piątek, 14 listopada 2014

IX


~*~
– Taatooo! – krzyczał blondyn, zbiegając po schodach. Dostojny mężczyzna w błękitnym garniturze właśnie witał się z lokajem.
– Timmy. Znalazłeś Lizzy? – zapytał.
– Tak! Powiedziała, że zaraz przyjdzie. Um… – Speszył się, zerkając na lokaja. – Dzień dobry panie Sebastianie – powiedział cicho, chwytając ojca za rękaw.
– Witaj, paniczu Thimoty. – Ukłonił się przed chłopcem, uśmiechając się, co zdecydowanie go ośmieliło. – Proszę za mną, przygotowałem herbatę. – Wskazał gościom kierunek.
– Lizzy mówiła, że macie lody! Przyniesiesz mi? – zapytał piskliwie chłopiec.
Sebastian skrzywił się i przeklął hrabiankę w duchu.
– Oczywiście, zaraz przyniosę. – Powrócił do uprzejmego uśmiechu i powoli się odwrócił.
– Mogę iść z tobą? Proszę! Mogę? Prooooszęęęę! – Chłopiec skakał wokół niego, jęcząc i piszcząc tak długo, aż ten nie uległ.
– Dobrze. Jednak najpierw zaprowadzimy twojego tatę do ogrodu, dobrze? –zaproponował chłopcu, mając nadzieję, że przez te parę chwil zdąży zapomnieć o lodach.
Malec pokiwał głową i pobiegł przodem.
                Hrabianka czekała na wuja przed drzwiami. Gdy tylko się pojawił, podszedł do niej i mocno ją przytulił.
– Elizabeth! Wyglądasz cudownie! – Zachwycał się siostrzenicą.
Hrabia Julian był niezwykle serdecznym, kulturalnym i wysoko postawionym człowiekiem, jednak bardzo kochał dziewczynę i nigdy nie zwracał uwagi na niestosowność jej stroju, czy zachowania. Uważał, że młodzież ma swoje prawa, a łamanie schematów i ogólnie przyjętych zasad jest jednym z nich.
Dziewczyna odwzajemniła uścisk.
– Dzień dobry wujku. Usiądźmy.
Zasiedli przy białym stole, na ręcznie rzeźbionych krzesłach, po środku różanego ogródka. Sebastian nalał herbaty do filiżanek i stanął za hrabianką.
– Timmy, gdzie twoje lody? Sebastian jeszcze ci ich nie przyniósł? – zapytała chłopca, posyłając lokajowi złośliwy uśmiech.
– Powiedział, że będę mógł pójść razem z nim, kiedy już tu dojdziemy! – wyjaśnił podekscytowany pięciolatek.
– W takim razie… Sebastian, idźcie po lody! – rozkazała, zadowolona z siebie.
– Oczywiście. – Kiwnął głową służący, kładąc dłoń na piersi.
Drugą dłoń trzymał za plecami, zaciskając pięść. Chłopiec podbiegł do niego, chwycił za rękę i zaczął ciągnąć przed siebie. Cały czas coś mówił. Opowiadał mu o ulubionych lodach swoich kolegów, zachwycał się latającymi ptakami, kwiatami, a nawet kamienną ścieżką, którą szli. Mały gejzer pozytywnej energii. Timmy był słodkim dzieckiem, które nigdy nie mogło usiedzieć w miejscu, dlatego zajmowanie się nim było strasznie męczące. Osobiście, Sebastian nie przepadał za takimi małymi dziećmi, były dla niego jak zwierzęta o maleńkich móżdżkach. Jak wiewiórki – wiecznie wiercące się, piskliwe stworzenia, które ledwo potrafiły o siebie zadbać. To nie było towarzystwo dla niego. Nie dość, że rozmowa z nimi była pozbawiona głębi, to ich dusze były zbyt mało rozwinięte, by go zainteresować.
