poniedziałek, 1 grudnia 2014

XVII

– Wybacz moją zuchwałość, ale nie mogę pozwolić, żebyś się przeziębiła. – Przeprosił i przycisnął ją do siebie. Serce dziewczyny zaczęło walić jak szalone. W jego objęciach poczuła, że nie potrzebuje niczego więcej, była upojona jego zapachem i dotykiem. Bezskutecznie próbowała uspokoić oddech. Podniosła głowę i spojrzała w jego piękne, błyszczące oczy. Nim się zorientował, pocałowała go. Odwzajemnił jej gest i delikatnie dotknął dłonią jej policzka.
– Sebastian… - jęknęła po chwili.
– Słucham? – zapytał jedwabistym głosem, spoglądając na nią z przymrużonymi oczami. Chciała znów zatracić się w pocałunku, jednak wiedziała, nie może sobie na to pozwolić. Zebrała się w sobie, by dokończyć myśl.
– Dziękuję, że zgodziłeś się ze mną spotkać.
– Właściwie, to wcale się nie zgodziłem – odparł.
Poczuła zimne ukłucie w sercu.
– To był rozkaz panienki Elizabeth, jednak cieszę się, że kazała mi się z tobą spotkać – Dodał, przytulając ją do siebie. Pachniała słodkimi perfumami, roztaczając wokół siebie aurę niewinności. Chociaż tak dobrze rozumiała się z Lizz, jej dusza była zupełnie inna. Niedoświadczona, czysta, piękna i słaba.
– Powinniśmy wracać – podniósł się, trzymając dziewczynę w ramionach. Wtuliła się w niego i kiwnęła głową. Gdy wsiedli do powozu, Sebastian wyciągnął zegarek. Była już prawie północ.
– Jest aż tak późno? – zapytała, zauważywszy jego zafrasowaną minę.
– Już prawie północ. Panienka Elizabeth nie będzie zadowolona – dodał poważnym tonem.
– Masz rację… - odpowiedziała. W jej głosie słychać było zrezygnowanie.
Chodź spędziliśmy razem tyle czasu, on wciąż myśli tylko o LIzzy… - odezwał się zazdrosny szept w jej głowie. – Nie. Nie mogę się tak zachowywać. Przecież Lizzy jest jego panią. To normalne, że o niej myśli. – Pokręciła głową, odganiając od siebie złośliwy głos.
~*~
- Panienko, co tutaj robisz? – zapytał zdziwiony Tai, gdy dziewczyna weszła do służbowego pomieszczenia za kuchnią.
Dochodziła jedenasta wieczorem. Odkąd dwie godziny wcześniej położyła kuzyna spać ,nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Snuła się jak cień po ciemnych korytarzach. Jeanny zapaliła wprawdzie świece, ale zrobiła to tak nieumiejętnie, że większość z nich zgasła zanim zaczął ściekać po nich wosk. Kolacja przygotowana przez Thomasa była przypalona i smakowała jak węgiel. Ponadto pustka, którą poczuła, gdy przyjaciółka odjechała z jej służącym, nieznośnie towarzyszyła jej przez cały czas, nie dając o sobie zapomnieć. Zastanawiała się, co robią, dokąd pojechali i czy dobrze się bawią. Sama też chętnie wybrałaby się gdzieś dla przyjemności. Nie pamiętała już, kiedy wybrała się do miasta dla siebie. Gorące źródła wciąż ją kusiły, ale kilkugodzinne wyjście gdziekolwiek byłoby miłe. Tylko, z kim miałaby iść? Ze swoim narzeczonym – wiecznym utrapieniem, z kilkuletnim kuzynem? Westchnęła głęboko i usiadła przy stoliku między pracownikami.
– Nudzę się. Gracie w karty, mogę zagrać?
– Oczywiście, zaparzę herbatę – powiedział pełen entuzjazmu kucharz.
– Dziękuję. O której się kładziecie?
– Za godzinę.
– Dobrze – odparła. Miała nadzieję, że do tego czasu Tomoko już wróci i opowie jej wszystko z najdrobniejszymi szczegółami.
– Gdzie jest pan Sebastian? – zapytała Jeanny.
