czwartek, 27 listopada 2014

XV

- W końcu! Po tym okropnym poranku wreszcie mogę spokojnie usiąść i odpocząć. – powiedziała sama do siebie, siadając z książką w fotelu pod oknem. Otoczona półkami pełnymi książek. i wyciszającą aurą pomieszczenia, zamknęła na chwilę oczy, by rozkoszować się tą chwilą. W ciemności dostrzegła obraz tańczącej pary. Wspomnienie wczorajszej imprezy urodzinowej. Zapach czekoladowo-wiśniowego ciasta, przyjemna muzyka. Wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze z płuc. Błogie, odprężające uczucie ogarnęło całe jej ciało. Otworzyła oczy i zaczęła czytać wziętą z półki książkę. Zainteresowała ją czarna jak smoła okładka ze złotymi literami układającymi się w tytuł „Prawdziwa historia powstania świata”.
„Na początku była śmierć i strach. Świat, który znasz nie istniał. Nie było świeżego powietrza, bystrych strumieni, błękitu nieba i pachnącej trawy. Na początku była twarda, sucha skorupa, okalająca wszystko wokół. Gęste, cuchnące siarką, powietrze ledwo nadawało się do oddychania. Ponure, szare nigdy nieskalane słońcem. Tak wyglądał początek świata, którym nie rządzili ludzie. Te nędzne, słabe istoty istniały tylko w jednym celu – były pokarmem rasy, która sprawowała władzę. Istot doskonałych, pięknych i wiecznych. Rasy demonów. Gardzili ludźmi. Ich emocje i uczucia były oznaką słabości, jedynie błędem natury. Jak, coś tak słabego, mogło pozwalać sobie na tak odzierające z siły cechy? Hamowani strachem, miłością i przywiązaniem, byli niczym. Zaledwie plugawą zarazą. z trudem pełzająca po świecie. Istnieli tylko, dlatego że im na to pozwalano. Hodowano ich jak zwierzęta, by karmić się ich duszami. Tylko one, ich słodki smak, nieporównywalny z niczym innym, dawał człowiekowi prawo do życia.
                Śmierdzące strachem plugastwo kryło się nocą w jaskiniach oszukując się, że znajdą w nich schronienia. Nie zdawali sobie sprawy, że towarzyszący im odór, bicie serca, każdy oddech, z daleka wyczuwalne były dla łowców. Czerwień ich oczu rozdzierająca nocny mrok, wzbudzała przeszywający strach bezbronnej zwierzyny.
                Niestety pewnego dnia coś się zmieniło. Znudzony polowaniem demon, zszedł między ludzi, zwiódł marniejącego robaka. Zabawił się jego kosztem, obiecując mu siłę. Zawarł z nim kontrakt. Pierwszy w historii pakt między człowiekiem, a demonem, zobowiązujący czarnego łowcę do spełnienia dowolnego marzenia tej kruchej istoty, w zamian za jego duszę. Smak życiowej esencji kogoś, kto osiągnął swój cel, była nieopisana w swoim smaku. W mgnieniu oka kontraktowanie stało się rozrywką wielu z nich. Oczekiwanie na posiłek wzmagało apetyt. Im dłużej czekał, tym smak stawał się bardziej intensywny, doskonalszy. Największym afrodyzjakiem była dusza, która dopełniła swej zemsty, pozostając czystą. Nie było ich wiele. Kiedykolwiek jeden z nich wyczuł jej smak, prowadzili między sobą zażarte walki, nieraz kończące się śmiercią. Dla takiego posiłku warto było ryzykować życie. Jednak nie wszyscy myśleli w ten sposób. Pierwszy kontrakt był następstwem tego, co zniszczyło idealny świat, sprowadzając doskonałą rasę w podziemia tego świata. Pakt zawiązany przez, splamionego ludzkimi uczuciami, demona. Potwora, który pokochał śmiertelnika. Człowiek, który na zawsze zmienił świat.
