niedziela, 16 listopada 2014

X

~*~
                Siedziała na skraju łóżka, obserwując jak zręczne palce lokaja zapinają guziki białej koszuli, którą na sobie miała.
– Czyli mówisz, że to ma z tym związek? – zapytała, zastanawiając się nad tym, co przed chwilą usłyszała. – Jesteś pewien? – Upewniała się z nadzieją, że jednak zaprzeczy.
Dostrzegł błagalne spojrzenie nastolatki, jednak oboje wiedzieli, że kłamstwo nie zmieni rzeczywistości. Kiwnął głową, wstał i przyniósł czarne, materiałowe spodnie.
– Szkoda… – mruknęła pod nosem i wyciągnęła nogi w jego stronę.
Lokaj ubierał swoją panią w całkowitym milczeniu. Gdy skończył, dziewczyna wstała i popatrzyła na niego zamyślona.
– Nawet się z nami nie bawiłeś, a jesteś cały w mące – zauważyła, lekko się uśmiechając, jakby miała nadzieję, że chwilowe odgonienie złych wiadomości sprawi, że będą lżejsze do zniesienia.
Położyła dłoń na jego ramieniu i strzepnęła z niego biały proszek.
– To twoja zasługa, panienko.
– Duch, hm? – wyszeptała, patrząc na biały ślad na palcach.
– Słucham?
– Nieważne. Doprowadź się do porządku i podaj obiad – rozkazała.
Wyszła z sypialni i ruszyła do pokoju zabaw. Gdy otworzyła drzwi, zobaczyła małego, beztroskiego chłopca, bawiącego się figurkami wewnątrz drewnianej repliki posiadłości. Chłopiec trzymał dwie z nich i inscenizował pełną emocji konwersację na temat deseru. Patrząc na niego, poczuła smutek. Chłód przeszył jej duszę. Zadrżała i złapała się za łokcie.
Nie powinno tak być… – pomyślała.
Blondyn odwrócił się do niej i szeroko uśmiechnął.
– Chodź do jadalni, obiad czeka. Jeśli zjesz wszystko z talerza, Sebastian przyniesie ci podwójny deser – poprosiła, widząc jego zainteresowanie.
– Naprawdę? – ucieszył się.
Zostawił zabawki i szybko podbiegł go kuzynki, wyciągając rękę. Spojrzała na nią, orientując się, że obraz przed jej oczami stawał się niewyraźny. Zakręciło jej się w głowie. Z trudem zachowując równowagę, oparła się o framugę.
– Wszystko w porządku? – Zmartwiony chłopiec chwycił nastolatkę za dłoń. – Pomogę ci zejść.
– Dziękuję. Jestem tylko trochę zmęczona, nie przejmuj się. – Uśmiechnęła się, przymykając oczy. 
Idąc do jadalni poczuła znajome pieczenie w okolicy karku, jednak nie dała poznać po sobie bólu. Zaprowadziła chłopca do stołu, posadziła obok siebie i życzyła smacznego.
Przez cały posiłek była nieobecna. Myślami wracała do tego, co powiedział Sebastian. Spodziewała się wielu rzeczy, ale nie czegoś takiego. Wiedziała, co to oznacza, co musi zrobić, jednak nie chciała tego robić, nie mogła się z tym pogodzić, to było zbyt niesprawiedliwe.
–  Ale to, co mnie spotkało, było? –  Przeszyła ją nagła myśl. – W ludzkim świecie nie istnieje sprawiedliwość.
– Lizzy, widzisz?
– Co? – zapytała zdezorientowana, patrząc na zniecierpliwionego kuzyna.
– Zjadłem wszystkooo! – pochwalił się po raz kolejny, tym razem uśmiechając się z zadowoleniem, kiedy dostrzegł reakcję hrabianki..
Popatrzyła na talerz. Rzeczywiście był dokładnie wyczyszczony. W przeciwieństwie do tego jej, który wyglądał na nietknięty. Bo tak naprawdę nie zjadła praktycznie nic. Nie była w stanie przełknąć jedzenia, mimo tego, że było naprawdę dobre.
Dobrze, że Sebastiana nie obchodzi, czy mi to smakuje. Gdyby miał takie uczucia, to chyba by się już przeze mnie zabił ­– pomyślała.
– Masz rację, brawo. Smakowało ci?
– Tak, było pyszne. A czemu ty swojego nie zjadłaś? Jeśli nie zjesz, nie dostaniesz deseru – zapytał, martwiąc się. – Chciałem zjeść go razem z tobą… – Posmutniał i spuścił wzrok.