– Pojechał z księżniczką do miasta – odpowiedziała sucho, lekko się krzywiąc.
– Na randkęęęęę?! – jęknęła podekscytowana pokojówka.
– Tak. – Krótka, stanowcza odpowiedź, mimo emocji, jakie wzbudziła w całej trójce powstrzymała służących od ich okazania, czy zadawania kolejnych pytań. – Grajmy już.
                Nadzieje dziewczyny nie ziściły się. Było już wpół do dwunastej. Służba podziękowała jej za miłą grę – pozwoliła im wygrać w karty niezłą sumę pieniędzy przez swoje zamyślenie – i rozeszła się do swoich pokojów. Tylko ona nie poszła spać… Została sama w wielkiej, pustej posiadłości. Próby czytania książek spełzły na niczym, nie potrafiła się skupić, w dodatku nie mogła znaleźć tej, która zainteresowała ją poprzednio – chciała spisać autora i kupić inny, kompletny, egzemplarz.
Zazwyczaj, gdy nie mogła spać, wzywała kamerdynera, by pod pretekstem herbaty mogła z nim porozmawiać, obojętnie o czym, do czasu aż nie poczuje się znowu senna. Teraz nie miała nikogo, z kim mogłaby porozmawiać. Nie przebrała się nawet w nocną koszulę, bo czuła, że nie da rady zasnąć, dopóki nie wrócą.
Może coś się stało? – pomyślała, jednak po chwili uderzyła się w głowę wewnętrzną częścią dłoni. – Przecież przy nim nic jej nie grozi.
Nie mogła znieść tego denerwującego uczucia, świadomości, że czegoś brakuje. Przypominało jej tamten dzień. Wtedy też włóczyła się samotnie, bez celu, po tych samych korytarzach. Dlaczego właśnie teraz sobie o tym przypomniała? Znużona bezczynnością, założyła na siebie szlafrok i wyszła na dach. Usiadła na jego skraju. Jedną nogę podciągnęła pod brodę, drugą luźno spuściła w dół. Gdyby nagle straciła równowagę, spadłaby. Spojrzała w dół.
Wysoko. Gdybym zaczęła spadać, nikt by mnie nie uratował.
– Czym się tak martwisz? – Usłyszała niewyraźny głos, dobiegający od strony okna jej sypialni. Z tego samego miejsca, gdzie słyszała go ostatnio.
– Martwię się? – szepnęła pod nosem. Rozejrzała się i dostrzegła ciemną, rozmazaną sylwetkę.
– Boisz się, że cię opuści? – zapytała postać opiekuńczym tonem.
– Opuści mnie, kto? – zdziwiła się hrabianka. Ciemny byt zaczął zbliżać się do niej. Nie widziała jego twarzy, jedynie zarys długowłosej, szczupłej sylwetki.
– Boisz się, że odwróci się od ciebie?
– Sebastian? – zapytała sama siebie. Postać stanęła tuż przed nią. Wtedy zdała sobie sprawę, że poza błyszczącymi oczami, była tylko czarną materią, nieposiadającą jednostajnego kształtu, jak duch. – On nigdy mnie nie zdradzi.
– Jesteś tego pewna?
– Zawsze będzie ze mną. Dopóki się nie zemszczę – odpowiedziała. Brzmiała jak zahipnotyzowana. Jej oczy straciły wyraz. Towarzyszące jej uczucie, jakby była gdzieś inaczej, obok swojego ciała, obok swoich emocji, przerażało ją. Nie próbowała jednak się z niego wyrwać, zatapiała się w tym dziwnym stanie coraz głębiej i głębiej.
– A potem?
– Potem odwdzięczę mu się. Oddam mu duszę.
– Chcesz oddać duszę demonowi? – Głos nabierał coraz bardziej złowrogiej barwy.
– Oczywiście. Zasługuje na nią. Chcę dać mu to, na co czeka. Chcę na zawsze stać się jego częścią.
Postać zamachnęła się i uderzyła dziewczynę w twarz. Czerwonowłosa dotknęła opuszkami palców szczypiącego policzka i spojrzała na ciemność oczami pozbawionymi wyrazu.