                Wojna toczona o jego duszę doprowadziła demona na skraj wytrzymałości. Gdy odłamek miecza przebił serce nędznej, delikatnej istoty, rozpacz zawładnęła potworem. Chwycił w ramiona swą ukochaną i wyszarpnął z jej wnętrza, oślepiającą swoim czystym blaskiem, duszę. W swej nieopisanej rozpaczy uwolnił moc, która zepchnęła jego braci do innego świata. Moc, która rozerwała go na strzępy. Podzieliła świat, oddając jego najpiękniejszą część w ręce człowieka. Stworzyła słońce, wodę, zieleń oraz niebo. Upadły demon, który stał się obłąkańczym aniołem, niszczącym każdego swego brata, którego napotkał, zmieniając go w to, czym sam się stał.
                W ten sposób powstał świat, w którym przyszło nam żyć. Zrodzony z ludzkiej słabości, zdolnej zarazić nawet najdoskonalszą istotę. Ścierwo, które zepchnęło ideał do podziemi.
Śmiertelnicy opanowali świat, zbudowali miasta, stworzyli prawo, które sami zaczęli łamać. Wciąż słabi, rządni potęgi, pozostawili demonom furtkę do skradzionego im królestwa, by wciąż korzystać z ich mocy. Człowiek zapomniał o tej historii, tworząc sobie Boga, zuchwale nazywając się jego dzieckiem, stworzonym na jego podobieństwo.  Strach przed demoniczną potęgą zepchnęli w głąb swych serc. Przestali być czujni. Armia, rządnych zemsty istot, przybiera na sile, by odzyskać to, co straciła. Już niedługo.”
- I co, to koniec? Reszta stron jest pusta… - warknęła zdziwiona i zaskoczona. Chociaż historia brzmiała jak bełkot jednej z sekt, oddających cześć diabłu, dziwny niepokój towarzyszył jej w trakcie czytania. Zła na oszustwo, jakie zgotował jej kodeks, rzuciła go za siebie. Ktoś zapukał do drzwi i wszedł do środka.
- Sebastian? Co się stało?
- Nie chciałbym cię denerwować, ale masz kolejnego gościa – oznajmił, uśmiechając się złośliwie. Dostrzegł leżąc ą na podłodze książkę. – Nie powinna panienka tak traktować książek, to nie wypada. – Złożył ją i przyjrzał się okładce.
- To nie książka, to jakaś kpina. Większość stron jest pusta – burknęła. – Kto przyjechał?
- Młoda dziewczyna, niejaka księżniczka, Tomoko Hashimoto
- Ohime-sama! – Ucieszyła się dziewczyna. Mężczyzna popatrzył na nią zdezorientowany.
- Cieszysz się z powodu gościa? – zapytał sceptycznie.
- Tomoko jest moją przyjaciółką. Poznałyśmy się, gdy byłyśmy małe. Bardzo rzadko mnie odwiedza, ale piszemy do siebie listy. Naprawdę nie zauważyłeś? – zdziwiła się. - Zawsze, kiedy przyjeżdża uczy mnie nowego słowa po japońsku! – dodała z entuzjazmem.
- Rozumiem. W takim razie proszę udać się do sypialni, za chwile przyjdę pomóc się panience przebrać.
- Nie trzeba, to Tomoko przebierze się, gdy tylko wskażesz jej pokój – zachichotała.
- Dobrze, w takim razie proszę iść, odłożę książkę na miejsce i za chwilę do panienki dołączę.
- Dobrze! – krzyknęła i zniknęła w drzwiach. Lokaj otworzył trzymany w ręku kodeks i przekartkował go.
– Dziwne, wygląda zupełnie zwyczajnie…  - Odstawił ją na miejsce i dołączył do swojej pani, przed drzwiami posiadłości.
~*~
- Ochime-sama! – krzyknęła czerwonowłosa, zbiegając po schodach. Tuż za nią dostojnym krokiem podążał wierny sługa.
- Lizzy! – ucieszyła się japonka, szeroko się usmiechając. Miała czarne, związane w 2 kucyki włosy i piękne, brązowe oczy. Ubrana była w tradycyjną, czerwoną suknię ze złotymi zdobieniami. Zaczęła biec w kierunku hrabianki z rozłożonymi rękami, pragnęła ją objąć po tak długim czasie rozłąki. Ta jednak stanęła przed nią i pokłoniła się.
- Witaj, Tomoko.
Księżniczka popatrzyła zdezorientowana na przyjaciółkę.
- Lizzy, nie wygłupiaj się! – powiedziała zapraszając ją dłońmi, by ją objęła. Dziewczyna popatrzyła na nią smutno i odsunęła się krok w tył.
- Przepraszam, ja… - zaczęła, jednak słowa z goryczą utknęły jej w gardle. Brązowooka, olśniewająco piękna dziewczyna, o porcelanowej cerze, przyjrzała jej się i posmutniała. Mimo tego, że rzadko się widywały, łączyła je silna więź, nie trudno było jej zrozumieć przyczyny reakcji przyjaciółki.