Pełna niechęci, Elizabeth spojrzała na wypełniony jedzeniem talerz, po czym przeniosła wzrok z powrotem na blondyna i głęboko westchnęła.
– No dobrze – odpowiedziała, i mocno zaciskając widelec w dłoni, zaczęła wciskać w siebie kawałki mięsa.
Po krótkiej chwili na talerzu nie było śladu po posiłku, a hrabianka miała wrażenie, że zwymiotuje. Na szczęście, ponad połowa tego, co wydawało się, że wylądowało w ustach, tak naprawdę leżała teraz na serwetce rozłożonej na jej kolanach. Mimo tego, bacznie obserwujący ją lokaj był zdziwiony. Pierwszy raz widział, jak z takim zawzięciem zmusza się do jedzenia. Było to dosyć niecodzienne z jej strony, ale jak przystało na lokaja rodziny Roseblack, mężczyzna zachował kamienną twarz i nie ingerował bez wyraźnego polecenia.
– Sebastian, podejdź.
Brunet posłusznie zbliżył się do swojej pani i wyciągnął dłoń. Podała mu zawinięte jedzenie.
– Przynieś proszę deser.  
Posłusznie zebrał naczynia i zniknął za drzwiami. Chłopiec wstał od stołu i zaczął biegać po pomieszczeniu, irytując tym przejedzoną dziewczynę. Oparła czoło o stół i zamknęła oczy.
– Wszystko dobrze? – zapytał Timmy, zatrzymując się tuż przy niej.
Nie odpowiedziała. Timmy szturchnął ją kilkakrotnie drobną rączką, ale to również nie przyniosło żadnego rezultatu. Gdy Sebastian wrócił do jadalni, niosąc deser, chłopiec od razu zaczął krzykliwym głosem opowiadać mu, co się stało. Lokaj podszedł do opartej o stół hrabianki i dokładnie obejrzał ją z każdej strony, po czym uśmiechnął się serdecznie.
– Doprawdy, zasypiać przy stole… Jaki dajesz przykład dziecku. – Złapał się za głowę. – Paniczu, proszę zjeść deser. – Uśmiechnął się do dziecka.
– Ale chciałem go zjeść z Lizzy! – Postawił się blondyn.
– Niestety panienka teraz odpoczywa –wyjaśnił spokojnie, wskazując chłopcu talerz.
– Nie będę jadł, dopóki Lizzy nie wstanie. – Skrzyżował ręce na piersi i poważnie popatrzył w czerwone oczy służącego.
– Doprawdy… – szepnął do siebie. Stanął za dziewczyną, wziął głęboki oddech i krzyknął jej do ucha:
– Pali się!!!
– Co? Gdzie się pali? Sebastian! Do reszty ci odbiło, idioto? – wydarła się na niego, zorientowawszy się, gdzie jest i co się stało.
– Podałem deser – odpowiedział zirytowany, ignorując jej słowa.
Popatrzyła przed siebie na niewielki talerz ozdobiony czekoladowym sosem. W jego centrum znajdował się kawałek wiśniowego ciasta. Przewróciła oczami i przysunęła go w swoją stronę.
– Do obiadu nie było wina, a teraz do deseru brakuje herbaty? I ty nazywasz siebie lokajem? – zadrwiła z mężczyzny. To był jedyny sposób, żeby rozładować złość, nie sprawiając przykrości kuzynowi. 
– Ehm… – chrząknął.
Popatrzyła przez ramię. Na kuchennym wózku stała piękna, porcelanowa zastawa. Jak mogła spodziewać się, że zapomni? Przecież jemu zawsze wszystko wychodziło. Postawił przed nią filiżankę i nalał do niej gorącego naparu.  Zirytowana nastolatka zacisnęła dłoń na kolanie i zrezygnowana, podziękowała mu.
– Łaaał! To jest naprawdę pyszne, Sebastianie! Dziękuję! – Chłopiec już od pierwszego kęsa zachwycał się przygotowanym przez demona ciastem. – Robisz takie dobre jedzenie. Nie rozumiem, dlaczego Lizzy jest taka chuda! Gdybym tutaj mieszkał, byłbym taaaaki gruby! – Gestykulował zamaszyście, trzymając w ustach srebrną łyżeczkę.
Nie chcesz wiedzieć… – pomyślała ponuro hrabianka. Włożyła do ust kawałek ciasta. Było naprawdę doskonałe.
Może powinnam częściej kazać mu przygotowywać słodycze?
– Pobawimy się po obiedzie? – zapytał pełen energii chłopiec.
– Jeszcze dobrze nie zjadłeś, a już chcesz się bawić? – Dziewczyna popatrzyła na niego podejrzliwie.