– Nie musisz tego rozumieć.
– Masz rację! I nie rozumiem. Ale przysięgam ci, on będzie mój! Już prawie jest mój! – krzyczał byt.
Jego głos deformował się z każdą chwilą. Sylwetka zaczęła się trząść, jakby umykała z niej siła, która pozwalała materii trzymać się w zwartej postaci. Hrabianka uwolniła się od rzuconego na nią uroku. Poczuła nagły, ostry ból karku. Dotknęła obolałego miejsca. Palący znak kontraktu oparzył jej dłoń. Zszokowana spojrzała na zaczerwienioną skórę na palcach. Gdy podniosła wzrok postaci już nie było.
– Co tu się stało? – zapytała sama siebie. Zegarek wskazywał kwadrans po północy. Próbowała sobie przypomnieć, co robiła przez cały ten czas, ale przed oczami miała jedynie ciemność. Jakby ktoś skradł jej prawię godzinę życia. Oparła głowę na kolanie i w oczekiwaniu na powrót przyjaciółki i lokaja, wpatrywała się w bramę wjazdową do rezydencji.
Siedzę tu jak skończona kretynka. Chciałabym, żeby już wrócili. Chcę ją o wszystko wypytać. Muszę dokładnie wiedzieć, co robili. Muszę się upewnić, że wybije go sobie z głowy. On należy do mnie! A kiedy się zemszczę zniknie. Co jej wtedy pozostanie? Straci nas oboje, nie mogę na to pozwolić – oszukiwała się w myślach. Tak naprawdę czekała z zupełnie z innego powodu, ale przyznanie się do tego, choćby przed samą sobą, było zbyt wstydliwe.
                Tuż przed drugą, odgłos końskich kopyt przerwał, panującą na terenie posiadłości Roseblack, głuchą ciszę. Hrabianka wychyliła się, by przyjrzeć się zadowolonej dwójce. Sebastian wysiadł jako pierwszy, by pomóc towarzyszce. Pierwszym, co rzuciło jej się w oczy czerwonowłosej, był jego garnitur, okrywający drobne ciało Tomoko. Po chwili, dostrzegła błogi uśmiech na jej twarzy i zrozumiała, że coś poszło nie tak. Poczuła przypływ złości, kiedy błyszczące z zadowolenia oczy demona przeszyły jej ciało.  
­                ­– Zobaczył mnie. Bardzo dobrze. Niech teraz tu przyjdzie i się wytłumaczy!
Podniosła się i zaczęła spacerować tam i z powrotem po krawędzi budynku. Gdy zniknęli jej z pola widzenia, wróciła się do pokoju. Powiesiła szlafrok na oparciu krzesła i usiadła na łóżku. Wielkodusznie, odczekała kilka minut, nim pociągnęła za złoty sznur, by wezwać do siebie demona. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
– Wejdź.
– Przyniosłem herbatę. Dlaczego panienka jeszcze nie śpi? – zapytał, uśmiechając się życzliwie.
– Nie prosiłam o herbatę, ale niech ci będzie – warknęła. Chwyciła filiżankę w dłoń i popatrzyła na swoje odbicie w jej wnętrzu. Miała potargane włosy i zmęczony wyraz twarzy. Nie podobało jej się to, jak wyglądała.
– Opowiadaj, co narobiłeś. Strasznie długo was nie było, a ona wydawała się zadowolona. Nie wyraziłam się jasno? Zapomniałeś, co miałeś zrobić? – Zbombardowała go pytaniami.
– Schlebia mi, że czekała panienka na mój powrót – uśmiechnął się złośliwie. – Wyraziła się panienka wystarczająco jasno. Zrobiłem dokładnie to, o co poprosiłaś. Byłem dla niej bardzo gościnny, by czuła się komfortowo, oraz byłem sobą. Wszystko zgodnie z panienki instrukcją – wyjaśnił dumny ze swojej przebiegłości.
– Ty idioto! – wrzasnęła na niego.
– Czy coś nie tak? – Udawał, że nie rozumie, powstrzymując rozbawienie.
– Miałeś ją do siebie zrazić, o to mi chodziło… Co narobiłeś? – zapytała spokojniej.