Podczas, gdy żywy maluch napastował przygotowującego lody Sebastiana, Elizabeth postanowiła poznać prawdziwy powód wizyty wuja. Rzadko się zdarzało, że wpadał bez zapowiedzi, na dodatek z synem. Dziewczyna cieszyła się w duchu, że nie wziął ze sobą żony. Margareth Roseblack była drugą żoną hrabiego, wzięli ślub cztery lata temu. Matka Timmiego zmarła podczas bardzo ciężkiego porodu, pozostawiając ich samych. Julian opowiadał ciągle, jak kobieta uratowała go, pojawiając się w ich życiu, wyciągnęła na prostą i nadała nowy sens jego życiu. Jednak reszta rodziny, a także całe szlacheckie towarzystwo, uważało ją za zarozumiałą, przeidealizowaną kobietę, która podstępem wspięła się po społecznej drabinie. Elizabeth również za nią nie przepadła. Za każdym razem, gdy tylko się pojawiała, krytykowała wszystko. Poczynając od jej wyglądu, kończąc na braku gustu u służby. Jakby gust służących miał jakiekolwiek znaczenie.
– Wujku, czy wszystko w porządku?
– Tak. Oczywiście, że tak! – odparł.
Dziewczyna od razu dostrzegła, że kłamał.
– W takim razie, co cię do nas sprowadza?
– Bo widzisz, Lizzy… Mam do ciebie prośbę. Razem z Margareth musimy odwiedzić pewną wioskę na północy kraju. Chciałbym zapytać, czy mogłabyś zaopiekować się Timmym przez parę dni? – zapytał z lekkim zażenowaniem.
Nie dało się nie wyczuć, że ukrywał przed dziewczyną coś więcej.
– Oczywiście – odpowiedziała uprzejmie, chociaż wiedziała, że przysporzy jej to sporo problemów. – Czy z ciocią wszystko w porządku?
– Tak. Po prostu musimy dopilnować pewnej sprawy. Finanse, nie chcę cię zanudzać. – Machnął ręką.
Hrabianka widziała, że nie uda jej się wyciągnąć żadnych, konkretnych informacji. Miała jednak inny plan, by dowiedzieć się, co tak nagle zmusiło Juliana do wyjazdu, dlatego zakończyła temat.
– Zostaniesz na obiad? Sebastian robi wspaniały gulasz, powinieneś spróbować.
– Dziękuję, ale muszę się zbierać – powiedział, spoglądając na złoty zegarek spoczywający na jego nadgarstku.
– Rozumiem. Zjedz chociaż lody – zaproponowała, widząc kamerdynera.
– Niech będzie! – Uśmiechnął się ochoczo.
Chłopiec podbiegł do niego, przytulił się i podekscytowany zaczął opowiadać, jak wspaniale wygląda kuchnia, jak lokaj nakłada lody i jak pozwolił mu oblizać łyżkę. Elizabeth machnęła ręką, przywołując do siebie służącego. Mężczyzna pochylił się, by jej wysłuchać.
– Kiedy pojedzie, udasz się za nim i dowiesz się, co tak naprawdę planuje – szepnęła.
– Rozumiem – przytaknął i odsunął się z powrotem.
~*~
                – Bądź grzeczny synku, nie sprawiaj Lizzy kłopotów. – Ciemnowłosy mężczyzna w błękitnym garniturze mocno przytulił małego szlachcica.
– Dobrze tato. Przywieziesz mi prezent?
– Oczywiście – zapewnił go. – Elizabeth…  Podszedł do czerwonowłosej i chwycił ją za dłoń. – Bardzo dziękuję.
– Nie ma za co, wujku. Udanej podróży. – Skinęła delikatnie głową.
Hrabia Julian wszedł do swojego powozu i stuknął laską w sufit. Konie parsknęły ochoczo i powoli ruszyły do przodu. Jasnowłosy chłopiec biegł przez chwilę za karetą, machając do siedzącego w środku ojca. Gdy zniknęła za zakrętem, Timmy przybiegł do dziewczyny i mocno się przytulił. Jego oczy zaszkliły się łzami. Zaczął cicho łkać od nosem, wtulając twarz w materiał sukni dziewczyny. Lizz kiwnęła głową, dając lokajowi znak, by ruszał. Odsunęła od siebie chłopca, uklękła przed nim i przetarła mokre od łez policzki jedwabną chusteczką.