- Nie Lizzy, to ja przepraszam. Nie pomyślałam. – Pokłoniła się. Spojrzały sobie głęboko w oczy. Ponury wyraz zniknął z ich twarzy, a jego miejsce zajął serdeczny uśmiech. Tomoko, tak bardzo się cieszę. Tyle rzeczy chciałabym ci opowiedzieć.
- Sebastian.
- Tak? – odezwał się lokaj, przykuwając uwagę gościa. Czarnowłosa dokładnie mu się przyjrzała. Na jej twarzy pojawiły się delikatne wypieki.
- Zaprowadź księżniczkę do jej pokoju. Jest naszym wyjątkowym gościem, dlatego masz zadbać, by niczego jej nie brakowało, rozumiesz? – powiedziała stanowczo. – Potem przyprowadź ją do ogrodu i przynieś herbatę.
- Ahahaha, Lizzy. Ale spoważniałaś! To zabrzmiało groźnie! – zaśmiała się japonka. Kiedy mężczyzna zbliżył się do niej, poczuła się strasznie spięta, onieśmielał ją swoim wyglądem. Wziął jej bagaże i wskazał drogę do pokoju.
- Dziękuję, Sebastianie – powiedziała cicho. – Lizzy, przebiorę się i porozmawiamy, dobrze? Mam do ciebie kilka ważnych pytań – uśmiechnęła się przebiegle, spoglądając na lokaja. Hrabianka kiwnęła głową i poszła do ogrodu. Zamyślona usiadła na krześle i podparła się w czubek głowy.
- Lizzy, znowu ktoś przyjechał?
- Tak, moja przyjaciółka. Przepraszam, ale nie będę dziś miała zbyt dużo czasu… - Popatrzyła na kuzyna, który znienacka pojawił się tuż obok niej.
- To nic. Jutro będziemy się bawić cały dzień. Dziś bawię się z Jeanny – wyjaśnił jej, rozglądając się po ogrodzie.
- W co się bawicie? Nie widzę jej – zdziwiła się.
- W chowanego! Dlatego muszę iść. Kocham cię Lizzy. – Przytulił się do dziewczyny i pobiegł w stronę szklarni.
~*~
- Proszę tędy. – Sebastian wskazał młodej dziewczynie kierunek i podążył wraz z nią z serdecznym uśmiechem. – Domyślam się, że jest księżniczka dobrze zaznajomiona z rozmieszczeniem pokoi? – zapytał widząc, że dziewczyna ani na chwilę nie odwróciła wzroku od swoich butów.
- Wystarczy panienka – powiedziała cicho.
- Rozumiem. W takim razie, panienko, oto twoja sypialnia. – Otworzył przed dziewczyną drzwi. Powoli wkroczyła do środka i rozejrzała się. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak ostatnim razem, gdy tutaj była. Od zawsze był to jej pokój, starannie przygotowany przez nią i Elizabeth, przez lata udoskonalany i ozdabiany przez nowe pamiątki z podróży i prezenty. Naprzeciwko wielkiego łózka z baldachimem wisiało zdjęcie dwóch słodkich dziewczynek, umazanych lodami – ich pierwsze wspólne zdjęcie. Zostało zrobione pierwszego dnia, gdy się spotkały. Od samego początku wspaniale do siebie pasowały, jak bliźniaczki rozumiały się bez słów. Mimo upływu lat, i ich rzadkich spotkań, pielęgnowana przez nie więź była nadzwyczaj mocna. Księżniczka żałowała, że nie może więcej czasu spędzać w Anglii, jednak ze względu na swoją pozycję, była obarczona obowiązkami, od których nie mogła tak po prostu uciec w imię przyjaźni, chociaż często o tym myślała.
- Jak tu czysto. – Uśmiechnęła się.
- Panienka wielokrotnie powtarzała mi, bym poświęcał temu pomieszczeniu wiele uwagi – wyjaśnił mężczyzna. Podszedł do szafy i postawił koło niej bagaże.
- Um, shitsuji-san… - Japonka podeszła do niego i spojrzała w jego oczy. Głęboka czerwień hipnotyzowała ją swoim blaskiem. Wydawał jej się tak nieprzeciętnie piękny. Jeszcze nigdy dotąd nikt tak bardzo jej się nie spodobał. Wysoki, elegancki mężczyzna, którego włosy, utrzymane w delikatnym nieładzie, podkreślały rysy jego bladej twarzy.
- Tak, panienko?
