze, ale nie ma na co czekać innego. No dobra, może jest, ale to dość odległe produkcje.
      Popatrzyć na Sebastiana to i ja lubię. (;
      Fiutki i seksy - nie mam pojęcia, dlaczego, ale to śmiesznie zabrzmiało. Mnie też nie jarają. Właściwie to dowiedziałam się, co to "doujinshi" przez przypadek. Jak każdy, hah. Widziałam kilka tego i nie, dla mnie to nie jest. Wiesz, na historię miłosną, która by miała sens jakiś, byłaby ciekawa i bez takich "fiutków i seksów", to bym się zgodziła, mimo że to wygląda... ehm, dość nieodpowiednio i tak. W ogóle to znasz jakieś angielskie fanfiction, nie na tej stronie jako pierwszej się pojawiającej o fanfiction? Nie pamiętam dokładnie, jak ta strona się zwie - fanfiction + coś tam. W każdym razie tam lubią pisać coś o seksie, albo to wytwory mojej wyobraźni. Jakoś niewiadomo, ile w końcu tego nie przeczytałam.
      Wiem, że pewnie mi się nie przyda, chyba że bym miała głupie pomysły, chciała się pośmiać i kupę czasu, ale się zapytam. Czym Ty te napisy wymazujesz? Niestety, tylko wiem, jak się do filmów napisy kasuje, a na takie to nie wpadnę chyba. Zresztą, ja to nie do komputerów. I tak mało kiedy na niego wchodzę. Mam smartfon i tablet, a więc... ee... i drukarkę bezprzewodową - z telefonu drukować można {to ta nowa, bo poprzednia nieźle nawaliła i nie dało rady naprawić}. Haha, ale ja się tu chwalę. Cholera. Niezamierzone.
      Często... oo... ;) A napisy kiedyś do anime robiłaś?
      I nie jest wegetarianką, rozumiem... Huehuwhuehue.
      Mnie zastanawia to, ile tych tomów będzie. (;
      Komu jakiekolwiek komentarze by humoru nie poprawiły, szczególnie gdy dotyczą jego pracy oraz są tak długie, że dałoby się wiele par stringów z nich zrobić. Tak czy owak, cieszę się, że komuś życie przedłużam. (;
      Nur ein Herz aus Eis - słucham sobie "Herz Aus Eis" {lubię akurat tego słuchać, to dziwne, wiem, ale lubię} i pomyślałam sobie, że do Sebastiana tytuł by pasował, chociaż oczywiście nie tytułujesz rozdziałów. ;)

      Usuń
    3. I tak, dobrze zrozumiałaś - mam ferie obecnie, wspominałam zresztą.
      Oo... jak późno spać się udałaś. Jak ja, gdy do szkoły kolejnego dnia nie idę. ;)

      Usuń
    4. Wymazywałam w Gimpie,obecnie robię to w PhotoShopie, a chcę jeszcze Illustratora kiedyś ogarnąć. Napisy do anime robiłam raz i nie lubię tego robić, bo babranie się z sekundami jest upierdliwe. Wolę bawić się z mangami. Ale nie wykluczam, że jak mi się wszystkie dj skończą, to zajmę się czymś innym :P
      Bo napisy do kuroszowych ova wymagają poprawy, bo ktoś jakieś zwalone wrzucił TT_TT ale tak, jak mówię - nie lubię tego robić.
      A o dj chciałam tylko wyjaśnić, bo już się zdarzały pytanja, czy jestem jakąś hard yaoistką, czy jeszcze bór wie czym, więc wolę od razu wyjaśniać xD. Żeby potem nie było jakichś dziwnych plotek :P.

      Usuń
    5. W sumie to nazwa programu oczywista, mimo że go nie używam. Może kiedyś się pobawię. ;)
      Ze słuchu robiłaś? Gratulacje! Ja ze słuchem mam nieco problem i nie dałabym rady usłyszeć wszystkiego, o polskich serialach także mówię, choć ich jako tako nie oglądam, niemniej jednak miałam kontakt.
      Nie musisz się z sekundami babrać, hehe - jeżeli tłumaczysz z innych napisów. Nie mów mi, że Japończycy nie robią napisów do anime.
      Hard yaoistka - I prostrate myself, not intending to get up, hahuahua.
      Ja i tak nie mam w zwyczaju plotkować. Pozory często mylą. Niestety lub stety, wiele razy się o tym przekonałam.
      I wybacz za ten zasyp, ale ja już tak mam. Mianowicie, ostatnio słyszałam japońską wersję "I Like To Move It" Juliana. Padłam. Nie wiem, co on w refrenie śpiewa dokładnie, ale się pzesłyszałam i brzmiało to mniej więcej jak "na daremno suki, suki •bis•, minimo, suki!". To niby "minimo" mi się z "minime" {"wcale nie" łac.} kojarzy. Tak poza tym, to "domo arigato" brzmi jak gdy aligator jest/był w domu {i tak mówi się "domi" i z tym aligatorem pewnie by powiedział podobnie, ale co ja zrobię, że mam takie skojarzenia}.

      Usuń
    6. *albo też "bardzo mało" {odnośnie "minime"}
      Czemu ja to zawsze tak mam, że o czymś wspomnieć zapominam? Eh..

      Usuń
    7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. Jej, ile powtórzeń. Tylko Sebastian i Sebastian... Aż strach.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju.. robi się tak ciekawie ^•^ świetny blog a ten rozdział aż chce się czytać i czytać*-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    wspaniały rozdział, i jednak Sebastian ma uczucia, jak te słowa, aż taki efekt dały...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, yeah Sebastian ma uczucia ;) bo jaby inaczej jesli tak te słowa, aż taki dały efekt...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział, o tak, o tak Sebastian ma jednak uczucia ;) bo inaczej te słowa, aż takiego efektu by nie dały...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    wspaniały rozdział, Sebastian ma jednak uczucia ;] bo inaczej te słowa, nie dały by takiego efektu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

.