– Robiłem wszystko, by księżniczka czuła się dobrze, zgodnie z rozkazem.
– To nieco zbyt ogólne wyjaśnienie, nie uważasz? – Czerwonowłosa wbiła wzrok w filiżankę.
 Sebastian widział doskonale smutek malujący się na jej twarzy. Wydawało mu się jednak, że będzie odczuwał z tego powodu większą frajdę. Widok przybitej twarzy jego pani, wzbudziła w nim poczucie winy. Co się ze mną dzieje? Bezskutecznie próbował zrozumieć swoje uczucia.
– Byliśmy w parku. W tym, do którego chodziłyście we dwie – odpowiedział, unikając szczegółów. Cała satysfakcja z przeinaczenia rozkazu momentalnie ulotniła się, pozostawiając w nim nieprzyjemny chłód. Nie chciał zdradzać jej szczegółów, zasmuciłyby ją jeszcze bardziej, a on z jakiegoś powodu nie chciał, by tak się stało.
– Cały ten czas? Co robiliście?
– Głównie rozmawialiśmy.
– A poza tym „głównie”? – Nie chciała odpuścić.
Demon wiedział, że nie może skłamać. Tego od niego zażądała, gdy zawarli pakt. Sam także brzydził się kłamstwem. Nie miał nic przeciwko manipulacji, jednak oszukiwanie jego pani, nawet bez zakazu, uważał za uwłaczające. Teraz jednak stał przed decyzją. Mógł ją oszukać i sprawić, by nigdy nie dowiedziała się prawdy lub wyznać ją, wzbudzając w dziewczynie złość i zawód. Ostatecznie zdecydował się na prawdę, zgodnie ze swoim obowiązkiem.
– Całowaliśmy się – powiedział niepewnie.
– Że co?! – krzyknęła zszokowana. – Ekh, ekh. Sebastian! Ekh, ekh, jak ja to teraz odkręcę? Ona nie może się w tobie zakochać. Ekh, nie pozwolę, żeby tak cierpiała! – Jej przerywany kaszlem krzyk, brzmiał jak rozpaczliwe błaganie o pomoc.
– Panienko, co się dzieje? – Podbiegł do niej i delikatnie objął.
– Rozstaw mnie, ekh. – Odepchnęła go. – Nic mi nie jest.
– Twój kaszel, jesteś chora?
– Czuję się dobrze. Ekh, ekh, nie wiem, skąd to się wzięło. Poza tym, nie zmieniaj tematu. Przez ciebie muszę znaleźć teraz inny sposób.
– Wybacz, widocznie nie wyraziłaś się jednak dostatecznie jasno.
– Wiem. Mogłam się tego po tobie spodziewać… - powiedziała z trudem, patrząc na niego rozwścieczonym wzrokiem.
Kaszel stał się tak intensywny, że nie była w stanie powiedzieć już nic więcej. Zakryła usta dłońmi. Gdy wreszcie udało jej się wziąć kilka normalnych oddechów, zobaczyła plamy krwi. Nie chciała, by demon je dostrzegł, chciała już pozbyć się go z pokoju. On jednak od razu wyczuł metaliczny zapach.
– Panienko… – Spojrzał na czerwone ślady i zmartwił się. –Z samego rana wezwę lekarza.
– Niech będzie. A teraz idź już. Masz sporo roboty – odprawiła go.
– Yes, my lady. Dobrej nocy. –Pokłonił się i wyszedł z pokoju.
                Ogarniała ją niesamowita wściekłość. Nie tego od niego wymagała. Miał zniechęcić księżniczkę, a zrobił coś zupełnie odwrotnego. Nie wiedziała, czy bardziej złości się na niego, czy na siebie. Był demonem, obłudnym potworem – nic dziwnego, że z nią pogrywał. Powinna o tym wiedzieć, wyrazić się dokładnie, by mieć pewność, że zrobi to, czego oczekiwała. Dlaczego tego nie zrobiła? Co ją tak rozkojarzyło? Miała ochotę pójść za nim i rozszarpać go na strzępy, ale leżąc w łóżku poczuła się niesamowicie senna. Teraz, gdy już mogła spokojnie zasnąć, gdy wszystko było tak, jak być powinno – o ile można tak było nazwać jego karygodne zachowanie – nie miała siły walczyć ze zmęczeniem.