Malec zawstydził się i wbił wzrok w talerzyk.
– To dlatego… Że tak rzadko cię widzę. Chcę się bawić jak najwięcej…
– Sądzę, że powinien panicz odpocząć po posiłku – wtrącił się lokaj.
– Sebastian ma rację. – Elizabeth przyznała mu rację.
Błękitne, dziecięce oczy zaszkliły się, a na drobnej twarzy szlachcica pojawił się smutek.
– Jak odpoczniesz dotrzymam obietnicy, którą złożyłam ci wcześniej – dodała po chwili Elizabeth, wiedząc, że w ten sposób poprawi kilkulatkowi humor.
– Naprawdę?! – Rozpromienił się nagle i popatrzył na Sebastiana.
Mężczyzna wzdrygnął się. Już sam wzrok blondyna niezbyt mu się spodobał. W połączeniu z obietnicą, którą złożyła mu jego pani, nie mogło to zwiastować niczego dobrego.
– Oczywiście. – Uśmiechnęła się do niego. – Jeanny!
Pokojówka jak burza wpadła do jadalni. Widać przez cały czas stała tuż pod drzwiami.
– Zabierz Timmiego do pokoju, musi trochę odpocząć.
– Tak jest!
– A ty sprzątnij to i przyjdź do mojego gabinetu – poleciła kamerdynerowi.
– Yes, my lady – szepnął lokaj, pochylając głowę przed oddalającymi się plecami nastolatki.
~*~
Usiadła przy biurku i oparła łokcie o blat. Splotła dłonie, i delikatnie machając nimi w przód i w tył, rozglądała się wokół siebie, czekając na służącego. Minuty dłużyły się niemiłosiernie, nie mogła znieść oczekiwania. Wciąż jeszcze nie do końca wiedziała, co zrobić, a właściwie… Jak to zrobić. Jak wykonać zadanie, sprawiając możliwie najmniej bólu. Jak uniknąć nieuniknionego. Gdyby znał jej myśli, zapewne brzydziłby się nią w tej chwili. Tak słaba, idiotycznie sentymentalna. Obiecała sobie, że będzie inaczej. Miała zrobić wszystko, co będzie niezbędne, by dopiąć swego. Bez wahania, bez żalu. Ale czy w takiej sytuacji to było możliwe? Spojrzeć w tę twarz i odebrać mu wszystko? Nie powinna być do tego zmuszona. Los po raz kolejny drwił sobie z niej, utrudniając drogę, za każdym razem w coraz bardziej wyrafinowany sposób.
               Mężczyzna w czarnym fraku wszedł do gabinetu i zamknął za sobą drzwi.
– Usiądź. – Wskazała krzesło po przeciwnej stronie biurka.
Nie przywykł do tego, by proponowała mu spoczynek. Był służącym, a komfort służącego nie powinien być zmartwieniem jego pana.
– No nie stój tak, siadaj. – Niecierpliwiła się.
Demon bez słowa wykonał polecenie.
– Muszę zapytać jeszcze raz… Jesteś absolutnie pewny? – powiedziała cicho i wbiła w niego wzrok, starając się nie okazywać nadziei czającej się w zakamarkach umysłu.
Wiedziała, że nie byłby zadowolony, że jej wartość w oczach piekielnej istoty znacznie by spadła, gdyby dostrzegł, jak bardzo pragnęła, by to było jedynie straszliwą pomyłką.
– Oczywiście, że tak. Nie przedstawiłbym ci informacji, gdybym nie był pewien, że są prawdziwe  – wyjaśnił z nutą niezadowolenia.
Przysunął się, by znaleźć się bliżej niej. Jego oczy błysnęły płomienną czerwienią.
– Czyżbyś się wahała? – zapytał oskarżycielsko, z wyraźną kpiną  głosie.
– Nie – skłamała.
Odwróciła wzrok, zatrzymując go na kilku figurkach stojących na stoliku po jej prawej stronie.
 – Po prostu chce mieć pewność, że nie zniszczę mu życia bez powodu. – Zmrużyła oczy.
Miała nadzieję, że nie dostrzeże jej prawdziwych uczuć. Nie chciała, by czuł do niej obrzydzenie, pragnęła wciąż być długo oczekiwaną, wartościową nagrodą. Znów na niego spojrzała; na kamienną, wyzutą z emocji twarz i zimny wzrok.
– Czy wiesz, panienko, że odór strachu można wyczuć na odległość? – zapytał z lekkością, delikatnie marszcząc brwi.
– Wspominałeś kiedyś. – Wzruszyła ramionami. – W takim razie jutro.