– No już, nie płacz. Tatuś niedługo wróci. Mamy teraz dużo czasu na zabawę. Powiedz, co chciałbyś robić? Możesz wybrać, cokolwiek chcesz! – Uśmiechnęła się serdecznie.
Malec pociągnął nosem i przetarł go rękawem mundurka. Rozchmurzył się nieco i zaczął zastanawiać się, w co chciałby zagrać.
– Możemy pograć w chowanego z Sebastianem? – zapytał po chwili.
Dziewczyna zdziwiła się, słysząc to pytanie. Kto by się spodziewał, że demon będzie ulubieńcem dzieci. Zaśmiała się złośliwie pod nosem. Chłopiec patrzył na nią wyczekująco, mając nadzieję, że się zgodzi.
– Sebastian musi teraz coś zrobić, ale obiecuję ci, że kiedy wróci, na pewno z nami zagra – wyjaśniła.
Przez chwilę Timmy wydawał się strasznie zawiedziony, jednak po paru sekundach ponownie się rozweselił, kiedy zza ściany od strony ogrodu wyszli Tai i Jeanny.
– Oni się z nami pobawią! – krzyknął, wskazując palcem na służących.
Zaciekawiona dwójka podeszła do nich. Chłopiec chwycił ich za ręce i zaczął ciągnąć do środka domu. Nie wiedząc, co robić, spojrzeli pytająco na swoją panią i widząc jej aprobatę, ochoczo podążyli za chłopcem.
                Cała czwórka weszła do jadalni. Chłopiec podbiegł do krzesła stojącego przy wąskiej krawędzi stołu, wdrapał się na nie i zarządził:
– To jest baza. Lizzy będzie szukać, a my się schowamy. Gdy kogoś znajdzie, to biegniemy tutaj. Jeśli dobiegnie pierwsza to ten, kogo znalazła, odpada i pomaga jej szukać reszty, a jeśli on dobiegnie pierwszy to idzie się schować jeszcze raz.
– Dobra, biegnijcie. Jeśli spotkacie Thomasa, powiedzcie mu, żeby przygotował zostawiony przez Sebastiana obiad na szesnastą – poleciła dziewczyna i zaczęła machać rękami, by wygonić ich z pomieszczenia.
– Tak jest! – cała trójka krzyknęła posłusznie i wybiegła w poszukiwaniu kryjówki.
~*~
– Może tu? Albo tu?
– A tu?
– Nie, lepiej tu!
Syn hrabiego Juliana wraz z dwójką młodych służących biegali po całej posiadłości Roseblack, głośno krzycząc. Szukali idealnej kryjówki, robiąc przy tym niesamowity bałagan. Wchodzili do szaf, pod stoły, do koszy z praniem i skrzyń. Wdrapali się nawet na strych. Wszędzie skąd wybiegali, zostawiali po sobie istne pobojowisko. Poprzewracane dekoracje, pozrywane zasłony, ubrania porozrzucane po podłogach.
– Szukam! – Usłyszeli echo głosu hrabianki dochodzące z jadalni.
– O nie! – krzyknął chłopiec. – Jesteśmy na górze, musimy iść na dół! – Zaczął nerwowo podskakiwać w miejscu.
– Wiem, co zrobić! – Pokojówka szarpnęła chłopca za rękę i zaprowadziła go do niewielkich drzwiczek w ścianie.
– To winda na posiłki, zawiezie cię prosto do kuchni. My zbiegniemy inaczej – powiedziała poważnie.
– Dobrze! Widzimy się za chwile! – odpowiedział chłopiec, wdrapując się do wnętrza niewielkiego pomieszczenia.
Dziewczyna zamknęła drzwi i spuściła windę na dół. Razem z Taiem pobiegli korytarzem do schodów.
– Mam was! – Elizabeth usłyszała kroki i podążyła ich śladem na piętro. Rozejrzała się wokół, ale nikogo nie dostrzegła. – Znajdę was! – Ruszyła w lewo, w stronę biblioteki, prowadzona śladem pobojowiska.
Sebastian się wścieknie za ten bałagan! – zaśmiała się w duchu.