– Lekarza… Przecież powiedziałam mu, że nic mi nie jest – szepnęła pod nosem i zamknęła oczy.
                Szedł w stronę kuchni, by rozpocząć przygotowania do kolejnego dnia. W jego głowie kłębiły się miliony myśli.
Co się ze mną dzieje? Co to za uczucie? Była tak niesamowicie przygnębiona, nie mogłem na to patrzeć. Może trzeba było zrobić to, czego chciała? Moja pani zawiodła się na mnie. Dlaczego tak bardzo mnie to boli? Pragnę tam wrócić, objąć ją i naprawić swój błąd, zabrać jej ból.
– O czym ja myślę? – szepnął sam do siebie. Jego własne myśli zaczęły go przerastać. Nie były to uczucia demona, którym dotąd był, były zbyt… ludzkie.
Zatrzymał się koło pokoju księżniczki. Przypomniał sobie jej drobne ciało wtulone w jego pierś, gładkie usta, tak łapczywie spijające pocałunki. Jednak przed jego oczami nie ukazała się japońska, ciemnowłosa postać. Zamiast niej, trzymał w objęciach niebieskooką hrabiankę w białej, nocnej koszuli. Patrzyła na niego wzrokiem, który przeszył jego ciało chłodem. Chwycił się za głowę i upadł na kolana. Co się ze mną dzieje?!
~*~
                Spokojną noc przeszył krzyk, dobiegający z pokoju jego pani. Natychmiast pobiegł tam i energicznie otworzył drzwi. Dostrzegł skuloną na podłodze dziewczynę, drżącą ze strachu.
– Co się stało? – Podskoczył do niej i położył dłoń na jej plecach. Popatrzyła na niego przez łzy i mocno chwyciła jego ramię, wtulając się w nie. Po chwili, gdy przestała się trząść i uspokoiła oddech, odepchnęła go od siebie. Jej zachowanie sprawiło, że poczuł ukłucie w sercu.  
– Panienko?
– Nie mam ochoty z tobą o tym rozmawiać – powiedziała, patrząc na niego z wrogością. – Właściwie, nie mam ochoty w ogóle z tobą rozmawiać. Wynoś się! – rozkazała. Mężczyzna skinął posłusznie głową i wyszedł. Stanął tuż przed jej drzwiami i wsłuchiwał się w odgłosy po drugiej stronie. Jej przyspieszony puls, ciężkie kroki.
jestem twoim mieczem i twoja tarczą. Pragnę cię bronić, nie pozwolę ci cierpieć. Zrobię dla ciebie wszystko. Możesz nie chcieć mnie widzieć, ale będę tuż przy tobie, gdy znów będziesz mnie potrzebować.
Nie dbał już o to, czy ego myśli są dobre, czy złe. Nie mógł zmienić tego, co się z nim działo. Widok łez w jej oczach, niemal nigdy tego nie widział. Obiecał sobie, że nie odejdzie stąd aż do rana, przypilnuje jej spokojnego snu. Uczucia, które pojawiły się w nim tak nagle. Coś, czego nigdy dotąd nie doświadczał. Dlaczego teraz? Co się zmieniło? Nie potrafił odpowiedzieć na te pytania, może nawet nie chciał. Nie był w stanie niepokoić się o siebie, gdy zaledwie kilka metrów od niego cierpiała jego panienka.
~*~
                Kiedy ludzie mają problem, którego nie potrafią rozwiązać od razu, kładą się spać. Dają odpocząć swojemu ciału i umysłowi, by zebrać siły na walkę z nim kolejnego dnia. Chociaż w snach nawiedzają ich koszmary i dalekie jest to od wypoczynku, dzięki tym nieprzyjemnym marom, często znajdują wyjście.