Nagle poczuła palący ból na karku. Nerwowo dotknęła znaku opuszkami palców. Nieprzyjemne uczucie nieznacznie zmalało. Demon popatrzył podejrzliwie na swoją panią i wstał, by do niej podejść, jednak powstrzymała go stanowczym ruchem dłoni.
– Wszystko w porządku?
– W porządku – mruknęła.
Przyglądała mu się z wyraźną dezaprobatą, bez słów jednoznacznie dając kamerdynerowi do zrozumienia, że wygląda jak kompletny idiota.
Westchnął zmieszany.
– Czasem wyglądasz tak prawdziwie, że zapominam, iż tylko udajesz, że ci na mnie zależy – powiedziała, pocierając obolałe miejsce.
Demon zaśmiał się pod nosem.
– Ależ naprawdę zależy mi na twoim bezpieczeństwie. Muszę dbać…
– …o swoją duszę? Wiem – przerwała mu.
Nie to chciałem powiedzieć, ale cóż. – pomyślał, jednak nie trudził się, by zwerbalizować wewnętrzny głos.
– Jeśli panienka pozwoli, czeka na mnie praca.
– Mhm – mruknęła i przestała zwracać na niego uwagę. Położyła ręce na stole i oparła na nich głowę, jak na poduszce.
Nawet nie zauważyła, kiedy wyszedł. Dopiero parę minut później dotarło do niej, że siedzi sama. Była śpiąca, jednak myśli kłębiące się w jej głowie nie dawały chwili odpoczynku. Monotonię ciszy przerwało skrzypnięcie podłogi. Spojrzała w miejsce, z którego dobiegał dźwięk, jednak nikogo tam nie było. Jęknęła i zamknęła oczy. Kolejne skrzypnięcie.
– Halo? – Znów nikogo nie zobaczyła.
Dźwięk wydawał się zmierzać w stronę drzwi. Zwlekła się z krzesła, otarła oczy i zaczęła podążać jego śladem. Przyłożyła ucho do drewna i nasłuchiwała kolejnego odgłosu. Słysząc go, energicznie szarpnęła za klamkę. Otworzyła i drzwi i rozejrzała się bacznie, jednak na korytarzu nikogo nie było.
– Jest tu ktoś?
Odpowiedział jej szum wiatru i kilka rytmicznych skrzypnięć zmierzających do pokoju gościnnego jej kuzyna. Pobiegła za nim. Dźwięk ustał, gdy dotarła tuż pod drzwi sypialni chłopca. Weszła do środka. Kątem oka zobaczyła ciemną postać biegnącą do wyjścia.
– Sebastian? – zapytała.
Cisza. Zdenerwowana wyszła z powrotem do holu i trzasnęła drzwiami.
– Co tu się… – wyszeptała.
Nagle zorientowała się, że wszędzie wokół było ciemno.
– Niemożliwe. Jeszcze parę minut temu było zupełnie jasno.
Śmiech. Stukot butów. Zaczęła biec. Tym razem odgłos doprowadził ją do pokoju lokaja. Spod drzwi docierało czerwone światło. Przyparła ucho d drewna, próbując usłyszeć, co dzieje się wewnątrz. Cisza. Wcisnęła klamkę i powoli weszła do środka. W łóżku służącego zobaczyła małego, złotowłosego chłopca ze związanymi rękami. Demon klęczał tuż obok, wpatrując się w niego żarzącymi się, pełnymi pożądania oczami. Jego dłoń stała w ogniu. Popatrzył na dziewczynę, oblizał usta i zaczął zbliżaj rękę do dziecka.
– Sebastian! Natychmiast przestań, co ty robisz?! – krzyczała.
Nie reagował. Wciąż zbliżał płomień do twarzy małego szlachcica. Elizabeth rzuciła się na bruneta, chwyciła jego ramię i próbowała odciągnąć go od łóżka.
– Sebastian! To jest rozkaz! Zostaw go w tej chwili! – Demon wreszcie na nią spojrzał.
Jego rozwścieczony wzrok sprawiał jej fizyczny ból. Odepchnął ją. Uderzyła plecami o przeciwległą ścianę i osunęła się na ziemię. Mężczyzna zbliżył się do czerwonowłosej, podniósł ją do góry za ubranie i wycedził przez zęby, patrząc głęboko w jej oczy:
– Nie masz już nade mną władzy…
Niesamowite kłucie, mające swoje źródło na karku, przeszyło całe ciało hrabianki. Jakby gotowała się w niej krew. Krzyczała z cierpienia, nie mogła tego znieść. Żyły na jej dłoniach zaczęły mienić się fioletem, wypalając blizny na skórze. Demon zaśmiał się obleśnie i przebił jej klatkę piersiową płonącą dłonią.