Tego dnia miała tyle okazji, by go zdenerwować. Wprawiało ją to w wyjątkowo dobry nastrój. Przez ostatnie godziny niemal zupełnie zapomniała o tym, co wydarzyło się w nocy.
– Poszła już, złaź ze mnie – mamrotał brunet, trzymając pokojówkę na ramionach.
Zeskoczyła z niego, poprawiła sukienkę i pobiegła do schodów. Oboje stanęli przed nimi, poważnie popatrzyli sobie w oczy, kiwnęli głowami i wskoczyli na poręcze. Zjechali na dół, wpadając w gipsowe posążki aniołów. Figury przewróciły się i głośnym trzaskiem rozpadły się na kawałki.
– Ajajajajajaja, niedobrze! – Jeanny pokręciła głową, z przerażeniem patrząc na resztki ozdób. – Były tu od bardzo dawna.
– To nic, naprawimy je później, chodź! – Tai chwycił ją za rękę i pociągnął do kuchni.
– Tai! Jeanny! Pomocy, utknąłem! – Ze ściany dochodził piskliwy, chłopięcy głos.
Służący rzucili się do drzwiczek i zaczęli się z nimi szarpać, jednak te nie chciały się otworzyć.
– Co robicie? – zapytał wchodzący do środka Thomas, cały pokryty sadzą.
– Znowu podgrzewałeś jedzenie miotaczem ognia? – krzyknęła blondynka. – Pan Sebastian cię zabije!
– Sądząc po odgłosach i bałaganie, z wami zrobi to samo. Co się dzieje, gdzie panienka? – zapytał podejrzliwie.
– Pan Sebastian gdzieś wyszedł. Bawimy się w chowanego. Nie gadaj tyle. Pomóż nam otworzyć te drzwi. Panicz Timmy jest w środku! – krzyknął zniecierpliwiony Tai.
– Tak jest! Zostawcie to mi! – Mężczyzna chwycił stojącą w rogu pomieszczenia miotłę, podważył nią klamkę i mocno szarpnął, jednak nic się nie stało.
– Nie stójcie tak, ciągnijcie!
Wszyscy troje chwycili drewniany trzonek i energicznie pociągnęli go w swoją strnę. Zamek odpuści, a oni z głuchym hukiem upadli w worki mąki, które popękały pod ich ciężarem. Tumany białego proszku wypełniły pomieszczenie. Blondynek wygramolił się z windy, popatrzył na nich i zaczął się głośno śmiać. Chwycił się za brzuch, położył na ziemi i obracał z boku na bok.
– Wyglądacie jak duchy, ahahahahaha!
– A ty nie wyglądasz ani odrobinę lepiej! – krzyknął na niego Thomas.
Chłopiec przestał się śmiać… Wstał, wziął do ręki patelnie i obejrzał się w niej.
– Rzeczywiście! Jesteśmy duchami, buuu!
– Mam Was!!! – Młoda hrabianka wpadła do kuchni z głośnym krzykiem, i robiąc pistolety z dłoni, wycelowała w ich stronę.
Po chwili jednak opuściła ręce i zdziwiona zaczęła im się bacznie przyglądać.
– Czyżbyście byli duchami moich służących? – zapytała.
– Buuu, Lizzy, buuuuu! – Niebieskooki chłopiec podniósł ręce do góry i zaczął biegać wokół niej, obsypując sukienkę kuzynki mąką.
Trójka służących poszła w jego ślady..
– O nie, boje się! – krzyczała, udając, że się trzęsie. Nagle chłopiec wybiegł z kuchni.
– Dałaś się nabrać, zaklepiemy się! – zaśmiał się, uciekając.
– Niedoczekanie! – odparła i pędem ruszyła za nim.
Wzięła rozbieg i wskoczyła na jedną z kolumn stojących w holu. Z niej odbiła się na firanę, na której rozbujała się i wskoczyła na górę schodów, blokując chłopcu drogę.
– Wow… Lizzy, to było ekstra! – zachwycał się.
– Wiem! – Pokazała mu język i pobiegła dalej.
Wpadła do jadalni, i uderzając ręką w krzesło, oświadczyła z dumą:
– Zaklepani!