- Mógłbyś pomóc mi się przebrać. Wysłałam pokojówkę wraz z resztą bagaży do swojej posiadłości… - wyjaśniła nieśmiało.
- Oczywiście. – Położył dłoń na piersi i skinął głową. Onieśmielona dziewczyna wyciągnęła z walizki ubranie i rozłożyła je na łóżku. Sebastian przewiązał oczy ściągniętym z szyi krawatem i pomógł dziewczynie zmienić ubranie.
- Dziękuję. – Pokłoniła się delikatnie, oglądając się w lustrze. Kątem oka dostrzegła, że demon bacznie jej się przygląda. Spłoszona, z purpurowymi wypiekami na twarzy, ponownie podeszła do swojej torby i wyciągnęła z niej pudełko, przewiązane czerwoną wstążką. Patrząc na jej młode, kruche ciało, ciemnowłosemu mężczyźnie ciężko było nie porównać jej do swojej pani. Tomoko była od niej dwa lata starsza, na co wskazywał przede wszystkim rozmiar jej piersi, jednak drobne, szczupłe ciało, do tego jej strój – krótka czarna spódniczka i luźna biała koszula – do złudzenia przypominały jego panią. Zaśmiał się pod nosem, rozbawiony ich podobieństwem.
- Coś się stało? – zapytała zdezorientowana księżniczka, słysząc jego melodyjny głos.
- Najmocniej przepraszam. Po prostu pomyślałem, że jest panienka bardzo podobna do mojej pani – wytłumaczył się.
- Tak sądzisz… - mruknęła pod nosem, patrząc na swoje piersi. Poczuła się urażona tym, że nie dostrzegł różnicy w ich rozmiarze, jednak z drugiej strony schlebiało jej to, że na nią patrzył.
- Chodźmy już do Lizzy.
- Oczywiście.
~*~
                Japonka szła tuż obok kamerdynera, czując się nieswojo w jego towarzystwie. Nie dziwiła się przyjaciółce, na jej miejscu także trzymałaby kogoś tak przystojnego blisko siebie. Gdyby tylko mogła wziąć go ze sobą...
- O czym ja w ogóle myślę?! – skarciła się.
Nie zdarzało się, żeby jakiś mężczyzna wywarł na niej takie wrażenie. Patrzyła na jego każdy płynny, pełen gracji, ruch, z trudem ukrywając swoje zainteresowanie. Uśmiech na jego twarzy, towarzyszący jej odkąd tylko go zobaczyła sprawiał, że jej serce zaczynało bić jak szalone. Zatracając się w swoich myślach nie zauważyła nawet, kiedy zatrzymała się i pozwoliła mu się wyprzedzić o kilka metrów.
- Czy coś się stało? – zapyta. Popatrzyła na niego oszołomiona i zadrżała.
- Robię z siebie kompletną idiotkę! – Nie wiedziała, co powiedzieć. Nie mogła przecież przyznać, że zwykły lokaj tak bardzo oczarował księżniczkę. Spojrzała na małe pudełko w swojej dłoni i pomyślała o przyjaciółce.
- Musiało być jej naprawdę ciężko. Nie mogę sobie tego wyobrazić. Ona pewnie nawet nie dostrzegła jego piękna. Jest taki idealny, cieszę się, że się nią opiekuje. Na pewno bardzo jej to pomogło…
- Seba… stian? – zaczęła niepewnie. Jego pytający wzrok nieco ją ośmielił.  – Jak ona się czuje? Sprawia wrażenie szczęśliwej, ale widzę w jej oczach, zmieniła się. Powiedz mi, czy wszystko z nią w porządku? – zapytała ze łzami w oczach.
- Biorąc pod uwagę to, co przeżyła… Panienka czuje się naprawdę dobrze. Proszę się nie martwić. – Uśmiechnął się łagodnie. Słysząc to, dziewczyna zacisnęła wargi. Podeszła do niego i przeszyła go wzrokiem.
- Dziękuję, że jesteś przy niej. Pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale… Ja znam ją naprawdę dobrze i wiem, że jesteś dla niej bardzo ważny. Odkąd cię poznała, sądzę… Znalazła w tobie oparcie. Dałeś jej siłę – mówiła stanowczo, pełnym wdzięczności głosem. Nagle odsunęła się w tył i pokłoniła nisko. – Proszę cię, bądź przy niej. Dbaj o nią tak, jak do tej pory.
- Oczywiście – odpowiedział i wyciągnął dłoń w jej stronę.
Chwyciła ją i wyprostowała się. Gdy spojrzała w jego oczy, dostrzegła w nich dziwny blask, którego nigdy przedtem nie widziała.