Sebastian pozbawiony był tego luksusu. Konieczność… Potrzeba ochraniania życia wątłej, samotnej dziewczyny była zbyt silna, by choć na chwilę mógł zrobić sobie przerwę. Każdą sekundę każdego dnia, odkąd zawarli pakt, spędzał na zapewnianiu jej wygód i bezpieczeństwa. Nawet, gdy pozornie był daleko od niej, każdy jego zmysł wytężony do granic, poszukiwał jej. Zawsze wiedział, co się z nią dzieje. Łączący ich kontrakt zjednał ich nie tylko umową. Dzięki niemu był w stanie odnaleźć ją, gdziekolwiek by się nie znajdowała, znał grożące jej niebezpieczeństwo i wiedział, kiedy i jak powinien zareagować. Mogła poprosić go o wiele rzeczy, zażądać, by sam znalazł ludzi odpowiedzialnych za jej cierpienie i pozbył się ich. Mogła prosić o szczęśliwe życie, nieobciążone przerażającymi wspomnieniami, jednak ona pragnęła, by przy niej został. Samotna dziewczynka, która straciła rodziców i przeżyła coś, co nawet jemu wydawało się zbyt okrutne dla tak delikatnej istoty. Ludzie tak bardzo boją się demonów, a nie zdają sobie sprawy z tego, że są od nich gorsi. Gdyby tym nędznym istotom dać siłę, którą dysponował on sam, świat skończyłby się w ciągu kilku tygodni. Przerażone dziecko umazane krwią, które spojrzało na niego wielkimi, zapłakanymi oczami, ukazującymi mu kipiącą ze wściekłości duszę. Nie chciała się do tego przyznać, ale nie tylko chęć wymierzenia sprawiedliwości własnymi rękami zaważyła na jej decyzji. Potrzebowała go. Potrzebowała kogoś, w kim znajdzie oparcie. Wypaczony dziecięcy umysł, który zdolny był zaufać demonowi. Stojąc pod jej drzwiami wspominał tamten dzień. Zaczął dostrzegać zmiany, które zachodziły nie tylko w niej, ale również w nim. Zmiany, których wcześniej nie próbował sobie nawet uświadomić. Zrozumiał, że opieka, którą ją darzył, chęć bronienia jej przed światem i spełnienia jej marzeń nie była już jedynie wynikiem kontraktu. Stała się również jego osobistą pobudką. On, demon Sebastian, pragnął jej szczęścia.
                Dziewczyna obudziła się, jednak sen nie dodał jej sił. Czuła się zupełnie pozbawiona energii. Wspomnienie nocnego incydentu wróciło do niej, gdy tylko pomyślała, by go wezwać. Czuła wstyd. Od dawna nie miała koszmarów. Myślała, że ten okres ma już za sobą, jednak powróciły. Nawet nie pamiętała, co wywołało w niej tak ogromny strach. Usiłowała sobie przypomnieć, ale wszystkie myśli wracały tylko do tej jednej chwili, gdy wbiegł do jej pokoju i zobaczył jej słabość. Nie powinien był wchodzić, nie powinien był tego widzieć. Przecież była silna, już go nie potrzebowała tak, jak kiedyś, nie była już dzieckiem, a jednak kurczowo trzymała się jego ramienia. Strach znikał, im dłużej go dotykała, co jeszcze bardziej ją złościło. Dlatego go odepchnęła, kazała mu odejść. Była zła na siebie, że wciąż, jak parę lat temu, odnajduje w nim ukojenie. Uważała, że to żałosne. Ze wszystkich istot na całym świecie, dla niej oparciem był demon, przed którym bogobojni ludzie chowali się w świątyniach. Myślała, że już go nie potrzebuje, nie w ten sposób, ale myliła się i to sprawiało jej ból.
W końcu zdecydowała się zadzwonić. Nie była głodna, ale miała ogromną ochotę na herbatę. Słysząc szczęk metalowego zamka drzwi, zestresowała się. Bała się spojrzeć mu w oczy, zobaczyć w nich odrazę i zawód. Nie tego oczekiwał po tylu latach, nie taką duszę chciał pożreć. Jego dźwięczny głos brzmiał ze zwyczajną dla niego uprzejmością, jakby nic się nie wydarzyło. Postawił przed nią stolik wypełniony jedzeniem i podał jej filiżankę herbaty. Wciąż nie mogła na niego spojrzeć, w milczeniu wpatrywała się w jedzenie. Słowa utkwiły jej w gardle i za nic nie mogła zebrać się na odwagę, by cokolwiek powiedzieć. Zauważył to. Dobrze wiedział, co czuła, nie wiedząc jednak, jak bardzo się myli. Chociaż nie powie jej tego, nie był rozczarowany, w pewien sposób cieszył się, że wciąż go potrzebuje.