– Zaklepani? – Chłodny, jak zimowa zamieć, męski głos dotarł do nastolatki z drugiego końca stołu.
Reszta uczestników zabawy dobiegła do niej, szturchając się wzajemnie.
– Widzę, że nieźle się bawicie… – Ponownie usłyszała poważny głos przesiąknięty irytacją.
Cała czwórka zwróciła wzrok na skąpany w ciemności, przeciwległy kraniec podłużnego blatu. Dwa czerwone ogniki błysnęły złowrogo, majacząc w ciemności. Zadrżeli. Timmy przytulił się do hrabianki, kurczowo chwytając dłońmi dół jej sukienki.
– A czy któreś z was… Pomyślało, chociaż przez chwilę… – Ciemna postać powoli wypowiadała kolejne, mrożące krew w żyłach słowa.
Sebastian energicznie wyłonił się z ciemności, kończąc zdanie przeraźliwie się wydzierając.
 – Jaki okropny bałagan zrobiliście?! Kto teraz to wszystko posprząta?!
Mączne duchy powoli zaczęły się cofać, jęcząc ze strachu.
– Tai! Natychmiast idź posprzątać w kuchni. Jeanny! Pozbieraj wszystko, co porozrzucaliście na piętrze. Panienko… – Popatrzył na hrabiankę wzrokiem mordercy. – Mógłbym cię prosić na chwilę?
– T…Tak – odpowiedziała niepewnie.
Odsunęła od siebie chłopca i ostrożnie zbliżyła się do przerażająco wyglądającego kamerdynera. Reszta służby skorzystała z okazji i uciekła z jego pola widzenia. Maluch schował się za krzesłem i przestraszony wyglądał co chwilę, by zobaczyć, co się stanie.
Gdy Elizabeth stanęła naprzeciwko demona, ten zmierzył ją wzrokiem i głęboko westchnął.
– Doprawdy, takie zachowanie nie przystoi komuś twojego pokroju – skarcił ją nieco spokojniejszy tonem, głośno wzdychając.
– Bawię się z kuzynem, nic ci do tego – prychnęła.
Skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się do niego bokiem.
– I zachowuj się inaczej, straszysz wszystkich! – upomniała go.
– Lizzy… Taka odważna – szepnął pod nosem pełen podziwu chłopiec.
Lokaj posłał mu zabójcze spojrzenie. Mały zadrżał i schował się z powrotem za krzesło.
– Dowiedziałeś się? – zapytała.
– Oczywiście.
– Więc?
– Nie tutaj – odpowiedział, ponownie spoglądając na chłopca.
Zrozumiała, o co mu chodzi. Podeszła do dziecka i kazała mu poszukać Jeanny, żeby pomogła mu się przebrać i zaprowadziła go do pokoju gier. Timmy machnął głową i szybko wybiegł.
– Idziemy, Sebastianie – rozkazała i ruszyła w kierunku swojej sypialni.
Demon położył dłoń na piersi, kiwnął głową i podążył za nią.
===================
      Tych, którzy jeszcze nie wiedzą, pragnę poinformować, że dziś o wpół do czwartej w nocy./ano (jak kto woli:P) zakończyłam pisanie pierwszego tomu. Na chwilę obecną, przed korektą, zajmuje 206 stron. Dziś zabiorę się za drugi tom. Mam jeszcze tyle niewykorzystanych pomysłów, szkoda byłoby je zmarnować. 
      Chciałam także podziękować za komentarze. Cieszę się, że wreszcie zaczynają się pojawiać. Bardzo miło mi to widzę, dziękuję! Przekroczyliśmy także nowy próg - 50 wyświetleń ostatniej notki. Naprawdę, jestem bardzo wdzięczna, to dla mnie ogromna motywacja do pisania.
Jeśli posiadacie swoje blogi i chcielibyście się nimi podzielić, nie krępujcie się linkować w komentarzach, na pewno odwiedzę. 
      Na dzisiaj to chyba tyle, nie ma co się rozgadywać, opowiadanie samo się nie napiszę :)

10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3 Gdy czytam twoje opowiadania nie mogę oderwać z nich wzroku *^* Obyś jak najszybciej wydała książkę c: Czekam na następne tomy i życzę dużo weny ^-^

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba, choć znalazłam parę błędów :) Czekam na dalszą część!