– Jestem tu, by służyć mojej pani. Zrobię dla niej wszystko, choćbym miał poświęcić swoje życie. Ponieważ to kruche dziewczę jest moją panienką – powiedział poważnie i klęknął przed księżniczką. Jego jedwabisty głos, przepełniony był lojalnością rozgrzał serce młodziej dziewczyny, wzbudzając w niej zaufanie.  

===================

Krótko, bo miałam dziś straszny dzień. Jutro pojawi się ciąg dalszy, więc o nic się nie martwcie :)

8 komentarzy:

  1. Boże, cudne *^* szczególnie pierwsza część c: No no Japonka zakochała się w Sebastianie :D ciekawe czy Sebuś ma coś wspólnego z tą księgom... Czekam na dalszą część, pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze świetne^^ nic dodać, nic ująć!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ejejej! Łapy precz od Sebastiana! Ciekawa jestem tej książki...

    Pozdrawiam i czekam na Twój komentarz u mnie :)
    Heques

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem. Shame on me. Od 3 dni się zbieram, ale nie mam czasu TT_TT.
      Jutro będę na pewno, wieczorem, bo czytam głównie w wannie. Obiecuję :*.

      Usuń
    2. Łeeeeee, ale Sebastian jest mój :c

      Usuń
  4. Witam,
    o pięknie nasza księżniczka zakochała się w Sebastianie... i ta księga ciekawe czy Sebastian ma z nią coś współnego...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    wspaniale, nasza księżniczka zakochała się w Sebastianie... ta księga jest ciekawa, czy Sebastian ma z nią coś współnego (no na pewno ma, ale czy ma coś wspólnego z jej pojawianiem się i znikaniem)...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    cudownie, och nasza księżniczka zakochana się w Sebastianie ;) a ta księga jest bardzo ciekawa, czy Sebastian ma z nią coś wspólnego (no ma, tylko czy ma coś wspólnego z jej pojawianiem się i znikaniem?)...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

.