=================
        Stwierdziłam wczoraj, że spanie jest dla słabych i spędziłam całą noc, pisząc drugi tom. Nastukałam 7 stron. Ciekawa jestem, czy jak to przeczytam podczas betowania, to będzie miało jakikolwiek sens. 
       Wiem, jestem okropna kończąc tę część w takim momencie. Może to Was zachęci do komentowania, haha? :P Następna pojawi się, jak nazbieram trochę komentarzy xD
Wybaczcie, zaczyna mi odbijać. Bardzo rzadko zdarza mi się nie spać dłużej niż dobę. Chyba muszę robić tak częściej, bo mimo dodatkowych kilku godzin, wciąż brakuje mi na wszystko czasu. 
        Tyle na dziś, bo coś mi się zdaje, że to co piszę, nie ma żadnego sensu. Miłej lektury :)

11 komentarzy:

  1. Ale suuper *^* Doskonale umiesz budować napięcie. Musisz jak najszybciej napisać kolejną notkę bo zaraz umrę z ciekawości *o* (też bym chciała prowadzić takie nocne życie ale nic mi na to nie pozwala... :c) Myśli Lizzy na temat Sebaschana zawsze będą dla mnie najlepsze :D <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah, i co teraz, co teraz? Co będzie? Co się stanie? Nie wiadomo! Trzeba czekać na kolejną część... ;__;
    Niedobra Nami, niedobra, niewolno kończyć w takim momencie ;__; (I kto to mówi? xD Sama swego czasu tak kończyłam notki i to dość często xDD)
    W sumie mam pewną teorie i jednocześnie nadzieje, że do następnej notki o niej nie zapomnę, bo chcę się przekonać czy chociaż w niewielkim stopniu miałam racje ;PP Chociaż w sumie to będzie na zasadzie albo mam racje albo nie....... Nieważne! xDD
    To ja czekam na next i pozdrawiam ;33

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne!! Chyba zacznę odwiedzać tego bloga :D Czekam na następne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arigatou gozaimasu :) Cieszę się, że Ci się podoba. Zapraszam na fanpage, jeśli jeszcze o nim nie słyszałaś.
      Informuję na nim o nowych notkach, a także piszę o tym, jak przebiega tworzenie kolejnych rozdziałów :)
      https://www.facebook.com/pages/Czarna-R%C3%B3%C5%BCa-Demona/881406151879010

      Usuń
    2. Dziękuję za zaproszenie, już zalajkowałam :) Tymczasem także zapraszam do odwiedzenia mojego bloga :D http://kuroshitsuji-love-is-forever.blogspot.com/?m=1

      Usuń
  4. Ty Polsacie, ty jeden! Niedobra, zua, okropna! Jak możesz tak kończyć rozdział, ty szatanie, ty, ty...!
    Cudowne! Fantasttczne! Epickie! Godne mojego króciutkiego komentarza!

    H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha xD.
      Cieszę się, że jednak nie zraziłaś się po pierwszych rozdziałach :).

      Usuń
  5. uahah aggggghhhhh w takim momencie .-. pędzę, biegnę, cwałuję, podążam czytać dalej !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    wspaniały rozdział, to był tylko sen mam nadzieję... mały w płacz i zyskuje to co chhciał...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniały rozdział, no tok mały w płacz i zyskuje już to co chciał... mam nadzieję, że to był tylko sen...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejka,
    wspaniały rozdział, o tak mały w płacz i co? od razy dostaje to co chciał... mam ogromną nadzieję, że to był tylko sen...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

.