                Dopiła herbatę i zjadła jedną słodka bułkę, po czym odsunęła od siebie stolik. Po śniadaniu powinien ją ubrać, jak robił to zawsze. Nie chciała jednak, by ją dotykał, nie teraz. Czuła, że tego nie zniesie.

– Idź już… – powiedziała słabym głosem. Lokaj zdjął stolik z łóżka i postawił go na wózek. Gdy wychodził, dziewczyna wstała i podeszła do swojej szafy. Za plecami usłyszał głuche uderzenie. Czerwonowłosa leżała na podłodze, ciężko oddychając. Natychmiast podbiegł do niej, wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka.

==========================
Codziennie dowiaduję się czegoś nowego. Dzisiaj w końcu zebrałam się w sobie, żeby zaznajomić się dokładnie z terminem "pauza dialogowa" i wszystkim, co go mniej lub bardziej dotyczy. Okazało się (no nie spodziewałabym się tego, naprawdę...), że źle tworzę dialogi, bo nie robię wcięcia. Mam więc do kolejnej poprawy 100 stron opowiadania. To nic, dam radę! Dzisiejsza notka została betowana, już według nowopoznanych zasad. Ciekawe za ile dni dowiem się, że wciąż coś jest nie tak. 
To chyba tyle na dziś. Postaram się jutro dodać kolejną notkę, późnym wieczorem - jeżeli się uda. Zachęcam do wyrażania swojej opinii w komentarzach, a także do polubienia mojego fanpagea: https://www.facebook.com/pages/Czarna-R%C3%B3%C5%BCa-Demona/881406151879010
oraz odwiedzenia nowego bloga: http://cojapacze-kuroshitsuji.blogspot.com

11 komentarzy:

  1. O boszeee
    "No to ok zaczynamy czytać" a tu nagle sie całują *o* padłam. Było cudownie romantycznie( och Sebuś zmieniasz sie <3 wreszcie dostrzegasz coś poza kontraktem ^-^) ohhhh czekam na dalsze rozzdziały i- faza LizzxSeb rozpoczęta pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń
  2. SupersupersupersupersupersupersupersupersuperSUPER!!! Ale się nakręciłamnna kolejną notkę! Kyaaaa! Migusiem dodawaj dalsze części!
    A tak btw, myślałaś żeby sprawić sobie kogoś kto się zajmie korektą? To by Ci zaoszczędziło czasu^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W trudnej podróży, jaką jest dążenie do osiągnięcia dobrego poziomu w pisaniu, wszystko chcę robić sama. Więc zarówno tworzenie fabuły i opisów, jak samo pisanie i poprawianie błędów jest moim zadaniem. Najlepiej się uczy na swoich błędach. Poza tym chcę, żeby to opowiadanie było tylko moim sukcesem (jeśli kiedyś takim się stanie xD) dlatego, mimo że to strasznie pochłania czas, chcę robić korektę sama. :P
      Więc nie, nie myślałam, hehe.
      Kolejna część może jutro, zobaczymy jak będę się czuć.

      Usuń
    2. Dodatkowy punkt za postawę :)

      Usuń
  3. Super!!! Jejku, czekam na dalsze, po prostu aż mnie zżera ciekawość. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nami, to naprawdę wciąga! Muszę przeczytać od początku :)
    Tylko ta muzyka mnie dobija... błagam zrób coś!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie. Nie. Nie. Tam miała być Lizzy. Albo ja.

    Heques
    life-of-shinigami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    bardzo cudownie, romantycznie i to całowanie... Sebastian zmieniasz się...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    och jak wspaniale, Sebastian się zmienia, ogólnie cudownie i tak romantyczne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    wspaniale, Sebastian się zmienia i tak romantyczne tutaj...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń

.