    Mam pytanie, czy masz fanpage na facebooku? Jeśli tak to możesz dać linka?
    Z góry dziękuję i życzę dalszych sukcesów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie posiadam fanpagea, chociaż szczerze mówiąc zastanawiałam się nad jego założeniem. Na razie informacje o nowej notce zamieszczam na innym fb, na którym jestem adminką, oto link: https://www.facebook.com/kuroshitsuji.naszym.zyciem
      Jeżeli założę własny, na pewno dam Ci znać :)
      Jakbyś była tak miła i wskazała mi te błędy, to byłabym bardzo wdzięczna :) Niestety, choćbym chciała, to nie potrafię ich wszystkich wyłapać :)

      Usuń
  4. Witaj ponownie!
    Co tu dużo gadać na wstępie, jestem i tyle.
    O, Sebastian się będzie zajmował Timothym, i życie od razu staje się lepsze. Narobi mu kłopotów. ;) Hm, ale najpierw przez chwilę będzie nim musiała zająć się Elizabeth.
    Pobojowisko? Tylko czekać jak Sebastian to zobaczy, heheh.
    Oo tak...
    Poza tym, gdyby się u mnie na strychu schowali, to na pewno trudno niezmiernie byłoby ich znaleźć. ;D
    Heh, ten miotacz ognia {który oczywiście chciałabym posiadać} przypomniał mi o Rico. Dobre czasy. ;) Nie no, POM wciąż oglądać można, ale to nie to samo, co za pierwszym.
    No jak to kto posprząta? Sebastian! Haha, uwielbiam, kiedy się wydziera i... nie za szybko coś wrócił?
    Ciekawa jestem, jaką sprawę musi załatwić wujek naszej głównej bohaterki i chociaż ten rozdział to tak jakby przerywnik między dobrą akcją {heh, wszędzie są} to podobał mi się. Co więcej, nie daje odpowiedzi, zatem zachęca do przeczytania kolejnego rozdziału - a o to przecież chodzi. (;
    Hehe, a teraz ile masz wyświetleń? Chociaż i tak pewnie trochę się samemu nabije, jeśli się liczą - nie wiem, nie liczę jakoś takich rzeczy i szczerze mówiąc, nie chce mi się sprawdzać.
    Ależ my lubimy, kiedy język kończy swój żywot jako supeł. Na pewno wiele masz nam do powiedzenia. ;)
    Eh, ja dość często zmieniam nazwy i tak się zastanawiam, która byłaby lepsza: Leamear czy Kvirri? Tia, do mojej głowy zbyt często przychodzą jakieś nazwy. Mogłabym wymyślać zakładającym konta na You Tube, hahah. Często mają jakieś cyfry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Wybacz, że dopiero teraz. Zagubił mi się ten komentarz gdzieś w otchłani Internetów :P
      Sądzę, że ta druga ksywka brzmi lepiej. Jakoś łatwiej ją wymówić, a ja tam lubię prostotę. Gdy czegoś nie da się powiedzieć, to mi jakoś nie leży. A z wyświetleniami ostatnio słabo, ale nic na to nie poradzę TT_TT.

      Usuń
    2. Mi również wybaczyć trzeba. Jakoś ostatnio nie było czasu, aby coś przeczytać. Mam za dużo zajęć, heh.
      Nie da się wymówić? Hehe, zależy dla kogo, jednak obie nazwy mi się podobają, zatem za sugestią Twoją podążę i zmienię nazwę na "Kvirri". (;
      Nie przejmuj się. Trzeba bardzo bardzo BARDZO się promować, aby dużo zyskać wyświetleń.

      Usuń
  5. Witam,
    oj no ciekawe kto jednak posprząta ten bałagan, no ci ciekawi mnie bardzo czego dowiedział się Sebastian...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniale, ciekawe kto jednak posprząta ten bałagan... ciekawe czego dowiedział się Sebastian...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniale, zastanawiam się kto posprząta ten bałagan... ;) no i co takiego ciekawego dowiedział się Sebastian...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

.